Skocz do zawartości
Nerwica.com

kryty_k

Użytkownik
  • Postów

    321
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kryty_k

  1. kryty_k

    Spamowa wyspa

    Trochę nie wiem jak. Kiedy próbuję sformułować czego krzyk dotyczy wkurzam się bez pohamowania - nie jestem w miejscu, gdzie mogę robić co chcę. Wiele spraw na raz - zazwyczaj taki jest powód. Problemy mojego dziecka, znęcanie się nade mną Ex, problemy z finansami, problemy ze zdrowiem, problemy w pracy w związku ze zdrowiem (brak koncentracji, rozkojarzenie, uciekający czas), miłość na odległość, trudne rozmowy z najważniejszą osobą w życiu... niby nic - a ja to wszystko przeżywam jak największą tragedię pragnąc śmierci coraz bardziej... Chyba trafiłam w sedno - bo krzyk ucichł - zostało otępienie, trochę paraliżujące wręcz otępienie.
  2. kryty_k

    Spamowa wyspa

    Spamowa wyspa - czyli o wszystkim o niczym? Dobrze rozumiem temat? Wszystko we mnie krzyczy - a ja otępiała siedzę i nie wiem co robię. Więc napisałam tu
  3. kryty_k

    Panika coraz większa

    Nie mam sił się zbierać po upadku - gdyby można było tak spokojniejszego mieć przeciwnika, niż byk. Nie - sprawy sądowe są w trakcie i coraz trudniej - w lutym ma być kolejna rozprawa albo jej przesunięcie by nas jeszcze raz przez biegłych badać. Im gorzej dzieciak funkcjonuje, tym gorzej ja to przeżywam - manipulacje co krok z tamtej strony. Wiem, że powinnam się udać do psychiatry - inaczej organizm w końcu wysiądzie - już ledwo działa chwilami - ale jeszcze zwlekam - może się ta sprawa w sądzie zakończy się szybciej - choć nie wygląda na to... masakra... Coraz trudniej walczyć ze złymi myślami...
  4. On wciąż ma na mnie wpływ - bo wciąż ma władzę rodzicielską i opieka naprzemienna - nawet prawnik mówi o znęcaniu się psychicznym. Nie potrafię być obojętna - szczególnie na reakcje dziecka odnośnie manipulacji ojca. A ja? idiotka nie potrafiąca odnaleźć się we własnych myślach. Gdzie jest świat prawdziwy, już trudno stwierdzić - chciałoby się tam, gdzie bezpiecznie - a jest tam, gdzie co chwila jest coś nie tak, gdzie wymaga się by ogarnąć w samotności wszystkie sprawy i jeszcze do tego nie zwariować. to chyba nie jest możliwe - albo coś się rozsypuje i godzę się na niepowodzenie wiedząc, że nie dam rady, jestem słaba, albo wszystko się trzyma ledwo kupy, ale do przodu - a ja dostaję na głowę i boję się czego popadnie. Masakra
  5. kryty_k

    Panika coraz większa

    Już nie wiem, jak sobie radzić... Myślałam przez chwilę... porównując do życie do byka - że już złapałam tego byka za rogi, rzucało na boki, ale szło do przodu - ale spadłam z tego byka... Myśli mam okrutne - lepiej chyba nie wypowiadać ich na głos... A organizm wysiada już totalnie - drgawki, bóle serca, ścisk w skroniach, ból potylicy, skurcze w całej klatce piersiowej, problemy z jelitami i żołądkiem - gdyby nie tabletki wspomagające co bym zjadła wracałoby zapewne z powrotem, bóle mięśni, hemoroidy, zgaga... zachowanie organizmu wręcz obrzydliwe - wrak człowieka nie człowiek Może i na głos też nie powinnam mówić jak się czuję - tak samo jak nie mówię jakie mam myśli... Okropna jestem.
  6. gdyby śmierć była końcem, a nie początkiem nie trzeba by się było długo zastanawiać ludzi tylu na świecie - i nikt nie jest niezastąpiony - niewiele by się stało
  7. kryty_k

    Panika coraz większa

    Siedzę znów we własnej celi. Wokół ludzie - a ja tu sama w ciasnym zamknięciu. Jest tu ciemno, ponuro, zimno, samotnie. wychodzę czasami, ale uczucie zimna i samotności nawet chwilami się zaciera, ale zaraz potem wraca ze zdwojoną siłą i zamykam się na powrót w celi. rozmowy, uśmiech - gra - bo tak trzeba. Wszystko staje się efektem działania "bo tak trzeba". Zimno z celi przenika mnie na wskroś - mam dreszcze. Samotność rozdziera - budzi się rozpacz. Ciemność pochłania - budzi się strach. Jedynie z czasem to, że jest ponuro, staje się coraz bardziej pozytywne, bo przynajmniej oddaje mój nastrój.
  8. kryty_k

    Witajcie kochani

    Ciekawe, bo ja zawsze się zastanawiam, co mam jeszcze do przepracowania, a nie w jaki sposób doszłam do punktu w którym jestem. Bo skoro coś zostało, to znaczy, że potrzebuję nowej metody na poradzenie sobie z tym :) Marianna79 - z czym się borykałaś i borykasz?
  9. kryty_k

    Panika coraz większa

    Osoby trzecie niewiele mi pomogą - doszłam do takiego wniosku... Wysłuchają, powiedzą, że sytuacja faktycznie trudna, że z czasem się wszystko ułoży. To akurat wiem. Sama muszę sobie poradzić. Zmiana tabletek - może nie koniecznie - nie stać mnie na silniejsze, a i w sądzie jest się inaczej widzianym jeśli z pomocy psychiatry się nie korzysta. Dopóki trwa sprawa i dopóki nie nauczą się dystansu i wiary w siebie, dopóki poddaję się manipulacjom ex - doputy będzie trwał mój koszmar. Jedno pocieszenie, że powagi problemu sobie nie wymyślam, bo potwierdziła mi to prawniczka: "jestem po Pani stronie nie tylko dlatego, że jestem Pani pełnomocnikiem, ale też dlatego, że widzę wyraźnie, że Piotr jest psychopatą z którym na pewno nie da się dogadać. Zawsze jestem za tym, aby się dogadywać, ale czasami jest to niemożliwe. Wyszła Pani z piekła, ja to rozumiem."
  10. kryty_k

    Panika coraz większa

    Tak, tabletki uspakajające Labofarm. Póki co - starczą... Zawsze byłam wymagająca od siebie - tego mnie nauczono w sumie. Ale i tak jest już luźniej niż kiedyś. Przyjaciółkę mam jedną. Za granicą. Nie mamy zbyt częstego kontaktu niestety. Reszta to znajomi (lub dobrzy znajomi). Nie zamierzam ich zamęczać własną osobą. Czasami uda mi się do nich odezwać, pogadać. Ale specjalistką od kontaktów nie jestem. Częściej milczę - chyba że ktoś sam zagada - wtedy mi łatwiej. Na szczęście są cierpliwi i nie obwiniają mnie dłuższym brakiem kontaktu. Bo z czym do ludzi? Że mi źle? Nie chcę się tyle żalić. A że myśli zdominowane są często problemami - próbuję je rozwiązywać sama... nikt za mnie ich nie rozwiąże.
  11. kryty_k

    Panika coraz większa

    Nie chcę być dla nich ciężarem. Mają swoje rodziny, swoje problemy, dzieci, które wymagają dużo czasu, cierpliwości i spokoju. Wprowadziłabym tylko niepokój. A oprócz wysłuchania - nie pomogą i tak - sama muszę sobie poradzić. Zostając suma sumarum w czterech ścianach muszę umieć z sobą wytrzymać... Biorę tabletki ziołowe, ale serce i tak kuje, a wystarczy moment jak pojawiają się znienacka sine bodźce lękowe. Opanowuję je, ale jest to męczące.
  12. kryty_k

    Panika coraz większa

    Boję się coraz bardziej rozprawy. Już za tydzień. Coraz częściej sięgan po coś na uspokojenie. Ale stres narasta i tak.
  13. kryty_k

    Panika coraz większa

    Nie mam już śmiałości pisania w tym wątku zbytnio. Dziękuję za obronę. Tak przy okazji - może jak napiszę - wezmę się w końcu w garść - nie potrafię się dzisiaj zebrać w sobie. Określić dokładnie co czuję - jedynie wiem, że nie czuję się bezpiecznie. Nie wiem czego poszukuję i jakie targają mną emocje. Jeden wielki znak zapytania. Rzadko tak miewam. Nie wiem chwilami co mam z sobą zrobić. Wiem - przejdzie mi. Ale jestem niecierpliwa - chciałabym już teraz się uśmiechnąć - w tej chwili uśmiech mi nie wychodzi - jest sztuczny.
  14. kryty_k

    Panika coraz większa

    Trochę mnie to zgasiło
  15. Wiara czyni cuda - zgodzę się - dzięki wierze, dzięki Jego opiece - żyję i chcę żyć (paniki czasami przesłaniają tą postawę - ale zawsze pomoc nadchodzi w porę).
  16. Odważenie się do zabrania się za pismo procesowe (rzecz odkładana przez całe wakacje).
  17. kryty_k

    Panika coraz większa

    Zauważyłam też ostatnio u siebie kilka nieprawidłowych toków myślenia - jeszcze nie udało mi się opracować metody na sprostowanie ich, ale wyjaśnia to moje skłonności i niektóre problemy... choć już nauczyłam się tolerować samą siebie, dopuszczać do pomyłek i błędów, na które kiedyś absolutnie sobie nie pozwalałam, znam swoją wartość - jeszcze nie do końca ufam sobie i w panice potrafię zaprzeczyć temu, do czego doszłam, stwierdzić nagle, że siebie nienawidzę. Mam wtedy ochotę usunąć się z życia wszystkich wyruszając przed siebie - tak by się maksymalnie zaszyć, by nikt mnie nie znalazł, a śmierć sama dopadła. Strasznie głupie - wiem. Ale jako głupie oceniam teraz, kiedy nie jestem w panice - jedynie towarzyszy mi lęk przed przyszłością. Co do toków myślenia - jest kilka kwestii: - zakładam wciąż, że życie będzie wyglądało zawsze tak, jak wyglądało za mojego małżeństwa; nic nie mogę planować - bo zaraz ktoś zniszczy te plany, nawet jak obieca na początek ze mną je spełnić; mogę liczyć tylko na siebie, bo nie możliwe, bym mogła komuś powierzyć zadanie będąc w pełni spokojna o powodzenie załatwienia sprawy (np. zrobienia zakupów pod moją nieobecność); nie ma co budować marzeń, bo nadejdzie dzień, kiedy wszystkie staną w ruinie - a nie chcę tego po raz kolejny - wciąż zapominam, że nie ma obok tego, który wszytko przewracał do góry nogami i wszystko niszczył - choć próbuje to robić nadal przy kontaktach dotyczących dziecka - jestem cały czas niewolnikiem leku, że wszystko znów pójdzie na marne - nie znajdując stałego punktu zaczepienia, natykając się na ciągłe przeszkody - przywołuję wciąż na myśl ocenę (dwóch bliskich mi osób), że wszystko moja wina, że jestem nikim, do niczego się nie nadaję - jedyne za co byłam zawsze chwalona, to seks - kiedy mam ciąg niepowodzeń i zaczynam panikować, skłonna jestem do myśli, że tylko do seksu się nadaję, że żadnej wartości we mnie inni nie widzą - odkąd byłam wykorzystana seksualnie przez.. dwie osoby, prze które nie powinnam - obawiam się kolejnego wykorzystywania - i nie mam zbyt dobrego mniemania o swojej seksualności - bo oprócz tego, że ona jest jedynie doceniana - jest powodem wykorzystywania - często miewam sny, w których jestem niejednokrotnie gwałcona, więziona, wykorzystywana - męczą mnie te tematy - na tyle boję się nieporadzenia sobie z sobą samą w przyszłości, że moje plany ograniczają się maksymalnie do roku - a to i tak rzadkość by tak dalekosiężne plany u mnie powstały - bo oprócz tego, że może je ktoś zniszczyć - może się po drodze tyle rzeczy wydarzyć... skoro boję się co postanowi sąd i że nie poradzę sobie od razu z decyzją - to co dopiero myśleć o dalszej przyszłości - w sumie takie nakręcanie samej siebie - nic konkretnego. Tak więc oprócz bieżących spraw związanych z relacjami z byłym, walką o dziecko, walką o utrzymanie płacy w pracy, walką z panikami - mam jeszcze wiele pracy przed sobą. Potrzebna tylko siła, cierpliwość i czas...
  18. kryty_k

    Panika coraz większa

    Próbowałam. Ale bardzo źle trafiłam. Bardziej mnie irytowała rozmowa z psycholog, która nie wnosiła nic. A nikła częstotliwość - raz na miesiąc, czasem na dwa - sprawiły, że zrezygnowałam. Być może od września uda mi się zapisać do psychologa w punkcie interwencji kryzysowej. Pewnie będzie to kilka wizyt na krzyż - ale może nie będą tak jałowe i bez celowe jak te ostatnie jakie miałam. Kiedyś dostałam już tam dobrą terapię. Co prawda nie mogę się ze względu na procedury umówić z tym samym terapeutą, ale... pewnie warto spróbować. Ataki paniki mam coraz silniejsze - boję się, że kiedyś wykonam to, co w nich myślę. Ale póki co jeszcze opanowana sytuacja...
  19. Cześć Nikita80. Zawroty głowy - to była moja codzienność za czasów liceum. Potem doszły straszne skoki ciśnienia. Na badaniach nawet się dowiedziałam o "wrodzonej urodzie serca" jakim jest tętniak - niegroźny - poprostu sobie jest.... Też nie wiedzieli skąd te zawroty - zwalali na okres dojrzewania - ale guzik. Dostałam od lekarza rodzinnego tabletki przeciw depresyne, jednocześnie też zaczęłam rozmowy z panią pedagog szkolną - coś na kształt terapii. Jedno z dwóch - albo oba na raz - sprawiły, że po długim czasie zawroty zaczęły ustawać, a ciśnienie w miarę normować. Ciśnienie potrafi do dziś mi dokuczać i zmieniać się z minuty na minutę - ale tylko gdy mocno się czymś przejmuję. A zawroty powracają kiedy jest duszno - dlatego lato jest dla mnie trudnym czasem. Do tego dochodzą u mnie duszności i kłucie serca - czasami naprawdę silne. Ale da się z tym żyć - wystarczy sobie na to pozwolić i przejść do porządku dziennego. Nie jest to proste - ale jak widać wykonalne.
  20. Silniejszy - do czasu - aż pogodzisz się z tym stanem. Mnie mój stan nie raz wkurza, już się go nie boję (tak samo jak nie boję się śmierci - i tak kiedyś przyjdzie) - ale wiem, że go nie zmienię dopóki się nim przejmuję. A tak wiele zależy od naszego podejścia i sposobu myślenia. .. Trzymam kciuki w walce z lękiem.
  21. Po co? Im bardziej się boisz - tym silniejsze objawy - trzeba nauczyć się z tym żyć. NIESTETY
  22. kryty_k

    Panika coraz większa

    Leczyłam się kiedyś. Najpierw lekarz rodzinny, potem psychiatra - było już ze mną lepiej. Mogłam odstawić leki. Ale teraz będzie się pogarszać - przede mną mega trudny czas - dziecko znów zaczyna szkołę (znów będę musiała się urywać z pracy by je zaprowadzać i odbierać), w pracy zacznie się zaraz sezon i większy jeszcze stres za tym idzie, bo odpowiedzialnym jest się za wiele projektów, a co ważniejsze i najgorsze, co potęguje stres dwu pierwszych sytuacji - to rozprawa sądowa, która przede mną. Ex chce mi zabrać dziecko. Wiem, że to co się ze mną dzieje to stan przejściowy, ale muszę znaleźć sposób na poradzenie sobie w tym czasie z moimi stanami na tyle, by być opanowanym przy dziecku, w pracy i w sądzie.
×