Skocz do zawartości
Nerwica.com

Asmo

Użytkownik
  • Postów

    559
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Asmo

  1. Tak czytam i cos mi sie przypomnialo... bralem dobre 3 miesiace jesienia zeszlego roku moklobemid. Pomogl mi nawet wyjsc z glebokiej depresji w sub depresje malo dotkliwa. Jakos tak wyszlo ze mi sie skonczyl a wizyta za 3tyg. Po tygodniu nie brania wywalilo mnie z kapci najmocniej w histori. Stany euforyczne, wieczny banan na ryju, nie spanie po 2 doby, jazda autem po alko, wychodzenie z pracy przez okno po piwo, zalatwianie po 5 spraw naraz na miescie, duzo mowilem i glosno, po 12h pracy sila na impreze do rana, no dalej nie musze mowic... az za rada Widmo pojechalem na dyzur psychiatryczny gdzie dostalem diagnoze chad. Ot kolejny przypadek gdzie po odstawieniu antydepa leci sie w gore. Upadek nie byl bolesny. Od 5-6 miesiecy byla brana lamotrygina moze cos pomogla. Olanzapina mnie zgasila szybko ale powstal etap mega wkurwa. Osobiscie mi LPD pomagaja dzieki bogu. Obecnie chwale paroksetyne. Gdy tylko zaczelem ja brac odnotowalem poprawe i bylo nawet miesiac "na fali" a nie za mocno i z samokontrola. Wykorzystalem swietnie ten czas na przelomie stycznia/lutego i miedzy innymi poznalem kobiete. Nie polecialem za wysoko bo bralem w tym czasie 75mg kwetiapiny i sie wysypialem. To tez upadek nie byl bolesny bo nastroj byl nie najgorszy tylko naped opadl. Obecnie od paru dni biore wieksza o 10mg dawke paro i zaczyna byc coraz lepiej. Jestem w stalym kontakcie z lekarzem. Jak tak czytam depakiniarza i to co ostatnie dni u niego slychac to ja takich hipomani przez ostatnie 5 lat mialem ladnych kilka. z czego jedna z mocniejszych i dluzszych zima/wiosna 2013 po czym wjechala najglebsza i i 5 miesieczna depra. i tak sie zaczela moja historia. U mnie nie jest zle. Dobry lekarz i fart trafienia w leki i jakos sie prowadze:)
  2. Nie chce ponownie rozpetac dyskusji a jedynie nadmienic na marginesie - jak wiecie chodze teraz do lekarza ktory ma spora wiedze o chad i ani razu nie padlo slowo: psychoterapia.
  3. Czasami sie dziwie sytuacji i braku reakcji lekarzy na to co sie dzieje u niektorych z Was. Roczne schodzenie z anty depa, brak anty depa, brak zmiany dawki/leku, brak dodania kolejnego leku itp. Co prawda ja nie lekarz moze zle mysle, ale skoro miesiace nie przynosza zmian to cos trzeba robic. Najgorsze jest to ze ta wredna choroba nie lubi zmian...
  4. Bylem wczoraj na wizycie. W zasadzie pani doktor byla zadowolona z mojego stanu i ja patrzac w przeszlosc rowniez jestem obecnie zadowolony. Chciala mi zwiekszyc lamo ale sie skapla ze biore 200 wiec pomysl odpadl. Lekkie wachania sa ale nie sa mocne. Da sie zyc:) Zwiekszyla mi paroksetyne z 10 do 20mg bo reasumujac wszystko mam delikatna depreche i zbyt czesto widze wszystko w ciemnych kolorach i czesto brak mi motywacji. Ale ogolnie nie jest zle. Pewnie byloby tragicznie gdyby nie moja kobieta. To punkt oparcia i chec do zycia. Mam niezle dziury w glowie od lekow. Kiepska pamiec, koncentracja. Czesto sie zastanawiam z ktorej strony bloku samochod zaparkowalem albo trzy razy w ciagu dnia pytam sie kobiety czy jutro idzie do pracy na rano czy popoludnie. Wczoraj na wizycie zbieram sie do wyjscia i pytam czy recepty jakies mi da, a lekarka ze dawala mi i chowalem w portfel. Twierdzi ze od lekow mam zaburzone funkcje poznawcze. Co zrobic... cos za cos. Chyba ze wiecie czym albo jak poprawic funkcje poznawcze? Trzeba przetrwac zime, by moc poczuc wiosne...
  5. U mnie wciaz wmiare dobrze choc moj miesieczny wykres dniowy w skali +10 do -10 zachaczyl na pare dni o +6 i na pare dni o -9 (zaraz jak sie skonczyly dni +6). Czesto sie wacha co 2-3 dni czasem codzien od -3 do +2. Czasami wciagu dnia to sie zmienia nawet, a to troche meczace. Tragedi nie ma ale nie przyjemne jest to ze jo dnia zrobie kilka produktywnych rzeczy czy to w domu czy jakies sprawy poza domem a drugiego dnia nie mam ochoty kiwnac palcem i dosypiam by dzien minal. Nawet moja kobieta to zauwaza ze raz wyciagam ja na spacer a innym razem nie moge sie zwlec i odpuszczam. Na dniach ide na wizyte. Wspominala mi lekarka w styczniu ze rozwazymy dolaczenie karbamazepiny w przyszlosci obawiam sie ze moj wykres miesieczny byc moze ma na celu ustalenie czy mi jest potrzebna. Osrac sie idzie od nadmiaru chemii oprocz tego co w podpisie biore jeszcze na stale dwa leki od nadcisnienia i jeden od tarczycy oraz okresowo lek na odpornosc bo mam kiepska. Nie wspomne o przeciw bolowkach na kregoslup ktory ucierpial kiedys w wypadku. Jak sie spoce to pewnie smierdze chemia. Apteka to moja melina. Ciekawe co na to za kilka(nascie) lat powie pani nerka i pan watroba. Codzien wieczorem czuje sie jak cpun. Siadam i porcjuje leki w pudeleczko 3 komorowe na nastepny dzien zeby sie nie zajebac i nie wziasc czegos dwa razy zeby sie nie uszkodzic. Po lewo sniadanko po prawo kolacyjka a w srodku "na biede" lezy sobie dumnie xanax. Czasami to i uda mu sie przelez nawet 2-3tyg, dobrze ze nie zwietrzeje ani plastikiem nie przejdzie. Jasny gwint...
  6. Od 17 stycznia chodze do konkretnego lekarza z mega wiedza o kazdej odmianie chad. Lamo jem juz 10miesiecy (wow) z czego 150 dlugo i 200 /( 0-0-1) od 17.01. Wtedy tez dolaczoo kwete 75 / 0-0-1 i paro 10 / 1-0-0. Od tego czasu czuje ze sie lecze i nie ma takiej gehenny jak kiedys. Oprocz tego parodniowego mega zjazdu to jest calkiem niezle. Tzn jeszcze nie jest to normalne funkcjonowanie ale jest wiele lepiej niz ostatni rok. Czasami coraz czesciej kusze sie o stwierdzenie ze prawie prawie lece delikatna stabilna prosta:) Czasami tylko te lęki... ale czesto udaje sie bez benzo (pewnie paro pomaga). Tu mozna spekulowac czy okres "na fali" to zasluga paro czy specyfika choroby. Nie wiem. Ale wiem jedno. Trzeba przetrwac zime by moc poczuc wiosne - i po tym wykrzyknik !
  7. Choroba podąża jak niechciana ciąża... Ponad miesiac bylem "na fali". Lekarz nie powiedzial jednoznacznie ze hypomania bo nie bylo charakterystycznych objawow ale na ile ja znam swoj chad byla to bardzo lagodna hypomania. Powiedziala ze jesli nie mam gonitwy mysli i euforii ktore uniemozliwiaja normalne funkcjonowanie to wporzadku. Dowiedzialem sie tez ze majac hypomanie wcale nie trzeba szybko jezdzic samochodem. Skonczylo sie bycie "na fali" gdzie ostatnie dni daly mi sie we znaki, czulem ze mozg jedzie na 6tys obrotow z 8 mozliwych i spadlem. Obudzilem sie rano i nie bylem wstanie isc do pracy przez 3 kolejne dni. Nie odbieralem telefonu od kierowniczki. Skontaktowalem sie z lekarka co robic bo balem sie podejsc do okna wyjrzec na zewnatrz . Kazala mi przeczekac te dni nie zmieniajac nic w lekach bo spekulowala ze to minie - i miala racje. Na najgorsze chwile powiedziala ze moge odebrac z zaprzyjaznionej apteki xanax 0,25. Przez 5dni bralem 1-1-0. Pozwolilo mi to wychodzic z psem, do sklepu i wkoncu odebrac telefon od kierowniczki by powiedziec ze przepraszam ale nie dam rady. I tak stracilem po paru dniach nowa prace w ktorej nie bylo nocek (co dla chadowca wazne). Bylem kilka dni w najgorszym stanie w histori swojego chadu. Jednak przyzwyczailem sie ze te gowno rujnuje nam zycie wiec rozpacz wielka nie byla po stracie pracy. Mama i kobieta wiedza ze jestem chory i zgodnie razem stwierdzily ze potrzebuje spokoju i ze jak sie pozbieram to poszukam pracy. Ale twardy ze mnie gnojek. Pare dni minelo i sytuacja sie w miare unormowala czasem sa lekkie noe grozne podbicia. A ja wrocilem do swojej starej, malo platnej ale dobrze mi znanej pracy zeby nie zostac bez kasy i jak kolwiek brac udzial w systemie zycia i nie uswiadamiac sobie ze zyje w szarej strefie. Niestety mam srednio 3 nocki przez 7dni pracy. Ale wczesniejsze argumenty mowia ze dobre i to. Dla spokoju psychicznego bo swiadomosc nie posiadania pracy wpedzila by mnie do grobu. Chocbym zdychal i nie mial sily pracowac to wiem ze mama by mnie kochala dawala jesc a kobieta nie zostawila - to piekna swiadomosc. Wielki farciaz ze mnie. Ale staram sie byc twardym gnojkiem pracowac dokladac sie do domu, miec na paliwo do kobiety bo dzieli nas 40minut autem, i na "minimum socjalne" - nie potrzebuje rarytasow. Zdrowie, rodzina, milosc, szczescie, wygrana... I tyle. Od tego zjazdu rewelacji nie ma, ani depresji. Jest srednio ale w miare stabilnie. Bardzo wredna ta nasza choroba. Boże chroń nas przed piekłem. Otwórz bramy nieba...
  8. Po miesiącu brania 10mg (więcej raczej nie mogę bo chad...) mogę jakąś drobną opinię dać. Poprawa stanu zdrowia, zero lęków napadowych ( były bardzo silne) i 0 benzodiazepin przez ten miesiąc:) Po depresji ani śladu - tylko ciężko wyspekulować czy to akurat z powodu leku czy specyfiki choroby. Ze skutków ubocznych tej dawki miałem w pierwszych dniach mdłości, później momentami gonitwę myśli, lekkie poddenerwowanie i brak koncentracji/rozproszenie ale aktualnie już te kwestie zniknęły i jest ok:) Zaznaczam również, że wraz z włączeniem paro została włączona kwetiapina w dawce najpierw 50 a później 75mg oraz ogólny zestaw jest w podpisie oraz jak każdy wie reakcje indywidualne.
  9. Po miesiącu brania 75mg stwierdzam że śpię jak zabity, sen głęboki, bez przebudzeń a problemy ze wstawaniem tyko przez parę pierwszych dni i zero jakich kolwiek side effects + ogólna poprawa zdrowia. Rewelacja.
  10. Wczoraj byłem na wizycie. Pani doktor bardzo zadowolona z mojego stanu, stabilizacji, braku chwiania. Co prawda jestem lekko podbity w górę ale hipomania została wykluczona natomiast mam w związku z tym obserwować siebie i prowadzić wykres dniowy ze skalą od 0 do -10 i +10. Podejrzewam, że w tej chwili ten szlaczek na za zadanie ustalić czy jest stabilnie oraz czy nie lecę za mocno do góry bo o dole nie ma mowy! Po raz pierwszy od 7-8 miesięcy na wizycie powiedziałem, że czuje się dobrze. Sukces. Powiedziała, że ze względu na specyfikę mojej choroby muszę przyjść za miesiąc i nie będziemy wydłużać terminów wizyt bo woli mieć mnie pod stałą kontrolą, i mam pisać mejla na bieżąco jak się czuję. Zestaw ten sam wciąż. 200 lamo 75 kwety i 10 paro. Powiedziała, że skoro jest bardzo dobrze, stabilnie i bez przesady to nic nie zmienia w żadną stronę. Zapytałem w czym tkwi fenomen tego że ja z dnia na dzień się lepiej zacząłem czuć bo nie wiązało się to z żadnymi życiowymi wydarzeniami a kobietę poznałem jak już się dobrze czułem. Powiedziała, że może być to związane z tym, że po kwecie ładnie śpię bo dobry sen będzie sprzyjał mojemu zdrowiu. Wypytała mnie o zachowania autodestrukcyjne, o gonitwę myśli i parę innych spraw i stwierdziła, że jest wporządku. A ja skoro się lepiej czuję i mam na wszystko psychiczną siłę to muszę się pochwalić, że zmieniłem pracę na taką w której nie będę miał nocek (tak jak do tej pory) i co dzień będę miał możliwość wyspać się w nocy we własnym łóżku co też nie jest bez znaczenia. Pozdrawiam Was kochani i trzymajmy za siebie kciuki!
  11. Elfrid widze ze krazysz wokol mojego zestawu: Obecnie: 200 lamo (od 8 miechow) 75 kwety ( od 1 miecha) 10 paro (od 1 miecha) I od miesiaca jest istna rewelacja. Opisalem szczegolowo w dziale chad mozna znalesc moje posty.
  12. Margo ja biore lamo z kweta. Lamo juz 8 miesiecy a kwete od 1 miesiaca. Jest super od miesiaca, ale zostala tez wlaczona mikro dawka paroksetyny bo mialem depre miesiac temu i leki napadowe. Wiadomo ze rozne polaczenia rozne efekty przynosza ale u mnie narazie ok:) Lamo i kwete bral tez barnister (pewnie zle nick napisalem za co go przepraszam bo nigdy spamietac nie moge) wiec moze tez cos powie bo ma dluzsze doswiadczenie z tym miksem odemnie. Pozdro Margo:)
  13. A ja właśnie jak poznałem kobietę to whuj odżyłem. Ale też widzę zrozumienie (przynajmniej narazie, ale jestem dobrej myśli).
  14. Właśnie się dowiedziałem, że to na co chodziłem było właśnie poznawczo-behawioralną. Szczerze? Mi to gówno dało. Bo jak się czuje dobrze to jest zajebiście i nie ma problemów ŻADNYCH. A jak się czuje źle, to wszyscy rozkładają ręce i nic tego nie zmieni. U mnie stan stabilny trwa wciąż w najlepsze. Pisałem na poprzednich stronach. Dni mijają mi dość szybko bo są produktywne. Szykuje się psychicznie do powrotu do mojego hobby wędkarstwa. Przerwałem wiosną zeszłego roku jak (oczywiście bez bodźca z zewnątrz) cały świat mi runął. Znów będę biegał z wędką nad rzeką za boleniami, sandaczami... będzie pięknie:) Powiedziałem kobiecie którą niedawno poznałem na co jestem chory. Może powiecie debil. Ale wolałem by wiedziała w co się pakuje i powiedziałem, że nie wiem co będzie za pół roku, jak będę wyglądał i czy nie zląduję w szpitalu bo tego nikt nie wie - choć nie muszę i tego się trzymam i odrzucam złe myśli. Oczywiście twierdzi, że wszystko akceptuje i będzie mnie wspierać. Powoli nawet uświadamiam sobie im bardziej ją poznaje, że to prawda. Choć powiedziałem, że to tylko teoria o czym mówimy a zderzenie z rzeczywistością często bywa bolesne dla obu stron. Pożyjemy zobaczymy. I słowa mojego brata: "nie pisz czarnych scenariuszy!". Moja matka od zawsze wiedziała, że jest coś nie tak ze mną. Zresztą od podstawówki szlajałem się po psychologach i innych specjalistach. Wiedziała też o 2 depresjach sprzed lat. Dziś miałem okazję poruszyć temat i powiedziałem jakie postawiono mi rozpoznanie w październiku 2013 roku. Cały czas nie mówiłem jej i swoje zachowania co się dało to ukrywałem. W zasadzie uważałem że po co jej ta informacja? Co to jej da? Nie przespane noce ze zmartwienia? Okazało się inaczej. Porozmawialiśmy otwarcie. Widziałem prawdziwe zrozumienie i jakoś atmosfera się zmieniła na lepsze. Wiedziałem od zawsze, że bardzo mnie kocha ale teraz dostrzegam to jeszcze bardziej. Powiedziała, że to bardzo mądre że się leczę i widzę taką potrzebę i parę innych spraw. Nawet zaproponowała mnie wesprzeć finansowo (bo wie że chodzę prywatnie) jeśli będę gorzej stał z kasą. Przy okazji dowiedziałem się, że leczyła się kiedyś na depresję i że ma ją obecnie tylko nie może się przełamać by iść do psychiatry. Jakoś sobie razem poradzimy. Kiedyś matka u psychiatry opowiedziała o moim ojcu. Stwierdził, że też powinien się u niego pojawić i to chyba bardziej tego potrzebuje niż ona sama. Ale stary to typ człowieka: "a co ty pier.dolisz, przecież mi nic nie jest" hehe błazen. Dowiedziałem się też, że miałem w bliskiej rodzinie od strony matki schizofrenika który miał bardzo ciężki przebieg choroby, liczne hospitalizacje i tak dalej, tylko to było ukrywane przed resztą rodziny. Moja sprawa też będzie ukryta, matka wie i powiedziała że tylko ona i koniec. Ja nie widzę potrzeby by ktoś jeszcze wiedział. Dowiedziałem się że po stronie ojca był również ktoś chory psychicznie ale nie znamy szczegółów i raczej nie bardzo mamy ochotę po tej stronie rodziny dochodzić na co. Wszystko będzie dobrze - uwierzcie. Sam nie wiem co będzie za pół roku, nie myślę o tym ale czuje się świetnie, wiem że żyję dlatego te parę ciepłych słów musiałem przekazać. Trzymajcie się!
  15. Nie odzywałem się troszkę. Ze mną to tak jest. Jak jest dobrze to się nie odzywam a jak jest źle to krzyczę, wołam o pomoc. Aktualnie coś mi się przestawiło w głowie od 17 stycznia, dziwnym trafem po wizycie o nowej lekarki. Wątpię, że to leki od pierwszego dnia cuda zdziałały. Wszystko się obróciło w zupełnie nowy kierunek, nową jakość. Chwilami mam skoki w górę nastroju i chwilami lekko szybuję ale nie za często. Ogólnie mam nastrój na stałbym bardzo dobrym poziomie. Momentami dostaje jakiegoś olśnienia umysłowego które kojarzy mi się z samopoczuciem i pozytywnymi emocjami sprzed tego okresu (który uznaję za umowny) gdy zachorowałem (bo szacuje że chory jestem około 3lat bo wyodrębniłem kilka widocznych faz) oraz wogóle taki czysty umysł, sprawny. Zaczyna mnie cieszyć wiele prozaicznych spraw. Wpadłem na pomysł nagrania nowej płyty z muzyką do auta, i nagranie jej sprawiło mi radość - niesamowite. Szukam nowej pracy, bez nocek (wiadomo dlaczego) - mam siłę i umysł by jej szukać, chodzić na rozmowy i wtopić się w nowe warunki i towarzystwo. Staram się ciągle skupiać na tym co pozytywne, odrzucam złe myśli - być może właśnie dzięki leką jest to możliwe bo wcześniej ni cholery, zresztą znacie to. Nic mnie nie przerasta emocjonalnie i filozoficznie. Powoli planuje sprzedać auto i rozglądać się za nowym, wcześniej to by to było dla mnie jak ułożenie puzli z miliarda elementów a teraz na spokojnie do tego podejdę. Dużo by pisać proszę państwa. Ja pier.dolę wiecie jakie to uczucie? Żyć na takim luzie? Ten stan już troszkę trwa więc mogłem go opisać. Przestałem grać w durne gry internetowe, sprzedałem konto z jednej gierce. Oglądam filmy, posprzątałem na blask pokój, kupiłem książkę i poznałem kobietę! Żyć nie umierać. Poprostu płakać się chce - jestem szczęśliwy:) Chcę żyć, chcę się śmiać!!!
  16. Weź dupę w troki, weź się w garść, zacznij biegać, uprawiać medytacje, weź stówkę... Piękne te porady. Bardzo rzeczowe i naprawdę wystarczy tylko pstryk by wszystko pozmieniać. Takie bzdury to może tylko pisać specjalista ds. asertinu i trittico. Chodzę trochę wytrzepany. Objawów nie muszę pisać ale jakoś od półtora tygodnia chyba mam lekką górkę Jestem w kontakcie mejlowym z lekarką wizyta za 2tyg podpytuje mnie o różne sprawy i zastanawia się "czy ten dobry nastrój aby nie jest za dobry?". Dopóki mam wgląd w to co robię i nie jestem dla siebie/innych szkodliwy to jest ok. Mam nadzieję, że nie trzeba będzie mnie pacyfikować i będzie tak jak teraz:)
  17. 2 tygodnie ketrelu w dawce 50-75mg. Od tygodnia składa mnie już po 30minutach jak dzidziusia do spania przesypiam całą noc. Co prawda leżę jeszcze kilka minut nim wstanę ale nie ma jakiegoś długiego zamulenia. Może na mnie tylko tak działa ale sedacja sporo większa niż po benzo. Bardzo przyjemne uczucie gdy się kładę, czuje się zrelaksowany i bardzo chętny do spania. Równolegle z ketrelem zacząłem też brać paroksetynę (tylko 10mg) nie wiem którego to zasługa ale mniej się denerwuję pierdołami a jeśli się zdenerwuję to szybko mnie złość puszcza:) Może to krótki okres ale powoli sobie chwalę ketre bo między innymi miał pomóc z zaśnięciem i jakością snu i się sprawdza:)
  18. Odstawiłem z dnia na dzień. Brałem tylko 15mg przez 2 miesiące na przytyłem kilka ładnych kilogramów. Teraz po odstawieniu widzę jak spadł mi apetyt. Jem jak ptoszek więc wrócę do poprzedniego stanu prędko. Działania nasenne u mnie skończyło się po 2 miesiącach. Nie mogłem zasnąć i budziłem się co godzinę. Może to za mała dawka by gdybać o działaniu antydep ale takiego nie odczułem.
  19. Niczym nie grozi. Ja mam brac wieczorem. Pracuje czasem na nocki (okolo 10-12 w miesiacu) wiec w te dni nie biore. Pytalem lekarki czy mam brac rano po zejsciu z nocki jak sie klade powiedziala ze nie bo sie rozreguluje i ze mam tylko brac wieczorem jak spie w domu. Wiec zdaza mi sie srednio co 2-3dni jeden dzien nie brac. Wg lekarza jest ok a ufam jej bo wiem ze wie co robi. 100mg przez 1h sklada mnie na spanie w pewnym momencie niemal jak Dormicum:) Jednak rano ciezko wstac i godzine lunatyk. 50mg sklada mnie subtelniej przez okolo 2h i rano nie ma problemu ze wstawaniem.
  20. Co do Poznania. Wysylaja z reguly albo do Gniezna albo do Kosciana. Co do Gniezna to trafila tam znajoma ktora zglosila sie z mega depresja i myslami samobojczymi. To oddzial zamkniety z ciezkimi przypadkami. Uciekla po kilku godzinach jak zobaczyla co sie tam wyprawia. Kradzieze, lozka na korytazach i tak dalej. Jak jest w Koscianie nie wiem. Natomiast slyszalem ze na Szpitalnej to dobry oddzial z dobrymi specjalistami. Czysciutko, po remoncie. Oddzial chorob afektywnych. Chyba nie jest tam zle bo czasami jak ladowalem na dyzurze z jakims krytykiem w glowie to niekiedy ktos stal w szlafroku na szludze na zewnatrz. Jednak slyszalem jakies plotki ze ciezko sie tam dostac. Reasumujac oddzial otwarty jest lepszy z kilku wzgledow niz zamkniety. Moze wypowiedza sie osoby z doswiadczeniem. Choc chyba cos bylo o tym iles stron temu.
  21. Jakies motywacje ku temu pewnie mial lekarz. Choc ilu lekarzy tyle teori. Moja poprzednia dawala mi tylko lamotrygine. Jedynie w hipo byl neuroleptyk. Pozniej przy depresji do lamo dodatkowo LPD. To nie zdawalo egzaminu wcale. Kiedys na dyzurze psych. lekarz mi powiedzial ze byc moze jeden stabilizator dla mnie to za malo - i moze mial racje. Natomiast obecna lekarka (bardziej rzeczowa i z wieksza wiedza) zostala z starej teori tylko przy lamotryginie jako bazie, paroksetyne biore ze wzgledu na depresje i leki ale uwaza tez ze powinienem brac neuroleptyk (kwetiapina w moim przypadku) w niskiej dawce, a powiedziala ze w przyszlosci rozwazymy dolaczenie karbamazepiny. Wiec troszke tego moze byc. A ilosc lekow jest kwestja wizji lekarza jak i domyslam sie ze i stanu klinicznego pacjenta. Dopiero przy nowej lekarce zrodzila mi sie swiadomosc ze chyba zaczynam sie leczyc bo przy poprzedniej to byla tylko wegetacja do kolejnej wizyty.
  22. Wracajac do tarczycy. Przeczesalem biblie endokrynologiczne i znalazlem wzmianke na temat co oprocz rzeczywistej nadczynnosci i niedoczynnosci tarczycy moze przyczyniac sie do niskiego lub wysokiego poziomu TSH. Otoz bez rozwijania tego zagadnienia jest tylko wymienione, ze leki przeciw depresyjne oraz ciezkie stany psychiatryczne moga powodowac niski lub wysoki poziom TSH i mylnie wskazywac na nadczynnosc lub niedoczynnosc. Bylo tez napisane ze powyzsze stany maskuja niedoczynnosc nasladujac nadczynnosc. Jutro ide z wynikiem do rodzinnej mam nadzieje, ze bedzie miec to na uwadze i ewentualnie wysle mnie na dodatkowe badania bo czytalem ze jesli ta teoria sie sprawdza wowczas leczenie sie lekami tarczycowymi moze przyniesc szkody. Bardzo jestem ciekaw czy mam cos z tarczyca czy LPD lub Chad falszuje wynik.
  23. guernone Tobie ktoś zdiagnozował ten chad? (może coś przegapiłem) Ja jeszcze do niedawna żyłem złudzeniem, że tego nie mam ale nowa lekarka postawiła przedemną niepodważalne argumenty stwierdzając bez wątpliwości żem wjebany. Ja właśnie od dziś jestem na paroksetynie ale na mikroskopijnej dawce 10mg pewnie lekarka nie chce by mnie wybiło. Wiem, że miałeś wcześniej w podpisie Poznań jeśli dalej z tąd jesteś mogę podać Ci namiary na swoją prywatną lekarkę. Wspominałem gdzieś na poprzednich stronach o niej. Myśle, że to warte mych pieniędzy, przestały tu grać rolę. Alicja31, ja również czasami mam problemy z utrzymywaniem długo falowych relacji. To przykre ale po czasie ktoś przestaje zupełnie mnie obchodzić. Z kobietami też miewam problemy najpierw wielka miłość idealizacja a później dewaluacja i tak dalej - ale to z kolei nie wiem czy wynika z chadu czy z zaburzonej osobowości (bo taką też posiadam w komplecie, bez wskazania póki co na którą, a psycholog przestał drążyć temat osobowości jak dowiedział się o diagnozie chad).
  24. Od dziś biorę paroksetynę. Ale z tego co czytam widzę, że dostałem mikroskopijną dawkę 10mg - przez miesiąc mam tak brać. Narazie nic mi nie dolega, więc ze spokojną głową pójdę jutro do pracy, że nie będzie żadnych awarii. Może 10mg to za mało by wywoływać skutki uboczne? Cholera wie. Znam co najmniej 4 leki po których nie miałem żadnych skutków ubocznych i zaczynam mieć nadzieję, że i tu będzie ok bo nie było ostrej reakcji na dzień dobry. Zapisana mi została na lęki i anty depresyjnie. Czy ten lek dodaje napędu? Oczywiście chodzi mi o wybicie w napęd na poziomie normalnym, bo teraz mam strasznie zaniżony. Jak u Was z tyciem i apetytem? Niby mam od tego nie utyć.
×