
mark123
Użytkownik-
Postów
12 773 -
Dołączył
Treść opublikowana przez mark123
-
Musiałbym najpierw przełamać niechęć do stresu i wysiłku, następnie przełamać lęk przed rozmową z obcą osobą i iść. Może kiedyś pójdę.
-
Takich jak ja, ogólnie chyba też lepiej, żeby nie było. W realu jeszcze nie spotkałem większego milczka i ogólnie dziwaka ode mnie.
-
Co do tego, co mi jest, to mam tylko swoje podejrzenia, nie byłem u specjalisty (jedynie u neurologa, który ostatecznie powiedział, że wygląda mu to na poważne problemy emocjonalne i może zaburzenie osobowości, ale i tak nie powiedziałem mu wszystkiego), więc nie mam diagnozy.
-
Ze względu na swoją niechęć do nawet drobnego wysiłku i stresu, nie prędko pójdę (ale raczej psychiatra mi niepotrzebny tylko psycholog albo psychoterapeuta, no ale pewności nie mam).
-
Dogryzali by mi, jakby wiedzieli o moich problemach z psychiką, mogliby mówić albo że jestem nienormalny, albo że wymyślam sobie problemy.
-
U mnie zaś wygląda to tak, że od pewnego wydarzenia mam coraz gorszy kontakt ze swojej strony z nimi. Z ojcem to prawie w ogóle nie gadam, pomimo, że nie jesteśmy pokłóceni. W pełni prawidłowego kontaktu to nigdy nie miałem (szczególnie z ojcem), ale kiedyś był dość dobry kontakt z rodzicami.
-
Uważają, że to lekarza od czubków.
-
Moi rodzice nie tolerują psychiatrów, psychologów.
-
Rozmowy z matką na taki temat też, wkurzyła by się, a ja się boję, jak ktoś jest wkurzony. Ufam matce w sporym stopniu, ale nie całkowicie. Może w pewnym sensie okłamuję, ale w zdecydowanej większości sytuacji mówię prawdę.
-
Boję się konfliktu, złości, agresji. Przed ojcem umiem zatajać prawdę, ale matce zawsze mówię prawdę, nie umiem kłamać, musiałbym jej powiedzieć, że wybieram się do psychologa lub psychoterapeuty.
-
Hmm ,ale tchórzostwo jest synonimem lęku . Mnie tchórzostwo kojarzy się z dążeniem do unikania nawet najdrobniejszych stresów, to nie jest to samo, co lęk.
-
Ale Berwick nie jest tchórzem (nie mylić z lękowcem) a ja tak. Z tego co wiem , to też nie było mu lekko. Ale to nie było tchórzostwo, tylko sam lęk. -- 08 lip 2013, 01:17:09 -- Ogólnie tak (ale emocjonalnie, to chyba nie).
-
Rodziców oraz rozmowy (w rozmowie chodzi o lęk), a lenistwo, tchórzostwo polegają na tym, że nie chcę się narażać nawet na drobny stres i wysiłek.
-
Ale Berwick nie jest tchórzem (nie mylić z lękowcem) a ja tak.
-
Tutaj nie ma narzuconego konkretnego tematu, dlatego mało się wypowiadam.
-
Np. ja głównie czytam, rzadko się wypowiadam jeśli chodzi o ten wątek.
-
Ja mam wrażenie, że jakoś głupio wyglądam (chodzi przede wszystkim o wyraz twarzy), gdy przechodzę też koło dzieci lub nastolatków, a koło dorosłych, to nie. Już chyba w zerówce przy rówieśników miałem jakieś wrażenie, że wyglądam jakoś... nie tak. Zresztą chyba tak było, bo np. gdy kiedyś swoje ślubowanie pierwszoklasisty i komunię, to ze swoim wyrazem twarzy, a także poruszaniem się wyglądałem jak jakiś... niedorobiony. Ja też. Pierwszy raz w sposób wyraźny moje dziwactwo było widoczne w zerówce podczas wolnego czasu. Wszystkie inne dzieci bawiły, się i jakoś odzywały się do siebie, a ja ani się nie bawiłem, ani nie odzywałem tylko chodziłem po dywanie na około jego środka. Ja gdy użyję któregoś z tych zwrotów, to jest mi wstyd, że go użyłem i mam wrażenie, że się wygłupiłem i ktoś się będzie naśmiewać, a także czuję się dziwnie, że zrobiłem coś, co jest ogólnie bez sensu. Ale gdy już powiem, to oczekuję, by mi odpowiedziano, a jeśli druga osoba nie odpowie, to jeszcze bardziej jest mi wstyd, że się wygłupiłem oraz czuję się odrzucony przez tą osobę. Z drugiej zaś strony mam trochę wyrzuty sumienia, gdy np. przejdę obok kogoś, komu powinienem powiedzieć "część" lub "dzień dobry" i nie zrobię tego. Taka trochę sprzeczność.
-
Ja się muszę wybrać jako pacjent, tylko dr House może stwierdzić, co mi jest
-
Muszę się w końcu kiedyś przełamać i wybrać do dr House'a.
-
Czy też macie czasem coś takiego, że napiszecie jakiegoś posta i najpierw niby wszystko ok, a potrzeba np. zmiany kolejności wyrazów lub poprawy znaków interpunkcyjnych przychodzi dopiero, gdy zbliża się koniec możliwości edycji posta ?
-
Ja się cieszyłem piątką, a gdy dostałem 4 czy 3 to reagowałem na to dość obojętnie. W szkole podstawowej i gimnazjum miałem średnią ogólną coś koło 4. W szkole średniej zacząłem się coraz gorzej uczyć (i w ogóle czułem, że nie zasługuję na jakiekolwiek osiągnięcia ani na dobre oceny), w klasie maturalnej miałem średnią 2 z czymś, nie pamiętam dokładnie ile. Jak mi się w szkole ktoś spytał, jak mi poszło w przypadku np. jakiegoś sprawdzianu, to mówiłem (bez względu na to, jak czułem) że się okaże, miałem wrażenie, że to byłoby chwalenie się pierdołami, jakbym powiedział, że dobrze i że byłbym pośmiewiskiem wtedy oraz że to byłby wstyd, jeśli bym powiedział, że źle, że też by się śmiali. Teraz na studiach moja średnia balansuje w granicach 3.5, zazwyczaj nieco mniej niż 3.5 (a studiuję w sumie na pseudouczelni, więc to bardzo zły wynik). No i bardzo mało z tych studiów rozumiem. Często czuję się największym imbecylem na roku jeśli chodzi o wiedzę z przedmiotów. Poza tym obecnie w okresie studiów też czuję, że nie zasługuję na dobre oceny ani na żadne sukcesy. -- 07 lip 2013, 21:42:51 -- Ja mam za to dziwnie, bo od pewnego momentu z roku na rok moja relacja z rodzicami jest coraz bardziej słaba i subiektywnie wkurzająca, coraz częściej zdarzają się momenty, że czuję jakąś jakby niechęć do rodziców, że nie lubię ich. I nie wpływają na to czynniki zewnętrzne, to się samo robi.
-
Moi rodzice wyglądają na szczęśliwych. A może tylko udają, zgrywają jakąś szopkę, chcą mnie celowo oszukać, żeby mi robić młyn w głowie; albo oszukują zarówno mnie jak i siebie.
-
Jeszcze bardziej w przekonaniu, że jestem kosmitą utwierdzają mnie rodzice. Mam wrażenie, że mój stan psychiczny/emocjonalny ma się nijak do tego, jaką mam rodzinę (rodzina od długiego czasu jest prawie normalna), a z obserwacji widzę, że w każdym innym przypadku to się ściśle wiąże. Czasami pojawia się we mnie wewnętrzne przeczucie, że moi rodzice udają przede mną kogoś kim nie są, że celowo oszukują mnie.
-
Wkurza mnie to, że jestem kosmitą.
-
U mnie "wyczarowanie się" negatywnych schematów wynika chyba z czegoś na pograniczu Aspergera i psychozy, co doprowadziło do zaburzeń postrzegania niektórych rzeczy. Przodkowie przodkami, ale to nie wyjaśnia wszystkiego.