Skocz do zawartości
Nerwica.com

aguskaguska

Użytkownik
  • Postów

    215
  • Dołączył

Treść opublikowana przez aguskaguska

  1. Zima, w te związki mogą wierzyć tak kobiety jak i mężczyźni. Ale mnie nie chodziło o wiarę tylko o coś czego miałam okazję doświadczyć.
  2. Nie zgodzę się. Znam związki na odległość które przetrwały, aczkolwiek wiązały się z późniejszą przeprowadzką. Co do trzeciego punktu - nie ma dwóch idealnie do siebie dopasowanych osób. Związki są po to, żeby się trochę podocierać. Tylko, że żeby to zrobić, trzeba sobie powiedzieć parę rzeczy wprost. Powymieniać poglądy, pokłócić się, może poobrażać na siebie. Niekoniecznie od razu zrywać.
  3. Na pewno musisz trochę mniej uzależniać swoje życie od innych. Bo właśnie wtedy boli, jest się z drugą osobą nie dlatego, że sprawia to przyjemność, tylko dlatego, że nie ma się nic poza nią, a w każdym razie tak się czuje. A to nie prawda, bo każdego z nas otacza bardzo dużo wartościowych osób, dla których warto żyć. Pomyśl o tym, kto taki mógłby być w Twoim otoczeniu? Nie chodzi mi o to, żeby przestało Ci zależeć na tej dziewczynie, tylko o to, żeby na niej nie kończyło się całe życie. Zastanawiam się jeszcze, za co się obwiniasz. W jaki bajzel ją wprowadziłeś?
  4. Czemu tak myślisz? Nie żebym ja myślała o sobie inaczej, przynajmniej teraz...
  5. Dzisiaj przypadkowo poznałam człowieka, z którym bardzo dobrze mi się rozmawiało. Przejechaliśmy autobusem cała drogę (ponad 2 godziny). Dałam się namówić na piwo. Co się później okazało? Że ja głupia nawet nie zauważyłam obrączki na palcu. Mam 26 lat i jestem taka naiwna. Czuję się z tym tragicznie. Jak tu zaufać ludziom mając masę tego typu doświadczeń, a przede wszystkim chyba, jak tu zaufać samej sobie, że kiedykolwiek będę w stanie znaleźć odpowiednią osobę i nie dam się wrobić? Normalnie płakać mi się chce:(.
  6. A jednak są tacy: przychodnia kosmonautów na horbaczewskiego:)
  7. Hej! Poszukuję terapii na nfz (lub jakiejś niedrogiej) we Wrocławiu albo okolicach (brak kasy, niestety). Szkopuł w tym, że pracuję do późna i najwcześniejsza godzina dla mnie to 18... czy to w ogóle realne żeby znaleźć coś takiego?
  8. Może własnie dlatego do wychodzenia z depresji stosujesz metody tak drastyczne, jak np. głodzenie się? Bo "za wszelką cenę ma być dobrze, i koniec"? Czy teraz cenisz sobie właściwie każdą znajomość jaką nawiążesz? Miałaś później jakichś facetów? Czy wtedy też odczuwałaś potrzebę prostytuowania się, odchudzania i inne potrzeby z Twojego antydepresantu? Co Ci daje prostytucja? Może czułość i troskę? Może właśnie wtedy się czujesz traktowana jak człowiek? -- 16 sie 2014, 19:30 -- To co napiszę pewnie będzie ciężkie do przyjęcia, ale dasz radę:) Z tego co napisałaś w poprzednim poście, to i tak do tego wracasz. Niezależnie od tego, czy te osoby są, czy nie. Problem leży w Tobie i to na sobie musisz się skupić. Na samopomocy. Nie na nich. A propos tego, że boisz się odrzucenia za to, jakie masz problemy - ja czytając Twoje posty o nich czuję, że jesteś bardzo ludzka. Nie rozmawiam ani z robotem, który nie ma problemów, ani z robotem, który nie chce swoich wad poprawiać. A mnie to przyciąga, nie odpycha. I pewnie nie tylko mnie. O proszę, kto wie, może sąsiadkami będziemy:)
  9. Po prostu maciek według mnie rezygnacja z cierpienia Ci nie wyjdzie na dobre. No chyba, że chcesz się zmienić w psychopatę... Jak coś się dzieje co jest dla Ciebie bolesne to trzeba to przeboleć i dopuścić do siebie negatywne emocje (co nie znaczy że masz się nad sobą użalać, bo to jest inna sprawa). I wyciągnąć wnioski na przyszłość. To cierpienie po coś jest, natura się raczej nie pomyliła. -- 15 sie 2014, 14:13 -- Po takiej akcji najlepiej chyba zapytać wprost dlaczego to robi. Masz prawo to wiedzieć. Jeśliby to faktycznie było przez Twoją jakąś wadę, to masz prawo ją znać żeby móc ją zmienić. A poza tym niech się tłumaczy ze swojego chamstwa/tchórzostwa. A co! Byłoby Ci też łatwiej wyczuć czy coś kręci, czy nie.
  10. Brzmi jak rezygnacja, no cóż, miałam podobnie w stosunku do mężczyzn:P Nawet gdzieś jeszcze jest mój temat o tym
  11. 1. Jestem w trakcie 2 tygodniowego urlopu, jak się skończy wracam na 2 tygodnie do pracy i znowu 2 tygodnie urlopu:) 2. Po drugim 2 tygodniowym urlopie zaczynam nową pracę, którą udało mi się znaleźć dzięki czemu właściwie będę miała ciągłość (teraz opiekuję się 2 letnim chłopcem, będę się opiekowała 15 miesięczną dziewczynką) 3. Zaraz jadę się przejechać rowerem 4. Czeka mnie ciekawy weekend z moim chłopakiem 5. Mimo zmniejszenia dawki leku mój stan nie jest krytyczny:) 6. Byłam wczoraj u lekarza i okazało się, że nie dzieje się ze mną nic groźnego, a miałam trochę obawy Się rozpisałam, ale dobrych rzeczy nigdy za wiele:) -- 14 sie 2014, 11:14 -- A, i 7. Czytam "Grę o tron"
  12. Ja mam jeszcze jedną radę dla Ciebie na przyszłość. Nie uzależniaj całego swojego życia od jednej osoby, choćby nawet została Twoją żoną. Miej rzeczy tylko i wyłącznie swoje. Powodzenia:)
  13. Szrama, nie, Twoim największym problemem właśnie jest depresja. A może to że stawiasz się w sytuacji bez wyjścia twierdząc, że Twoim największym problemem jest przeszłość, której nie zmienisz. Sam odbierasz sobie możliwość poprawy, tak mi się wydaje. Zastanów się, czy nie warto zmienić "problemowych priorytetów":) -- 13 sie 2014, 17:48 -- Jakostak, a co takiego się stało?
  14. Hej! Ja mam ten sam problem i też się zastanawiam, skąd coś takiego się bierze. Bardziej niż na kolor włosów stawiałabym na to, że może jesteś mniej ekstrawertywny niż inne osoby. Mniej gadatliwy i wywnętrzający się. Jest tak? Twoje nastawienie do ludzi (np niechęć) też może robić swoje. Wbrew pozorom trudno ukryć takie rzeczy i zawsze nam się wymsknie jakaś kąśliwa uwaga albo coś. A co do tego, że obawiasz się zdrady, ludzi to może było tak, że w relacjach z nimi okazywałeś brak zaufania? Myślę, że to też może zniechęcać, bo ci ludzie wtedy czują się gorsi. Mam nadzieję, że coś Ci podsunęłam:)
  15. aguskaguska

    Samotność

    Ja bym nawet powiedziała, że nie jest to możliwe. Jesteśmy istotami społecznymi. Jeżeli uważasz, że zaśmiecasz forum i nie chcesz tego robić, to "pozaśmiecaj" moją skrzynkę osobistą bo ja na prawdę jestem ciekawa, jaki masz problem. Ok?
  16. aguskaguska

    Samotność

    Co to znaczy że Twoja psychika to szambo?Dla mnie ludzka psychika to nigdy nie jest szambo.
  17. aguskaguska

    Samotność

    Trafiałaś po prostu na wyrachowane i nie warte zaufania osoby. Kolejna rzecz, której musisz się nauczyć. Ale za każdym razem na takie trafiałam. Inna mi się nie zdarzyłą. Serio! Co do tych moich współlokatorek dodam jeszcze, że jedna z nich mieszkała ze mną w akademiku, zanim jeszcze w ogóle tą drugą poznałam. No i miała pewne problemy o których nie zwsze się mówi nawet rodzinie, i ja byłam jej powierniczką. Dla mnie wtedy nie było wątpliwości, że będziemy razem mieszkały w następnym roku. Ale się wyprowadziła własnie do tej drugiej dziewczyny, bo ją poznała w międzyczasie. Ok, miała prawo. Tylko że właśnie w ten sposób ja miałam ograniczoną możliwość rozwoju relacji, chociaż się starałam na tyle na ile mogłam. Dalszy ciąg znacie. Wniosek z moich doświadczeń jest taki, że chyba wszyscy są wyrachowani i nie warto dawać ludziom zbyt wiele od siebie. mój rozum wie, że to generalizacja, ale mi doświadczenia nie dały podstaw do myślenia inaczej. -- 15 mar 2014, 00:44 -- Udało Ci się z tym jakoś pogodzić? -- 15 mar 2014, 00:46 -- A co to dokładnie znaczy?
  18. aguskaguska

    Samotność

    Mnie wystarczaja ... mam bardzo bliskich znajomych z ktorymi dobrze sie czuje i jestesmy ze soba blisko. Przyjaciolke taka z ktora zjadlam beczke soli i znalysmy sie na wylot mialam jedna...juz nie zyje niestety. Candy, nie do końca dobrze przedstawiłam to o co mi chodziło - ja od tych 12 lat nie miałam w ogóle nikogo bliskiego poza rodziną, dla kogo byłabym ważna. Wszyscy byli tacy do pogadania tak sobie, ale nikt do mnie nie wychodził z inicjatywą i nie pokazywał, że mu na mnie zależy - zawsze to ja. Przepraszam, był i jest jeden wyjątek. Osoba, która mi powtarza na każdym naszym spotkaniu, że jestem jej najlepszą przyjaciółką. Ale tego jest za dużo i wygląda na podlizywanie się. W każdym razie siedzenie w szkole na korytarzach samotnie wśród ludzi i myślenie co ze sobą w tym tłumie zrobić było koszmarne. I spotykanie ludzi, którzy nieraz się śmiali po prostu na mój widok. Teraz mam trochę bliższe osoby, aczkolwiek one często pokazują (chociaż może niespecjalnie) że między nami jest dystans, np. uświadamiając mi, że mają przede mną swoje tajemnice. Jasne, każdy je ma, ale jak się komuś nie chce czegoś powiedzieć, to nie porusza się tego tematu przy tej osobie używająć słów typu "idziemy wiesz gdzie". To boli tymbrdziej, że mieszkamy ze sobą w 3 i ja jestem tą jedyną wykluczoną. A po drugie przez pewien czas to ja byłam powierniczką jednej z nich i osobą, która jej pomagała w problemach osobistych, poświęcając na to niemało czasu. No i wyszłam na tym jako osoba na doczepkę, po raz kolejny. I jak tu w ogóle dawać ludziom coś z siebie? A co się stało, że nie żyje?
  19. aguskaguska

    Samotność

    Kontakt potrafię nawiązać, nie potrafię nawiązać głębszych relacji. Nie znam i nie rozumiem zasad, jakie w nich obowiązują, bo nie byłam w nich przez 12 lat, poczwszy od podstawówki, czyli przez sporą część okresu, w którym właśnie uczy się je nawiązywać. I zamknęłam się na ludzi z powodu wykorzystywania mnie (dalej mam przekonanie, że każdy, komu dam z siebie tyle, ile bym chciała, będzie mnie wykorzystywał, i to jest druga rztecz, która mi przeszkadza). Często uciekałam od nich, co polegało na tym, że nie myślałam o tym, co się dzieje dookoła mnie, tylko gdzieś tam byłam w swoim świecie. Jak się ma coś takiego w etapie rozwoju, to ja zostaję w relacjach z tyłu, a inni idą do przodu i przestaję ich rozumieć. I z drugiej strony jest pewna granica, po której przekroczeniu jesteś albo uznawany za dziwaka, albo w każdym razie za "nie tą osobę, z którą się o swoich relacjach rozmawia". I Ty się blokujesz na świat, i świat się blokuje na Ciebie. I wtedy ciężko poznać te zasady nawiązywania bliższych relacji, skoro nikt Cię do nich nie dopuszcza. -- 14 mar 2014, 21:20 -- Nie ma obowiazku posiadania przyjaciol tym bardziej ze czesto nazywamy tak osoby ktore a to nie zasluguja. Ale znajomych masz? Pewnie, że nie, ale znajomi po prostu nie wystarczą. Bliższe relacje są potrzebne. Ja tego nie traktuję jako obowiązek, tylko potrzebę.
  20. aguskaguska

    Samotność

    Byłam na terapii. Nawet na 3. Chociaż nie wykorzystałam całkowicie tego czasu. A teraz pracuję od poniedziałku do piątku i zwyczajnie nie jestem w stanie iść na terapię, bo wszystkie są w godzinach pracy. I nadal często zwyczajnie nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego ludzie się zchowują tak, jak się zachowują, a tymbardziej jak się z nimi wchodzi w bliższe relacje i na czym one polegają. Na co sobie mogę w nich pozwolić, a na co nie. A efekt tego jest taki, że od 12 lat nie nazwałam nikogo swoim przyjacielem, a wszyscy ci, których miałam wcześniej (i to nie jest wyolbrzymianie bo wtedy nie miałam do tego tendencji) mnie wykorzystywali. I teraz jestem trochę taką desperatką, mam świadomość tego, że to jest męczące dla innych - widać to po nich. No ale w takiej sytuacji na prawdę ciężko desperatem nie być.
  21. aguskaguska

    Samotność

    U mnie sprawa wyglda tak: ze względu na to, że byłam kiedyś osobą zdolną do poświęcania wiele dla innych, byłam wykorzystywana przez wszystkie osoby, które uznałam za bliskie (poza rodziną na szczęście). I teraz mam z tego powodu blokadę na ludzi i od około 10 lat nie miałam osoby, którą nazwałabym kimś innym niż kolegą. Zaczęłampo prostu uciekać od ludzi poprzez niemyślenie o tym, co się dzieje dookoła. I teraz z tego powodu nie rozumiem, na czym polegają głębsze relacje międzyludzkie. Gdzie w nich jest granica pomiędzy cenieniem relacji a matrializmem i różne inne rzeczy. Dla kogo można się poświęcać i na ile, a dla kogo nie. Generalnie nie znam zasad współżycia w bliższych relacjach. Mogłbym się nauczyć po prostu tych zsad, ale ponieważ nie jestem czyjąś przyjaciółką, albo jestem dziwakiem, albo jeszcze coś innego - nie jestem dopuszczana do poznania tych zsad, bo nie jestem dopuszczana do relacji. Dzisiaj z tego powodu wyszłam rano do pracy prawie z płaczem. I żyję tak sama sobie, w swoim świecie (chyba, że jadę do domu). Mieliście tak samo? Jak sobie radzicie?
  22. Też chętnie wpadnę, chociaż Was nie znam:).
  23. Temat pasuje zdecydowanie do topicu "samotność". A czemu Cię straszą policją? Coś czuję że tak na prawdę się nie wygadałaś/eś, bo 90% problemó zostało w Tobie. Mylę się?
  24. aguskaguska

    Spotkania w realu....

    Jest ktoś chętny na spotkanie z Wrocławia lub okolic? Proponuję piwo lub gorącą czekoladę, tudzież inne słodkości:)
  25. Candy14 - Tak, korzysta. Dlatego chyba nic innego mi nie pozostało jak dać sobie czas na zaakceptowanie i może lepsze zrozumienie tej sytuacji. aadverk3 - cały problem polega na tym że ja przemyślałam te przyczyny. Nie znalazłam jakiejś takiej jednej konkretnej, wiem że po prostu może ich być dużo. Tylko że po przemyśleniu chyba i tak potrzebny jest czas na emocjonalną akceptację. Jakby nie było mam do czynienia z osobą w pewnym sensie inną niż mi się przez 2 lata wydawało. Tak czy inaczej chyba ten czas emocjonalnej akceptacji już zaczyna nadchodzić:) -- 26 sty 2014, 05:09 -- Teraz tak zastanawiam się, czy nie przemawia przeze mnie zazdrość. Ciągle mam niezaspokojoną potrzebę uwagi, którą te dziewczyny przynajmniej na swój sposób zaspokajają. Ciągle mam poczucie, że jestem osobą, która jest mniej warta uwagi niż inne. Ciągle mam wrażenie że inne osoby są bardziej warte bliższej relacji niż ja i warto więcej poświęcić dla nich niż dla mnie.Tyle tylko że na trzeźwo lepiej wychodzi mi uciekanie od tej potrzeby niż po pijanemu - na trzeźwo propostu nie zdaję sobie z niej sprawy, natomiast teraz siedzę i placzę z powodu poczucia że jestem niewarta uczuć i uwagi innych. W towarzystwie też świetnie uciekam od tego - np teraz kiedy rozstałam się zkolegą który odprowadził mnie kawałek do domu, od razu zaczął się mój dół - wniosek - w towarzystwie łatwo uciekać od swoich problemów. Może warto faktycznie zrewidować swoje poglądy i mieć przynajmniej bliskość fizyczną, skoro nie jest się w stanie zdobyć emocjonalnej:(. I w dodatku ucieka się od tego oceniając źle innych:(. Samoocena sięga dna... -- 26 sty 2014, 05:11 -- P.S. - piszę to włąśnei pod wpływemcalkoholu, na tyle silnym, że dość ciężko mi przyszło napisanie psotu. Inaczej wżyciu niezdałabym sobie sprawy z tego wszystkiego conapisałam... -- 26 sty 2014, 05:34 -- Więc moze tak naprawdę żródłem wszystkich moich problemów jest niewiara w "prawdziwą miłość" atym bardziej w moje zainteresowanie sobą kogokolwiek poważnego...? -- 29 sty 2014, 00:18 -- Ktoś potrafi jeszcze coś podpowiedzieć? -- 30 sty 2014, 14:42 -- Nikt nie potrafi nic więcej powiedzieć? Szkoda że odpowiedzi się kończą w momencie kiedy piszę o niezaspokojonej potrzebie uwagi:(.
×