Skocz do zawartości
Nerwica.com

refren

Użytkownik
  • Postów

    3 901
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez refren

  1. refren

    ot

    Ja się tylko pochyliłam nad człowiekiem i przykrościami, jakie cierpi na forum pełnym katolików. Stale zresztą je zwiększam
  2. iiwaa, rozmowa z Tobą jest cenna. Uczę się, jak należy rozmawiać z nadgorliwymi urzędnikami opieki społecznej (obym nigdy nie miała z nimi do czynienia, ale kto wie) i że trzeba uważać na każde słowo. Nadajesz się na urzędnika Jugandamtu. Odbierałabyś dzieci rodzicom za to, że nie mają własnego pokoju albo były ze długo na podwórku i bawiły się z innymi plebejskimi dziećmi zamiast chodzić na dodatkowy hiszpański i lekcje tenisa.
  3. Nie chodziło mi o to, że pamiętam ułamki, tylko że pamiętam ten moment. Uczyłam się tyle, ile trzeba, miałam same piątki i szóstki. Z czasem się trzeba uczyć coraz więcej, ale w klasie I-III nie było tak dużo do roboty, jeśli ktoś nie był z czegoś noga. Mi odrabianie lekcji zajmowało mało czasu. Czasem trzeba było dłużej posiedzieć, ale napisałam przeciętnie. Nie spędzałam czasu tylko na podwórku, miałam tendencje do zaszywania się w domu z książką i czasem mnie wręcz zachęcano, żebym wyszła na dwór, spędzałam też czas z mamą (jakieś spacery, zakupy) ale były i takie okresy, że była jakaś fajna grupa na podwórku, graliśmy w dwa ognie, było ciepło, to spędzałam wiele godzin.Gdybym miała jakiekolwiek trudności w szkole, ktoś by w to zaingerował. Nie generalizuj na podstawie jednego wpisu. Problem się dla mnie zaczął, kiedy mama zaczęła urządzać nowe mieszkanie, spędzała w nim dużo czasu (a nie było to blisko), a ja jeszcze kończyłam klasę w starej szkole, więc byłam u dziadków. Pierwsze co mi dokuczyło, to poczucie osamotnienia, kiedy mamy długo nie było i uważam, że to gorsze niż ciasnota.
  4. Nie no, to na pewno są w pytę szczęsliwe, jak się nie ma basenu i pieniedzy na kucyka, to się nie jest godnym rodzicielstwa. Tylko ilu z tych mieszkańców ma kredyt na wiele wiele lat? Nie miałam problemu z miejscem do nauki ani z nauką, byłam dobrą uczennicą, nie było jakoś specjalnie głośno, dopóki mama nie wróciła z pracy byłam sama w pokoju, nie pamiętam dokładnie jak było, ale wolałam odrabiać lekcje w domu niż na przykład na świetlicy szkolnej, gdzie jakiś czas chodziłam, bo w domu mogłam się lepiej skupić. Odrabianie lekcji w klasach I-III zajmowało mi zwykle coś koło 15 min, jakieś słupki do policzenia po powrocie z podwórka. Zawsze też miał mi kto pomóc w lekcjach, jeśli miałam problem, wujek mi tłumaczył sprowadzanie ułamków do wspólnego mianownika, to akurat pamiętam do dziś, a babcia naszkicowała rysunek na religię, bo do rysowania zawsze miałam dwie lewe ręce Nie twierdze, że życie w takim zagęszczeniu jest optymalne, dla mojej mamy nie było to super, a rzeczywiście dziecko powinno mieć własny pokój (na szczęście kiedy miałam 9 lat się wyprowadziłyśmy do nowego mieszkania, gdzie miałam ten własny pokój). Mówię tylko, że niekoniecznie dziecku się dzieje krzywda, jak tych warunków nie ma i że nic mu nie będzie. Nie wszyscy mają wszystko w życiu optymalne, ktoś ma pokój z siostrą, ktoś nie ma komputera, u innego rodzice się wiecznie kłócą, trzeciemu wszystkiego zabraniają i przez to cierpi, a czwarty ma duży pokój, ale nie ma już pieniędzy, żeby wysłać dziecko na fajne kolonie. Można zresztą mieć wspaniałe warunki do nauki, wypasiony pokój i biurko i co z tego, jak rodzic nigdy w lekcjach nie pomoże i nie ma czasu na nic, bo wraca późno z pracy. Ano nie było.
  5. refren

    ot

    A konkretnie, to z czym masz problem i czemu zaglądasz do wątku dla fanatyków? Znowu chcesz zwrócić na siebie uwagę?
  6. refren

    czego aktualnie słuchasz?

    [videoyoutube=sWVD7WfpdgA][/videoyoutube]
  7. Nikt Cię do tego tu nie nakłania. Czujesz że nie dasz rady, to nie. Jednak jakby wszyscy ludzie tak patrzyli, to nikt by nie miał dzieci, bo każdy miał w rodzinie kiedyś raka czy inną poważną chorobę. Jak powiedział Lec, żyć jest niezdrowo, kto żyje, ten umiera. Dziecko może być obciążone, ale nie musi. Zanim ktoś jest gotowy pod tymi wszystkimi względami, to raczej będzie już w wieku niekorzystnym biologicznie do powoływania potomstwa. Jak byłam mała, przez pewien czas mieszkałam w malutkim mieszkanku z rodziną, były 3 pokoje w którym mieszkało 5 osób. Miałam z mamą malutki wspólny pokoik, spałyśmy w jednym łóżku, bo nie było miejsca na dwa. Mieszkałam z dziadkami i 20-letnim wtedy moim wujkiem. Nie było biedy. Wspominam to jako najlepszy okres w życiu, było wesoło i fajnie. Mama wychodziła rano do pracy, a do szkoły wyprawiał mnie dziadek albo babcia. Ten mały pokoik wystarczał. Szczęśliwe dzieciństwo. Dzieciom nie jest ciasno, są małe, to dorosłym jest ciasno i dorośli się borykają z problemem niezależności, sprzeczek, potrzebą gospodarowania po swojemu itp. Dziecku wystarczy ciepła atmosfera, opieka, zrozumienie, ważne żeby mieć przyjaciół w szkole, do zabawy jest całe podwórko, w domu ma być spokojnie i tyle.
  8. anka szklanka, są różne przypadki, ludzie z CHAD miewają dzieci zdrowe lub z lżejszym przebiegiem choroby niż u nich. Każde życie jest inne. Znam taki przypadek, profesor z CHAD, całe życie nie zdiagnozowany, bo łapał tylko "górki", które go napędzały do pracy naukowej. Czuł się dobrze, a czasem nawet świetnie , choć bywał czasem nieco uciążliwy (rozgadanie, popisywanie się). Rodzina, dzieci. Pierwszej depresji dostał jakoś po 50-tce albo i później i dopiero go zdiagnozowali.
  9. Schizofrenia może być dziedziczna, jeszcze bardziej CHAD. Ale każda osoba jest inna. Czynniki środowiskowe też mają znaczenie. Ważne jest wychowanie w kochającej rodzinie i wsparcie w razie kryzysu, emocjonalne i niestety też materialne. Przebieg życia z danymi genami może być bardzo różny. Jeśli człowiek ma wsparcie, ma dojrzałą osobowość, odporność na stres i poczucie sensu życia, to mu łatwiej, nawet jak złe geny się odezwą. Przy dziedzicznych chorobach przynajmniej szybciej można je zdiagnozować, szybciej zacząć leczenie i rodzina ma już doświadczenie, jak z nimi postępować. Ja się męczyłam w ostrym stanie na pograniczu psychozy przez pół roku, zanim poszłam do lekarza i nikt nie wiedział z czym to się je. Moja koleżanka, która ma rodzica chorego na CHAD wpadła w depresję na początku studiów i szybko trafiła do lekarza i dostała odpowiednie leki. Ja mam chorobę, jak mi się wydaje, po ojcu, ale nie miałam z nim długo kontaktu, więc nie wiedziałam. Ale to ciężki zgryz, wiedzieć, że dziecko może być obciążone. W dodatku ktoś, kto sam choruje, może mieć problem, by zapewnić dziecku dobry dom i bezpieczeństwo materialne. Z drugiej strony życie i tak jest nieprzewidywalne, nie można się wszystkim przejmować na zapas, bo można się spotkać z zupełnie innymi problemami niż się przewidywało.
  10. Osobiście nic, ale jeśli ktoś ma się tu odnieść do Twojego problemu, to musisz go jakoś opisać, na przykład to, jaka strata Cię spotkała. Jeśli nie chcesz, to nie, ale rozmowa będzie dość abstrakcyjna. Co do Frankla, to dużo pisał o sensie życia, wymyślił logoterapię - terapię przez sens. Tylko raczej ciężko znaleźć terapeutę, który pracuje tą metodą, choć spotkałam dwie sztuki, więc co najmniej dwóch istnieje. Wydaje mi się, że szanse są w poradniach katolickich. Mi taka terapeutka zalecała dostarczanie sobie różnych treści przez dobre filmy, książki, teatr (dawka uderzeniowa), to co działa rozwojowo, także twórczość własną, poza tym działania na rzecz innych ludzi. To ostatnie jest trudne według mnie kiedy się ma kryzys psychiczny, bo nie ma się na nic siły. Trochę utopia. Ale według niej osoba neurotyczna stwarza sobie nadmiar przeszkód do działania.
  11. Jeśli będziesz to traktował w kategorii diagnozy psychologicznej i zaburzenia, to moim zdaniem będziesz w ślepej uliczce. Egzystencja nie zawęża się do psychiki, ma też aspekt duchowy.
  12. refren

    ot

    helloafrica,
  13. refren

    czego aktualnie słuchasz?

    [videoyoutube=8M9XpeYW4RU][/videoyoutube]
  14. Wizjoner, który dzięki "znajomym" kupił za bezcen spółkę państwową i sprzedał iks razy drożej firmie zagranicznej. Fakt, nie każdy ma taką wizję, bo trzeba było mieć kontakty wśród polityków i wpływowych osób czyli w poesbeckiej mafii, która się utrzymała przy korycie po 1989.
  15. Są pewne oczekiwania społeczne od osób na określonym etapie życia, zgodnie z ich wiekiem, takie jak podjęcie pracy zawodowej, małżeństwo, dzieci. Z drugiej strony w dzisiejszych czasach osiąganie ich przebiega w sposób mocno zindywidualizowany (różne są koleje życia). Wiele teorii psychologicznych zakłada, że są zadania rozwojowe dla różnych okresów życia, które powodują rozwój psychospołeczny. Związek z inną osobą uczy np. odpowiedzialnej miłości, urodzenie dziecka opiekuńczości, myślenia o czymś więcej niż o własnych potrzebach, wchodzenie w nowe role (np. rodzica) wzbogaca czyjeś życie, osobowość. Zwykle nadaje też sens życiu (życie dla innych wydaje się być bardziej wartościowe niż tylko dla siebie). Biologicznie jest czas optymalny dla rozrodczości, który mija. Ogólnie więc posiadanie dzieci jest korzystne dla jednostki, dla społeczeństwa też. Ale nie każdemu jest to dane i nie każdy może być rodzicem. Można być wartościowym człowiekiem bez dzieci, realizować się na innym polu i dawać coś z siebie. W dzisiejszych czasach wciąż rośnie zakres tolerancji dla różnego przebiegu życia, z drugiej strony jest moim zdaniem (i nie tylko) duży poziom agresji np. wobec rodzin wielodzietnych. Celebryci, którzy wybrali wygodny styl życia lansują swój model jako lepszy. Żyjemy w świecie permanentnej wojny ideologicznej, w której "mieć dzieci" i "nie mieć" ma swoje znaczenia. Ale to właśnie kwestie ideologii, w codziennym życiu akceptujemy to, że ludzie są różni. Gorzej, jak otworzymy internet.
  16. To nie jest rozwojowe, powinna Ci wystarczyć wewnętrzna satysfakcja.
  17. Możesz zastrzec, że nie chcesz poznawać szczegółów i jednak porozmawiać, delikatnie powiedzieć, w czym rzecz, dobrze jakby wiedziała, co jest grane, bo pewnie tonie w morzu domysłów, wymyśla, co z nią może być nie tak albo z Tobą. Przy okazji, ja bym nie uprawiała seksu z kimś, co do kogo nie jestem pewna czy go kocham, bo za krótko się znamy, trochę tego nie rozumiem, ale może jestem inna.
  18. Nie są gorsze. Myślę, że możemy powoli zamykać temat i czekać na następne pytanie nurtujące wiejskiegofilozofa.
  19. Więc dlatego właśnie to było użycie twórcze !
  20. wiejskifilozof, użyłeś poprawnie znaków interpunkcyjnych ! Jednak potrafisz.
  21. wiejskifilozof, moim zdaniem bardzo brak Ci kontaktu z ludźmi i starasz się zwrócić na siebie uwagę. Jeśli masz znajomych, to się z nimi spotykaj, znajdź sobie jakieś zainteresowanie, wyjdź z domu, zadzwoń do kogoś.
  22. Tego nie możemy stwierdzić, bo nie znamy Twojego faceta, a poza tym od diagnoz jest psycholog. Ale wygląda przede wszystkim na uzależnienie, co już kilka razy padło w tym wątku. Poza tym gość wygląda na prymitywa, troglodytę vel buraka, więc może charakter. Z pewnością nie jest to żadne zaburzenie, które się wyleczy bez chęci posiadacza, bo takie nie istnieją. Nie ma magicznej pigułki, która odmieni Twojego chłopaka.
  23. Po pierwsze nie masz siły na kontakty, bo jesteś wyczerpana związkiem z tym szkodliwym typkiem. Dostarcza Ci tak silnych emocji (teraz już raczej tylko negatywnych), że wszystko zeszło na dalszy plan. Żyjesz tylko tym, co on robi, zrobi, analizowaniem. Po drugie wiesz instynktownie, że Twoja sytuacja nie jest normalna i wstydzisz się o niej rozmawiasz. Podejrzewasz też, że koleżanki i rodzina będę ci mówiły to samo co my, że ten związek nie ma szans. A niekoniecznie chcesz tego słuchać. Moim zdaniem to się stało. Ale kontakty z innymi podziałały by na Ciebie ożywczo, bo potrzebujesz wsparcia.
  24. I przekonałaś,się że nie..... no właśnie... Ta wiara że będzie dobrze niespecjalnie miała racjonalne podstawy. Samo się nie zmieni.
×