Skocz do zawartości
Nerwica.com

refren

Użytkownik
  • Postów

    3 901
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez refren

  1. refren

    ot

    To znaczy mięsko ze sklepu nie jest z zabitych zwierząt? Czy chodzi o przerzut na niezdrową soję? Jakby Ci dziki zaczęły chodzić po podwórku, to nie wiem czy byś nie chciała, żeby "chorzy" ludzie je odstrzelili. Koła łowieckie mają określone, jakie zwierzęta można odstrzelić, a jakie trzeba. Poza tym ci sami "chorzy" ludzie, którzy polują, często dokarmiają zwierzęta zimą. Dziczyzna jest bardzo zdrowym, chudym mięsem, a że jest robiona zwykle na sposób domowy, nie zawiera szkodliwych azotanów, których nie mogą jeść chorzy ludzie.
  2. refren

    ot

    Problem w tym, że zdrowe jedzenie nigdy nie będzie chyba tanie i dostępne, bo żeby coś było tanie, to produkcja musi być uprzemysłowiona, masowa, a przez uprzemysłowienie jedzenie jest niezdrowe. Poza tym ciężko cofnąć postęp cywilizacyjny, który wyeliminował wiele zdrowych upraw, hodowli. Teraz markety podchwytują modę na zdrowe produkty, niby są one bardziej dostępne, ale efektem tego jest to, że się pojawiają atrapy. Przykład: zamiast mleczka kokosowego, które stało się modne, pojawiają napoje kokosowe udające mleczko, gdzie jest dodatek cukru i jakichś sztucznych składników.
  3. refren

    ot

    Rzeczywiście. Ale też prawdą jest, że wśród osób uważających się za postępowe jest coraz większa wrażliwość na cierpienie zwierząt, a jednocześnie coraz mniej troski o godność człowieka (bo aborcja, eutanazja w nią uderza, wiem że nie każdy się z tym zgadza, to smutne). tez jestem ciekawa?> Bo zwierzęta żyją na wolności, swobodnie biegają w naturalnym środowisku, jedzą w miarę jeszcze naturalne pożywienie, mają okresy ochronne, nie wszystkie giną (w Polsce odstrzeliwuje się w sposób kontrolowany, żeby nie zaburzyć ekosystemu). Zwierzęta hodowane na mięso często żyją w klatkach lub w czymś jeszcze gorszym (tak że nie mogą się ruszyć) i jest im na siłę pompowane jedzenie, które ma modyfikować je pod kątem ładnego mięsa. Poza tym np. świnie hodowane na ubój wiedzą nieraz, że czeka je śmierć, bo to inteligentne stworzenia.
  4. Chodziłam do poradni katolickiej na terapię i kilka bardzo wierzących psycholożek to ...hmm... stare panny (singielka jest młoda), przewijałam się przez różne szpitale i tam też widziałam wierzące panie psycholog niezamężne, może powinnaś zostać psychologiem? Znam też sporo osób (kobiet), które założyły rodzinę po 30-tce, a także takie, które mają ponad 30 lat i mają nadal nadzieję. Średnia wieku w Polsce dla kobiety wychodzenia za mąż to 28 lat, a Ty masz dopiero 26! Jeszcze masę rzeczy Cię czeka. A że nie jesteś desperatką i nie szukasz na siłę, umiesz być sama, tym bardziej nadajesz się do związku. Choć jest też dużo osób samotnych, wierzących, nie w zakonie i pogodzonych z samotnością. Podsumowując, Ty się dziecko nie denerwuj, ciesz się życiem i obserwuj.
  5. refren

    ot

    Singer, to ten koleś, co twierdzi, że płód nie jest człowiekiem, aborcja powinna być dozwolona do 2 tygodni po urodzeniu dziecka, a szympans jest więcej wart niż człowiek z uszkodzonym mózgiem. Rzeczywiście wybitny obrońca człowieczeństwa. Nie mam nic przeciwko weganom, dzięki nim spada liczba cierpiących zwierząt, rozwija się rynek żywności ekologicznej. Większość mięsa obecnie produkowanego jest niezdrowa, a nie ma alternatyw. To znaczy są, byłam np. wczoraj w sklepie ekologicznym, ale ceny są z kosmosu. (Nie rozumiem co prawda zupełnie niejedzenia jajek i mleka). Ale każda ideologia oparta na przesłankach sprzecznych z rozumem prowadzi do wypaczeń. Ty się obawiasz, że mordowanie zwierząt przygotowuje do mordowania ludzi, ja się obawiam, że w imię niemęczenia zwierząt zaczniemy testować leki na płodach (bo to tylko zlepek komórek, nie istota czująca według lewaków), hodować embriony na organy, ograniczać myślistwo (najbardziej humanitarny sposób zabijania zwierząt), wykańczać kraje biedne przez narzucanie norm z kosmosu. Samo zjawisko niejedzenia mięsa z własnego wyboru jest pozytywne, ale że weganie chcą zmienić świat, to trochę się martwię, jak im z tym pójdzie.
  6. refren

    ot

    Ponieważ? Ponieważ wiara (w cokolwiek) nie jest podparta racjonalną analizą. Jest podstawą nie są logiczne wnioski lub argumenty. To szkoda, że ojcowie racjonalizmu, Kartezjuesz i Kant, uznawali istnienie Absolutu. Kartezjuesz dowodził, jak rozum prowadzi do odkrycia Boga. Myślę, że nie przechodziłeś nawet koło racjonalnej analizy.
  7. refren

    ot

    Racjonalizm się wyklucza z tą resztą. Dlaczego? Bo jest ateistką w przeciwieństwie do Ciebie? Bo obraża rozum ludzki. Przykładowo: Para gejów - zdrowi, nie leczyć, nie każdy musi mieć dzieci Para bezpłodna - chorzy, leczyć, bezpłatne in vitro Kobieta w ciąży - chora, leczyć (aborcja ratowaniem zdrowia psychicznego) Para gejów chcąca bezpłatnego in vitro... ops Nowoczesna definicja zdrowia: to co poprawia samopoczucie Klasyczna definicja zdrowia (zgodna z rozumem) - obiektywny stan zaburzeń w funkcjonowania organizmu
  8. Świetna kandydatka do zakonu
  9. To nie jest zbyt budująca motywacja, zakon to nie jest miejsce, gdzie powinny trafiać osoby, którym nie wyszło nic innego, nie wiedzą czy chcą mieć dzieci itp. To nie jest przechowalnia, zakon wymaga determinacji, zaangażowania, głębokiej relacji z Bogiem. Osoba nie wystarczająco zmotywowana wewnętrznie raczej nie wytrzyma różnych uciążliwości. Dla mnie nerwica to zaburzenie podmiotowości, skoro wiesz jakiej odpowiedzi potrzebujesz, to po co pytać innych? Czy ktoś zna Ciebie tak jak Ty sama, siedzi w Twoim wnętrzu? Po co czekać na odpowiedzi innych jak na wyrok? (Wiem, że na tym polega to zaburzenie i że pytasz z powodu silnych lęków, tylko staram się pokazać istotę tego problemu). Osoby rozważające jakąś możliwość w sposób zdrowy (np. wstąpienia do zakonu) nie są uwiązane przez lęk. Większość wpisów osób z natręctwami zaczyna się tak samo, najpierw piszą o swoich problemach z przeszłości, innych "wkrętkach", żeby zabezpieczyć się przed zbyt pochopnymi wnioskami innych na temat powołania. Dają przekaz "mam skłonności do natręctw, więc to nie powołanie". Dla mnie na samej tej podstawie można już stwierdzić nerwicę. Do zakonu nie mogą iść osoby ze skłonnością do nerwicy. Ktoś tu na forum kiedyś cytował odpowiedź, jaką dostał od zakonnicy na maila z opisem swojego problemu i tam było, że osoby pragnące wstąpić do zakonu muszą mieć większą odporność na stres egzystencjalny nawet od osób wstępujących w małżeństwo. A jeśli występują takie problemy lękowe, to znaczy, że się jej nie ma.
  10. To nie jest wcale głupie czy śmieszne. Jest pewna sprzeczność, piszesz, że wiesz, że nie da się sprawdzić, czy doszło do zapłodnienia, a potem z tego co piszesz wynika, że uspokaja Cię myśl, że nie doszło, że chłopak ma rację i śmieszne jest w to nie wierzyć. No a właśnie nie da się sprawdzić, można oszacować co najwyżej prawdopodobieństwo, które nie było zbyt duże.
  11. Skoro nie byłaś świadoma działania tabletki, to się nie obwiniaj. To niczemu nie służy, tylko niszczy Ci zdrowie. Świat nie będzie lepszy ani Ty od neurotycznego poczucia winy (jest neurotyczne, bo nie masz już wpływu na tę sytuację). Co do tego czy "było coś", to nie da się tego sprawdzić i nigdy nie będziesz mieć pewności, więc musisz przestać to drążyć, bo nigdy siebie do końca nie przekonasz. Biorąc tabletkę nie miałaś intencji, żeby zabić dziecko, więc siebie nie nazywaj mordercą. Jakieś konstruktywne wnioski na przyszłość przydałoby się wyciągnąć.
  12. refren

    ot

    atic, pewnie już mają opracowaną kwestię przepisów. Racjonalizm się wyklucza z tą resztą.
  13. Tak. Sam to robię cały czas. No to się skupcie, powstał tu nowy wątek na temat "czy facet, który nie zarabia, ma szansę na związek". Nie można było założyć oddzielnego na snucie tych rozważań?
  14. Za zakochanie się nikt nie odpowiada. Nie jest to też coś obrzydliwego, łączy się z dostrzeżeniem w kimś uroku, a każdy zasługuje, żeby tak na niego patrzeć. Ale nie z każdego zakochania jest związek, to po prostu niemożliwe. Nie, ani trochę nie jest to normalne. Gość ma ciągoty do czegoś innego niż jego małżeństwo, może seksualne, a może się np. czuje w małżeństwie niedoceniony czy nie umieją z żoną zbudować dojrzałej relacji. Owszem, to jest obsesja i jak każda obsesja ogranicza wolność. Moim zdaniem do takiej obsesji/fascynacji nie trzeba być homoseksualnym, sama taką miałam na punkcie przyjaciółki, moje koleżanki martwiły się, że nie mają facetów, a ja, że koleżanka nie chce być ze mną tak blisko, jak ja z nią. Nie było tu podtekstu seksualnego, ale fascynacja owszem. Podobały mi się nawet jej perfumy i charakter pisma. Tylko że miałam 17 lat i mi to przeszło. Od 22 roku życia prawie cały czas byłam w związkach z mężczyznami (z jednym bardzo długo), najdłuższa przerwa to chyba 10 miesięcy. Nie pociągają mnie kobiety, moja orientacja jest stabilna. Ale co do orientacji, to nie potrafię doradzić, jak się z tym uporać, chociaż nigdzie nie jest powiedziane, że musisz ją akceptować. Nigdzie też naukowo nie dowiedziono, że to wrodzone i niezmienne (odwrotnie też nie), to jest niewiadoma, a ponieważ nie ma tu solidnych racjonalnych podstaw, stąd bardzo krzykliwa propaganda, że orientacja jest niezmienna i nie zależy od czynników psychologicznych. Z obserwacji bardziej nasuwa mi się jednak wniosek, że jest zwykle jakiś problem z ojcem, że nie jest on pozytywnym wzorem męskości, często przeciwnie, jest bardzo złym wzorem i chłopak ma problem z identyfikacją z własną płcią. Jeśli ktoś pokaże mi geja, który miał normalną relację z rodzicami, to może zmienię zdanie. Spotkałam się też z opinią seksuologa odpornego na polityczną poprawność, który mówił że czasem ktoś jest wrażliwy i bardzo niedoceniony w normalnych relacjach, natomiast środowisko homoseksualne go bardzo dowartościowuje i bombarduje miłością, doceniają np. jego twórczość i po jakimś czasie dochodzi on do wniosku, że jest gejem i zostaje "gejowskim" pisarzem. Nie twierdzę, że to na pewno jest niewrodzone, a być może są różne przypadki, ale tam gdzie nauka się zmienia w ideologię trzeba być sceptycznym. Co do obsesji, to moje wyjście z niej polegało na zważeniu dwóch opcji: jedna to emocje związane z konkretną osobą, życie tym tematem i drugiej: wolności i cieszenia się całym bogactwem życia bez tej osoby. To najpierw było trudne, ale wolność była miażdżąco lepsza, cały świat, a jedna osoba, której i tak nie można mieć na własność - jak tu nie wybrać świata. Myślę, że ten Wasz związek nie pójdzie dalej i lepiej zaakceptować, że ten ktoś nie jest Twoją własnością, że przyjaciel może się też cieszyć tym, co oferują mu inne osoby. Nie mam na myśli otwartego układu seksualnego, dla mnie to (sorry) chore i nie prowadzi do szczęścia, jak w ogóle każdy układ otwarty i każdy związek homo. PS. Nie zamierzam więcej zaglądać do tego tematu, żeby nie czytać postów osób oburzonych i zdegustowanych moimi poglądami. To taki styl partyzancki, wyskoczyć z lasu, zrobić zamieszanie i uciec Tak to jest, gdy wróg ma więcej wojska A po co się denerwować... Jak coś, to pw.
  15. Czy w każdym wątku ktoś musi napisać coś o sobie kompletnie nie na temat?
  16. refren

    ot

    Się odechciewa nawet wrednej, bezinteresownej ironii, jak ktoś nie łapie.
  17. refren

    ot

    Pielgrzymek jest ile dusza zapragnie, piesze, autokarowe, rowerowe a nawet na rolkach do różnych miejsc, sanktuariów. Jednak miałam na myśli tradycyjną pielgrzymkę do Częstochowy. Że się interesujesz wiarą Słowian - szok.
  18. refren

    ot

    wiejskifilozof, napisz też, że nie pójdziesz na najbliższą mszę i że interesujesz się Rodzimą Wiarą. Brakuje mi dziś tych informacji Byłam raz na pielgrzymce, przed maturą (to czas, kiedy zwykle pobożność u młodzieży wzrasta ). Było fajnie, ale drugi raz bym już chyba nie miała siły i cierpliwości, stary się człowiek zrobił. Przekłuwanie bąbli na stopach w brudnej stodole... A z drugiej strony czas radości. Poczułam się uzdrowiona z pewnego zranienia/obsesji. Pamiętam dokładnie ten moment. Poczułam, że Matka Boska mi obiecuje, że już nigdy nie będzie mnie to męczyć i że jestem wolna. I tak było. Żeby teraz było tak prosto...
  19. Na koniec niedzieli. [videoyoutube=wat9EQyN-2k][/videoyoutube]
  20. Oj, zabłąkana owieczka. Chyba że pojechał na misję.
  21. Hmm, a dlaczego ja w Tobie dłużej? To jakieś takie niesymetryczne (modne słowo).
  22. wiejskifilozof, czasem tak, ale to nie na temat. Jeśli chodzi o sytuację toksycznego związku, uzależnienia od kogoś, to utwierdzanie się, dopieszczanie się we własnej bierności i niemocy jest według mnie niewskazane. A piszę to nie bez przyczyny.
  23. Ha ha ha, nie możecie bez nas żyć. A przecież macie kółko ateistyczne, gdzie żaden katotalib nie zagląda (chyba, nie wiem na pewno, bo musiałabym zajrzeć). Poza tym, chcesz narzucać nam swoją wizję świata, w której nie ma jednej wyraźnej opcji, tylko wiele równorzędnych. Zupełnie nieuprawnione. Mamy prawo do wizji świata, w której jest jedna prawda i jeden Bóg. Sorry.
  24. Nieraz w człowieku tkwią pokłady siły, z których nie zdaje on sobie sprawy i nie wie, że mogłyby one działać. Przeszkadza w skorzystaniu z nich poczucie determinizmu, że jest coś, z czym inni by sobie poradzili, ale nie my- "bo moja sytuacja jest wyjątkowa." Przyjmuje się postawę bierną. A w trudnych chwilach uruchamiają się mechanizmy obronne, których się nie spodziewamy. Dlatego nie należy się bać tego, co może nadejść. Bycie silnym jest łatwiejsze niż bycie słabym, wymaga mniej wysiłku, a nie więcej, a nieraz wydaje się nam, że jest odwrotnie. Bycie silnym to jechanie po właściwych torach, bycie słabym, to jak próba jechania tramwajem po ulicy - nic nie pasuje, wszystko zgrzyta. A kiedy się wjedzie na właściwy tor, wszystko już samo idzie dobrze i nabiera sensu. Kiedyś powiedziałam pani psycholog, że nie mogę o czymś nie myśleć, nie przejmować się tym, czuć się dobrze. Powiedziała "może pani". Okazało się, że miała rację. Tego, że się jest chorym nie można zmienić, ale zachowanie, podejście do konkretnej sytuacji, postawę w relacji można zmienić.
×