Skocz do zawartości
Nerwica.com

refren

Użytkownik
  • Postów

    3 901
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez refren

  1. Przeczytaj sobie: http://zebrowski.apologetyka.info/swiadkowie-jehowy/dusza-i-pieklo/dusza-niesmiertelna,163.htm Przykładowo:
  2. Sprawność seksualna to też zdrowie. Jak by Ci psychotrop zżerał nerkę, to też byś powiedziała, że zdrowie ważniejsze? Pewnie nie. Człowiek to całość. Niestety, po co inaczej byśmy brali te cholerne prochy, na których za dużo by umrzeć, za mało by żyć.
  3. refren

    Natręctwa myśli...

    Nie oglądaj porno, to niszczy, odrywa seks od wrażliwości i rzeczywiście może powodować uzależnienie od seksu. Ale nie tak od razu. Natręctwa są efektem lęku, nie rozerotyzowania. Ktoś może być maniakiem seksualnym, myśleć o tym non stop i nie mieć natręctw. Natręctwa to myśli niechciane, nieakceptowane, które się pojawiają, bo się ich boimy. Może jest tak, że pod wpływem porno zaczęłaś być w jakiejś sprzeczności ze sobą, co powoduje lęk. Filmy dostarczają tematów do myśli seksualnych, na które wcześniej byś nie wpadła, które nie wypływają z Twojej wcześniejszej wrażliwości, a które mają tak silne oddziaływanie, że teraz jakby Ci się narzucają. To powoduje w Tobie rozchwianie. Może odkryłaś, że Twoja wrażliwość seksualna może się zmieniać i czujesz lęk, że to by mogło zajść bardzo daleko, stąd strach przed tym, że mogłabyś być np. pedofilem. A może sam fakt, że oglądasz takie filmy, powoduje w Tobie lęk, że coś z Tobą nie tak.
  4. Ja bym zmieniła psychologa, to jakaś politycznie poprawna dyletantka. Pewnie psychodynamiczna.
  5. Edward27, może to marzenie Twojej mamy mieć synów księży czy misjonarzy, ale nie powinna wmawiać Tobie i bratu swoich własnych pragnień, zwłaszcza posługując się Matką Boską.
  6. Jeśli rzeczywiście tak było, to ta lekarka jest kompletnie nieprofesjonalna i nie nadaje się do kontaktu z osobami z problemami psychicznymi. Sama ma poważne problemy "z interakcją" i jest niestabilna, może złe leki sobie wypisała.
  7. refren

    Natręctwa myśli...

    Poza tym w wielu sytuacjach mamy całą gamę odczuć, po części sprzecznych ze sobą. Kiedy czujesz, że coś nie tak z Twoimi emocjami, zostaw to, nie analizuj, nie oceniaj, poczekaj na moment, aż odzyskasz dystans i nie będziesz czuć lęku.
  8. refren

    Natręctwa myśli...

    Michellea, emocje wielu ludzi nie pasują do sytuacji, żerują na tym dziennikarze i producenci wiadomości, kiedy na przykład stanie się nieszczęście, to mają temat, jadą z tym na okrągło i chyba wielu ludzi to ekscytuje, skoro to oglądają. Więc różne są odruchy, ważne, żeby tak ogólnie nie zgłupieć, nie zostać na tym poziomie. To raz, a po drugie jak się rozdrapuje swoje odczucia na wiązki, traci się zdrowy wgląd, bo już nie wiesz, co jest prawdziwe, a co nie.
  9. Reynevan, te kwestie były niezliczoną ilość razy dyskutowane w innych wątkach, ostatnio tu. religia-wiara-modlitwa-wiadectwa-uzdrowienia-zbiorczy-w-tek-t54516.html Wydaje mi się, że to wątek dla osób, które mają natrętne myśli czy wątpliwości na temat powołania, a nie kolejne miejsce, gdzie osoby nienawidzące religii będą wylewać swoje wszystkie żale i zamęczać tym paru forumowych katolików.
  10. To świadkowie Jehowy regularnie ogłaszają daty końca świata, w katolicyzmie jest raczej nacisk na pewne struktury (Bestia, Antychryst), które na dobrą sprawę mogą się w historii powtarzać. Jest rozeznawanie znaków czasu, ale nigdzie nie ma konkretnej daty, okresu jaki pozostał do powtórnego przyjścia Jezusa. Mamy być gotowi cały czas. Poza tym każdy ma wpływ na opóźnianie końca świata - przez swoje modlitwy i nawrócenie może opóźniać jego przyjście, jak twierdził np. mistyk o. Badeni. Nie jest też tak, że każdy wie, jaki go czeka szczegółowy los, są ogólne losy ludzkości. Piekło nie jest fatum, bo człowiek ma wpływ czy tam trafi przez swoje uczynki i wiarę, a Bóg jest sędzią miłosiernym, a nie bezwzględnym. PS. Myślę, że na widoku publicznym nie jest lepiej.
  11. Są też misjonarze świeccy. Ale to na marginesie. Nie możesz się w życiu kierować jakimś snem Twojej matki czy jej opowiadaniem o jakimś śnie. Wiara w przeznaczenie, w to że istnieje jakiś z góry przeznaczony nam los, jest niszcząca dla psychiki, dlatego m.in sam Bóg zakazuje wróżb. Coś czego się obawiasz, co wisi nad Tobą, jest Ci przeznaczone, a czego nie chcesz, jest jak fatum w tragedii greckiej, to nie jest myślenie chrześcijańskie. Równie dobrze mógłbyś sobie postawić tarota i martwić się, że np. za tydzień umrzesz.
  12. Rzeczywiście, nawet nie zauważyłam, co tam jetodik ma powypisywane.
  13. Nie widzę wyłomu w objawieniu Boga dla ludzkości, oczywiście uznaję tu chrześcijaństwo, nie chodzi mi o samą ideę, ale o to, że Bóg konsekwentnie nas ostrzega o możliwości potępienia, najpierw buduje grunt w Starym Testamencie, potem potwierdza to Jezus, potem apostołowie, ojcowie Kościoła (wśród których są męczennicy, jak np. św Augustyn, więc oddali życie za to, w co wierzą), różne objawienia, gdzie Bóg chce wstrząsnąć ludźmi i chce, żeby się nawracali. Co do oceny jakiejś idei możemy się mylić, bo rzeczywistość Boga i wieczności przerasta raczej nasze możliwości poznawcze. Tak samo co do oceny sprawiedliwości Boga możemy się mylić, zwłaszcza że nikt tu nie jest bezstronny, perspektywa wiecznego potępienia na przykład dla grzesznika, który nie ma chęci poprawy, nie sprzyja jego niezależności w sądach. A Bóg jest istotą doskonalszą od człowieka pod każdym względem, więc nie mamy władzy, żeby w pełni Go poznać. Poza tym osąd sprawiedliwości nie jest czysto intelektualny, ocena dobra i zła zależy też od postawy moralnej i wrażliwości na dobro. Więc tu także można się przejechać na swoich sądach, bo jesteśmy raczej związani duchowo z tym co gorsze, a nie z tym co lepsze - jak to ludzie. To może też twórcy fantastyki? Nadzieja nie powinna się opierać na kłamstwie. Moja nadzieja polega na tym, że Bóg chce mnie zbawić, a nie posłać do piekła.
  14. jetodik, czy któryś z nich był po tamtej stronie, wrócił i powiedział, jak tam jest? Jeśli któryś z nich trafi do piekła, to co mu po wierze w powszechne zbawienie? Nie spytałam poza tym, dlaczego uporczywie nie wierzysz w piekło, a pokazujesz mi, że nie jesteś w tym odosobniony, a ja nie mam problemu z wyobrażeniem sobie, że ktoś myśli inaczej, mimo że niewiara w piekło wobec Biblii, Ewangelii, tradycji Kościoła, doświadczeń świętych, wydaje mi się mocno ryzykowna. Dla mnie nie ma specjalnych wątpliwości, że Bóg w swoich przekazach, które kieruje systematycznie do ludzkości mówi, żebyśmy sąd i piekło traktowali jak najbardziej poważnie, nie widzę nigdzie żadnego wyłomu, choć oczywiście nie znamy wszystkich planów Boga i wiemy tylko cząstkę. Z drugiej strony, jeśli łotr na krzyżu tylko zwrócił się do Jezusa, uwierzył w niego i wykazał się uczciwością w ostatniej swojej ocenie i to wystarczyło, by był zbawiony, to czy można mówić o surowości Boga i o tym, że czyjaś sytuacja jest beznadziejna? Pytanie też czym jest zagadnienie piekła dla tych pisarzy i sobiepanów-teologów, czy to nie jest tylko intelektualna zabawa i czy zdają sobie sprawę ze swojej odpowiedzialności - bo jeśli wpuszczają ludzi w kanał, a piekło naprawdę istnieje, to może spaść na nich odpowiedzialność za czyjeś potępienie - czy są gotowi ją ponieść czy niespecjalnie się tym przejmują? I czy może wykazują się heroicznością cnót, przynoszą jakieś dobre owoce? Napisałam, że nie wierzę w piekło, tylko w Boga, żeby przekierować Twoje myślenie, na inne znaczenie słowa wierzyć, nie 'wierzyć w istnienie czegoś', ale 'pokładać w czymś nadzieję' i 'wyznawać, głosić'. Wierzę, że piekło istnieje, ale nie pokładam w tym żadnej nadziei, tylko w Bogu, nie wyznaję i nie głoszę wiary w piekło, tylko w Boga, który jest miłością i który może uczynić moje życie dobrym. Sama wiara w piekło nie uczyni mojego życia dobrym i jest martwa.
  15. refren

    Natręctwa myśli...

    Jak się dzieli włos na czworo, to zawsze się coś znajdzie. Generalnie radość, podniecenie, agresja, to nie są rzeczy, które mamy na każdym kroku kontrolować, to w jakimś stopniu niezależne procesy, zarządzanie jest na wyższym pułapie. :) To trochę tak, jakbyś chciała kontrolować serce, czy równo pracuje, zaczęła myśleć nad wdechem i wydechem i poganiała te czerwone ludziki (erytrocyty zdaje się), żeby szybciej nosiły bąbelki z tlenem.
  16. Nie wiem czemu nazywasz tę wiarę uporczywą. Myślę, że przeceniasz siłę swoich argumentów oraz doskonałość swojego oglądu rzeczywistości, jego wystarczalność. Wydaje Ci się, że wiara w piekło nie ma sensu. Ale to Twoje zdanie. Poza tym uporczywa wiara oznacza wiarę wbrew wszystkiemu, a wiara w piekło nie jest wbrew wszystkiemu, przeciwnie, wyznaje ją Kościół Powszechny, czyli wszyscy katolicy, mówi o tym Biblia, ojcowie Kościoła, objawienia, złe duchy w trakcie egzorcyzmów. A przede wszystkim nie wierzę w piekło, tylko w Boga, piekło mnie nie zbawi, tylko potępi, natomiast Bóg mnie może zbawić, wyzwolić od zła, jest żywą miłością. Bo nie był stworzony przez Boga jako przeżarty, tylko się takim uczynił przez wiele swoich cząstkowych wyborów, krok po kroku, przez uporczywe trwanie w złym. Wydaje mi się, że to nie jest kwestia tylko złych uczynków, bo jeśli ktoś czyni źle, ale nie jest zupełnie głuchy na głos Boga, to Bóg go z tego uleczy, wyprowadzi, wskaże błędy, wstrząśnie, jeśli będzie trzeba, przemówi do rozumu, przebaczy. Choć jest tu działanie dwustronne, uczynki też mają znaczenie, bo złe czynią coraz głuchszym na głos Boga. Ale żeby siebie skazać na zło, trzeba w jakiś sposób Boga odrzucić, wzgardzić, mieć pychę uniemożliwiającą jakąkolwiek relację. Czyli mówimy o dziecku, które odrzuca ojca, nie pozwala sobie pomóc.
  17. nie! nieeeeee! uciekaj! To że czasem Ci mówi czułe słówka czy jest miły nie zmienia faktu, że to tylko jedna strona medalu. Zawsze po pięknych chwilach przyjdą przykre. Masz dopiero 20 lat, życie przed Tobą, zastanów się czy chcesz, żeby tak wyglądało, urocze chwile, potem alkohol, awantury, może obcość, brak zrozumienia, wsparcia. Jego zachowanie jest lekceważące i szczeniackie, a z alkoholem jest duże ryzyko nałogu (nie jest to może u niego problem rodzinny?) Nie wygląda na to, żeby to był mężczyzna, na którego warto postawić, jeśli chodzi o poważny związek.
  18. Nie jestem lekarzem, ale jak dla mnie, to brzmisz bardziej depresyjnie niż psychotycznie, a dla mnie rispolept (risperon) to największy syf ze wszystkich leków jakie brałam, mimo że wymiata obsesyjne myśli. U mnie reakcja była skrajna, potworny lęk, niepokój ruchowy i jakieś splątanie myśli oraz depresyjne spowolnienie czasu (każda minuta udręką i wiecznością). Dopóki coś takiego się nie dzieje, to nie jest najgorzej, ale jakby takie rzeczy się działy, to odradzam nawet jedną kolejną tabletkę brać. Oczywiście to, że na mnie tak podziałało, nie znaczy, że na Ciebie też tak zadziała, jakby wszyscy tak reagowali, to lek by już nie był w obiegu, ale że należę do grupy osób najgorzej przez ten lek doświadczonych, więc ostrzegam. Może spróbuj pójść do innego lekarza, dla porównania?
  19. refren

    Natręctwa myśli...

    pokonacstres.pl, zgadzam się zupełnie z Tobą. Myślę, że myśli które dają w kość nerwicowcom ma każdy, tylko nie każdy odczuwa w związku z tym lęk. Ci co przechodzą nad nimi do porządku dziennego nie wpadają w obłędne koło nerwicy. Być może niektórym ciężko jest zaakceptować, że mamy w sobie zarówno uczucia wyższe i wyższe funkcje jak i prymitywne odruchy (które nie zawsze są złe, ucieczka przed zagrożeniem to bardzo prymitywna reakcja, która może uratować życie) Z drugiej strony nie uważam, żeby ci "zdrowi" byli lepsi, bo nasze problemy mają swoją wartość - na przykład uczymy się hierarchizacji, tego rozróżnienia na to, co niższe i wyższe, na to kim chcemy być, a kim nie chcemy, poznajemy siebie, troszczymy się o dobro.
  20. Geniusz, myśliciel, poeta.
  21. Jeżeli ktoś jest przeżarty na wskroś grzechami, złem, to nienawidzi Boga z całej mocy, więc jak może wybrać Boga? Czy szatan nie był aniołem, zanim się zbuntował, nie miał pełnego oglądu sytuacji? A jednak włożył ręce do ognia. Dla szatana Bóg to największy wróg, ktoś kto trafia do piekła utożsamił swą wolę z wolą szatana, nie chce (nie potrafi?) odpowiedzieć już pozytywnie na żadną zachętę ze strony Boga. Bóg daje w ciągu życia człowiekowi tysiące szans do ostatniej chwili na poprawę czy choćby skruchę. Co do oddania syna na leczenie - jeśli np. ktoś w Monarze bierze narkotyki, to go się wyrzuca, właściwie na pewną śmierć, bo wiadomo że z heroiny się nie podźwignie sam na ulicy. Ale trzeba go usunąć, bo pociągnie za sobą innych, jeśli zostanie. I ich zabije. Miał swoją ostatnią szansę. Gdyby ich było więcej, to nikt by nie wytrwał, każdy wie, że ma jedną i wielu to ratuje.
  22. Dla mnie też nie jest oczywiste, że ojciec kochający syna musi go ratować za wszelką cenę. Jeśli syn nienawidzi ojca, demoluje mu dom, niszczy wszystko co ojciec zbuduje, a pozostałym dzieciom daje heroinę, to raczej zrozumiałe będzie, że ojciec go wywali na zatracenie, chociażby dla dobra reszty dzieci.
  23. No to musiałby ją chyba złamać na całą wieczność, żeby mu tamten do piekła nie wskoczył, skoro za życia nic nie pomogło. Jest taka teoria, bardzo ją lubię, o tym, że szatan się zbuntował, bo myślał, że jeśli przegra, to będzie mógł powrócić do Boga, ale nie wziął pod uwagę, że już nie będzie w stanie tego chcieć, bo zniszczy wcześniej w sobie całe dobro.
  24. refren

    Natręctwa myśli...

    Jeśli się martwisz czy nie jesteś złym człowiekiem, to raczej się nim nie staniesz. Ukryte skłonności prawdopodobnie sobie wkręcasz przez natrętne myśli, a poza tym żadne skłonności, których się nie realizuje, nie żądzą naszym życiem. Dziś panuje taka ideologia, że się ciągle ukazuje człowieka zdeterminowanego przez różne skłonności seksualne, od których niby nie można uciec, czy które nawet mogą być w stanie zamaskowanym przed samym ich "nosicielem" (na przykład geje widzą wszędzie kryptogejów), ale to przesada. Jest też przekaz, że wszyscy pragniemy jakichś zboczeń, eksperymentów, przekraczania swej natury, tylko to przed sobą maskujemy, wypieramy, nie chcemy się przyznać. Ale nie sądzę, żeby tak było.
×