Skocz do zawartości
Nerwica.com

Asmo

Użytkownik
  • Postów

    559
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Asmo

  1. Elfrid myślę że moja lekarka wie co robi. Bez jej decyzji nigdy nic nie ruszam i jakoś jeszcze nigdy na tym nie straciłem. Nie wydaje mi sie żeby karba była depresjogenna ale nie jestem farmakologiem nie znam sie.
  2. Od dziś 300 venli bo lekarka mówi: trzeba sie ratować. refren lęki sie zacznęły kilka dni przed informacja o kręgosłupie i pracy a na swoją sytuację zawodową mam już totalnie wyje.bane i nie myślę o tym. Porównanie chadowca do zdrowego i upatrywanie sie objawów w tym przypadku jest niedorzeczne. Jak słyszę że zdrowi też mają zniżki albo że pogoda kiepska i wszyscy są przybici to mnie krew zalewa. Bo ja sobie wmawiam i wyolbrzymiam. Bo jak intel mówi przecież my nie chcemy sobie pomóc a to takie proste i na wyciągnięcie ręki. Pewnie nie przejmuj sie bo zdrowi też tak mają. To po co ja sie leczę skoro zdrowi tęż tak mają. To nie jest sam chad nie przejmuj sie choroba sie nie zaostrza. To co to jest? Pewnie jest jakieś wytłumaczenie. A może ja zmyślam bo nie mam co w chacie robić po pracy? Tej a może ja faktycznie jestem zdrowy? Jezus Maria... Widzę że jest szansa dla mnie. Intel a może Ty też byś spróbował sie nie przejmować? Zdrowi też tak mają choroba sie nie zaostrza. Jest szansa dla nas. A może wogóle chad nie istnieje? Złote środki są przecież tylko takie osły jak my są sto lat w tyle z edukacja w chad. Pewnie jak bym znał te systemy ostrzegania to bym nie dostał lęków i nie musiał leżeć skulony na łóżku tylko bym na rybach teraz siedział. Ale ze mnie tępak. A tak to muszę sie wspinać w hall of fame. A tragedi można było uniknąć technikami książkowymi. Po co leki? Po co marnować czas na lekarzy o kasie nie wspomnę. Choroba sie nie zaostrza. Ale świat jest piękny wiedząc że to naturalna reakcja a nie choroba Ludzie zastanówcię sie zanim coś napiszecie bo niedorzeczne bzdury może pisać tylko ktoś komu sie wydaje że jest na coś chory albo nie pukał jeszcze w dno od spodu. Sobota noc. Powinienem teraz latać po mieście z mordą roześmianą a leże skulony w łóżku modląc sie o zmiany. A co ja pierdole boga nie ma bo złe rzeczy przytrafiają sie dobrym ludzia. Dałby bóg żeby boga nie było ale jeśli bóg jest to niech nas bóg broni. Jest ciepło mam okno otwarte i słyszę za oknem rówieśników z jakimiś laskami. Gęby mają roześmiane. Pewnie zaraz pójdą na orlen dokupić browarków i pójdą nad Wartę albo pojadą do miasta. Jak ja za tym tęsknię. Wyć sie chce. Brakuje mi tego biegania w krótkich spodenkach po nocach poza domem. Nawet nie miał bym z kim bo albo zniszczyłem relacje albo zerwałem kontakty. Pozostaje żyć nadzieja że to wróci. Ale dobija mnie fakt że oni sie tam świetnie bawią. Mam ochotę skoczyć z okna na główkę z tego żalu. Ból w sercu jest ogromny. Jutro wolne. Kolejny dzień wegetacji w oczekiwaniu zbawienia. Wszystko sie nawarstwia i niszczy moja psychikę. Zostawia rysy i ślady trwałe. Łzy ciekną po policzkach...
  3. Ze względu na co raz krytyczniejszy stan i wciąż postępujący lekarka zaleciła brać 300. Bo jak powiedziała: trzeba sie ratować. Wiem że to dobry lek bo na początku to pokazał więc czekam na poprawę. Powinno być lepiej. Nawet jeśli będę musiał dłużej poczekać aż ta dawka zaskoczy to będę czekał. Chad nie lubi ciągłych zmian leków. Zastanawiam sie jak optymalnie i o jakich porach dawkować. Mam tabsy 150mg o przedłużonym uwalnianiu. Rano i wieczorem czy druga popołudniu? A Wy jak bierzecie? Ze spaniem nie mam problemów na 150 bez problemu mogłem spać za dnia. Bałem sie że ten lek będzie mi robił problemy z ciśnieniem bo choruje na nad ciś. Ale nic nie zmienia serce też puka naturalnie uf.
  4. Biorę venlę już nieco ponad 2 miesiące. Zacząłem brać gdy byłem na skraju z powodu depresji i lęków. Tydzień 75 i potem już ciągle 150 szybko mi pomogło i był krótki okres niemal normalnego funkcjonowania co u mnie graniczy z cudem. Ale cudowne działanie venli zaczęło słabnąć stopniowo i od kilku dni wszystko wraca. To nie istotne dla leczenia ale nawet znów dosypiam za dnia i apetyt wrócił co mnie dołuje bo już jakiś czas ładnie ograniczyłem jedzenie bo lek w tym przy okazji pomógł. Znów jestem na skraju i za chwilę rzuce pracę bo już nie mogę. Byłem ponad tydzień na wizycie. Zwiększenie dawki odpada bo lekarka boi sie że wpadnę w manie i liczy że to chwilowa zniżka. Jednak nie bo objawy wciąż sie nasilają. Spróbuję ja przekonać do zwiększenia dawki bo na początku czułem wyraźne działanie jednak obawiam sie że nic z tego nie wyjdzie. Jestem niemal przekonany że wieksza dawka mogłaby mi pomóc. Fajnie macie że Wam można zwiększać dawki bez ryzyka maniakalnego. Jestem w czarnej du.pie. Moje ulubione zajęcie to w tej chwili leżenie pod kołdra skulonym.
  5. barsi i to jest plan. Niech będzie i ta minimalna byle praca której podołam umysłowo i umowa. Nie ma sie co przymierzać. Mi dziś ojciec przywiózł druki a po weekendzie idę do lekarki i potem zanoszę gdzie trzeba. Jak nie zacznę już to lada chwila mnie zwolnią a w domu będzie tylko źle. Mam nadzieję że trochę uda mi sie przeciągnąć sie w obecnej robocie a gdy mnie zwolnią to moje orzeczenie będzie przynajmniej w trakcie a ja powoli będę mógł dzwonić na ogłoszenia i sie rozglądać żeby za długo w domu nie siedzieć bo to nie jest dobre. Miałem krzywy sajd w pracy. Poszedłem usiąść w socjalnym bo zaczynałem sie źle czuć. Byłem bliski jak nigdy by uciec z pracy do domu. Sparaliżował mnie silny lęk. Myślami byłem w domu że kładę sie skulony na łóżku. Tylko o tym marzyłem w tej chwili. Odjechałem. Weszła koleżanka widziałem ja kontem oka po chwili wyszła. Nie wiedziałem co sie dzieje. Pełen obłęd. Wyciągnąłem clona i wzięłem. I tak siedziałem pół godziny jeszcze powoli dochodząc do siebie. Później sie okazało że ta koleżanka do mnie mówiła a ja jej nie odpowiadałem. Nie słyszałem tego. Powiedziała że miałem ją w nosie to wyszła. A tak naprawdę to ze mną kontaktu nie było bo odjechałem. Nie lubię takich jazd. Co to ku.rwa jest? Jak to sie nazywa? Jeszcze raz coś takiego to do lekarza. I tak jest bardzo źle bo już drugi dzień na benzo jadę a biorę tylko gdy naprawdę jest już źle. Chyba naprawde wariuję. Boję sie myśleć co następne dni przyniosą. Boże chroń nas przed piekłem, otwórz bramy nieba.
  6. Dostałem odpowiedź lekarki. Póki co w lekach bez zmian a ja mam już zacząć sie starać o grupę inwalidzką i szukać pracy dla osób z orzeczeniem. To jakiś plan. Ah muszę wstać umyć twarz i rzucić sie znów w ten kierat... -- 03 lip 2014, 07:24 -- Zabieram sie ostro za robienie grupy bo trochę sie tęż na to czeka i będę szukał pracy właśnie w stylu jakiś parking strzeżony albo właśnie stróżówka na osiedlu gdzie sie siedzi i chodzi na obchody. Najlepiej jeszcze na umowę o pracę żebyś w razie jakiś awari czy to kręgosłup czy pobyt w psychiatryku mieć świadczenia. To jakiś plan i rozwiązanie żeby nie usiąść w chacie i płakać tylko walczyć.
  7. Wszystko hurtem się pierdoli. Hurtem taniej i rabaty sie dostanie. Sytuacja zrobiła sie patowa. Wziąłem 0.5 clona położyłem sie do łóżka skuliłem pod kołdra i sie popłakałem. Dlaczego? Nie chodzi o kręgosłup. Jesienią mnie zoperują i bóle mina. Taki problem to nie problem. Zabronił mi lekarz kategorycznie dźwigać gdyż to mi może mocno pogorszyć sprawę. Pisałem wam o mojej pracy. Zawsze jest tak że na każdym obiekcie wykorzystuje sie ochroniarzy do dodatkowych zajęć. U mnie w hotelu są różne sale na wynajem. Jak w nocy kończy sie bankiet a rano ma być szkolenie to czasem musiałem przenieść z sali na magazyn i na odwrót kilkanaście ciężkich stołów i krzeseł. Mam trochę tężyzny fizycznej która została z czasów trenowania vale tudo i bjj więc to była pestka ale teraz mam zakaz i kategorycznie nie dźwigać. Poinformowałem przełożonego. Czego sie mogłem spodziewać? Powiedział że rozpoczyna rekrutację na moje stanowisko bo nie załatwi z dyrekcja że ja jeden nie będę tego typu zajęć wykonywał. Bo oni w nocy nie będę ściągać pracownika bo wg dyrekcji jest ochroniarz to niech dyma. Więc w zasadzie to moje ostatnie dni w pracy. Świat mi sie zawalił. Nie dam rady sie adaptować w nowe warunki. Nowa praca rozmowa nowe warunki nowi ludzie nie obejmuje tego umysłowo. Dla chadowca na pewnym poziomie zrycia psychy przez chorobę takie okoliczności oznaczają już koniec. Nie chce skończyć w domu bez pracy i kasy i być na utrzymaniu rodziców bo to tylko będzie sprzyjać eskalacji choroby. I już wogóle odetne sie od świata i ludzi i będę żył tylko w bunkrze. Jak usłysze że jestem zwolniony i rozwali mnie to psychicznie na tyle że tylko clon będzie pozwalał przewegetować dzień a ja nie będę w stanie sie ogarnąć stanąć na nogi i chodzić na rozmowy o pracę i mieć siłę umysłową na pracę i adaptację w nowe warunki i ludzi to sam pójdę po skierowanie do szpitala bo wiem czym taki stan u mnie grozi na dłuższą metę. Kiedyś broniłem sie przed szpitalami rękoma nogami. Zamknęłem sie w domu klamki z okien wyjęte nie wychodziłem z domu i jadłem clona by dojść do siebie jakoś przeżywałem te mega jazdy. Ale w końcu przychodzi taki etap w chorobie gdzie nie masz oporu. Wiesz że jest moment odpowiedni i zjeżdżasz na oddział. Bez oporu bez walki. To chad robi cię nie zdolnym do życia i funkcjonowania w systemie. Jak ktoś z was kiedyś popełni samobójstwo to będzie mi przykro ale nigdy nie powiem że to że słabości. Ja to zrozumiem bo może kiedyś sam to zrobię. Z tym naprawdę żyć sie nie da. Nie chce słyszeć na tym forum więcej że z chad sie da normalnie żyć bo zwyzywam. Jeśli ktoś potrafi tzn że albo lekarz sie pomylił z diagnoza albo ma mega lekki przebieg choroby lub zaburzenie posiadające cechy chad. Piszą o chad że to manie i depresję a to jeszcze szereg poważnych objawów takich jak pisze. Degradacja umysłowa nie poradnosc zaburzenia adaptacji koncentracji błędne postrzeganie rzeczywistości zła interpretacja słów i zachowań lęk odrealnienie jazdy w głowie czyli wariowanie objawy fizyczne jak mnie wygina na wszystkie strony w łóżku agresja nerwy te bo są uzewnętrzniane i te zewnątrz poty nocne i inne jazdy w żadkich przypadkach nawet zwidy. Ja kiedyś raz miałem taka jazdę psycho sonatyczną jak mnie nerwy sparaliżowały ciało w wyniku długo trwałego stresu że moja była laska ma twarz demona i mnie dusi a ona trzmała ręce na mnie i płakała co sie dzieje. Pogotowie przyjechało z zastrzykami. Kur.wa trochę przeżyłem. Nie trzeba wyraźnego bieguna by to doświadczać. Trochę już poznałem ta chorobę. Myślę że namiastkę objawów chad opisałem. Napisałem do lekarki o sytuacji. Może zwiększy venlę żebym ożył miał więcej sztucznej pozytywnej energi i zasadności by ogarnąć sytuację i zbić ten stan. Cholera wie bo w tej chwili to sie bardzo źle czuje. Jutro jeszcze mam iść do pracy. Czuje ogromy lęk który mnie paraliżuje odbiera siłę nadzieję i odrealnia. Biorę venlę teoretycznie nie powinienem mieć leków. Ale w chad to tak jest że jak ma coś runąć i sie zawalić to i leki nie pomogą. Ja wiem że chadowiec często topi sie w obawach ale gdy sytuacja jest już patowa to kolejne obawy są prawdziwe. Czuje że powoli clon już mi wjeżdża na synapsy więc sie skule pod kołdra jak zbity piesek na którego nakrzyczeli i spróbuję zasnąć. Jutro ciężki dzień. Wytrzymanie w pracy będzie jak walka o życie więc clon i xanax w kieszeń. Potem dwa dni wolnego a jak mnie zwolnią to więcej. Pewnie ja nie popełnie samobójstwa ale moje życie będzie smutne i opłakane. Trudne i nie zrozumiałe z liczymi pobytami w szpitalach i kiedyś pewnie renta. A moim ulubionym zajęciem będzie leżenie skulonym na łóżku z zryta psycha po tonie leków. Boję sie że apogeum mojej choroby ma dopiero nadejść...
  8. No właśnie ja też sie zastanawiałem. Kupa chadowców nie pracuje ja mam takie jazdy to jak daje radę cudownie pracować. To sobie uświadomiłem że ja stoję albo siedzę. No i czasami sie użeram z pijanymi albo z tymi co sie awanturują ale to akurat sprawia mi przyjemność a wypraszanie z hotelu to moja specjalność I za to mi płacą. Co prawda gówno ale jest jakaś kasa na dokładanie sie do chaty na leczenie i na ruchy. Dzięki tej byle jakiej robocie mogę mówić że jeszcze widnieje w szablonie życia bo chodzę do roboty jak Ci wszyscy zdrowi. I jest to stanowisko na którym nie zrobią redukcji etatu z oszczędności i kryzys też nie dotknie. A że sprawdziłem sie w kilku syfiastych sytuacjach gdzie tylko taki pojeb jak ja mógłby sobie poradzić i ogarnąć psychicznie zryte sytuację to mam pozycję jako dobry pracownik ha ha ha. Więc póki sam sie nie zwolnie lub zaniemogę to mam robotę. Dziś mi sie trochę łeb uspokoił. Uf chwila pozornego wytchnienia do kolejnych jazd. Chadowa zmienność. Ostatnio pisałem że zastrzyki przyjmuje bo mi noga siadła. Od dawna miewałem bóle kręgosłupa że tramal tylko pozwalał leżeć i czekać aż spać nie pójdę. Byłem dziś u neurologa z wynikiem rezonansu no i mam jakiś syf który od ponad roku co jakiś czas coraz częściej sie odzywał. Podejrzewam że to wynik wypadku sprzed 3 lat. Miałem mega czołówkę na trasie. Dostałem ksywę kaskader bo nic mi prawie nie było oprócz drobnej operacji na kolanie. Pewnie to teraz wychodzi po latach. Dysk mi wypadł mam przepukline na kręgosłupie torbiele na końcówkach nerwowych. Faktycznie coś ostatnio nieraz czułem jakby delikatnie nogi drętwiały albo nie były poprostu jak kiedyś. Dostałem blokadę w kręgosłup chodzę teraz jakbym miał porażenie jakieś i skierowanie do neuro chirurga pilne i jutro wizyta. Biednemu to zawsze wiatr w oczy i h.uj w dupe... Ciekawe czy od razu pójdę na oddział czy coś poczekam na operacje. Przynajmniej mam czymś głowę zajęta i tak jakby chad przycichł i pozwolił sie skupiać na bólach. A to miło z jego strony. Wróciłem po tej blokadzie w kręgosłup do mieszkania czułem sie słabo żygać mi sie chciało i położyłem sie skulony na łóżku i pomimo tego że ostatnio chad mi daje w kość to z przyjemnością zasnąłem. W porównaniu do chadu to jakbym miał wybrać to ja wolę neurologów zastrzyki blokady operacje i rehabilitację a mieć zdrowa psychę. Naprawdę takie sprawy jak mocne blokady albo operacje to soft w porównaniu do chad i nie robi to na mnie żadnego wrażenia. Zobaczcie jak ta choroba niszczy psychikę że ja takie rzeczy mówię. Jakie to jest ciężkie jak trudno z tym żyć i sie zmagać. Jak odrazu zjadę na oddział spoko. Jak głowa jest cicho to przez takie problemy przejdę wzorowo i nawet z przyjemnością zasnę po takiej operacji. Nie są to jakieś poważne tematy bo ludzie mają większe problemy czy neuro czy ortopedyczne ale jak sie słyszy o grzebaniu przy kręgosłupie to na każdym robi to mniejsze czy większe wrażenie a w porównaniu do chad to na mnie nie. Chyba że jestem tak zryty że mam to w nosie ale raczej to co pisałem wcześniej. Chwila oddechu choroba ma chwilowy urlop nie daje akurat dziś objawów a ja z takimi problemami i jutrzejszym dniem właśnie leże i zasnę zrelaksowany. Ładne jaja.
  9. Padło pytanie jak jestem w stanie pracować. Otóż pracuje w systemie grafikowym. Jak mam zjazd mega lęk albo jazdy to dzwonię że nie przyjdę jutro a grafik dawał potem dwa dni wolnego więc razem mam już trzy dni na jedzenie benzo i dojście do siebie. W stanach średnich czyli i tak mega syfie umysłowym czasem daje radę iść do pracy bo po pierwsze staram sie walczyć a po drugie mam pracę która prawie nic nie wymaga. Robię na ochronie w hotelu. Za dnia stoję jak palant na holu i nie robię nic tylko myślę jak mi nogi wchodzą w dupe z bólu a popołudniu i w nocy siedzę przy kompie i oglądam niby kamery. Jak jest źle to idzie wziąć benzo i wykonywać taka niby pracę. Absolutnie nie ma nowy żebym teraz szedł do jakieś pracy typu tele marketing albo na sklep albo na produkcję czy magazyn. Nie jestem w stanie już takich zajęć wykonywać. Ledwo tu daje radę chodzić. Zmuszam sie choć czasami mam wrażenie że to początek końca mojej kariery zawodowej. Wtedy już będzie po mnie. Jeszcze mam dwa dni wolnego liczę że ten burdel w bani sie uspokoi bo znów leże w łóżku i powtórka z wczoraj. Żeby to przeżyć musiałbym sie budzić co 8h tylko po to by wziąć kwete albo benzo i spać dalej. Jak to sie utrzyma jeszcze kilka dni to skontaktuje sie z lekarka. To nie jest depresja. To jest poprostu zryta psycha od choroby obłęd i prawdziwe wariowanie. Nie wiem co dalej robić. Jakbym szukał sedna materi. Ale tutaj nie ma niczego konstruktywnego ani rozwiązań czy też wyjść. Znowu sie kręce i wyginam w łóżku. Dobrze ta kweta tak szybko usypia i już czuje że zaczyna działać bo inaczej to bym chyba z okna wyskoczył. Dobrze że mam spory zapas w domu i nigdy sie nie skończy. Tak więc wieczorne jazdy da sie skracać. I tak budze sie nad ranem co pół godziny z dziwnym poczuciem czegoś. Głupieję. Ja już nawet nie wiem czy boję sie zwariować tak do końca. Chyba nawet już sie nie boję tego bo w połowie już zwariowałem. Gdzie te leki i co one nam dają. Dziś miałem przez dwie godz napad mega lęku. Oczywiście bez powodu. Ale benzo nie brałem udało sie przeczekać. Dawno tak nie miałem bo venla to zlikwidowała a tu nawrót. Oby jednorazowy. Ciężka ta choroba i potrafi z tobą zrobić co tylko chce...
  10. Leże i wygina mnie na wszystkie strony. Niepokój stres napięcie. Stan umysłu w którym czujesz że choroba szaleje w Tobie nie daje Ci spokoju. Tak jakbym miał dostać energi i nadmiernego pobudzenia psycho ruchowego i nerwowego ale coś po części skutecznie to blokuje. Nie może sie to przebić i mam nadzieję że sie nie uda. Zmęczony jestem ta chorobą wykańcza mnie nawet jak nie widać objawów depresji ani manii to niszczy mi umysł chyba że tylko ja jestem takim ciężkim przypadkiem. Wykręca mnie teraz fizycznie na wszystkie strony i umysłowo również. Znieść tego nie gdzie. Musiałem wziąć xanax choć żadnego benzo nie brałem już miesiąc. To zły znak skoro po to sięgam bo to znaczy że jutro też może być fatalnie. Nie chce sie odje.bać bo chce jeszcze przeżyć jakieś fajne chwilę. Przelecieć parę fajnych dup i rozbić kilka samochodów albo poznać tą jedyną. To co źle niechciane wciąż mnie spotyka. Choroby sie nie pozbędę muszę z tą suką żyć. Ale skoro nie ma wyraźnego żadnego z biegunów to miech sie odczepi od mojej głowy. Wykańcza mnie psychicznie aż sie wyginam leżąc w łóżku. Ciężar jest ogromny. Łapy mi sie trzęsą od leków ciągle sie pocę nawet jak leże i nic nie sobie. Budze sie rano w mokrej pościeli i od razu po przebudzeniu przypominam sobie że to z dewastacji umysłowej i że jestem chory. Spałem trochę popołudniu pościel mam jeszcze mokra od potu bo nie wyschła. Nawet nie mam umysłowej siły wstać ja zmienić. Przewale kołdre na druga stronę i jakoś to będzie. Wyć sie chce z bezradności. Im głębiej sie zanużam tym większe ciśnienie. Wsumie to chciałbym zwariować już do końca albo zgłupieć żeby nie być inteligentnym nie mieć zdolności odczuwania choroby i tego jak robi gówno z głowy. Dziury mam w głowie od leków. O niczym nie pamiętam. Coraz częściej szukam samochodu pod blokiem albo zakupy robię karta tylko na dotyk bo zapominam pinu do karty. Z kodem do domofonu też mam często problem. Pozatym widzę że jestem wykręcony od leków z perspektywy czasu. Często ręce mi sie trzęsą jakbym jakbym nie spał trzy doby i był po ostrej bani. Jak ręce trzymam swobodnie to często palce wykręcam jak sie zorientuje to przywracam im pozycję bo jak ktoś spojrzy dziwnie to wygląda ale jak sie zapomnę to znów wyglądają jak gałęzie. Zmienił mi sie chód. Chodzę inaczej tak luźniej gibam łapami i głową muszę sie koncentrować w towarzystwie bo jestem wykręcony na maxa żeby dziwnie nie wyglądać. Często też sie mocno kontroluje bo pier.dole głupoty efekt zrytej psychy. Od razu widać że coś z tobą nie tak. Czego sie spodziewać jak sie zre tonę leków a dodatkowo chorobą niszczy umysł i układy nerwowe. Choruje prawie 4 lata z czego najgorzej od ponad roku i bez przerw leki biorę rok. Co to będzie za rok dwa. Ktoś z boku będzie mógł powiedzieć: widzisz jego? Chad go tak zmienił i wykończył. Jak dożyję to nie będzie fajnie za parę lat. A już jestem wykręcony jakbym wciągnął cały kox Maradony. Każdy ma inny przebieg choroby ale śmiejąc sie przez łzy to jestem niestety w 'hall of fame'. Lekarka mi powiedziała że jak nie będzie jakiś tragedi to mogę przyjść dopiero we wrześniu. Jak dotrwam tyle bez wizyty to będzie cud. Dobrze że mam trochę xanaxu i dużo clona to może uda sie nie zwariować. Choć może lepiej właśnie zwariować i nie kontrolowanie bez pomyślunku sie odjebać. Dla typa maniakalno depresyjnego który tapla sie we własnej krwi i odchodach było by tak jak prezent. Nic nie jest proste tym bardziej logiczne. Nie wiem co tu robić jak to zmienić jak to rozwiązać czy zacząć ćpać czy chlać i sie skończyć. Iść na 11 piętro jeszcze mi sie nie chce albo nie umiem. Szkoda czasu trzeba żyć szybko umrzeć młodo i zostawić atrakcyjne zwłoki zanim choroba wykończy. Bo czy będziesz brać garściami czy tylko łyżeczką grabarzowi to i tak wszystko jedno.
  11. Żeś nie przyszedł na spotkanie poznańskich nie normalnych. Za co muszę a nawet wypada Cię publicznie zlinczować no wiesz co. Zawiodłem sie:) no ale swój swojemu wybacza więc mam nadzieję że jeszcze będzie okazja. I jak to kolega z poznańskich nie normalnych stwierdził: wszyscy jesteśmy poje.bani he he. Tego nie zmienimy. Ale jakoś żyjemy. Jakoś tak, o tak, o... Naćpany jestem na maxa. Lekami to na codzień ale doszły zastrzyki na rwę kulszową dwa plus blokada. Masakra. Pocę sie chemią Nie jest ani źle ani dobrze poprostu jakoś turlam tę lokomotywę. Chyba jestem zawieszony pomiędzy. Może o to chodzi w lekach? Ale wciąż nie normalny... Co będzie dalej tego nie wiem. Chyba poświęce czas i zaktualizuję błoga. Nie pisałem chyba od stycznia. Dopisze posty tu z forum plus na bierzaco sporo kwesti których tu nie poruszam. To jest dopiero meksyk. Daje chu-ja na pień położyć że w bonusie mam zaburzona osobowość czyli tak jak brzmiała pierwsza diagnoza. Będzie to szło wyczytać. Mam nadzieję że jak kiedyś walne w ramy to ktoś to oprawi i wyda nawet za darmo. Choć i tak tylko nie normalni nas rozumieją. -- 29 cze 2014, 03:33 -- Nie jest tak źle choć mogło by być lepiej... Z ciężkim żalem klepie się biedę... W oku się kręci słoną łzą... Wciąż nie możemy wyrwać się z dna...
  12. Ja dołącze do Was na stówę tylko że niestety parę minut po 21. Żywię nadzieję że do tego czasu sie nie porozchodzicie do mieszkań
  13. Nie zmieniam nic w lekach bez zaleceń lekarza i jeszcze nigdy na jej decyzjach źle nie wyszedłem. Tak z gróbsza bo po zwiększeniu paro energia spadła do zera osłabienie fizyczne a spać mogłem na stojąco tego nie dało sie przewidzieć a po odstawieniu wywaliło mnie z kapci to teoretycznie można było przewidzieć no ale... Natomiast kweta niby delikatnie zmniejsza dopaminę niby nie wiele no ale... Akurat z kweta mam od lekarki pozwolenie lawirować miedzy 25 a 100 i żebym nie przekraczał 100 ktoś domyśla sie dlaczego? Skoro szkodzi na dopaminę zszedłem już do dawki 75 i spróbuje zejść stopniowo do 50 a nawet do 25 i chce zobaczyć różnice. Dopaminy mi teraz najbardziej brakuje. Jak uda sie zejść do 25 i nie będzie jakiś atrakcji to może spróbuję bez bo wg lekarki głównym zamysłem kwety było to bym dobrze spał więc jeśli uda mi sie spać na min dawce albo bez kwety to na cholerę to brać? Zobaczymy. Przede mną 5 dni wolnego. Mam ochotę sie zaszyć w swoim pokoju nigdzie nie wychodzić i tak też zrobię. Chce by psycha odpoczęła od pracy i świata wewnętrznego.
  14. Bym był na stówę tylko że dopiero chwilę po 21 ale to przecież nie problem mamy telefony no nie. To widzę że parę osób by było więc czuje że spotkanie wypali. Tańczący nie rób scen tylko weź przyjdź a te może to weź sobie wsadz w kieszeń co Ja też nie jestem w najlepszej kondycji na bani ale sie wypchne z chaty Posiedzieć w chacie to można co dzień a spotkania raz na jakiś czas więc dawać nie zamulać:)
  15. Widzę że mnie trochę szarpie lekko miedzy złym a dobrym samopoczuciem ale nie za często i nie do wartości skrajnych. Typowo z powodu choroby inne okoliczności wykluczam. To po bo jem tyle stabilizatorów ja sie pytam? Na to pytanie pani doktor odpowiedziała że bez nich szarpało by mnie do skrajnych poziomów albo miał regularne fazy. Więc może coś w tym jest. Pewnie bez tej tony chemii już dawno bym poszedł na 11 piętro. Być może bez leków w tej chwili bym przeżywał stan mieszany a one teraz znacznie spłycają to szarpanie. Chyba coś dają. Dziś wieczorem odczuwałem nerwy. Ale nie ten rodzaj że nikt nie może sie do Ciebie odezwać. Że sie wkurzasz gdzie jest agresja słowna i walisz pięścią w stół. To o czym mówię to inny rodzaj nerwów. Te których sie nie uzewnętrznia które są efektem zszarganej psychy. To taka bezradność chęć płaczu i nawet lęk. Czujesz jakby ci sie coś pod skórą lekko gotowało i nie wiesz co zrobić by wytrzymać. Nawet jeśli nie mam typowych objawów to gdy sie kładę do łóżka i zamykam oczy to czuje jak bardzo mam zszarganą psychę i że choroba krąży ze krwi żyłach i arteriach. Czujesz że nosisz ten syf w ciele i umyśle. Właściwie to ciągle mam objawy bo coraz mocniej szarga mi psychę i nerwy to że źle postrzegan rzeczywistość i że wiele rzeczy zachowań słów i obrazów sytuacji nie interpretuje poprawnie. A choroba czeka na moment by sie odezwać nie pytana i mocniej dokopać. Siedzi cicho a później zaczyna krzyczeć. Nie da sie normalnie żyć z ta choroba. Jeśli akurat nie ma objawów to zawsze gdy zamkniesz oczy wiesz że jesteś chadowcem i że masz ją w sobie i że tak już będzie na zawsze.
  16. Wkońcu jestem nie normalny a to forum dla chorych psychicznie a nie forum o szydełkowaniu To taki żart a poprzedni post to jedynie uszczypliwość więc sie Slav nie martw przecież znasz mnie:) Żeby nie było że chorzy poznaniacy to jakieś bandziory pijaki i cwaniacy bo znaczną większość towarzystwa znam i byłoby to mocno krzywdzące. Tak więc ja sie pytam w dalszym ciągu kto chętny w sobotę wyjść gdzieś posiedzieć i pogadać?
  17. Właśnie. Ja proponuje spotkanie w tą sobotę. Święto lasu bo mam wolne. Ktoś chętny? Mobilizujmy się. Piotrownik ty też przyjdź. Będziemy mogli sobie w 4 oczy wyjaśnić wszelakie nie jasności
  18. Co do terapi czytam co piszecie ale sie nie odzywam bo nie mam nic mądrego do powiedzenia. Nawet jeśli bym był odpowiednio ustabilizowany to ja psychoterapi mówię nie. Może ktoś powie że to głupie bo jak można odrzucać coś czego sie nie zna. Ale poprostu nie chce. A może boję sie konfrontacji z samym sobą? Nie wiem. Ale wiem jedno. Jeśli czuje sie dobrze to mi nic nie trzeba. Jeśli łeb jest wypośrodkowany miedzy biegunami lub bardzo delikatnie do góry to nic mi nie trzeba. Wówczas życie sie dobrze toczy i bez udręki. Byłem dziś na wizycie. Opowiedziałem co chciałem i nawet o dziwo nie zapomniałem o niczym. Nawet nie pytałem a sama powiedziała że nie zwiększamy dawki venli. Motywuje to tym że gdy włączyliśmy venlę byłem w totalnym dole depresji i lękami które nie pozwalały wyjść z domu a włączenie leku przynosiło niemal natychmiastową poprawę i dość sporą która stopniowo opadała. To samo gdy dawka została zwiększona. Tak więc sądzi że moja zniżka obecna powinna niedługo minąć sama a 150 venli dla chadowca to i tak nie mało i że boi sie że jeśli zwiększy to dostanę górki co znów sie wiąże z destabilizacją. Powiedziała że ważne iż stany lękowe zostały wyelminowane. Przy okazji sie dowiedziałem że to iż anty depy dają mi na początku szybką mocną poprawę która potem lekko zjeżdża jest charakterystyczne dla chad. Pewnie i ma rację że ta zniżka mi przejdzie. Wkońcu to ona tu ona ma wiedzę nie ja i muszę szanować jej decyzję i sie dostosować bo jeszcze nigdy jakoś na tym nie straciłem. Może dla niektórych to kretyńsko zabrzmi ale muszę być dobrej myśli. Nie uleczalna choroba... a żeby ta wredna suka zdechła a ja napluję na jej grób:)
  19. Zjebany dzień. Jeszcze się na zaczął a już jest zjebany. Byłem w weekend u mojej dobrej znajomej. Oderwałem sie od marazmu mojego życia. Zmieniłem na 3 dni miasto i otoczenie. Chciałem tego. Objechałem kilka sklepów żeby kupić sobie jakiś ciuch albo buty bo dawno nic nowego sobie nie kupiłem ale nic mi sie nie podobało bo w sklepach odzieżowych i obuwniczych panuje moda jak to mówię na gejowski styl. Też macie ten problem? Jakby mi zapłacili to bym nie chodził w jasno niebieskich spodniach albo butach. Albo różowa koszula lub t-shirt z dekoltem. No ku.rwa... Jak kogoś uraziłem to przepraszam ale w moim mniemaniu tak to nazywam. W sobotę wieczorem mieliśmy iść z na jakiś darmowy koncert do miasta. Nawet ktoś znany miał grać. Myślałem że takie wyjście dobrze mi zrobi. Miała też iść jej kumpela z swoim facetem których kiedyś już poznałem. Byli wporządku nic do nich nie mam. Jednak zrezygnowałem z wyjścia. Dlaczego? Nie wiem. Źle sie poczułem psychicznie na myśl o pójściu tam i wiedziałem że jestem w kiepskiej formie psychicznej na spotkania towarzyskie. Powiedziałem żeby poszła z nimi sama a ja posiedze w domu i wszystko będzie ok. Miała wrócić koło 22 a ja sie modliłem żeby po koncercie nie sprowadziła ich do domu. Na szczęście wróciła sama. Zachowałem sie jak kosmita. Obwiniam sie za to. Jakbym nie był nie normalny to pewnie bym poszedł z nimi i wszystko by fajnie by było. Ale wkońcu jestem nie normalny... Jutro wizyta. A właściwie kalendarzowo dzisiaj. Będę wnioskował o zwiększenie dawki venli bo mam wiele argumentów ku temu. I również jej powiem to co teraz myślę że jeśli nie zwiększy to pewnie mnie to podłamie bo to oznacza wciąż to samo i brak poprawy. Venlę biorę 5 albo 6 tygodni więc czas na wstępne oceny. Jestem zawieszony w czaso przestrzeni ale raczej 6 tygodni. Z początku nawet pomagła ale teraz moc osłabła. Wkońcu to dopiero 150mg być może większa dawka będzie skuteczniejsza. Leże w łóżku, nie jestem zły, nie jestem nerwowy, nie mam też lęków. Jestem poprostu smutny...
  20. Jack powiedziałeś że wyzdrowiałem i spier.doliłem z forum. To żeś pojechał rysując bandę. Nie czytałeś postów z ostatnich dni? To że sie nie odzywam to znaczy że nie mam nic mądrego do powiedzenia albo że nic sie nie zmieniło. Po co mam pisać że zatoki mi rozje.bało albo że namiętnie oglądam mecze mundialu? Kogo to obchodzi? I po co po raz enty pisać że siedzę wciąż w bunkrze i nie mogę sie zebrać np na dłuższy spacer z psem niż wokoło wieżowców. I wogóle nie mogę sie zebrać do jakiś większych akcji w stylu jakiś sport typu rower basen choć bym chciał co jest powodem wielkiej frustracji. To że posprzątałem biurko i szafki w komodzie to nie znacz że wyzdrowiałem. Ja takie coś odbieram jako zaczepke i mnie to wkur.wia. Narazie każdy dzień jest taki sam. Praca a jak wolne to gram w gierkę chodzę z psem tylko aby sie wysrał i oglądam mundial więc o czym tu pisać? Czekam na poniedziałkowa wizytę i prośbę o zwiększenie dawki venli i tyle mojego pisania na forum póki co. Salut.
  21. Oczywiście że to mydlenie oczu. Jak słyszę od swojej lekarki że jest bardzo dobrze bo spodziewała sie czegoś gorszego to sobie myślę : ja pier.dole... Kiedyś coś wynajdą pewnie skutecznego. Ówcześni chadowcy będą o nas mówią elita elit a nasze imiona znajdą sie w hall of fame Oglądałem w nocy film: Pod mocnym aniołem. Również wielkie bagno jak i chad.
  22. Nie chce nikogo atakować ale czasem zastanawiam sie komu i na jakiej podstawie zdiagnozowano chad. Czy z chad da sie żyć? Nie. To miesiące łez i sekundy pozornego szczęścia. Wielokrotnie tu pisałem o pójściu do szpitala że wciskano mi skierowania bo lekarze uważali że powinienem. Wcale stan nie był dobry skoro nie szedłem bo wiąże sie to z tym że żyjemy w innych środowiskach inne obowiązki i warunki mamy w domach i szło zacisnąć żeby i wegetować. Ostatnim razem jak dostałem skierowanie to byłem zdecydowany iść już byłem spakowany. Prawdziwy stan mieszany. Wręcz książkowy i bez problemowy do zdiagnozowania. Dysforia paliła mi kable w głowie. Ale jak zobaczyłem że clon na to pomaga to sam postanowiłem zawalczyc. Pogadałem z matka wzięłem wolne z pracy powyciągałem klamki z okien i nie wychodziłem z domu. Karba mi bardzo pomogła uporać sie z tym stanem. No i sie udało. Ale bez pomocy matki i tego że mogłem mieć w domu warunki takie a nie inne to za h.uj bym z tego nie wyszedł i albo bym wyskoczył z okna albo pogotowie i tak by mnie zwiozło do psychiatryka. O kur.wa jestem w hall of fame 4 tyg venli za mną. Jestem tym je.banym poprańcem któremu anty depy na jakiś czas pomagają. Oczywiście do normalnego funkcjonowania bardzo mi daleko i nie jest super ale wyszedłem z stanu w którym wyjście z psem było jak walka w lesie z bestią w filmie 47 roninów. Nie wspomnę o innych ówczesnych aspektach gnicia wegetacji i impotencji umysłowej. Dalej jestem w syfie ale w dużo mniejszym niż wtedy. Za tydzień wizyta. Zaproponuje zwiększenie dawki.
  23. Widmo oczywiście że na górce poprzednia laskę poderwałem. A gdy opadła stwierdziłem boże z kim ja jestem. Prawie już mieszkaliśmy razem. Ale by farsa była. Ja Ci powiem że bez górki ciężko mi poderwać jakąś laskę. Nie jestem pewny siebie i nie ma takiej gadany. Pozatym to była laska z portalu randkowego bo jak sie z bunkru wychodzi tylko z psem na parę minut i do auta by pojechać do pracy oraz do bredronki i nie ma sie żadnych znajomych by wyjść z chaty to za hu.j nikogo nie poznasz a czas leci no nie. Wkurwia mnie taki stan rzeczy ale nic nie zrobię i nie szukam rozwiązań. Towarzystwo z pracy nie bardzo sie nadaje. I jest klapa. Postanowiłem nie wchodzić już na żaden portal randkowy bo te cipy tylko patrzą na fotki a na wiadomość odpisze ci bo czterdziesta. Banda hobbitów. A mózgi płaskie jak szyba. Czasem widząc jakąś laskę na ulicy co wiem że by sie nawet na mnie nie spojrzała mam jakieś wiksy i załącza mi sie nienawiść że bym najchętniej wyjebal jej w ten chytry szczurzy pysk. Zaburzenie totalne. W takim razie ni h.uj nikogo nie poznam siedząc w bunkrze chyba że będę na jakiejś konkretnej górce i zagadam kogoś na ulicy. Podejdz do laski na ulicy i wypal cześć umówisz sie ze mną? No pomyśli że debil. Nie wiem miliard myśli mam w głowie. Jestem w hu.jowej sytuacji. Nie wiem jak to wystko rozwiązać bo irytuje mnie takie nudne i stabilne życie w którym nic sie nie dzieje. Żebym był zdrowy na bani to bym pojechał do iraku sie strzelać. Myślę też o wyjeździe za granicę do roboty bo jak widać gówno mnie tu trzyma. A zmieni to tylko to że chociaż finansowo będzie lepiej. A może to znowu szukanie bodźca stymulacji i wycie z powodu braku dopaminy. Nie wiem. Przesrane jak w ruskim czołgu a ciśnienie jak w termosie. Mam taką znajoma która mieszka parę km ode mnie i czasem sie widujemy ale kontakt tel jest w miarę stały i mam chore jazdy. Najpierw wydzwaniam do niej coś jakbym bardziej ja lubił a później zastanawiam sie że chyba nie chce sie spotkać i nawet smsa nie napisze bo zaczynam ja jakby nie lubić. To jest chore. Zaburzenie. Raz idealizacja a raz dewaluacja. Potem sie pyta co mi zrobiła że taki jestem a ja sie tłumacze choroba bo to jest wytłumaczenie prawdziwe. Jestem chory dlatego sie tak zachowuje. Leki lekami ale jest cała masa innych umysłowych odpałów na które one nie pomagają. No chyba że benzo bo wtedy to już mi wszystko jedno. Ale nie biorę i od czasu mega leków nie brałem bo po co. Wezmę jak zacznę znów fixować czyli chyba niebawem jak widać na załączonym obrazku. Lelum polelum siedzę w bunkrze wrzucam dużo psychotropow na synapsy a życie sie toczy na ulicach tylko beze mnie. To miażdży umysł. Wczoraj już miałem zaczątki fixowania. Zobaczymy co najbliższe dni. Do wizyty 10 dni. Jeśli sie to utrzyma ciekawe co mądra głowa na to. Dziś to bym z nią pogadał w jakieś formie roszczeniowej. Nie jestem wkurwiony ale poprostu jakiś anty i nastawiony negatywnie. Ja to jestem pojebany. Ciekawe ile utargam i kiedy skocze na banię z 11 piętra bo styki i kable w bani kiedyś sie wkońcu przepalą bo ile tego mózg jest w stanie przyjąć na klate? Kiedyś musi sie ta frustracja wylac.
×