
deader
Użytkownik-
Postów
4 886 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez deader
-
Ciesz się że chociaż leki masz refundowane, ja 3/4 swoich piguł muszę kupować za pełną kwotę Tyle dobrego że udaje się wymęczyć recepty na dwa-trzy miesiące wprzód porozdzielane tak że nie muszę wszystkiego w jednym rzucie kupować...
-
jestem atakowana, nie umiem zadzwonić na policje
deader odpowiedział(a) na Zupapomidorowa temat w Off-topic
Dzwoń, niech raz się policja zajmie czymś pożytecznym. -
Proszę bardzo Ja sobie regularnie przypominam, nie mogę się doczekać filmu
-
Alkohol i marihuana a nerwica i derealizacja.
deader odpowiedział(a) na Notatnikkk temat w Nerwica lękowa
Jeszcze benzynę jakoś mógłbym zrozumieć (choć wtedy "jaranie" nabrałoby dodatkowego znaczenia) tak tusz od drukarek nie mieści mi się w głowie. Nie wiem jaki sposób "obróbki"masz na myśli, ale biorąc pod uwagę to że tusze to albo CMYK albo RGB, to pierwsze co przychodzi mi do głowy to to, że użyty kolor... zabarwiłby towar, nie..? Jakąś miejską legendą mi to śmierdzi Owszem, maczało się na przykład w eterze, ale to miało o tyle sensu że jest bezbarwny więc "ładnie" się wchłaniał. "Wzbogacenie chemiczne" zielska zdaje mi się jest przeprowadzane na etapie hodowli, przez "karmienie" roślin ulepszaczami... Zaznaczam - "zdaje mi się", bo nie wiem na 100%... Ale to o tuszu jako drukarz podejrzewam o fake -
A u nas najczęstszy wykręt to "jest kryzys" Czasem uzupełniany wykładem o tym że to wszystko przez Żydów i Amerykę Przysięgam że więcej słyszałem o kryzysie od szefa niż z jakichkolwiek mediów...
-
Kiya, całe 10 osób Ja go z jednej strony rozumiem, bo jak to przeliczyć na cały rok, to może faktycznie suma się robi znacząca. Ale "znacząca" dla nas szaraczków, bo jak się rocznie z tych "nadprogramowych" ręczników nazbiera tysiąc peelenów, to prawie pół pensji naszej; ale jak to mówi gościu którego firma miesięcznie obraca sumami stukrotnie wyższymi to po prostu nie wiadomo czy śmiać się czy płakać. Co jest w pewnym sensie pomocne, bo człowiek łapie chwilową zwiechę kiedy mózg próbuje zdecydować która reakcja będzie bardziej stosowna i mniejsze ryzyko odpowiedzenia czegoś w tym stylu Bo wtedy to przesrane kompletnie
-
Zaraz się pojszczam ze śmiechu Sorry ale to zbyt śmieszne żeby zepsuć żart wyjaśnieniem, niechaj pozostanie tajemnicą co miałem na myśli
-
Jeśli myślisz że facet się czepia tylko palenia to jesteś w spooooorym błędzie Dość powiedzieć że księgową doprowadza do płaczu mniej więcej raz na miesiąc czepiając się rzeczy w stylu "czemu zrobiłaś X?" kiedy sam kazał jej zrobić X tydzień wcześniej... A ilość alkoholu na osobę spożytego "w afekcie" po kolejnej bezpodstawnej przypierdzielce można liczyć w beczkach... Gościu potrafił mi robić półgodzinne wykłado-awantury uwzględniające groźbę bądź przynajmniej sugestię utraty pracy za takie zbrodnie jak na przykład przyuważenie że po umyciu rąk używam więcej niż jednego papierowego ręcznika, ponieważ "w skali roku to są bajońskie kwoty na tym tracone"... a jednocześnie informację że z mojej winy zwaliło się zlecenie za 2 tysie skwitować: "czasem się zdarza" Funkcjonowanie w atmosferze nieustannej paranoi tego kalibru jest naprawdę niełatwe i stresujące
-
Coś mi się dziwnie wydaje że pytanie powinno dotyczyć centymetrów
-
[videoyoutube=Kz0TOQ1BF-M][/videoyoutube] 2:05 - 2:40
-
Zapewniam cię że przeszłoby ci po tygodniu pracy u niego
-
PJT, tylko pozazdrościć, ileż to ja bym pieniędzorów zaoszczędził przy takim układzie...
-
U mnie nie przeszło, a próbowałem i prywatnie i u rodzinnego
-
Nożeszjapierrdolę, ja mam jakiegoś wyjątkowego "farta". Przez lata paliłem po 4-5 papierosów dziennie w pracy, mojemu szefowi zawsze to było nie w smak bo jest totalnym abstynentem, potępia palenie plus jest totalnym żydem więc potrafił mi uciąć premię na koniec roku bo mi wyliczał ile godzin rocznie "traci" na moim paleniu. Od kilku miesięcy udało mi się ograniczyć do 1 papierosa dziennie w pracy - i co? ZAWSZE, kurrwa, CODZIENNIE, akurat jak wychodzę na tego jednego, jedynego papierosa, to akurat szef albo ktoś z jego rodziny (firma stoi przy jego domu dosłownie przez płot) się natrafi a to przechodząc z firmy do domu, a to wracając z zakupów a to chvj-wie-skąd jeszcze. Czyli - palę 5x mniej, a on i tak "ma dowody" że "tyle palę" Jeszcze w dodatku jego córka od miesięcy choruje na raka, lekarze nie dają jej szans, dzisiaj zabrali ją karetką, szefu pojechał do szpitala - i oczywiście kiedy musiał wrócić i co zobaczyć? No przecież że wtedy kiedy akurat wyszedłem na fajka. Więc jeszcze pewnie przysparzam go o "miłe" rozmyślania w stylu "ten ***** się truje i żyje a moja córka nie i umiera" Czemu, do cholery, czemu?! Kiedyś jak jeszcze było nas palaczy w firmie trzech, to się śmieliśmy że szefu ma wszczepiony we łbie odbiornik do kamery przed firmą i specjalnie nas "przycina" jak palimy żeby potem nam "przyciąć" z pensji, ale od kiedy jestem jedynym palaczem w firmie to przestało być takie zabawne
-
Ano, taka opcja najlepsza. Trzeba tylko pamiętać że jak zauważa PJT - na pierwszej wizycie niekoniecznie należy oczekiwać "panaceum". Dobrze byłoby pójść i wiedzieć jakie leki się chce, ale wtedy lekarz węszy ćpuna najczęściej
-
Problem chyba w tym, że "coś słabego" można podzielić na dwie kategorie: bez recepty i na receptę. Coś słabego bez recepty to wywalanie pieniędzy w błoto bo tylko do tego służą, a coś słabego na receptę - trzeba najpierw dostać receptę; a żeby ją dostać trzeba się dopchać do lekarza. Błędne koło
-
Kestrel, czy tylko mi żółwie w tej wersji przypominają E.T.?
-
Daj pan trochę, przyda mi się do tego: [videoyoutube=aqW5upASa-8][/videoyoutube]
-
Dla mnie też. Ja nie [i]zakładam[/i] że dziecko trzeba będzie prać. Ja dopuszczam taką ewentualność jeśli zajdzie potrzeba. Jak mi się uda (mieć i) wychować dziecko bez ani jednego klapsa to będę bardzo szczęśliwy. Ale nie optuję za skrajnością w drugą stronę że dziecko jest święte i nie można na nie ręki podnieść. George Carlin już lata temu stwierdził że z dzieci zrobiono obiekt kultu. Podpisuję się pod tym. To doskonała ilustracja do tej dyskusji. Ten tekst nie miał na celu obrażenie ciebie, czy ośmieszenie, czy upokorzenie. To jest odpowiednik klapsa właśnie - jak od kilkunastu stron truję w kółko to samo to w pewnym momencie nadchodzi chwila że trzeba "użyć pasa". Nic ci się nie stało, a zwróciłem twoją uwagę na tyle, że poświęciłaś jej oddzielny akapit.
-
A czy ktoś z nas (zwolenników karcenia cielesnego) twierdzi że bicie to coś pozytywnego?? Dzięki nim można uzyskać pozytywne REZULTATY w wychowaniu. To tak jak zabijanie ludzi nie jest niczym pozytywnym, ale w wielu krajach funkcjonuje kara śmierci - i choć nie jest to samo w sobie "pozytywne" - to jest to narzędzie do uzyskania żądanych rezultatów. alez naturalnie ze tak! zreszta nigdzie nie pisalam ze sie nie sprawdzilo w TWOIM PRZYPADKU. o ile pamietam to slowem nie zahaczylam o TWOICH RODZICOW. chyba sam zes w pewnym momencie zaczal sie powolywac na swoje dziecinstwo (nie chce mi sie teraz szukac w ktorym momencie dyskusja sie rozjechala ) No i super, ja przyznaję że moje metody wychowawcze mogą się nie sprawdzić na innych dzieciach a nawet że mogą się nie sprawdzić na moim dziecku. Nie oznacza to jednak z automatu że zmieniam poglądy Czyli - rozumiemy się doskonale, przybijamy piątkę i pokój, cała dyskusja niepotrzebna
-
Więc - jesteś gotowa przyznać że możesz nie mieć racji i wychowanie za pomocą pasa sprawdziło się w moim przypadku, jak twierdzę? Jesteś w stanie choć spróbować dostrzec mój punkt widzenia? Bo ja wasz bez problemu potrafię, i mówię o tym bez ogródek.
-
Luktar, kompromituje to się każda kolejna osoba która próbuje mi wcisnąć swoje racje twierdząc że są "lepsze" od moich i oskarżając mnie jednocześnie że narzucam innym swoje poglądy
-
i w ten oto sposob sprowadzilismy sie do poziomu gimbazjalistow - jak ktos sie ze mna nie zgadza to z pewnoscia nie ma racji i cala dyskusja tez w pizdu Gimbazjalne to jest takie podsumowanie Bo sugerujesz że jest tylko jedna święta racja i wszyscy muszą ją wyznawać; niestety (albo na szczęście) świat nie jest tak zbudowany, i wiele jest racji, i niezaprzeczalnym faktem jest, że dla każdego priorytetowa będzie jego racja, a nie czyjaś. Czytanie ze zrozumieniem kuleje, oj, kuleje. Od kilkunastu stron tłukę w kółko że ja mam sraki a nie owaki pogląd, wy możecie mieć taki lub siaki - każdy sobie rzepkę skrobie. To wy od kilkunastu stron próbujecie mnie przekonać że nie moja racja jest najmojsza, tylko że wasza powinna być najmojsza Ja wam swojej nie narzucam, pytacie dlaczego uważam takie a nie inne wychowanie za skutkujące - to odpowiadam. Nikomu w ani jednym zdaniu nie sugerowałem że powinien swoje dziecko "moją" metodą wychowywać.
-
Tyrr, o serialu czy o tym że wybitny?