Skocz do zawartości
Nerwica.com

Tornado

Użytkownik
  • Postów

    394
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Tornado

  1. Tornado

    temat:jak żyć?

    Cześć, Popieram swoich poprzedników - specjalista bardzo pomaga w poradzeniu sobie w takich sytuacjach. Dodatkowo też zachęcam do czytania naszego forum (pisania na nim również). Z pewnością znalazłoby się tu i dla Ciebie wiele wskazówek, co dalej, jak sobie poradzić - w końcu każdy z nas z jakimś problemem tu przyszedł, albo przyszedł by rozwiązania pomóc znaleźć. Ciekawe spostrzeżenia można znaleźć w dziale "Kroki do wolności". Nie to, żebym promowała tylko swoje posty - jest tam wiele ciekawych i pomagających nabrać nadziei i wiary w to, że może być inaczej tematów, ale poniekąd wiem, że dały paru osobom też pole do przemyśleń: post113486.html?hilit=Przemija%C5%82am#p113486 post256793.html?hilit=%20dialog%20wewn%C4%99trzny#p256793
  2. Tornado

    Idiotyczna idea

    Cześć dev, Czytałam Twoje posty. Dużo już wiesz o sobie, ale nie wystarczająco. Kluczem - w każdej jednej dolegliwości natury psychicznej - jest głębokie poznanie samego siebie i własnej, prawdziwej wartości. Cała reszta pracy nad leczeniem rozróżnia już wszystkie przypadki, ale to, co wypisałam, wszystkie łączy. Analizując Twoje wypowiedzi stwierdzam, że rozmowa jest Ci bardzo potrzebna. Na razie jeszcze się na nią zamykasz tak naprawdę, ale próbujesz. I tak trzymać - kiedy się rozkręcisz zobaczysz, że niektóre problemy zniknęły same. Gorąco Cię namawiam - mimo niechęci, zrażenia, strachu - wszystko jedno jak to nazwiemy - do zwrócenia się do specjalisty. Żaden specjalista nie jest złotym środkiem na wszystko, ale pod okiem specjalisty (piszę o tym, bo sama tego doświadczyłam i wiem też o innych osobach, które tak myślą) łatwiej jest zagłębić się we własną duszę, zrozumieć siebie, a także odkryć wiele różnych ciekawych informacji na swój temat. Wymaga to jednak nie tylko współpracy, ale i zaufania. Nie chcę oceniać Twoich decyzji w przeszłości odnośnie leczenia - nie o to mi również chodzi, ale rozmowa i współpraca ułatwiają i przyspieszają proces leczenia. Oczywiście zawsze wybór należy do Ciebie i nikt nie jest w stanie tego zmienić. Mimo pesymizmu, o którym piszesz, wyznajesz dobre wartości. Choć wyrażasz je w taki a nie inny sposób (z otoczką dość mroczną), nie świadczy to od razu, że nie ma w świecie który postrzegasz jako czarno-szary, nie ma maleńkich pigmentów koloru. Jesteś bardzo ciekawą osobą. Cieszę się, że do nas trafiłaś. Może dasz się wciągnąć w kilka różnych dyskusji, które też, jakby nie patrzył, mogą być traktowane jako swoisty rodzaj terapii? Zapraszam do pisania i czytania - i powodzenia w leczeniu. PS. Pisałaś - czy próbowałaś kiedyś go narysować?
  3. Tornado

    WITAM :D

    Witaj, Tak jeszcze wracając do senności po lekach - są to normalne objawy. Też leczyłam nerwicę lękową i miałam przepisywane coraz silniejsze leki. Lekarz przy tym bardzo silnym mówił mi, że przez pierwsze 2-3 tygodnie mogę nawet nie być w stanie normalnie funkcjonować i będzie potrzebna mi pomoc nawet z takimi czynnościami jak jedzenie. Wydawało\mi się to wtedy mocną przesadą, bo nic takiego nie wystąpiło nawet w najmniejszym stopniu - funkcjonowałam jak zawsze, nawet miałam więcej energii (zaczynałam brać te leki będąc w górach - każdy szczyt był mój ) Terapia - koniecznie. Leki owszem - wspomagają leczenie, eliminują objawy, ale zgadzam się z poprzednikami - nie na trwałe, jeśli oprócz nich nie pracujemy nad ujarzmieniem lęków. Co do psa - myślę, że dobry pomysł. O konsultacjach z lekarzem była mowa ze względu na to, że niektórzy mają leki związane też i ze zwierzętami lub opieką i odpowiedzialnością za kogoś - przypadki są różne. Ale takie wsparcie od strony zwierzaka potrafi być nie do ocenienia. Nawet słyszałam, że były kiedyś projekty by wprowadzić zwierzęta do szpitali, bo pomagają w odzyskaniu dobrego samopoczucia psychicznego, a co za tym idzie i fizycznego. Moi rodzice zawsze mieli jakiegoś kundelka. Mówię o rodzicach, bo mnie akurat osobiście nie stać na zwierzaka na ten moment (a szkoda), ale może przy kolejnej podwyżce, jak wyjdę z długów... Dosyć o mnie. Zapraszam do zapoznania się też z innymi tematami (głównie odnośnie nerwicy lękowej i krokach do wolności). Może znajdziesz tam wskazówki również dla siebie
  4. Tornado

    pomocy

    Witaj na forum :) Wiem, że na początek ciężko jest pisać, wyjaśniać o co chodzi, co jest nie tak, opisać wszystko jednym ciągiem tak, by w pełni przedstawić sytuację i by każdy mógł ją zrozumieć, poczuć. Takie opisanie jest wręcz niemożliwe. Zapraszam do pisania (na PW i (lub) publicznie). Twoja sytuacja jest dość skomplikowana, dlatego najważniejsza wg mnie jest praca nad zachowaniem spokoju. Bez paniki i przerastającego nas samych strachu łatwiej dostrzec rozwiązania. Jak to mówią, tylko spokój nas może uratować :) Więc głowa do góry - nie ma sytuacji bez wyjścia. Może istniejące tu na forum tematy pomogą Ci w podbudowaniu własnej wartości - to pomaga w wielu sytuacjach. Może też w dyskusjach razem zaradzimy niektórym sytuacjom?
  5. Tornado

    Witam :)

    Wiesz o sobie bardzo dużo - to dobrze. To duży sukces. Teraz potrzeba Ci dużo cierpliwości i samozaparcia. Przypominasz mi kogoś ze swojego opisu - ten ktoś już wiele dolegliwości ma za sobą, jest już o wiele silniejszy niż na początku, kiedy jego opis był podobny do Twojego. Ty też dasz radę
  6. czy grupowa czy indywidualna w sumie zależy od osobowości i przypadłości. Na konsultacjach indywidualnych (tzw. poznawczych), kiedy lekarz będzie znał już to, z czym walczysz i pozna nieco Twoją osobowość, może podpowiedzieć, jaka terapia byłaby wskazana, jakie są możliwości. Osobiście uczęszczam na terapię indywidualną.
  7. leki wspomagają leczenie, leczą objawy, jednak dopóki źródło wciąż płynie - objawy wciąż będą z większym lub mniejszym natężeniem się pojawiać. Leczenie terapeutyczne natomiast polega na poznaniu samego siebie i zrozumieniu. Nie jest to łatwo osiągnąć, ale jest na pewno łatwiejsze, gdy pomaga Ci w tym specjalista. Może cię nakierować, wskazać różne punkty widzenia, przekazać sposoby wgłębienia się w samego siebie. Chwalę sobie takie rozmowy - mnie wiele pomogły. Z tą przemocą - pisałam, że nie dotyczy Ciebie dosłownie, ale nawet krótkie wybuchy agresji można przemienić w coś innego, w inny sposób można wyrzucać emocje - kwestia nauczenia się, jak... ...sama czasami szukam na to odpowiedzi - jak...
  8. Witaj, Bardzo piękny post. To, co Ci dolega, jest do wyleczenia. Jest wiele rodzajów terapii, więc jakiś dobry psycholog czy psychiatra na pewno byłby w stanie po rozmowach z Tobą znaleźć odpowiednią dla Ciebie - takie terapie pozwalają zrozumieć samego siebie i wspomagają pracę nad sobą. Jesteś dobrym człowiekiem i masz w sobie dużo siły. Potrzebna Ci będzie też cierpliwość, bo leczenie bywa mozolne i długotrwałe - tak jak praca nad sobą. Może to nie zabrzmi najlepiej jeśli chodzi o nazwę, ale... w sumie taki krzyk o którym piszesz podchodzi pod agresję, skąd poniekąd niedaleko od przemocy. Broń Boże nie mówię i nie sugeruję, że ją uprawiasz, ale chodzi mi ogólnie o rzecz konkretną. Jest w Poznaniu - może we Wrocławiu też byś coś takiego znalazł, jak grupa wsparcia "Od przemocy do partnerstwa". W twoim przypadku powinno to brzmieć "od krzyku do partnerstwa", ale mniejsza o słówka. Jest to w sumie rodzaj kursu - jak radzić sobie z emocjami w momencie trudnych sytuacji (czyli kiedy masz "ochotę" na krzyk). Pewnie też i na forum znajdą się osoby, które mają podobny problem i będą mogły lepiej, bardziej trafnie być może niż ja doradzić, więc zapraszam do lektury i pisania :) P.S. Jeśli Twoje postanowienie jest tak silne, jak piszesz, na pewno Ci się uda :) A - co do tabletek - jeśli czujesz czasami rozedrganie wewnętrzne (wręcz chodzisz w sobie) - to sprawdzonym lekiem ziołowym jest Kalms
  9. Tornado

    Witam

    Witaj, Odsyłam Cię do jednych z moich wypowiedzi wcześniej:http://www.nerwica.com/witam-t25189.html Co do psychologa - cóż. Pierwsze spotkania są poznawcze - dostaniesz szereg pytań na swój temat, między innymi czego oczekujesz, co chcesz osiągnąć chodząc na terapię. Potem psycholog zazwyczaj proponuje możliwe, mogące pomóc terapie. Nie zastanawiaj się, jak się zachować, bo to samo wszystko popłynie :) Najważniejsze to chęć współpracy - zarówno z Twojej strony jak i psychologa. Zapraszam również do zebranej tu lektury i pisania - może w bieżących problemach będziemy w stanie coś doradzić? Zapraszam
  10. Tornado

    zagubiłam się

    Witaj serdecznie. Na pewno coś się dla Ciebie znajdzie Też korzystam z pomocy psychologa na NFZ i jestem bardzo zadowolona. Jest coś takiego jak Telefoniczna Informacja o Usługach Medycznych. Dane z googla: Stanisława Piętaka 9, Wrocław 71 372 68 16 ‎ - mam nadzieję, że dane aktualne. Może tam znajdziesz pomoc w znalezieniu odpowiedniego lekarza. U nas w poznaniu działa podobna instytucja i szukając jakiegokolwiek lekarza - zawsze tam uzyskuję potrzebne mi informacje i w szybki sposób jestem w stanie znaleźć lekarza odpowiedniego. Ale kolejki - to fakt - potrafią być duże... Co do pisania - nie musisz pisać od razu wszystkiego o sobie - po trochu, kawałeczku - wyrzucenie z siebie tego, co boli pomaga... W każdym bądź razie zachęcam
  11. Tornado

    Witam :)

    Witaj shelby, Zapraszamy jak najbardziej. Z niektórymi problemami poradzić sobie łatwiej razem, a i lektura tu już się zgromadziła niezła . Chętnie Cię bliżej poznamy, napiszesz coś więcej o sobie?
  12. Próbowałam go namówić do pracy. Padły z jego strony dwa stwierdzenia: - "więcej oszczędzam opiekując się dzieckiem cały dzień" (powiedzmy, że to robi, tylko czemu zawsze jak wracam z pracy wszystko jest z półek powywalane?) - "tobie zależy tylko na pieniądzach" ...oby spotkania wspólne z psychologiem coś dały... Zmęczona już jestem sytuacją i jestem coraz bardziej drażliwa na jego wieczna pretensje. (Choć sama na niego wiele narzekam). Pytanie wciąż powracające - jak do niego dotrzeć i pomóc? Jak nie nakręcać tego zegarka nienawiści a pomóc sobie nawzajem na co dzień? Pytania bez odpowiedzi jak na razie.
  13. Objawy takie bardzo często mają podłoże nerwowe. Czy to świadomie się denerwujemy, czy nieświadomie - organizm nasz reaguje. To jest normalne. Piszę w tym temacie, choć widzę, że już dawno nikt nie pisał, bo też widzę, ze temat co jakiś czas powraca. Zloty środek? Nie ma takiego. Możemy popracować nad możliwością zmniejszenia w naszym życiu sytuacji stresowych. Możemy popracować nad wyciszeniem samego siebie. Możemy też wesprzeć się ziołami - np. czymś takim jak tabletki Kalms. Panika jednak i strach, tylko pogłębiają objawy. Trzeba się pogodzić z tym, co jest i nauczyć się z tym żyć. Z czasem przestaje wtedy to tak przeszkadzać, a gdy na spokojnie podchodzimy do sytuacji drgawek serca, nieprawidłowego jego bicia - szybciej serce się uspokaja przy kilku głębszych wdechach. Trzeba tylko zachować wewnętrzny spokój, choć nie raz graniczy to ze sztuką. To co opisałam, jest tylko i wyłącznie obserwacjami mnie samej. Moich problemów z sercem i moich reakcji. Być może jest w tym wszystkim jakaś zasada, która mogłaby komuś pomóc, a być może każdy musi znaleźć własny sposób - tego nie wiem. Ale spróbować można - polecam
  14. Co do mnie - mam nerwicę lękową. Żyjąc w ciągłym stresie w domu potrzebuję konsultacji z psychologiem, a stres odradza czasami lęki z którymi kiedyś walczyłam. Mąż próbował kiedyś pracować (pracował na czarno), ale przeszkadzało mu to, że musi robić co ktoś mu każe, nawet jeśli nie ma na to ochoty - i zrezygnował. Od 2 lat zakłada własną firmę, ale bezskutecznie, bo nie potrafi zakończyć żadnego swojego projektu. Siedzi cały czas w domu, zraził do siebie wszystkich przyjaciół, bo też zwracali mu uwagę, że przesadza, że czasami nie ma racji. Z nikim się nie spotyka, rzadko wychodzi gdziekolwiek. Są sprawy, o których nie mogę nawet wspominać - Praga warszawska - wywołuje wspomnienia, które nie dają mu spokoju i nie radzi sobie z nimi; wspomniana praca - to samo co wyżej i każda inna rzecz, z którą sobie kiedyś nie poradził - staje się tematem tabu. Gdy jednak coś wywoła wspomnienia łazi po domu i nie jest w stanie nic zrobić, na niczym skoncentrować (nawet na podaniu szklanki). A że jest maleńkie dziecko, które wymaga koncentracji, mąż się wkurza, że nie ma czasu na poradzenie sobie ze wspomnieniami, że wymaga się od niego koncentracji na czymkolwiek i wyżywa się. Na szczęście na mnie, nie na dziecku. Terapia małżeńska - o tym mówimy już od dawna. Ale mąż jej się boi i robił jak dotąd wszystko, by do niej nie doszło. Teraz jest to warunek danej drugiej szansy - więc nie ma wyjścia. Manipulant jest straszny, ale mam nadzieję, że trafimy na dobrego psychologa i zauważy manipulacje (tak jak kurator).
  15. Tornado

    Witam

    Witaj. Jest to problem tak naprawdę wielu osób. Choć niewielu się do tego przyznaje. W Twoim poście, krótkim acz treściwym, widać, że Ci mocno zależy - a to już pierwszy krok do sukcesu. Drugim krokiem - piszę tak, bo znam takie przypadki i choć każdy jest inny i różne metody są tymi najlepszymi, ale to akurat zawsze się powtarzało w przypadkach, które znam - jest poznanie samego siebie, znalezienie tego, co wychodzi ci najlepiej, w czym najlepiej się czujesz. Rozwijając więcej swoje zainteresowania nabiera się ogólnie większą wiarę w siebie i własne możliwości. Zauważając drobne sukcesy - osiąga się sukcesy coraz większe... Wiem, wygląda to jak mędrkowanie i w ogóle nieprzyjaźnie, ale dużo na ten temat czytałam i słuchałam w tym temacie wiele wypowiedzi psychologów (z audycji Polskiego Radia Programu Trzeciego). Pytanie - czy słyszałeś kiedyś o akademii nauki? (http://www.akademianauki.pl) Osiągają niesamowite sukcesy w pomocy w nauce. Proponuję Ci zamówić ich biuletyny. są naprawdę ciekawe i choć często dotyczą bardziej dzieci niż młodzieży - i ja czasami coś cennego dla siebie wyciągnę. Jeśli chodzi o pracę nad wiarą w siebie - może jakaś terapia? Albo/i rozmowy tu na forum Zachęcam do pisania.
  16. Właściwie to mi powiedział, że na pierwszej wizycie u psychiatry zdiagnozowana była nerwica natręctw, nie potrafię jednak powiedzieć, na ile to prawda. Póki jeszcze do tego psychiatry chodził, dostał nawet zwiększenie dawki swojego leku - ale jaki to lek sprawdzę jak będę miała taką możliwość. Jego zachowanie wg mnie jest mieszanką nerwicy natręctw z jego charakterem i postawą do życia (jedynak, zawsze wszystko miał, ale wychowywał się w wiecznej kłótni...). Nie potrafię jednak odróżnić co jest czym. Co jest blokadą nerwicową, a co lenistwem. Co paniką przy nieradzeniu sobie z natręctwami, a co... nawet nie wiem jak to nazwać... chamstwem? tyraństwem? chęcią zmiażdżenia drugiego człowieka?... Jedno wiem na pewno - stara się ostatnio coraz częściej, choć łatwiej też mu przychodzi wytykanie wszystkiego co można i kłótnie. Mówi, że chce się zmienić, ale jak na razie nic z tego nie wynika. Nie wynika, bo kłamie, czy nie wynika, bo natręctwa mu na tyle dokuczają, że nie potrafi... ...przez to, że notorycznie kłamie, nie potrafię go zrozumieć, pomóc mu... Suma sumarum - jak to określiła moja terapeutka, odbijamy wciąż piłeczkę. Ja mu czegoś nie powiem, to on mnie okłamie, ja mu zwrócę uwagę, to on mi ich zwróci ich 10. Obawiam się, że wcale w tym odbijaniu piłeczki nie jestem gorsza, choć może w inny sposób to robię...
  17. Nie, nie rozczarowała - ale odkochać się trudno... Dochodzę do tego samego przekonania co Ty, ale... jako drugą szansę wyznaczyliśmy sobie wspólną terapię. Jeszcze nie było pierwszego spotkania, więc jeszcze czekam... Nie jest ogólnie dobrze - w sprawę wmieszana jest policja (dochodziło kiedyś do przemocy fizycznej), Opieka społeczna i kurator... Kurator złożyła już wniosek do sądu o ograniczenie praw nad dzieckiem... Boli to wszystko i nie przerasta. Chwilami czuję się, jakbym odchodziła już od zmysłów totalnie. Trzyma mnie jednak świadomość, że dziecko mnie potrzebuje i muszę zapewnić mu opiekę. Stąd też próba naprawienia wszystkiego. Ale czy się da?
  18. Tornado

    Witam

    Tak trochę zaatakowaliście koleżankę... Witaj nasti, każdy z nas czasami próbuje coś nowego, czasami popełnia jakieś błędy lub po prostu nieświadomie sobie zaszkodzi. Nie oceniam tu, który z wymienionych przypadków (a jest ich zapewne więcej) dotyczy akurat Ciebie - bo to nie ważne. Nie ważne kto jest winny i dlaczego - generuje to tylko wyrzuty i nieprzyjemne myśli. Ważne co jest teraz i co będzie w przyszłości. Trzymam za Ciebie kciuki - na pewno Ci się uda wyjść z tego wszystkiego Niektóre objawy, które wymieniłaś - i mi się przydarzyły. Co prawda w nerwicę i depresję wpadłam z innego powodu, ale a nie rozdrapujmy przeszłości. Pisz jak najwięcej - razem zawsze łatwiej rozwiązać problemy
  19. Spokojnie mona747. Na forum jest dużo miejsca, by móc to wszystko sobie poukładać i opisać. Miałam trochę inną sytuację. Śmierci się nie bałam (i nie boję do dzisiaj - rzecz to naturalna) ale też pragnęłam śmierci. Kilka prób nieudanych samobójstwa za mną... Zrozumiałam jednak, że oprócz tego, że są osoby, którym na mnie zależy, które mnie też potrzebują, są też inni, których jeszcze nie znam, a którym też mogę się okazać pomocna. Po prostu tak - odejście, byłoby bardzo egoistyczne. Stwierdziłam, że nie, nie jestem aż tak samolubna i zapatrzona w siebie, by tylko na siebie patrzeć i gdy sobie nie radzę by ot tak - odejść. Sens życia jest gdzieś głębiej... Jednak do zrozumienia tego, musiałam dobrze siebie samą poznać. Ale dosyć o mnie. Wiem, że ciężko jest bez wsparcia i pomocy - z własnego doświadczenia, więc pisz śmiało na forum - zawsze jakieś rozwiązanie się znajdzie (choć poszukiwania czasami są długie i mozolne, to chyba jednak warto - tak mi się wydaje )
  20. Nie zgodzę się, ponieważ mam inne doświadczenia. Ale nie o to chodzi w tym temacie. Witaj wśród forumowiczów forum fellow Też mam nerwicę lękową - może niezbyt silną, bo już niemalże się z niej wyleczyłam, ale uciążliwe jest podejmowanie decyzji gdy człowiek się wszystkiego boi (mówię tu o sobie). Wbrew pozorom - pomocne się okazuje uwierzenie w samego siebie. We własną siłę i wartość. Zapraszam też do pisania tu, na forum, nie tylko na gg - wspólnymi siłami może więcej zdziałamy? Wiem, że na początek jest się trudno otworzyć, wręcz się nie chce, ale pierwszy krok już za Tobą. A kiedy wyrzucisz z siebie wszystko - i na duszy się lżej zrobi
  21. Jak w temacie - mam problem z mężem. Jego nerwica natręctw jest coraz gorsza. Udało mi się kiedyś na wizytę u psychiatry, który przepisał mu tabletki i zalecił terapię. Tabletki bierze - owszem, ale czasami ma problemy z udaniem się do psychiatry po odnowienie recepty (załatwia sobie tabletki po znajomościach jego matki lub podrabia recepty), a co do terapii - próbował nie raz, ale kiedy tylko padało stwierdzenie, że mógłby coś w sobie zmienić stwierdzał, że terapeuta jest do bani i te terapie nic nie dają. Nie mówi tego wprost, ale z tego co mówi łudzi się tym, że tabletki go całkowicie wyleczą i nie robi nic. Jest coraz bardziej nieznośny i ... nie chcę tu wnikać jak się dzieje między nami - a nie jest dobrze, wierzcie mi. Mam coraz większe w tym wszystkim poczucie winy, że to prze ze mnie. Nie potrafię odróżnić, co z jego zachowań jest nerwicą, a co złą wolą i usposobieniem charakteru. Jest strasznie uparty. (w sumie chcąc uzyskać poradę chyba muszę conieco się wgłębić w to, co się dzieje u mnie w domu ) Potrafi ni stąd ni zowąd - gdy mu się coś nie podoba - mówić coraz głośniej (w sumie kiedy się czymś ekscytuje - pozytywnie - też zaczyna krzyczeć nieświadomie), co mnie strasznie irytuje, bo należę do tych, którzy cenią sobie ciszę i spokój i nie przepadam za hałasem. Mój przy tej irytacji podniesiony głos sprawia, że mąż zaczyna mnie obrażać, poniżać, wyzywać... Na co dzień wciąż zakłada moje złe intencje w każdej sprawie i na każdym kroku. Do tego kłamie i oszukuje, by tylko zrealizować to, co akurat wymyśli. Wiem, że nerwicowe jest jego zatrzymywanie się na niektórych myślach, wspomnieniach z którymi sobie nie radzi - jest wtedy nieznośny, ale kiedy już w końcu sobie poradzi stwierdza, że jest trochę drażliwy i dlatego tak się zachowuje... Strasznie dużo śpi, kiedy stwierdzi, że jest zmęczony, nie potrafi nic zrobić (oprócz siedzenia przed komputerem), nie obchodzi go nic innego jak to, że się źle czuje (rodzina dostaje najniższy priorytet). Nie można na niego liczyć wogóle Ma wiele pomysłów, ale nie potrafi ich konsekwentnie realizować, nie pracuje, nie potrafi skończyć liceum (choć jest bardzo inteligentny i łatwo mu nauka przychodzi), nie robi nic by zapewnić rodzinie stałe utrzymanie (jestem jedyną żywicielką rodziny, pomaga nam jego matka do tego). Nie wiem, czy nie piszę zbyt chaotycznie, ale chaos w myślach mi się zrobił w tym momencie taki, że nie jestem w stanie opisywać objawów dalej. Wyrzucam sobie tyko, że go nie wspieram. Kiedy wymyśli sobie, że musi coś wiedzieć (usłyszeć tak lub nie np.) - nie potrafię przy jego chamskim zachowaniu odpowiedzieć mu wprost, tak jak chce... jest już wtedy tyle emocji, że nie myślę już wtedy o tym, że być może to jego natręctwo i trzeba mu pomóc... Jak sobie poradzić z tym wszystkim? Jak mam się wobec niego zachowywać? Ignorowanie wyzwisk, zarzutów, obrót sytuacji w żart, dyskusja wyjaśniająca, umniejszanie "zła", zwrócenie uwagi na jego zachowanie lub/i nerwicę - to wszystko nie zdaje egzaminu, bo tego wszystkiego w różnych sytuacjach próbowałam i nic. Kończyło się zawsze jeszcze większymi wyzwiskami (typu lodowa panienka, wredna, parszywa suka, hipokrytka itp itd)
  22. Tornado

    Witajcie ponownie :)

    Witajcie Wy, starzy znajomi i Wy, którzy po mnie przyszliście. Już od dawna mam tu profil i kiedyś pisywałam dość często, później - z różnych w sumie powodów - forum odstawiłam... Trochę mnie przytłaczała ilość problemów różnych osób - bardzo zawsze się wczuwałam w sytuacje tutaj opisywane, a i rodzinne problemy sprawiły, że miałam mniej ochoty dzielić się własnymi przemyśleniami. Tyle się zdarzyło od tamtej pory... Mam nadzieję, że uda mi się na nowo tu wkręcić - wiele mi to forum dało, a i ja być może będę mogła i z siebie dać, być może komuś pomóc (ktoś stwierdził, że mam do tego dar, więc a nóż się uda ). Patrząc po nazwach użytkowników jakie się wyświetlają nie odnajduję znanych mi nicków (choć przyznam, że nie zdążyłam jeszcze zbyt wielu tematów odwiedzić), stąd witam wszystkich bardzo serdecznie :) Jak wspomniałam, wiele się u mnie zmieniło, ale w chwilach, kiedy będę miała możliwość (fizyczną i psychiczną - bo problemy mam niemałe w tej chwili z obecną sytuacją - postanowienie o rozwodzie, potem druga szansa, i znów brak perspektyw) będę co nieco pisać o sobie (może nie w poście powitalnym), a i w miarę upływu czasu i Was postaram się poznać :)
  23. Mam prośbę do Poznaniaków, którzy poznali już jakiś poznańskich psychiatrów. Pewna osoba mnie poprosiła, bym wyszukała jej psychiatrę w Poznaniu, ale gdybym miała jakieś opinie pozytywne na jego temat byłoby super. Mogę prosić Was o pomoc?
  24. Skąd ja to znam… Znam aż za dobrze. *** Mówili mi – zobaczysz, dziecko się urodzi – wszystko się zmieni, będzie dobrze. Urodził się 20 stycznia. Zdrowy chłopak. I co się zmieniło? Mąż ma coraz większe blokady, nerwica natręctw urosła na sile. Ja nie poradziwszy sobie z jego blokadami i natręctwami staje się coraz bardziej agresywna. Wyzywamy się nawzajem i podnosimy na siebie głos coraz częściej. Wczoraj się biliśmy… Wiem – jak dzieci – ale ile przy tym było wściekłości… Stwierdziłam dwie rzeczy: 1. Ból potrafi sprawić przyjemność 2. Stworzyłam w krótkim czasie rodzinę patologiczną. Nie potrafię opanować swojej złości, przeradzającej się wręcz w nienawiść, która rośnie z każdą kolejną blokadą męża. Jestem coraz bardziej gwałtowna, coraz bardziej nieprzyjemna. Jak wyglądają jego blokady? Nie robi prawie nic. Czasami uda mu się wygrzebać z łóżka, coś załatwić, coś posprzątać w domu – ale na niewiele sił mu wystarcza. Śpi całymi dniami, jak już wstanie – opycha się chlebem i siada do komputera by pograć w gierki, bo umysł mu nie pracuje. A podobno jest w trakcie zakładania firmy… Mówi mi, że brak mu z mojej strony czułości, dobrego słowa, uśmiechu… Że to mnie przecież nic nie kosztuje. Nawet nie wie w jak wielkim jest błędzie. Złość i nienawiść do tego co robi (a raczej że robi niewiele) wzrasta z dnia na dzień. Więc jak tu się mam do niego jeszcze uśmiechać, nie mówiąc już o dobrym słowie. Czułość? Człowiek wściekły, obolały jeszcze po porodzie, gorączkujący – ma mieć ochotę na czułość? Głaskanie, przytulanie – niech sobie pogłaszcze i poprzytula syna. Nie potrafię sobie powiedzieć stop. Wczoraj postanowiłam, że skoro tak wprowadzam tą patologię do domu – odejdę. Jak tylko ojciec z synem będą już mogli poradzić sobie beze mnie – usunę się. Warta mi w tym pomoże. Będzie to ostatni ból jaki zadam komukolwiek. A malec będzie mógł mieć w końcu w domu spokój. Kocham ich. Zarówno synka jak i – mimo tej nienawiści – męża. Dlatego chcę odejść. Odkąd zrobiłam sobie to postanowienie, co chwila wielkie łzy same mi po pilikach ciekną… Tak będzie lepiej. Nie chcę Was więcej krzywdzić.
  25. Czemu nie można ot tak - poprostu zniknąć... ja już nie chcę... chcę odejść... mam dość. ...ktoś mnie kocha, martwi się, tęskni - dziwne uczucia - po co one? Przez nie tylko się cierpi...ktoś powie - lepiej je mieć niż nie mieć... czy oby na pewno? I w jednym i w drugim przypadku ból i cierpienie. I tak i tak sensu nie ma nigdzie i w niczym... a męczą się dwie osoby - nie jedna...
×