
refren
Użytkownik-
Postów
3 901 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez refren
-
Dlaczego Bóg miałby słuchać tylko w sprawach małych? Jeśli pragniemy sprawiedliwości, pokoju, to pragniemy królestwa Bożego na ziemi, taka modlitwa to jest mówienie "chcemy Boga", więc czy może On być obojętny?
-
To tak nie działa. W momencie udręczenia czasem się myśli "zrobię już wszystko, byle tylko to minęło". Tylko że (na szczęście) nie jest się w stanie zrobić tego czegoś absurdalnego, bo to nie jest autentyczne i gdy tylko minąłby "przymus" w postaci lęku, to znowu tego nie będziemy chcieć. Nie da się zrobić czegoś wbrew sobie. Nawet jak się na to coś niby zgadzasz, to wiesz, że to nie jest autentyczne i że jak tylko się da, to znowu będziesz chciała od tego uciec i też nie ma spokoju. Przy mojej pierwszej obsesji mocno odjechałam i w końcu próbowałam zrobić to, do czego odczuwałam przymus. Wyszły z tego tylko gorsze komplikacje i zaostrzenie objawów. W dodatku wplątałam w to drugą osobę, której zrobiłam krzywdę. Nie można być odpowiedzialnym działając nieracjonalnie, to przynosi tylko szkody. Mi pomaga zasada: jeśli coś budzi niepokój, odkładam. Bo od razu widać, że coś idzie nie tak. To co dobre i ma sens i tak do mnie powróci, tylko że będę to odczuwała jako dobre i mające sens. Stan niepokoju, przymusu narusza moją wolność, zaburza, do niczego nie prowadzi, więc jest zły i nie można go pogłębiać. Nie tak człowiek został stworzony, by budować sens na bezsensie i przymusie, ale tak, żeby żyć w sposób wolny i autentyczny - i wtedy jest zdrowy, bo to naturalny dla niego stan. Więc trzeba do tego stanu wrócić, odrzucając zamieszanie.
-
Ja się modliłam o pokój na świecie, ale w szczególności, żeby Rosja nie zaatakowała Polski (nie wiem czemu jako dziecko okropnie się bałam wojny z Rosją. Kiedy Aneta Kręglicka wygrała wybory Miss World, a ładniejsza od niej Rosjanka zajęła drugie -jeśli dobrze zapamiętałam to doniosłe zdarzenie- miejsce bałam się, że to się skończy wojną i Rosja na nas najedzie, żeby pomścić tę niesprawiedliwość). Ale mimo pokoju raczej nie czułam, żeby to było wysłuchanie akurat mojej modlitwy, myślałam, że ta modlitwa to kropelka w oceanie, bo w takich sprawach musi się modlić masa ludzi, a i tak Bóg może mieć inne plany. Choć czasem myślałam, że moja modlitwa ma znaczenie. Kiedy w nocy łapał mnie lęk przed wojną, to sobie mówiłam, że zamiast się niepokoić mogę się modlić, bo to jest dobre, a zarazem jedyne, co mogę zrobić, pomoże albo nie, ale coś zrobiłam.
-
error
-
Po rozwodzie można co najwyżej sobie z kimś namieszać w życiu, a nie ułożyć sobie życie. Po pierwsze rozwód to nie jest rozwiązanie dla katolików i nie jest tak, że sam rozwód nie jest zły, tylko ważne co potem. Rozwód to zło i tylko czasem można kogoś z tego rozgrzeszyć, jeśli np. to druga strona przeprowadziła rozwód, jeśli kobieta chce się odseparować od sprawcy przemocy, alkoholika itp, jeśli nie da się inaczej rozwiązać kwestii prawnych np alimentów (ale przy separacji zdaje się też się da). Po drugie nikt, kto chce żyć w zgodzie z nauką Kościoła, a jest rozwiedziony, nie szuka partnera/partnerki i nie jest to oczywiste, że może wchodzić w związki, wręcz przeciwnie. Biały związek to rozwiązanie, które powstało głównie z myślą o sytuacji, kiedy w związku niesakramentalnym są dzieci i dla ich dobra rodzice nie powinni się rozstawać. Różne sytuacje powinno się indywidualnie rozpatrywać ze spowiednikiem.
-
Psychoterapia jako pomoc w pogodzieniu się z chorobą?
refren odpowiedział(a) na refren temat w Psychoterapia
już nie mówiąc o tym, że przy zaburzeniach psychicznych każdy powinien mieć przebadaną tarczycę, testy na boreliozę i wiele innych rzeczy na wstępie, ale widział ktoś coś takiego? -
Psychoterapia jako pomoc w pogodzieniu się z chorobą?
refren odpowiedział(a) na refren temat w Psychoterapia
Jasne... Tak mnie zastanawia, dlaczego nie ma żadnej pomocy dla kogoś, kto nie chce brać leków/chce brać mało? Taki ktoś zostaje poza systemem, na terapii mówią mu że ma brać leki, lekarz to samo i nie dość, że ktoś walczy z objawami, to jeszcze ma poczucie, że jest sam i źle postępuje. A sam już na pewno nie wygra, system wsparcia to dużo. A może by jednak wspomóc terapią (depresja przejawia się w takim a nie innym myśleniu), wspomóc informacjami o diecie, suplementach, zachowaniach, które ułatwiają - zapewne leczenie jest mniejszym złem, ale czy psychiatria się kończy na dawaniu leków? I dlaczego się nie wspiera pacjenta w dokonywaniu wolnych wyborów? -
[videoyoutube=qEPBAW5q3co][/videoyoutube]
-
"Kofeina wpływa na reakcję organizmu na insulinę. Wytwarza stan insulinooporności, czego skutkiem jest wzrost stężenia glukozy we krwi [hiperglikemia]. Kilka skoków poziomu cukru we krwi dziennie może niekorzystnie wpływać na zdrowie. Dlatego też osoby z grupy ryzyka cukrzycy typu 2. powinny, wg Grahama, przekonać się do kawy bezkofeinowej." http://kopalniawiedzy.pl/kofeina-sniadanie-platki-rekacja-odpowiedz-insulina-glukoza-cukier-Terry-Graham,4887
-
Według autorki diety kawa źle wpływa na nadnercza, które regulują poziom cukru we krwi, poziom kortyzolu, inne hormony m.in hormon odpowiedzialny za metabolizm tłuszczów , regulację magazynowania tłuszczu i budowę mięśni (aldosteron). Kofeina pobudza hormony nadnerczy, co popycha organizm do przekraczania zdrowego poziomu energii, przez co zostaje on z niedoborem energii i bez zapasów na chwile wysiłku. Najgorsza jest kawa i herbata (też zawiera kofeinę) na pusty żołądek, bo organizm zacznie wyciągać cukier z mięśni, żeby zaspokoić pobudzone hormony nadnerczy. W innym miejscu z kolei pisze, jeśli dobrze pamiętam (nie mogę tego znaleźć), że kawa powoduje wzrost glukozy we krwi, z którą organizm musi szybko się uporać i magazynuje w postaci komórek tłuszczowych. Nie wiem jak się ma pierwsze do drugiego, dla mnie trochę sprzeczne, ale nie znam się. Pomory pisze, że Uważa się, iż kofeina zmniejsza apetyt i przyczynia się do spadku wagi, ale według Pomroy to działa tylko na diecie niskowęglowodanowej (która według niej jest bez sensu). A tu są badania, że kofeina zwiększa odporność na insulinę i zwiększa ryzyko cukrzycy oraz rozwala metabolizm. http://nowadebata.pl/2011/05/14/ciemna-strona-kawy/
-
Natknęłam się na dietę wg. Haylie Pomroy "przyspieszanie metabolizmu" i szykuję się, żeby zacząć, minimalna seria to 28 dni. Nie liczy się kalorii, tylko je określone produkty dla danej fazy (są 3). Jest to dieta, w której im więcej się chce schudnąć, tym więcej trzeba...jeść. Chodzi w niej o to, aby odstresować metabolizm, dając mu zdrową, nieprzetworzoną żywność, dostarczającą wszystkich potrzebnych składników odżywczych i skłonić metabolizm, aby przetwarzał pokarm w energię, a nie magazynował, przez stosowanie naprzemienne 3 faz. Z dozwolonych składników można komponować smaczne i normalne posiłki. Je się dużo warzyw, owoców, trzeba pić dużo wody, niestety wykluczyć kofeinę i produkty mleczarskie. Nie trzeba za to unikać węglowodanów, tylko jeść je w zdrowej wersji. Je się minimum 5 posiłków dziennie, z czego dwa to przekąski (np. owoc). Więcej można przeczytać w książce "Dieta przyspieszająca metabolizm" Haylie Pomroy (jest w empiku). Według autorki chudnie się już po 2 tyg, a dieta jest alternatywą dla diety nisko węglowodanowej, która według autorki spowalnia metabolizm i dla liczenia kalorii (ważna jest nie ilość, ale sposób ich wykorzystania- zamiana w energię, a nie w komórki tłuszczowe). Wypróbuję na sobie.
-
Moim zdaniem może, dopóki nie jest satanistą stuprocentowym, czyli nie utożsamił swojej woli w stu procentach z szatanem- jeśli chodzi o dobra wewnętrzne. Jeśli chodzi o zewnętrzne - cóż, słońce świeci na wszystkich, dopiero po śmierci potępieni przekonują się, jak straszny jest świat bez najmniejszej obecności Boga. Nie jestem teologiem, ale zwykłe doświadczenie życiowe pokazuje, że Bóg pozwala korzystać z dóbr wszystkim, na przykład każdemu człowiekowi, niezależnie od jego wiary, pozwala korzystać z jego talentów, zdolności, na zasadzie wolności, potem dopiero rozlicza z tego, jak ktoś je wykorzystał.
-
Co za brednie? Religia nie odbiega od normy, natomiast przy zaburzeniach psychicznych może się deformować w coś chorego. Jeśli np. ktoś ma niedojrzałą osobowość, to będzie się to być może także ujawniało w jego przeżywaniu wiary. Jeśli ktoś ma psychozę, to może się ona wypełnić treściami religijnymi. Sama wiara w istnienie Boga i diabła nie jest urojeniem. Według wiary, Bóg cały czas jest przy każdym człowieku, można powiedzieć, że obserwuje, choć nie tak, jak człowiek człowieka, nie oczami, nie tylko z zewnątrz, nie tylko biernie, nie tylko jego itd. U przeciętnego wierzącego nie powoduje ta świadomość zaburzeń.
-
Wydaje mi się, że jeżeli coś budzi strach, niepokój, zamieszanie, to nie pochodzi od Boga. Jeśli Bóg chce do kogoś dotrzeć z powołaniem, to przychodzi w doświadczeniu, które jest budujące, w którym człowiek jest zgodny sam ze sobą i z etapem, na jakim jest w życiu, które wzbudza radość nie lęk. Jeżeli w związku z "powołaniem"ktoś odczuwa lęk, zamieszanie, to znaczy, że nie jest uzasadnione, żeby się tym kierował. Jeśli coś jest dla kogoś dobre, to do mnie prędzej czy później przyjdzie i tak jako dobro. Jeśli Bóg ma jakiś plan wobec kogoś, to da mu wiele pozytywnych doświadczeń potwierdzających to. Więc jeśli doświadczenie jest niejasne, to można spokojnie odłożyć, odpuścić temat Nie mamy obowiązku kierować się czymś niejasnym, budzącym niepokój, irracjonalnym. Bóg i tak pokieruje naszą drogą tak, jak będzie chciał i prawdziwe powołanie (niekoniecznie do zakonu czy kapłaństwa) do nas na pewno prędzej czy później przyjdzie. Bóg ma nieskończoną ilość możliwości, by kogoś do czegoś przekonać, więc możemy spokojnie sobie żyć odrzucając/zawieszając to, co nas niepokoi.
-
Nie masz pewności, że Bóg tego od Ciebie oczekuje, raczej masz całą masę przesłanek, by sądzić że tak nie jest. Wybór tej drogi w Twoim przypadku byłby zupełnie nieracjonalny i można się spodziewać, że nie doprowadziłby do niczego dobrego. Bóg nie oczekuje tego, aby sobie szkodzić i żeby działać w sposób niedojrzały i absurdalny. To poczucie fatum to ślepa uliczka, z której trzeba wyjść.
-
warrior11,
-
Psychoterapia jako pomoc w pogodzieniu się z chorobą?
refren odpowiedział(a) na refren temat w Psychoterapia
Jeszcze parę lat i zapomnisz, jak było bez leków, brak porównania- mniejsza frustracja. No wiem, bezcenna uwaga. Też mnie przygniata perspektywa ciągłego brania psychotrzepów, najbardziej czucie się jak debil, zmasakrowana pamięć, koncentracja, trudności w rozmowie. Najzwyklejsze uwagi innych ludzi wydają mi się mega błyskotliwe. -
Psychoterapia jako pomoc w pogodzieniu się z chorobą?
refren odpowiedział(a) na refren temat w Psychoterapia
Dysfunkcje to SSRI, chyba są jakieś alternatywy? Gdzieś chyba też Kapucyn pisał, że wystarczy dodać trittico i jest lepiej. -
CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III
refren odpowiedział(a) na Amon_Rah temat w Depresja i CHAD
Mój całkiem podobnie i to się ciągnie miesiącami. Jest tylko jedna rzecz, jaką w tym lubię, że można w ciągu godziny wyjść z depresji i natrętów, choć wcześniej się wydaje, że nie ma już wyjścia i poczuć radość życia, chociaż ze świadomością, że to tylko etap. -
Ojojoj, ktoś się zdenerwował wczoraj
-
Po pierwsze, to Twoje założenie, że wiara jest wyłącznie irracjonalna, po drugie to tylko Twoje wyobrażenie, że masz do niej racjonalne podejście, po trzecie, gdybyś był lepszy z przedmiotów ścisłych, to może byś zobaczył, jak odrealniona jest koncepcja, że świat powstał bez udziału wyższej inteligencji. A propos jeszcze zlewaczonych kierunków i fanatyzmu, pouczająca historia zaćmienia umysłu. "Przyznaje, że feministką została trochę z przypadku studiując psychologię. To były studia, na których dominującą opcją było myślenie profeministyczne, prohomoseksualne —opowiadała. Zaczynałam studia z pozycji osoby pro-life, skończyło się na manifach" Była feministka odsłania zakłamanie ruchu. "Bolało mnie to, że będąc feministką trzeba kłamać, przede wszystkim w temacie aborcji": http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/289825-byla-feministka-odslania-zaklamanie-ruchu-bolalo-mnie-to-ze-bedac-feministka-trzeba-klamac-przede-wszystkim-w-temacie-aborcji
-
Każdy tak ma, dysfunkcje seksualne i tycie to coś, z czym raczej ciężko się pogodzić.
-
beznadziejniak, a ja Cię podziwiam, zasuwasz mimo depresyjnego samopoczucia od świtu do zmierzchu, obsługujesz jakieś maszyny, utrzymujesz siebie i rodziców. W życiu bym nie dała tak rady. Mam nadzieję, że jakoś się z tego wyrwiesz i jeszcze zrealizujesz swoje aspiracje - życie nie kończy się dziś. W dzisiejszych czasach można w każdym weku studiować, zacząć coś nowego. Nie mam rad.
-
Jestem zaprzeczeniem umysłu ścisłego, 1/3 życia spędziłam studiując nauki humanistyczne, skończyłam polonistykę, a teraz kończę kolejne humanistyczne Jeśli jest jakaś prawidłowość, to taka, że socjologia i psychologia są bardzo zlewaczone, zwłaszcza to pierwsze.
-
No masz... nie dogodzisz Przecież nie mam nic przeciw dyskusjom, sama napisałam, że nie ma problemu, ale chyba jest różnica między dyskusją konkretną, nawet jeżeli sceptyczną, ale z utrzymaniem jakiegoś sensownego rytmu a pisaniem, ze Biblia to zbór baśni... No jak w takim klimacie pogadać sensownie i spokojnie, kiedy ktoś wchodzi szydzi i plecie trzy po trzy. Aaaaa róbta co chceta Sorki za prześmiewki, przyznaję że spamowanie i obsesyjne ataki antyreligiantów są męczące i mogą rozwalić każdy wątek, choć trochę mnie raziło takie wyraźne domaganie się, że wszyscy mają pisać tylko "w duchu" i tytuł "zgodnie z nauczaniem" (niezbyt zręczny, ale jeśli działa, to ok.) Ale rozumiem, sama też założyłam jeden wątek i warczę, jak mi go ktoś spamuje. I cieszę się, że można tu w miarę swobodnie popisać, bo dyskusje, w których jedni są ciągle za, a inni przeciw, nie prowadzą do wymiany, tylko do okopania się na dwóch sztywnych pozycjach, a przecież wiara ma wiele odcieni, a my tu piszący mamy wiele trudności. Tu stać się może coś dobrego.