Skocz do zawartości
Nerwica.com

deader

Użytkownik
  • Postów

    4 886
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez deader

  1. Hmm, nie całkiem... Zapodałbym ci końcówkę "Scarface" z YT, ale skoro nie znasz, a to TAKI film - to nie chcę spoilerować. Zalecam za to jak najszybsze zapoznanie się z tym klasykiem, bo aż wstyd nie znać Po obejrzeniu wróć tu i powiedz czy zakończenie w takim stylu by ci odpowiadało :) http://www.filmweb.pl/film/Cz%C5%82owiek+z+blizn%C4%85-1983-4833
  2. Haha, ciekawe ile "regionalnych odmian" powstało. "HWDP - wyraża więcej, niż tysiąc słów..."
  3. carlosbueno, to chyba raczej ci co karierę wojskową robią, jak byłem na komisji wojskowej to z oczu zgromadzonych tam osobników nie wyciekała inteligencja.
  4. Dla mnie weekendy to dwa dni ulgi, mogę robić co chcę, nikt mi nie truje dupy, nie myślę o pracy - wolność, jednym słowem. No ale ja jestem nerdem-domatorem, zawsze znajdzie się jakiś film/serial do obejrzenia, książka do przeczytania, gra do zagrania czy muza do posłuchania. W weekendy też dużo częściej gotuję coś bardziej fikuśnego od jajecznicy, bo mam czas.
  5. Nie sądzę - miałem takie wkurwy jeszcze zanim zacząłem się leczyć, zdarzają mi się też czasem w dni kiedy jestem kompletnie wyspany, np. w weekend albo w poniedziałki. Nie mam zresztą po fluo aż tak wielkiego pobudzenia - łykam rano, powinienem wedle tej teorii przychodzić do pracy nakręcony, ale nie ma tak różowo. Plus teoretycznie powinienem być wyspany bo biorę też leki nasenne i zawsze te 8, minimum 6 godzin snu mam. Na noc biorę mianserynę która zdaje się pobudza wytwarzanie serotoniny, poranna dawka fluo powinna więc mieć "na czym pracować". Jako że takie objawy występują we wzmożonym stopniu od około miesiąca, składam to na karb aury - jesień się zaczęła, "normalni" ludzie chodzą przydupieni a co dopiero ktoś z depresją Latem było całkiem OK, powiedziałbym że nawet bardzo OK. Nie miałem nawet jakichś strasznych problemów z porannym wstawaniem. Zniknęło słońce i ciepełko - i dupa
  6. Siemasz. Przede wszystkim to niech odstawi wszystkie leki które bierze na urojone dolegliwości - może sobie tym bardziej zaszkodzić niż pomóc. Następnie zaś jeśli chcesz mu faktycznie pomóc, to musisz mocniej zaangażować się w sprawę wizyty u psychiatry. Nerwice się leczy farmakologicznie i terapią, nie da rady inaczej. Jeśli sam nie może się za to zabrać to rozważ opcję załatwienia tego "za niego", znajdź lekarza, umów wizytę, postaw go niejako "pod murem" - jeśli nie ma jakichś urojeń że "i ty Brutusie..." to może coś to da..? Relanium to lek przeciwlękowy, nie na każdego działa usypiająco (jestem żywym przykładem - nawet kilka tabletek naraz nie powodowało u mnie senności tylko właśnie dawało poczucie spokoju w stresowych sytuacjach). Zresztą nie piszesz ile czasu je łyka i jak dużo - na ten lek rośnie tolerancja.
  7. Jest coś takiego, nazywa się ASP No ale mimo mojego zgryźliwego komentarza, to ba, pewnie że byłoby miło gdyby było coś takiego. Tak samo miło by było gdyby były jednostki wojskowe zbierające osoby o ilorazie inteligencji powyżej 80 z instruktorami nie w stylu "Full Metal Jacket". Bo choć wojo mnie szczęśliwie ominęło, to nie powiem, jakieś podstawy obrony na wypadek wojny to bym chętnie poznał. Tylko że po wielu zasłyszanych historiach o "fali" i podobnych "przyjemnościach" to myślało się tylko nad tym jak wykombinować zwolnienie/odroczenie służby wojskowej. Dziś może temat mniej aktualny bo z tego co kojarzę armia jest ochotnicza. Nadal jednak - znam dwóch wojaków, obaj prezentują kulturę osobistą godną cegły. Pustaka wręcz.
  8. Tak samo my jak w poprzednim stuleciu jeszcze wojowaliśmy z dresami/skejtami ich hasełko parafrazowaliśmy jako "cHusteczki W Dużej Paczce" Jeszcze jeden fajny slogan pamiętam, wtedy dresy nas (metali, punków) nie lubiły i nazywały "brudasami" i "pedałami" ze względu na noszenie długich włosów; nie byliśmy dłużni i szybko skleciliśmy hasło: "Łysa pała = znak pedała"
  9. Ja co prawda nie odczuwam "poschizowania", ale mam dokładnie taki sam "rytm dobowy" - z rana zamuła totalna, w ciągu dnia się rozkręcam, a jak wracam do domu z roboty to już jest w ogóle luz i chillout. Zdaje się, niestety, że praca jest czynnikiem stresogennym i nie ma na to rady - trzeba zaciskać zęby i napierdzielać, nie poddawać się. Ostatnie dni są przerypane, poranki - poziom niewyspania "over 9000", dochodzi do tego ze normalnie kimam w pracy. Dziś zostałem nakryty przez kumpla, wściekł się trochę. No ale tłumaczenie nic nie zmienia. Dla niego (i innych z ekipy) poranne wstawanie to jest coś, prawda, nieprzyjemnego, ale nie potrafią pojąć jakie to jest wyzwanie dla mnie. A już mówienie że to przez moją pojebaną głowę w ogóle nie trafia, niby wszyscy wiedzą że lece na Prozaku bo się z tym nie kryłem, jak zacząłem brać to powiedziałem wszystkim bo byłem przygotowany psychicznie na ewentualne uboki przy początku leczenia; niestety dla nich sprawa wygląda tak, że skoro biorę Prozak (nie chce mi się im tłumaczyć że tak naprawdę to Seronil, Prozak bardziej "rozpoznawalny" a substancja w sumie ta sama) to pierwszego dnia łykania już powinienem był skakać, biegać, szaleć i sypać dowcipami. No niestety, świadomość społeczna odnośnie leków antydepresyjnych i depresji jest jeszcze mniejsza niż jeśli chodzi o narkotyki i uzależnienie. Dziś ciotka do mnie wpadła i zobaczyła pudełko z ziołami - nie było tam nic narkotycznego, ot, damiana, kocimiętka, afrykański tytoń i kilka innych; od razu zaczęła wyć niczym syrena alarmowa że się narkotyzuję... Jak wspomniałem, nie mam "schiz" i lęków, za to mam objaw w postaci wyjątkowej wkurwicy która mi się czasem załącza, czy to bez powodu czy wywołana jakimś stresującym wydarzeniem. Wydaje mi się to w pewnym sensie podobne do twoich lęków i niestety nie liczyłbym na to by fluoksetyna coś w tej kwestii pomogła. Biorę już ponad pół roku, pomogła mi na depresję, ale na te moje wkurwy to tylko medytacja albo benzo. Najlepiej medytacja po benzo Z tego co pamiętam to masz jakieś przepisane do doraźnego stosowania, wiem że benzo nie mają dobrej opinii ale myślę że używane z głową mogą bardziej pomóc niż zaszkodzić. Ważne by nie wprowadzać ich na stałe do "menu". Starać się jeśli już łykać, to nie częściej niż dwa-trzy razy w tygodniu. Ewentualnie postarać się od lekarza o wypisanie końskich dawek hydroksyzyny bądź podobnego leku - ja osobiście mogę polecić braną przeze mnie prometazynę (Diphergan), nie jest to może porównywalne mocą do benzodiazepin, ale w dawkach które ulotka określa jako stosowane do premedykacji przed zabiegami (czyli 100 mg hydroksyzyny / 50 mg prometazyny) pomagają się uspokoić. Poza tym to leki bezpieczne dla organizmu (ponoć nawet nie "w miarę bezpieczne" tylko właśnie bezpieczne - słowa mojej psychiatry, która benzo nie chce mi przepisać za żadne skarby, więc skłonny jestem jej uwierzyć), na pewno nie powodują uzależnienia fizycznego. Inna sprawa że na wielu ludzi te leki zdają się działać mocno nasennie - nieraz czytałem już wypowiedzi zachwalające hudroksyzynę, ludzi mówiących że po 10 mg zasypiali w mgnieniu oka. Ja niestety (lub na szczęście..?) jestem zdaje się jakiś lekoodporny, ponieważ sama hydroksyzyna mnie nie usypia, a już na pewno nie w takiej ilości; dawki 150-200 mg sprawiają że się faktycznie nieco wyluzowywuję. Leki to jednak, wiadomo, nie wszystko. Czy oprócz ufnego szamania fluo chodzisz na jakąś terapię, ewentualnie - czy robisz sobie sam "autoanalizę mózgu"? Ja wiem że na pewno nie czułbym się na takim poziomie jak teraz gdybym po "wkopsnięciu" się Seronilu poprzestał na łykaniu tabsów bez żadnej pracy nad sobą.
  10. Popieram w 100 procentach! Zresztą pisałem o tym w swoim rancie. Tu akurat od kiedy tylko zobaczyłem laserowe pointery to wiedziałem że to jakaś ściema, bo niby czemu jakiemuś płatnemu zabójcy miałoby zależeć na tym żeby pilnować przez X lat czy dopełnili warunki umowy, kiedy zleceniodawca wiadomo że wykituje za niedługo? Ja bym poczekał aż umrze, zgarnął kasę i olał moje "cele". Tutaj mała anegdotka - w planach jest powstanie spin-offu w którym Sal będzie głównym bohaterem. Na razie mało konkretów, mówi się ze będzie to raczej serial komediowy. Ja nie ukrywam, że liczyłem na końcówkę w stylu "Scarface". W takim wariancie wszystko o czym piszesz mogłoby się zdarzyć.
  11. deader

    Pseudoefedryna

    Kurde w życiu bym sobie nie dał kota po kablach, w ogóle, niczego w żyłę sobie nie wyobrażam zapodawać, ale już draga gotowanego w kuchni to tym bardziej
  12. Myślę że to niekoniecznie było czynnikiem decydującym o takim a nie innym tempie ostatniego odcinka. Sądząc po popularności serialu, to twórcy mogli spokojnie nakręcić jeszcze jeden sezon. Aczkolwiek uznaję to jako głos optujący za tym że zakończenie mogłoby wyglądać inaczej i nie jestem sam w swoim malkontenctwie
  13. No, w sumie fakt, nie wziąłem tego pod uwagę. Jak widać do pracy w GUSie się nie nadaję, za to mógłbym zrobić karierę w dziale PR jakiegoś polityka
  14. Carlos chyba chce nas wpędzić w głębszą depresję
  15. Legalny full etat w drukarskim piekle. 1/3 uzytkownikow na etacie I tylko 1/4 bezrobotnych to moim zdaniem niezly wynik zwazywszy na tematyke forum.
  16. deader

    Wkurza mnie:

    Ze akurat dzis, kiedy wybitnie potrzebuje posiedziec na forum - Netia postanowila urzadzic awarie internetu w calym moim rejonie; moge tylko tapac z mojego trupiastego tabletu podpietego pod net z telefonu :/
  17. Ja nie chodzę na stricte terapię, ale mogę powiedzieć że pomiędzy moją psychiatrą a mną jakaś więź się utworzyła, wizyty są bardzo miłe, zawsze pogadamy o czymś niekoniecznie związanym z moim leczeniem, nie jest tak że wchodzę a babka coś burcząc pod nosem wypisuje recepty i mówi "następny proszę".
  18. Ja nie całkiem takie mam obserwacje, nawet wśród znajomych którym zdarzyło się wyskoczyć na "przygodę w Anglii" panuje przekonanie że żyć to wolą w Polsce, tyle że tam żyło im się znacznie dostatniej i bezproblemowiej. To o czym wspominasz to chyba bardziej postawa którą lansują media. Zaś jak ludzi popytać to jednak jest nie całkiem tak.
  19. Ja też jestem robolem, może nie "najniższej kategorii" bo jestem jednocześnie człowiekiem od brudnej roboty, jak i człowiekiem do wyznaczania tej brudnej roboty - stąd moje wielokrotne, szydercze określanie swej osoby jako kierownika jednoosobowego działu druku wielkoformatowego Mam jakąś małą autonomię w tym co robię, oczywiście zdarzają się momenty kiedy dostaję polecenia "z góry", ale jak są sensowne to mi nie przeszkadza. Generalnie to podoba mi się to stanowisko, nie chciałbym być jakimś kierownikiem kierującym większą ilością ludzi albo właścicielem firmy - ja pracę traktuję tak że idę na 8 godzin odpierdzielić co swoje i hajda do domu, a nie że siedzę do wieczora kombinując kontrakty z innymi firmami.. Z porównywania do kumpli którzy kształcili się w "gorszej kategorii szkołach" mam takie same wnioski. Jak kończyłem podstawówkę to był boom na parcie na studia już, o tym żeby pójść do technikum czy zawodówki nie myślałem ani ja ani moi rodzice. Dla nich załamką było jak nie zdałem w klasie humanistycznej i przeniesiono mnie na profil ogólny. Nie powiem żeby mi teraz obecnie było bardzo źle finansowo, ale to w dużej mierze zasługa fartownych zbiegów okoliczności. Natomiast mój kumpel po technikum elektrycznym zawsze miał robotę, w ofertach to on sobie przebierał. Od kilku lat ma ciepłą posadkę w PKP, naprawia pociągi, stać go na to żeby zaciągnąć kredyt na 30 lat...
  20. Wojo mnie ominęło przez wadę wzroku na szczęście, te studium zacząłem dla świętego spokoju żeby rodzina się nie czepiała że nic nie robię przez cały rok jak przygotowywałem się do spóźnionego o rok podejścia do matury. Inna sprawa że nie czuję się absolutnie "ułomny" z tego powodu.
  21. Na maturze zakończyłem swoją przygodę z edukacją, pół roku zaocznego studium nie wliczam
  22. mark123, nic się nie zepsuło, to efekt postępu w branży reklamy internetowej
  23. deader

    Filmy i seriale

    Jestem w tym samym miejscu, zacząłem "oszczędzać" i oglądać co drugi dzień żeby przedłużyć przyjemność :/ Naprawdę nie wiem jakim cudem ten serial miał niską oglądalność, ludzie są głupi
  24. Ja podzielam, do tego stopnia że chętnie widziałbym Polskę wracającą do swych pogańskich wierzeń. To by było coś. Tylko elitę..? Hmm... Czyżbyś był jednym z tych co twierdzą że Holocaustu nie było? Sorry ale muszę zapytać - bo wspominałeś już nieraz o swoim niemieckim pochodzeniu - czy to opowieści z niemieckiej gałęzi twojego drzewa genealogicznego..?
  25. Szczerze współczuję rodziców o tak pustych, niereformowalnych mózgownicach Ciekawe jaką oni by dostali diagnozę u psycha. Zaawansowany stopień zaprzeczenia, że coś takiego mogło dotknąć ich córkę?.. Z tego co i jak piszesz to im by się też leki przydały Nie miałem co prawda aż tak przerypane jak ty, bo u mnie brak wsparcia wynika z prostego faktu że nikt z mojej rodziny nie wie że się leczę na głowę, nie mieszkam też już z nimi dodatkowo, więc wystarczy przykleić uśmiech na mordę na rodzinnych festach i wszyscy myślą że jest wporzo - choć co przeszedłem doskonale wiedzą. Mimo wszystko, czuję że mogę się tu wypowiedzieć, bo myślę że to też można zaliczyć jako "brak wsparcia". Na nogi stanąłem dzięki lekom, "autoterapii" oraz forum. Patrząc wstecz stwierdzam że wszystkie te trzy elementy były równie ważne; leki dały mi "kopa" do działania, analiza mózgownicy pozwoliła zrozumieć wiele rzeczy, a forum dodawało mi otuchy, przez świadomość że nie tylko ja jeden mam takie czy siakie problemy.
×