Skocz do zawartości
Nerwica.com

refren

Użytkownik
  • Postów

    3 901
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez refren

  1. refren

    Natręctwa myśli...

    Według mnie człowiek jest prawdziwy w tym, co w sposób wolny i świadomy wybiera. Jeśli na przykład łapię się na tym, że życzę komuś śmierci, to sobie wyobrażam, że mam do wyboru dwa guziki do naciśnięcia, jeden - wybieram, że ten ktoś będzie żył, drugi - że umrze. Że to jest rzeczywisty, ostateczny wybór i że naprawdę mam na to wpływ. I podejmuję decyzję, wybieram ten za życiem, wyobrażam sobie, że naciskam. Koniec sprawy. Decyzja. Mogę mieć masę innych myśli, emocji, impulsów, natręctw, ale jakbym miała taki wybór, to nigdy w życiu bym nikogo nie uśmierciła. To jest taki mocny przykład, nie muszę tego robić za każdym razem, ale kilka razy w życiu zatrzymało to moje potencjalne natręctwa.
  2. refren

    czego aktualnie słuchasz?

    [videoyoutube=JaI65PZU9go][/videoyoutube]
  3. refren

    Natręctwa myśli...

    Michellea, bo człowiek jest wielowymiarowy, a psychika ludzka jest skomplikowana, wielowarstwowa, nieraz nas zaskakuje i płata nam figle albo różne warstwy, mechanizmy się w niej ścierają. Są mechanizmy zależne od biologii (popęd seksualny, agresja), są rzeczy, które do nas wpadają z zewnątrz, bo po prostu się na nie natknęliśmy, wpadają jak popadnie i dopiero możemy świadomie oddzielić to co wartościowe od śmieci w kolejnych krokach, o ile nakierujemy tam naszą świadomość. Jesteśmy codziennie zaśmiecani obrazami przemocy i seksu. Jest też w ludzkiej psychice chęć łamania tabu, przekraczania tego co zakazane, czego się boimy, ciekawość tego, co się kryje w mroku, a to nieraz wywołuje w kimś lęk "dlaczego o tym pomyślałem". Nie wszystko myślimy, niektóre rzeczy same się myślą, a niektóre obrazy, impulsy dopiero jak obejrzymy, uświadomimy sobie, "dotkniemy", to możemy ocenić i nimi z powrotem zadysponować, np. odesłać w niebyt albo przyjąć jako coś wartościowego. Nad wszystkim jest rozum.
  4. Jeśli nie powiedziała Ci za dużo, to spróbowałabym chyba jeszcze raz na Twoim miejscu porozmawiać, umówić się na rozmowę na spokojnie, nie przez telefon i wyciągnąć od niej jak najwięcej informacji, zapytać czemu. Jeśli nie będziecie razem, a na to wygląda, to i tak lepiej się czegoś dowiedzieć niż snuć domysły. A może to "obwinianie" to były jednak jakieś informacje, powody?
  5. Jak dla mnie wysłanie tego zdjęcia to żenada, kompletny brak wrażliwości i klasy. Wiem, że chciałbyś, żeby ktoś napisał coś więcej, ale to jest pierwsze co mi przychodzi do głowy. Poza tym współczuję, gość chyba jej zawrócił w głowie, raczej to nie świadczy o nim dobrze, że się bierze za cudze dziewczyny, może to jakiś playboy na którym dziewczyna się natnie. Może to nagła fascynacja, może potrzebuje wrażeń (lub tak jej się wydaje), a może nie było tak super w związku, jak myślałeś. Jest też możliwość, że czuła się przy Tobie niedowartościowana i chce wzbudzić zazdrość, coś zademonstrować, podnieść swoje ego. Nie wiem co miała na myśli mówiąc, że źle ją traktujesz, jakie były tego powody. Na razie dużo niewiadomych.
  6. jakub666, ładna historia.
  7. refren

    Natręctwa myśli...

    Nasturcja, może Ci być ciężko pokonać nerwicę bez wsparcia psychologa. Dlaczego miałabyś być złą osobą? Lub dlaczego miałabyś być istotą całkowicie dobrą?
  8. Są jeszcze co najmniej dwa filary zdrowia: poukładane życie (brak stresu) i wstrzymywanie się od zachowań destrukcyjnych. Oczywiście, że nie wystarczy zmiana myślenia i leki. Przykładowo, jeśli ktoś ma 400 tyś długu i komornika na głowie, a w perspektywie wypad pod most, to choćby nie wiem jak zmieniał sposób myślenia, to i tak będzie się turlał ze strachu. Gdyby na przykład zsumować długi pacjentów szpital psychiatrycznych, byłby to ciekawy rozdział psychiatrii jako nauki... Jeśli chodzi o wstrzymywanie się od zachowań destrukcyjnych, to jeśli w danym momencie nie możesz sobie pomóc, to nie znaczy, że możesz sobie dowolnie szkodzić. Bo to, że nie może być (chwilowo) lepiej, nie znaczy, że nie może być gorzej.
  9. refren

    Natręctwa myśli...

    Nasturcja, to że tematem lęku jest to, że mogłabyś kogoś skrzywdzić nie znaczy, że masz obowiązek się nim zadręczać. Można mieć wiele natręctw w tym temacie, możesz się zastanawiać pod każdym drzewem czy gałąź nie jest nadłamana i czy zaraz komuś nie spadnie na głowę (może zgłosić?), czy wysiadać z autobusu, bo leży szkło na ulicy i jak nie pozbierasz, to przebije komuś oponę itd. Możesz też mieć ciągłą jazdę, że jesteś w ciąży, czytać fora, wymyślać sobie zagrożenia i zrobić sobie z życia więzienie. Tylko że wtedy nie będziesz wcale bliżej tego, żeby być odpowiedzialnym, świadomym człowiekiem, ktoś kto ciągle żyje pod wpływem lęku nie będzie stabilny i przez zamęczanie się wyimaginowanymi problemami możesz przegapić jakiś prawdziwy. Człowiek jest istotą rozumną i wolną i inaczej nie będzie działał, niż kierując się rozumem i wolnym wyborem. Takie mamy oprogramowanie :)
  10. Jeśli chodzi o grupę wsparcia, to bardzo polecam z tej fundacji, są w Krakowie i Warszawie, to znaczy to są grupy terapeutyczne. http://www.kobieceserca.pl/oferta/
  11. To brzmi jak wymówki, piszesz że nie możesz się rozstać, bo boisz się, że nie dałabyś rady chodzić do pracy z powodu depresji, a potem, że jak nie będziesz chodzić do pracy, to będziesz się źle czuć. Litości. To już chyba musicie się pobrać, no nie ma wyjścia... Nie chcesz sama zerwać, ale chciałabyś, żeby on to zrobił. Tylko, że nie zrobi. Nie pozwala Ci nawet spotykać się z kolegami, a oczekujesz, że Cię w ogóle zostawi samą, na stałe? Różne są pomysły na życie i szczęście, nie chcę Ci nic narzucać, ale związek i mieszkanie z kimś, kogo się nie kocha (tak przynajmniej twierdzisz) i kto Cię dołuje, to dość oryginalny pomysł... No chyba że jednak kochasz albo czegoś nie rozumiem.
  12. Pasażer, do usług. No ja wiem, że jak Ci to samo napiszą w języku naukowych pierdów, to już nie brzmi tak głupio, tylko bardzo dostojnie. I te miliardy, miliardy lat, które większe cuda czynią niż biblijne rozmnożenie chleba.
  13. Dziękuję Ci Boże, że ludzie nie wymyślili jeszcze teorii, że pochodzą od hemoroidów.
  14. Zawsze można wyjść gdziekolwiek, zaprosić przyjaciółkę, wziąć urlop na żądanie, dłuższy urlop, zwolnienie. Mi się zdarzyło z powodu rozstania, że nie mogłam pracować i wzięłam właśnie urlop na żądanie, ale dzięki wsparciu przyjaciółki skończyło się na jednym dniu. Rozstania bywają bolesne, ale też jest to przełom, który umożliwia zmianę w życiu na lepsze i ta nadzieja sprawia, że się przez to przechodzi. Poza tym przychodzi ulga, że się podjęło decyzję, wyszło z beznadziejnej sytuacji i przychodzi mobilizacja. Ten związek, w którym jesteś, chyba nie ma specjalnie przyszłości, więc bardzo prawdopodobne, że i tak Cię czeka któregoś dnia katastrofa i dołek. Chociażby z powodu poczucia braku sensu takiego życia lub z powodu rozstania, które wymusi na Tobie jakaś sytuacja czy porzucenia. Czy po prostu wielkiego zawodu, jaki Ci sprawi chłopak w jakiejś ważnej chwili.
  15. Z osób, które wierzą, że ich daleki przodek to były pływające w prazupie związki chemiczne, z których "wyłoniło" się życie i z osób, które uważają amebę, sinice czy jakieś inne miłe formy życia za swoich kuzynów i które uważają, że dzięki przypadkowym mutacjom genów jakiegoś pantofelka stały się ludźmi, mogą się wymądrzać, klepać w klawiaturę i truć tyłek innym ludziom na forum tym, że życie nie ma sensu.
  16. Początek jest dobry. Na zdaniu "Panicznie się boję..." zaczynają się Twoje problemy. Chcesz sobie układać życie kierując się lękiem? Sama widzisz, że nic z tego dobrego nie wychodzi. Piszesz, że boisz się samotności, ale jeśli Twój chłopak Cię nie wspiera, nie jest dla Ciebie konstruktywnie bliską osobą, pasożytuje na Twojej energii i wysiłku życiowym, to i tak jesteś samotna. Gdybyś nie była samotna, nie musiałabyś się nam zwierzać na forum, tylko przede wszystkim mogłabyś rozmawiać ze swoim chłopakiem o ważnych rzeczach, swoich obawach, a on byłby bratnią duszą i Cię wspierał. Potrafiłby też wziąć odpowiedzialność za przyszłość i może byłby mężem, a nie wiecznym pomieszkiwaczem. Błędne koło! Nie masz siły i wiary w siebie, bo jesteś w toksycznym związku, w niezgodzie z własnymi uczuciami. To Cię obciąża, zamiast uskrzydlać. Jak wyprostujesz to, to siły wrócą i wiara w siebie. Pogoń wampira, skoro przez niego czujesz się źle! I będzie siła na randki, a poza tym samej też jest lepiej niż się męczyć, kisić, dręczyć. Można wkładać energię w rozwój a nie ciągle w to, żeby jakoś wytrzymać kolejny trudny dzień. A co najważniejsze, nie kochasz go! Nie ma żadnego powodu usprawiedliwiającego to, żebyś tkwiła w związku bez miłości, nie jesteście małżeństwem, nie macie dzieci, które będą cierpieć, nie umrzesz bez niego z głodu, jesteś samodzielna życiowo, nie jest chory, nie wymaga opieki, nie jest nawet dla Ciebie przyjacielem. Więc o co chodzi?? Może jednak kochasz a może to lęk przed samotnością tak Cię paraliżuje? A może się uzależniłaś?
  17. refren

    Natręctwa myśli...

    Nie wiem czy mogłaś, jeśli się czuje absurd jakiejś myśli, nakazu, to postąpienie według niego jest pewnym gwałtem psychicznym na sobie. Co oznacza, że tylko lęk nas skłania, żeby postąpić tak, a nie inaczej, chęci nie są szczere, więc jeśli lęk mija, to nie jesteś już w stanie iść za taką myślą. A chyba działanie pod wpływem przystawionego do głowy pistoletu nie jest słuszne. Zwłaszcza, że musiałabyś go cały czas trzymać wycelowany w siebie, żeby działał. Działanie pod wpływem lęku nie jest dobre i nie uczyni z Ciebie odpowiedzialnej osoby. Wręcz przeciwnie, jak zaczniesz postępować tak, jak Ci "każe" lęk, staniesz się osobą nieracjonalną i niestabilną. Więc moim zdaniem dla dobra żadnej sprawy nie mogłaś tego zrobić. Nie bój się psychologa. Psycholog nie jest od rozstrzygnięć, co jest słuszne, a co nie, ale od tego, żebyś w sposób zdrowy sama mogła o tym decydować. A jeśli narusza Twoje wartości, zawsze możesz go zmienić.
  18. Każdy odczuwa swój problem jako największy, bo dla niego jest największy. I każdy potrzebuje czasem, żeby ktoś się nad nim ulitował. Gdzie tu egoizm? Człowiek jest istotą społeczną, potrzebuje akceptacji, zrozumienia, ciepła. Nikt nie jest emocjonalnie samowystarczalny. A tu wszyscy piszą o swoich problemach i każdy myśli o sobie, zawsze jednak się znajdzie ktoś, kto Cię bezinteresownie wesprze i ktoś, kto Ci bezinteresownie dowali.
  19. jakub666, ten ostatni post wyjaśnia dlaczego tak źle piszesz o sobie w pierwszym. To brzmi bardzo depresyjnie, że stawiasz sobie tyle zarzutów, uważasz, że zasługujesz na karę, oceniasz siebie totalnie i nie dajesz sobie sam chyba szans na polemikę z tym. Te doświadczenia ze szkoły, z dzieciństwa podkopały Twoją wiarę w siebie. Piszesz, że nie potrafisz innym dawać miłości. Ale jak masz ją dawać, skoro nienawidzisz sam siebie? Przez brak akceptacji siebie ciężko Ci akceptować innych, a masz tyle obaw i barier, że nic dziwnego, że kontakt z innymi jest dla Ciebie trudny. Może trochę więcej wyrozumiałości dla siebie?
  20. Na tym to dziadostwo polega, że zawsze jest jakieś "a co jeśli", jakiś kontrargument. Dlatego, jak kiedyś mi powiedziała pani psycholog, w którymś momencie trzeba uciąć te rozważania, bo i tak się do niczego nie dojdzie. Ze swojego doświadczenia wiem, że trzeba nieraz nie walczyć z natrętnymi myślami, odpocząć od walki. Ogólnie dobre jest dużo odpoczynku i powrót do porzuconych przyjemności, zainteresowań. Z tym chłopakiem możesz wpaść w pułapkę, taką że on będzie dla Ciebie "deską ratunku", żeby zaprzeczyć myślom o powołaniu i będziesz szukać w tym jakiegoś potwierdzenia, jak coś nie wyjdzie, to zwiększy Ci się lęk a propos powołania. A co jeśli to nie jest ten właściwy chłopak, tylko 10-ty z kolei będzie właściwy, którego poznasz za x lat? Jeśli chodzi o leki - jakbym była na Twoim miejscu, to bym wzięła. Są leki (SSRI lub SNRI), które dobrze działają na natręctwa. Żałuję że ich od razu nie dostałam, tylko jakieś shity. Problem z nimi jest taki, że później bardzo ciężko je odstawić, częste są po odstawieniu nawroty. Mają też skutki ujemne: mogą trochę obniżać koncentrację i intensywność przeżywania - co jest dobre w przypadku objawów nerwicy, gorsze jeśli chodzi o resztę, mogą też obniżać motywację do działania. Ale moim zdaniem to jest i tak lepsze niż koszmar nerwicy natręctw. Da się żyć. Na lekach, z wyciszonymi trochę objawami, łatwiej przejść terapię,
  21. refren

    czego aktualnie słuchasz?

    [videoyoutube=moP-omrhECc][/videoyoutube]
  22. celinaa96, bardzo dobrze, że rozmawiasz z księdzem i psychologiem, szukasz pomocy. U mnie problemy zaczęły się na pierwszym roku studiów, to nie najłatwiejszy okres i u wielu osób z problemami zaczęły się one w tym okresie. Pocieszające jest to, że w Twoim wieku ma się jeszcze dużą plastyczność psychiczną i wiele rzeczy można sobie wypracować, poukładać. To nie jest jeszcze raczej etap dojrzałości i można dużo zrobić, żeby poradzić sobie z własną psychiką. Choć może to trwać kilka lat, co nie znaczy, że objawy muszą być cały czas silne. U Ciebie widać z opisu, że masz skłonność do obsesyjnych myśli. Wiele osób z natręctwem zaczyna opis od pokazania, że nie jest to pierwszy ich problem tego typu, jest to chęć zaznaczenia, że myśli, które je dręczą, podobnie jak wcześniejsze, uważają one za sprzeczne ze swoimi pragnieniami, absurdalne. Ale nie mają stuprocentowej pewności i przez to narasta lęk. <>, <>, <>- to różne wersje myśli, które nakręcają nerwicę i ciągną na manowce. W gruncie rzeczy ta druga "osobowość" to lęk. Nie można oddawać swojej podmiotowości, chcesz czego chcesz i tyle. Nie chcesz czego nie chcesz. Nie ma drugiego dna, to tylko lęki czy echa jakichś nierozwiązanych konfliktów nie dotyczących powołania. Być może niepewność co do własnych umiejętności decydowania o sobie, brak zaufania do siebie. Lub efekt zbyt magicznego rozumienia powołania. A powołanie dotyka serca, tego kim jesteśmy. Nie można się stać nagle stać kimś innym, nie jesteśmy robotami, żeby Bóg nas miał nagle przeprogramować. Często osoby najpierw poznają jakiś zakon, siostry w nim przebywające i czują, że to miejsce dla nich. Powołanie opiera się na jakichś realnych doświadczeniach. To że się kiedyś nad życiem w zakonie zastanawiałaś, to normalne, bo myślimy nad wieloma możliwościami. Nad najbardziej szalonymi pomysłami. I wybieramy coś dla siebie. Potem nieraz zmieniamy koncepcję, bo ciągle w życiu się czegoś uczymy.
  23. Po pierwsze pobrzmiewa tu negatywne ocenianie tego, że rodzice są dla dziecka autorytetem, tymczasem z badań, które przytoczyłam wynika, że jest to pozytywne, jeśli rodzice są ważną osobą w życiu dziecka, też w kwestii zachowań patologicznych, a raczej profilaktyki. Po drugie twoje spekulacje pokazują twój kierunek myślenia, a dokładniej stereotypy na temat katolików, że to osoby stłamszone, które wierzą bo ktoś im tak powiedział. Poza tym nie dajesz zjawisku, jakim jest wiara i jej wewnętrzne przeżywanie, racji samodzielnego bytu, nie uwzględniasz jej wpływu na człowieka, czyli redukujesz rzeczywistość.
×