Skocz do zawartości
Nerwica.com

kryty_k

Użytkownik
  • Postów

    321
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kryty_k

  1. kryty_k

    nietypowy problem z kasą

    Groziła im eksmisja - rodzina z dwójką małych dzieci...
  2. Mam co chwilę takie objawy. Do tego jeszcze dochodzą problemy z oddychaniem, czasami wręcz hiperwentylacja. Zdążyłam się już przyzwyczaić do tych objawów - choć bywają uporczywe i strasznie przeszkadzają ... Ale wiem, z czego wynikają - po prostu tak mam kiedy długo nasilają się stresy i lęki.
  3. Witaj w klubie... Podobnie czuję się jak Ty - też mi w życiu nic nie wychodzi
  4. kryty_k

    Samotność

    Mam sześcioletniego syna, którego mogę mieć u siebie tylko co drugi tydzień (ex mi go zabiera - i w dodatku chce zabrać na stałe). Też malec widzi, jak przeżywam niektóre sprawy - bardzo się potrafi przejąć - dlatego staram się przed nim ukrywać z tym, co się we mnie złego dzieje - ale nie zawsze potrafię. Malec jest bardzo wrażliwy i sam z siebie stara się, by było mi jak najlepiej - wręcz muszę go stopować, mówić, żeby się nie przejmował, mi przejdzie, będzie dobrze... kiedy jest ze mną - prawdziwie czuję, że jednak ktoś mnie kocha - ale bardzo chciałabym zdjąć z niego to brzemię opieki, które sam sobie postanowił nosić - on jest bardziej empatyczny niż niejeden człowiek dorosły... ...Kiedy zostaję sama w czterech ścianach - potrafię być w naprawdę kiepskim stanie - wychodzi wtedy ze mnie wszystko, co dusiłam w sobie będąc z nim - najbardziej boli to, że nie ma z kim się tym wszystkim podzielić...
  5. kryty_k

    nietypowy problem z kasą

    Również nie należę do tych, którym zależy na kasie. Miałam chwilę więcej, więc zdecydowałam się wręcz pomóc innym - wzięłam bardzo wysoki kredyt by pomóc jednej rodzinie... nie najlepiej im się wiedzie, więc spłaty w większości spadły na mnie - ledwo w tej chwili przędę. Gdyby starczyło mi pieniędzy na potrzebne opłaty plus wyżywienie i inne podstawowe potrzeby - mogłabym wogóle o pieniądzu zapomnieć - nie pragnęłabym więcej. Co innego, kiedy piszczy bieda i nie ma co do garnka włożyć
  6. Kiedyś tu pisałam... przemija-am-jak-cie-ktorego-nie-ma-t10313.html - okazuje się, że krąg emocji jest wciąż, choć radzę sobie z nim lepiej, a nadzieja, która pojawiła się w ostatnim wierszu - okazała się zgubną drogą. Zamiast lepiej było gorzej z roku na rok. Dzięki temu jestem tym, kim jestem. Ale wciąż jestem...
  7. kryty_k

    Panika coraz większa

    Cześć wszystkim. Może niektórzy mnie pamiętają, może już nie ma tutaj tych, którzy mnie znali - nie wiem. Piszę tutaj, ponieważ jestem już kimś innym niż kiedyś, kiedy tu pisałam - zmieniłam się sporo. Ostatnio coraz częściej wpadam w paniki - coraz silniejsze. Boję się, że kiedyś wprowadzę w czyn to, co w panikach mam ochotę zrobić. Potrzebuję z kimś porozmawiać. Może to mi pomoże - bo już nie wiem co Pozdrawiam
  8. kryty_k

    Dlaczego DDA?

    Dlaczego osoba, która nie pochodzi z rodziny z uzależnieniami, dostała skierowanie na DDA? DDA tłumaczone jest jako Dorosłe Dzieci Alkoholików, więc nie rozumiem - czy objawy (zachowania, problemy) pokrywające się z DDA są tak samo klasyfikowane, mimo innych źródeł?
  9. Ja mam głodówkę z przymusu. Pusta lodówka i brak możliwości jej napełnienia... tak nisko upaść... byle nie spaść jeszcze dalej...
  10. farfalla, już zaczęłaś to zmieniać przyznając jej rację w duchu. Wystarczy zacząć siebie obserwować - może nawet wspomóc się notatkami: moje wady, zalety, powodzenia (nawet te najdrobniejsze), niepowodzenia - notatki takie uzupełnia się miesiącami, by widzieć zmiany. Trzeba się przyjrzeć sobie - co jest przyczyną nieśmiałości, chowania się w kąt - najczęściej odpowiedzi są w naszej przeszłości. Trzeba też sobie zaufać, a jak już się to osiągnie - zacząć w siebie wierzyć. Praca na lata - ale można się wesprzeć pomocą psychologa czy terapeuty, którzy mogą nakierować nas... jednak pracować trzeba cały czas - ja sobie odpuściłam - i zaczynam znów pracę od początku - o tyle łatwiej, że wcześniej wiele osiągnęłam, ale właśnie na ten wzgląd jeszcze bardziej siebie nienawidzę, że sobie odpuściłam i poddałam się własnym lękom.
  11. Obejrzałam o morderstwie - tak zaczęłam się zastanawiać nad ludzkim życiem, odbieraniem tego życia, jak się ma do tego wiara... Mówi się, że Bóg nas do siebie wzywa - na różne sposoby - choroba, wypadek, starość. Ale są też morderstwa. Myśląc o karze śmierci mówi się, że to nie człowiekowi decydować o życiu i śmierci - a jednak mordercy decydują. Skoro oni decydują, a Bóg nas wzywa do siebie - znaczy, że oni są posłannikami Boga? Skąd mamy wiedzieć, że sami nie jesteśmy posłannikami i nie powinniśmy kogoś zabić, kto niszczy nasze życie? Kogoś drugiego albo samego siebie? Nie - nie planuje zabójstwa - ale utknęłam dziś w takich myślach jak powyżej. ...jeśli takimi wysłannikami Boga ludzie nie są - znaczy, że skoro zabiją, zabiją kogoś, kto nie był gotowy na śmierć i na to, co po niej - co się więc z tymi zabitymi dzieje? Czyściec, zanim nie będą gotowi w oczach Boga? Jak ma się odnaleźć rodzina w takiej sytuacji - kiedy jest zdarzenie losowe (wypadek), choroba, zwykła starość - człowiek jest w stanie sobie wytłumaczyć - nadszedł czas, wola Boga. Ale jeśli jest to morderstwo? Chyba dlatego właśnie nie raz zaniechałam samobójstwa - właśnie na wzgląd na tych, którzy mnie kochają - oni by nie rozumieli, brak zrozumienia wywołuje panikę i ból - i to byłaby tylko i wyłącznie moja wina - nie zasłużyli na to. Nawet Ci, którzy mnie nienawidzą w swej "miłości". Pytanie tylko jak żyć, by nie stracić wszystkiego. Bo tracę wszystko po kolei - doszło nawet do tego, że cieszy mnie fakt, że jeszcze mam dach nad głową gdy na dworze wiatr świszczy i leje deszcz - bo nawet to może się zmienić...
  12. Mój dzisiejszy dzień był kontynuacją spadania w dół. Spadam tak już od dawna - czasami próbuję się wspinać, ale im wyżej, tym bardziej bolesny upadek potem. Coraz mniej we mnie wiary i nadziei. Coraz więcej rezygnacji. Co krok udowadniam sobie, że nie potrafię żyć, nie potrafię docenić własnej wartości - i nie tylko ja to udowadniam... Nie ma już żalu, buntowania się na niesprawiedliwość - jest zobojętnienie i rezygnacja. Nie dawały mi dziś spokoju dwie rzeczy z poniedziałku. Najpierw dziecko (pięcioletnie), które przyszło do mnie do łóżka na poranną drzemkę, nagle usiadło na łóżku i zaczęło płakać - okazało się, że wyobraziło sobie, że umarłam... Po południu mój partner stwierdził, nie wiedząc o porannym zdarzeniu, że wyobraził sobie sytuację, że nie żyję. A sama od rana miałam wtedy problemy z pulsem, który spadał poniżej 60, wieczorem zmęczona czułam się wręcz fatalnie. Dziwny splot zdarzeń jednego dnia. Dziś kolejny dzień sama jedna w 4 ścianach, bez motywacji, bez sił do walki o lepsze jutro - tak mnie zastanowiło to wszystko i co jakiś czas na myśl wracało - ale to tylko zwykły zbieg okoliczności... Tylko skąd im się to wzięło? Z dzieckiem nie rozmawiałam o śmierci, ani też nie rozmawiam przy nim o swoich zapędach w myślach co do samookaleczenia czy samobójstwa - mam nadzieję, że to nie sprawka byłego... A partner - boi się śmierci, samej myśli o niej, zawsze się denerwuje gdy o niej wspominam - a tu nagle taki wątek... Śmierć - z jednej strony wydaje się zbawieniem, z drugiej zaś jest początkiem kolejnego życia, które można schrzanić zbytnio się do niego spiesząc... Staram się o tym pamiętać - w to wierzę - ale czasami moja wiedza i wiara są przyćmione paniką lub zobojętnieniem, takim jak dzisiaj. Najgorzej jak w zobojętnieniu przychodzi panika - opanowanie się jest wtedy trudne - dziś na szczęście dzień się kończy i panika nie wystąpiła - czekam na jutro, ale z dużym lękiem.
  13. Odwołane spotkanie - przynajmniej mogę zostać w domu i nikomu nie ujawniać swojego stanu.
  14. Nie mam sił na nowe wyzwania - a skądś muszę je wydobyć. Nie mam ochoty się z nikim spotykać - a tylu próbuje pukać do drzwi, by wypytać jak tam, czy coś się poprawiło. Bez pracy, bez pieniędzy, bez chęci życia - nie wiem, po co trwam - chyba tylko przez tych, którzy chcą mnie jeszcze widzieć... Co próbuję coś zdziałać - niepowodzenie za niepowodzeniem, mimo chęci - potem jeszcze głębsza dolina. Już nie mam sił się z tych dołków wygrzebywać wciąż na nowo. Ile można. Siedzę sama w 4 ścianach i panikuję. Są chwile, że na tyle uciekam od samej siebie, że przestaję reagować na bodźce - ciepło, zimno, dotyk - tak jakby mnie nie dotyczyły. Coraz częściej się "cieszę" na oddanie jemu dziecka na tydzień, bo wtedy znów nie muszę się kryć w pustym domu ze swoim stanem - a i tak dziecko coraz częściej mnie pyta "mamo, smutno Ci jest?" - przeraża mnie to, że już nawet ukryć się nie potrafię. Wszystko mnie przeraża - każde wyzwanie, każdy dzień...
  15. Jakoś nie potrafię wiernie Wam towarzyszyć - wciąż uciekam... Dziś czuję się bardzo samotna, pusta, niechciana... Inaczej miał ten dzień wyglądać - znów nie wyszło, znów wszystko na wspak. I ten strach na wieczór - coraz silniejszy chyba czeka mnie szukanie dobrego terapeuty w Poznaniu... Gdyby ktoś miał ochotę zagadać, zaczepcie na PRV - chętnie odpowiem...
  16. Bywa i tak - życie... ale gdyby zawsze było dobrze - byłoby nudno. A że często jest źle - mamy możliwość więcej się uczyć... Choć czasami wolałabym żyć w niewiedzy...
  17. omeeena, całe życie - do samego końca - obserwujemy siebie, własne zachowania. Czymś się pokierowałaś w danej chwili - nie spodobała Ci się w dłuższej perspektywie Twoja reakcja - ale tak każdy ma i w każdym wieku - teraz pytanie, czy słusznie sobie coś wyrzucasz, czy po prostu jesteś dla siebie zbyt surowa i wymagająca, nie pozwalasz sobie na zbyt wiele. Jeśli słusznie jednak - rzecz nad którą można popracować, wymaga to własnych obserwacji, wytrwałości, motywacji i czasu - ale kształtujemy siebie całe życie - nie tylko na początku (hug). *** Ale ja też pojęczę trochę. Brakuje mi wytrwałości i motywacji, by uczyć się dystansu, by nie poddawać się kolejnym zabiegom ex, który próbuje mnie psychicznie wykończyć. Dziś znów awantura była. A mnie się ryczeć chce I to nawet nie przejmuje się jego słowami - bo są po prostu bzdurne - tylko sam fakt, sposób, w jaki to robi...
  18. ktoś z ogrodów? ...ja z Łazarza, ale na Jeżycach pracuję :)
  19. Nawet, kiedy jest chwilę lepiej - ja wciąż wracam myślami do rzeki... udało się wyciszyć, uspokoić, było miło i przyjemnie - ale nie potrafię się na tym skupić i cieszyć - wciąż tkwię w depresji. A ta rzeka staje się myślą natrętną
  20. Przeniosłam w mega niewygodnej torbie przez 1.3 km 11 kg zakupów.
×