-
Postów
12 567 -
Dołączył
Treść opublikowana przez acherontia styx
-
moja hipotonia ortostatyczna i zawroty głowy z nią związane w najmniej odpowiednich momentach
-
zakupy, rozmowa z kolegą z byłej pracy i jeszcze może nie tyle sprawiło mi radość, co wzruszyło: [videoyoutube=CvQBUccxBr4][/videoyoutube] rzadko mi się to zdarza, ale popłakałam się po obejrzeniu tego.
-
Następny zlot: Środek Polski? (październik 2013 r.)
acherontia styx odpowiedział(a) na Pieprz temat w Kosz
Lista Środek Polski (3),4,5,6 października 2013 r. 1.Monika 2.Candy 3.God's Top 10 (najlepiej jeszcze we wrześniu ) 4. Virgo 5. Mushroom 6.buka 7.czerwona-malina 8. Aranjani 9. psyche 10. izzie 11. Miro 12. zmienny 13. socorro 14. leaslie - wstępnie się dopisuję, jednak czy rzeczywiście będę mogła przyjechać okaże się jak dostane grafik z pracy na październik -
sąsiad, który od tygodnia codziennie przez pół dnia wierci, się kurna remontu zachciało
-
jasaw, szczęścia i radości w dobrym zdrowiu!
-
Oglądam serial;)
-
czytam artykuł o 'genie samobójstwa'
-
kastet
-
tak czy masz białe meble w pokoju?
-
Witajcie nocną porą
-
socorro, pielęgniarstwo
-
Monar, no i ja bym chyba z decyzją poczekała do momentu pojawienia się planu zajęć i wtedy przeanalizowała wszystko jeszcze raz i się zastanowiła czy dam radę no chyba że musisz dać odpowiedź w pracy już teraz. Tak jak pisałam wcześniej, idzie to pogodzić, ale jest ciężko chwilami i na dłuższą metę jest to wykańczające. Ja przypłaciłam to dość poważnym błędem na praktykach, który mógł się źle skończyć dla innego człowieka, a wszystko przez przemęczenie.
-
Monar, ogólnie fajnie pięknie wszystko. Cały czas zajęty będziesz miała, ale tak jak pisała socorro, musisz się zastanowić czy znajdziesz pomiędzy tym wszystkim czas na naukę, odpoczynek, jakieś życie towarzyskie? Funkcjonowałam w podobnej bieganinie i owszem idzie to pogodzić, ale dużym kosztem. W moim przypadku było to spanie po 4-5h na dobę, ani jednego dnia wolnego, z tym, że ja pracowałam po 12-13h na dobę w weekendy, ale nie miałam drugiej szkoły do ogarnięcia, brak jakiegokolwiek życia towarzyskiego no i po czasie wygląd zombie ale ja i studia i prace miałam w tym samym mieście. Zrezygnowałam z takiego trybu życia dopiero na ostatnim roku studiów ze względu na więcej rzeczy do ogarnięcia na uczelnie, ale ja to lubiłam i niedługo znowu wracam do podobnego trybu życia. Musisz się zastanowić czy jesteś w stanie podołać temu fizycznie i psychicznie, bo Ty siebie samą znasz najlepiej. Nikt Ci tu raczej nie da konkretnej odpowiedzi.
-
moje niezdecydowanie
-
strzelić sobie w łeb
-
zujzuj, pw, bo nie chcę tu za dużo szczegółów pisać, żeby mnie przypadkiem ktoś nie rozpoznał odpowiem Ci pytaniem na pytanie, tak trochę niekulturalnie jak byś się czuł w rodzinie, której pierwszą reakcją na wiadomość, że wylądowałam w domu dziecka było pytanie: 'coś Ty narobiła? ś.p. babcia się w grobie przewraca' ? a zadali je tego samego dnia, w którym trafiłam do DD, bo przyjechali zaraz jak się dowiedzieli. do dzisiaj wlecze się za mną przeświadczenie, że to moja wina, że tam wylądowałam. zresztą jak już u nich mieszkałam i robiłam coś nie po ich myśli to słyszałam słowa 'zaraz zadzwonie do sądu, niech cię biorą z powrotem do domu dziecka'. nie twierdze, że byłam aniołkiem, ale też nie odstawiałam tam nie wiadomo czego. nie wagarowałam, nie wracałam do domu pijana, nie brałam narkotyków, nie uciekałam z domu. a groźby, że oddzadzą mnie słyszałam nie raz, np. po tym jak się pocięłam i szkoła się zorientowała. cóż, nie spełniałam ich oczekiwań i nie byłam ich idealną 'córeczką', której zaplanowali co ma dokładnie robić. umiałam postawić na swoim i jeśli mi coś nie odpowiadało to tego nie robiłam. chyba łatwo się domyślić jak się tam czułam.
-
To może ja się wypowiem z perspektywy takiego "odebranego dziecka". Do dzisiaj nie umiem do końca zdecydować czy było to słuszne postępowanie czy nie. Miałam co jeść, miałam gdzie spać, uczyłam się dobrze, nie byłam bita, nie było alkoholu - z pozoru normalny dom, a jednak mając 14 lat wylądowałam w domu dziecka. Co prawda byłam tam tylko albo aż pół roku, później trafiłam do rodziny zastępczej. Jednak pobyt w DD pociągnął za sobą całą lawinę nieprzyjemnych zdarzeń za które "płacę" do dzisiaj swoimi zaburzeniami. Wycieczki do sądu w tamtym okresie również nie były dla mnie żadną atrakcją, a zwłaszcza, że odbywało się to w taki sposób, że często w dzień rozprawy będąc w szkole dowiadywałam się, że jedziemy do sądu i zawoził mnie ktoś ze szkoły, przeważnie był to dyrektor. Jedyną osobę, którą mogę w tej całej sytuacji pochwalić, że próbowała zrobić co się dało, żebym mogła zostać mimo wszystko w domu jest sędzia, która prowadziła moją sprawę. 'Zawaliła' wtedy moja matka, mam do niej o to żal, ale nie winię jej za to. Gdyby ta sytuacja sprzed 10 lat miała miejsce dzisiaj prawdopodobnie nie byłoby podstaw do zabrania mnie z domu. Co do sprawy kobiety z depresją, znamy ją tylko tak jak przedstawiły to media, jednak zanim te dzieci zabrano na pewno rozmawiał z nimi psycholog, bo nie wierzę, że sąd wydał taką a nie inną decyzję bez opinii psychologa, a na takie rzeczy jak to czy dziecko jest zadbane, najedzone itp. przynajmniej w moim przypadku uwaga nie była zwracana. Nie twierdzę, że słusznie te dzieci zabrano, jednak ja chyba nie jestem do końca obiektywna bo patrzę przez pryzmat swoich przeżyć.
-
[videoyoutube=QK537IQ2FiE][/videoyoutube]
-
trauma
-
tak czy masz plany na nadchodzący weekend?
-
nic, zresztą jak zwykle ostatnio
-
ambasada
-
wiewiorka1983, super
-
żadnym z nich Myslovitz czy Coma?
-
krokiety