Skocz do zawartości
Nerwica.com

bolt777

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia bolt777

  1. Witam! Długo nie pisałem. Postanowiłem wziąć trochwe waszych rad i spróbować wdrążyć je w życie. Od ostatniego posta minęło sporo czasu, lecz problem się nie rozwiązał. Znów dostałem plask w policzek i problem przypomniał o sobie. Próbowałem ograniczyć kontakt, gdy to nie pomogło chciałem w drugą strone czyli jakoś zblizyć się do niego. Nie mialem dość odwagi żeby się ujawnić przez co dalej cierpię i dalej ukrywam to a co najgorsze to dalej kocham i nie moge przestać. Nie ma dnia i nie było od tamtego czasu żebym nie myślał o tej sytuacji i nie myślał o nim! Ten okres był dla mnie ciężki podwójnie bo zauważyłem że pojawił się ktoś trzeci. Niby to jakiś tam nasz wspólny znajomy ale nienawidzę gościa i drażni mnie jak on się pojawia. Na całe nieszczęscie oni się lubią a ja jestem cholernie zazdrosny! tak jestem zazdrosny o jakiegos kumpla mojego ,,ukochanego" Wkurza mnie jak mówi o nim, jak np proponuje wspolne spotkanie czy np się dowaiduje ze ze sobą czesto rozmawiają. Czuję się zazdrosny! Mam wrazenie że znalazł sobie nowgo przyjaciela i ja juz mu nie jestem potrzebny! Nie, to nie znaczy ze nie mamy kontaktu. mamy, ale jakoś przez to sie cos zmieniło. Najgorsze ze jak mamy jakąś gorszą chwile, jakąś tam sprzeczke w dyskusji, jakąś pierdołe to czuję ze on specjalnie to wykorzystuje. Chyba wie jak bardzo nienawidze tego goscia i tak mi się odgryza i mnie ignoruje i pokazuje to np przez to że wspolnie dobrze sie im np rozmawia. To jesat naprawde toksyczny związek a ja wpadęłm w jakąś OBSESJE na jego punkcie. No kocham go! Myślę co dzień o nim. Ciągle! Wyobrazam sobie rózne sytuacje z nim, chciałbym spędzac z nim czas, ciągle być przy nim! nieraz nawet pluje sobie w twarz bo np po rozmowie z nim obwiniam się ze moglem powiedziec to a nie tamto. Chcaiłbym zrobić coś zeby wiedział jak bardzo mi na nim zalezy! zeby wiedział ze bardzo go lubie i ze chce byc dla niego przyjacielem. Wiecie jedno udało mi się osiągnąć. Przyjąłem to że pewnie nigdy z tego nic nie b ędzie i jestem gotowy na to że nie musie mnie pokochać ale tak bardzo chcaiłbym żeby zawsze widział we mnie kolege,przyjaciela. Zeby nigdy nam sie kontakt nie urywał. Zebyśmy dalej mogli spedzac ze sobą czas i robic tyle rzeczy. Tylko tego dziś pragnę! I dla niego jestem zdolny zrobic wszystko! jestem zdolny cierpiec moją miłość do niego, nigdy jej nie ukazując zeby go nie zranić. Byle tylko był! Byle był blisko! byle zadzwonił raz na dzień jak robi to teraz i spytał co u mnie. byle zaproponował nieraz jakies wspolne piwko, byle zaproponował nieraz jakis wspolny wypad, byle nieraz porposił o pomoc, byle poprosił nieraz o spotkanie, byle czasem sie potrafil wyżalić, zebym mogl mu pomóc, byle bym mógł często zobaczyć, uścisnąć rękę, poczuć jego zapach, siedzieć blisko niego, żartować, smiać się, rozmawiać, płakać, żalić się, ... nie wiem co mam robić zeby tak było. boję się ze to tylko taki okres a kiedyś zniknie, kiedys bedzie tego coraz mniej... nie pisałem długo bo jakoś walczyłem ale znów od kilku dni mnie to boli. Znów się pojawiłą tak okropna obawa ten strach ze go stracę że to minie. ..
  2. Hej! Witam! Wiem, powinienem zaakceptować siebie bo przecież nigdy ( no właśnie nigdy ) tego nie zmienię. Tylko czemu to takie trudne? Nienawidze togo czym mnie los ,,obdarował"! Właściwie to nie wiem co chciałbym jeszcze napisać, ale mam tyle do powiedzenia. Wyczytałęm dziś na innych przypadkach, że czym prędzej powinienem odejść i skończyć z tym, ktoś inny, że nie. Gdyby ta znajomość działała w jedną stronę to pewnie nie miałbym teraz z tym problemu, ale mówiłem że to tak dziwnie nienaturalnie wychodzi z inicjatywy nie tylko mojej. A dziś sytuacja znów się powtórzyła...rano odebraełm telefon i usłyszałem że właśnie się obudził i z pytaniem co tam porabiam i tak dalej. Rozmowa się ciągła, znów przyjemnie się rozmawiało, wymieniliśmy się planami na dzień, a nawet już zaplanował nam przysłzy tydzień co moglibyśmy razem porobić itp... Jutro prawdopodobnie ma do mnie przyjechać do domu bo mam mu w czymś pomóc...No i nie ukrywam, że ciesze się jeżeli dojdzie to do skutku... Wiem że to ja mam problem psychiczny z moją orientacją ale spójrzcie że to nie ja tylko ingeruje w to żeby nasza przyjaźń kwitnęła. Wiem, ktoś napisze, że może on naprawde traktuje mnie poważnie i znalazł sobie bratnią duszę, przyjaciela, że miło mu się spędza ze mną czas, ale dla niego to jest czyste kumplowanie. I nie wiecie jak ja bym chciał to też tak traktować, byc kumplem, nie czuć tych przysłowiowych,,motylków w brzuchu" w jego obecności,(z drugiej strony gdybym był inny, może wtedy moje zachowania nie spowdodowałby że tak się skumplujemy, a własnie może on polubił mnie takim jaki jestem) Ja już codzień analizuje każdą mozliwość tego pseudo-związku. Z jednej strony możę to tylko naprawde prawdziwa przyjaźń, z drugeij strony może on też czegoś oczekuje, może czeka na pierwszy gest(nie wiem co ukrywa w sobie),a może coś podejrzewa i robui wszystko żebym się ujawnił? tylko po co? bo też coś ukrywa a boi się pierwszy?bo poprstu chce wiedzieć? a może podejrzewa i chce mi pomóc? może jest tolerancyjny i wie że to trudne dla mnie(i nie chce mnie zostawiać), a może właśnie chce mnie zrujnować tym i tylko czeka? takich opcji jest jeszcze kilka ale już ich nie rozpisuje. pytanie tylko co potem?albo mnie zaakceptuje albo nie? może byłoby jeszcze lepiej, a może to bylby koniec, a nawet jesli by to zaakceptował a nie tolerował to coś by się skończyło i nigdy nie byłoby już tak jak wcześniej...była by bariera. Może to on też ma problem, nie wiem jakiś kryzys wieku średniego. Mam innych kumpli i przyjaciół, ale on to co innego! Spędziliśmy już tyle czasu ze sobą, przeżyliśmy tyle fajnych chwil, rozmawialismy o tylu rzeczach, w tylku rzeczach sobie pomogliśmy, robiliśmy już takie fajne głupoty (nie, nie to nie to co myslicie) że można powiedzieć jak tak teraz patrze na to z perspektywy czasu zachowujemy się jak jakaś młoda zakochana para, która przezywa piersza miłość! Ktoś napisał wyżej o zauroczeniu...Wiesz to chyba za długo trwa...rozważałem to i pamiętam moment w którym uśiwadomiłem sobie ze to chyba to, ale ten moment już jest za mną a wszystko poszło do przodu i nic się nie zmieniało na gorsze a wręcz przeciwnie to co ciągle piszę, to trwa dalej! i trwa dlugo, a teraz tak sobie myśle ze chyba już potrafie rozróżnić te dwie rzeczy i to już zauroczenie nie jest Gdyby był kimś innym, był młodszy, nie był w związku to inaczej by to wyglądalo. Ja tak bardzo coś do niego czuję, że nie chce psuć mu życia,a to zepsułoby napewno! Wiecie gdyby zachowywał się inaczej pewnie nigdy bym nic do niego nie poczuł, wkońcu tak jak mówiłem on jest o wiele starszy i ma swoje życie, ale tak się nam drogi zeszły w życiu i tyle się miedzy nami wydarzyło że poprostu to rozkwitło, a ja poczułem się w tym tak przyjemnie, potrzebowałem i nadal potrzebuje kogos takiego i tego właśnie co się rozgrywa on mi to dał! to czego potrzebowałem! przecież nie mogłem z tym nic zrobić. może zrobił to nieświadomie - ale za poźno ja to przyjąłem i pokochałem, wlasnie to wszystko co się wydarzyło. Nie wiem czy właśnie na tym polega miłość? Boże, piszę to i mnie to boli, gryzie, obrzydza.Wstydzę się tego jakim jestem, wstdzę się też tym gdyby on dowieział się o tym...bo jeżeli by tego nie akceptował?( a na niczym mi bardziej nie zależy jak właśnie na jego akceptacji) Wiem, wiem wy napisaliście że to akceptujecie! Nawet nie wiece jak wiele to dla mnie znaczy, bo choć się nie znamy i jest to wirtualny świat to jesteście pierwwszymi osobamy ktore wiedza o mnie. nikt nawet z mojej rodziny nie wie co ukrywam. troche mi nawet pomogło to co piszecie i to że ja mogłem wam o tym napisać!
  3. No wiecie... ciężko mi zaakceptować to jaki jestem. Może inni z podobną orientacją znajdują partnerów i jakoś żyją. Ja poprostu chciałbym być normalny a to nie pozwala mi się tak czuć Tak jestem wrażliwy i rycze jak głupie dzieck pisząc tego posta Poprostu nikomu nie życzę żeby choć na jeden dzień poczuł to co ja czuję każdego pieprzonego dnia mojego beznadziejnego życia! Żebyście wiedzieli z ilu rzeczy człowiek musi w życiu rezygnować, ile musi cierpieć, ile go omija, że muszę cały czas to ukrywać w domu, znosić i słuchać głupich żartów, udawać, żeby codzień żyć z taką skazą, codzień o tym rozmyślać, szukać sposobów, nie spać, codzień myśleć jakby to było fajnie być innym :( Propo tej osoby: Ktoś mi kiedyś napisał że najlepszym sposobem będzie zerwać tą przyjaźń ale zrozumcie że nie, nie chce! To jest jedyny ktoś dzięki któremu jeszcze jakoś funkcjonuje. Bo jak tylko się rozklejam to on chyba telepatycznie wie i zawsze zadzwoni, zawsze gdzieś tam się uda zobaczyć Bo dla mnie też jest jak brat i wiem że jak bedzie bardzo źle to mi pomoże. Czemu tylko akurat ktoś taki musiał mi namieszać w głowie...A może z drugiej strony dla jego dobra powinienem coś z tym zrobić
  4. Witam! Wiem że pewnie nie jeden wchodząc tutaj pomyśli o mnie jak o jakimś obrzydliwym człowieku...Wiem bo sam się za takiego uważam i nie nienawidze tego! Nie mam siły z tym żyć nienawidze siebie i tego jakim się urodziłem czy wychowałem! nie chce tak żyć, chciałbym być normalny i kochać jak wszyscy! dlaczego muszę cierpieć do końca swojego nędznego życia?Nie potrafie normalnie funkcjonować bo cały czas mam jedno w głowie... Wlaściwie nie wiem po co to piszę, ale może to mi przyniesie ulgę a może znajdzie sie ktoś kto pomoże,doradzi. Mój problem polega na tym że oprócze tego że, jestem homo, na swoje największe nieszczęscie zakochałem się( chyba bo już sam nie wiem czym jest miłość) w dorosłym i o 20 lat starszym ode mnie mężczyźnie który jest żonaty...Wiem że to obrzydliwe,przepraszam! Poznaliśmy się dzięki wspólnej pasji jakies 2 lata temu i od tego czasu coś zaiskrzyło. Do tego stopnia że spędzamy teraz niemal każdą chwile ze sobą, ale on jest normalnym heteroseksualnym facetem. po prosstu traktuje mnie jak przyjaciela, ale nie wie, że ja czuję do niego ogromne uczucie! :( To dziwne bo już nieraz się zastanawiałem czy może On czegoś nie ukrywa bo to dla mnie dziwne jak wygląda nasza znajomość. Może to normalne ale ja już nie wiem co mysleć. Od jakiegoś czasu widujemy się ostatnio prawie codzień. Dzwonimy do siebie nieraz nawet 3 razy dziennie i rozmawiamy o wszystkim. Czasem poprostu tak żeby spytać co słychać. I nie jest to moja inicjatywa , to dział w obie strony.Wspólnie spedzamy duuużo czasu, mamy te same pasje,hobby,nawet mam wrazenie ze to samo poczucie humoru.Ostatnie dwa miesiące razem pracowalismy, chodzimy razem w góry, spotykamy się na piwko pizze spedzilismy we dwoje sylwester i nowy rok(spaliśmy w przyczepie campingowej), pomagamy sobie nawzajem przy różnych pracach, rozmaiwamy o wszystkim, doradzamy. I wszystko to wygląda jak naprawde jakiś związek ale on ma zone! Czasem nie rozumeim tego że on to potarfi że jego żona nawet zgadza się na takie rzeczy i że akceptuje to ! (nawet dzień kobiet spędzał w moim towarzystwie !)A on potrafi ją zostawic i isc gdzies ze mna. Ja juz nie wiem co mam robić! tak bardzo go potrzebuje i tak wiele do niego czuje. on pewnie to traktuje jak przyjaźń, a ja umieram od srodka. Najgorsze jak mowi jak bardzo mnie lubi, jak mowi że jestem dla niego jak syn,że jak rodzina,ostatni nawet zazartowal kilka razy że jestem jego chłopakiem...(?)(była nawet taka sytuacja że chcielismy zrobic taki maly zart i idac razem w góry stwierdzilismy że bedziemy udawac pare...i on złapał mnie za ręke i szlismy tak chwile...to dla mnie było niemozliwe przezycie i dzis bolesne...zastanawiam się czy to normalne zeby 45 letni facet, zonaty był w stanie coś takiego zrobić) ale on dalej kocha swoja zone i wiem o tym bo czesto mam okazje z nimi byc razem i widze jak patrzy na nią i jak za nią szaleje! i czesto mi mówi że ma świetną żone itp co mam robić ? dlaczego tak musze cierpiec , dlaczego nie moge byc normalny? nie moge sie z tym pogodzic ze nie moze byc mój ale chce zeby zawsze było tak jak jest, zebym go miał zawsze blisko i moge cierpiec ale nie chce go stracic, bede to ukrywal cale zycie ale niech On jest! Nie powiem mu tego bo wiem że go tym starcę a tego bym już nie przeżył! Co jest ze mną nie tak? czemu tak musi być? Wybaczcie za to jaki jestem!
×