Skocz do zawartości
Nerwica.com

kryty_k

Użytkownik
  • Postów

    321
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kryty_k

  1. Vian, osiągałam i gorszy - ale praca przez lata nauczyła mnie szacunku do samej siebie - nie potrafię się skrzywdzić mimo że czasem naprawdę mam ochotę - niszczę wtedy wszystko co mam pod ręką - dosłownie. Mój psycholog coś o tym wie - nieraz widział moje destrukcje.
  2. Lilith, próbowałam wszystkiego, co wymieniłaś - nawet rozładowania na terapii - naprawdę osiągam stan krytyczny - problemy mnie przerosły. *Wiola*, po co Ci mój wiek? Niedaleko mi do 30 - to coś zmienia? Vian, tym bardziej kochanka - muszę uchodzić za "wzorową" by cokolwiek w mojej wojnie uzyskać, tym bardziej, że przeciwnik ma tysiące pomysłów jak wyprowadzać z równowagi i jak to wykorzystywać w trakcie badań biegłych.
  3. do prac plastycznych jeszcze palce się przydadzą Lilith, rozumiem Twoje oburzenie - sama podobnie reagowałam kiedyś... w dość podobnym temacie - lata temu. W kłótnie wchodzić nie zamierzam - w końcu jesteś administratorem i masz prawo kierować rozmową. Mam jednak dość kontrowersyjne (w porównaniu z Twoim), całkiem inne podejście. Idąc jednak Twoim tropem - miałam dość zabawny sposób na chęć samookaleczenia. Wyobrażałam sobie, jak chciałabym się pociąć - rysowałam zamiast ciąć w tych miejscach kreski czerwonym pisakiem, a następnie domalowywałam do nich różne elementy - powstawały listki, wzorki - przeróżne kształty - ile razy wpadałam w furię i patrzyłam potem na rękę - przypominałam sobie swoje rysunki uśmiechając się do siebie - największy ładunek tym samym był detonowany. Teraz mam nawarstwiające się sprawy i z dnia na dzień pogarszającą się sytuację - i taka detonacja już nie wystarcza - nastąpiło zmęczenie materiału. Jedyną moją nadzieją jest to, że nie usłyszę o przesunięciach moich terminów i chociaż kilka spraw się w końcu wyjaśni i zamknie - choć wiem, że walka będzie trwała dalej... Walka z sobą jest wyzwaniem - ale z kimś - to już nie na moje siły - ale muszę. *Wiola* nie potrzebuję nikomu niczym imponować - ja nie z tych. A na kombinowanie ciekawych rzeczy nie mam zwyczajnie czasu - jest tyle innych spraw. A okaleczenie się byłoby rozładowaniem furii. Próbowałam dziesiątków sposobów - przy codziennym ciągłym stresie wystarczających. Teraz jednak sytuacja mnie przerasta. Vian w jakimkolwiek celu kochanek - byłby dla mnie samobójstwem - nie w tej walce.
  4. A kto tu mówi o napędzaniu? By sobie z czymś poradzić - człowiek bada i chce się przyjrzeć różnym przypadkom, poznać różne praktyczne sytuacje - a nie teorie książkowe. Przyglądając się samemu sobie też można wiele odkryć i do różnych wniosków dojść. A - i jeszcze jedno - dziecko, któremu mówi się "nie dotykaj, bo się poparzysz" - i tak w końcu dotknie - dopiero kiedy się poparzy, wie z czym ma do czynienia i czy warto to powtórzyć, czy nie.
  5. Lilith, oczy to ja mam szeroko otwarte (jeszcze)
  6. Wróciła, jak bumerang, ta sama chęć... kiedyś chyba to naprawdę zrobię, ale wtedy już mnie nikt nie zatrzyma - ta chęć już zbyt długo dojrzewa. Póki co jestem - im dłużej jestem, tym więcej szkód...
  7. Monar, wiem jaka jest moralność. Ale gdyby każdy postępował wg moralności ten świat byłby strasznie sztywny i mocno ograniczający ludzi. czasami człowiek się dusi, nie mogąc odreagować w głupi sposób.
  8. Znów smutno. Brak perspektyw. Brak motywacji. Zapowiada się że będzie szło ku gorszemu. Nawet nie wiem jak wyładować frustracje - wszystkie metody, jakie dotąd pomagały - zawiodły. Jak tu z sobą wytrzymać? Pewnie to pytanie zadaje sobie co drugi z Was. Trzeba iść...dalej...
  9. Witajcie moi drodzy. Tak się zastanawiałam - i stwierdziłam, że chyba tu znajdę odpowiedź. Już nie raz próbowałam się pociąć, ale mi się nie udało. Kiedy przez przypadek przetnę skórę łamaną płytą - czuję dziką radość, że udało mi się skaleczyć, ale specjalnie nie potrafię. Nie potrafię przycisnąć nożyka - a może nożyk za tępy... Jakie macie "motywacje" do cięcia skóry? Czym się przecinacie? Jak się później czujecie?
×