Skocz do zawartości
Nerwica.com

moyraa

Użytkownik
  • Postów

    474
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez moyraa

  1. Wątpię, że dziewczyna chora, choćby na schizofrenię, będzie krzyczała męskim głosem. Pewnie na wszystko znajdzie się jakieś wytłumaczenie (i zaraz znajdzie się ktoś, kto mnie poprawi ), ale moim zdaniem lepiej będzie udać się do egzorcysty w tym przypadku. Jako, że wierzę w opętania, to moim zdaniem ewidentnie widać, że dziewczyna cierpi na tę przypadłość.
  2. Tak, lepiej . Ostatnio jem więcej, a wyrzutów sumienia nawet nie mam, ani chęci zjeść na następny dzień mniej. Zdaję sobie sprawę, że to może być chwilowe, jak wiele razy. Dzięki za troskę. :) Tylko gorzej, jeśli dalej będę tyła... No, nic. Pozostaje nadzieja, że dzięki lekarzowi, który mój organizm doprowadza do porządku naturalnymi sposobami (zioła) zmieni się wiele na dobre, pomoże mi uregulować to wszystko po tym, co wyprawiałam (i podobno żołądek mi wariował, a o problemach z jedzeniem nie musiałam nawet mówić, bo... wiedział, domyślił się ). Nie czas teraz na zrzucanie tych kilka kg, bo znowu wpadnę w obłęd, a i tak możliwe, że wiecznie będzie mi mało... Dbaj o siebie! Nie wiem jak u Ciebie, ale takie duże zabieganie u mnie chyba też wywołuje różne objawy... Kiedy nie mam chwili pomyśleć. Ale wiadomo, że czasem inaczej się nie da i jest to swego rodzaju sprawdzian dla nas . -- 13 mar 2013, 10:44 -- Jasne, co ja gadam... Wystarczy godzina i już wszystko widzę inaczej. I tak to się zmienia w ciągu dnia... Mam ochotę przestać w ogóle jeść. Wiem, że nie mogę. Czuję się znowu jak bym wisiała gdzieś pomiędzy . Nie lubię tego niepokoju... Nie wiem na ile to ma związek z jedzeniem, a na ile inne emocje w mojej głowie dają po prostu taki, a nie inny objaw.
  3. Tak, lepiej . Ostatnio jem więcej, a wyrzutów sumienia nawet nie mam, ani chęci zjeść na następny dzień mniej. Zdaję sobie sprawę, że to może być chwilowe, jak wiele razy. Dzięki za troskę. :) Tylko gorzej, jeśli dalej będę tyła... No, nic. Pozostaje nadzieja, że dzięki lekarzowi, który mój organizm doprowadza do porządku naturalnymi sposobami (zioła) zmieni się wiele na dobre, pomoże mi uregulować to wszystko po tym, co wyprawiałam (i podobno żołądek mi wariował, a o problemach z jedzeniem nie musiałam nawet mówić, bo... wiedział, domyślił się ). Nie czas teraz na zrzucanie tych kilka kg, bo znowu wpadnę w obłęd, a i tak możliwe, że wiecznie będzie mi mało... Dbaj o siebie! Nie wiem jak u Ciebie, ale takie duże zabieganie u mnie chyba też wywołuje różne objawy... Kiedy nie mam chwili pomyśleć. Ale wiadomo, że czasem inaczej się nie da i jest to swego rodzaju sprawdzian dla nas . -- 13 mar 2013, 10:44 -- Jasne, co ja gadam... Wystarczy godzina i już wszystko widzę inaczej. I tak to się zmienia w ciągu dnia... Mam ochotę przestać w ogóle jeść. Wiem, że nie mogę. Czuję się znowu jak bym wisiała gdzieś pomiędzy . Nie lubię tego niepokoju... Nie wiem na ile to ma związek z jedzeniem, a na ile inne emocje w mojej głowie dają po prostu taki, a nie inny objaw.
  4. MarionetkaŻycia, Hmm. Taka motywacja jest całkiem niezła! Takie skąpstwo tylko na dobre wyjdzie .
  5. MarionetkaŻycia, Hmm. Taka motywacja jest całkiem niezła! Takie skąpstwo tylko na dobre wyjdzie .
  6. Kilka dni spokoju. Chyba 5. Dzisiaj stwierdziłam, że jest niedziela, to wezmę sobie ciastko. Jak już zjadłam to sobie mówiłam, że do końca dnia nic nie zjem. Ale to też bez sensu. To przynajmniej podwieczorka nie będzie. Ale znowu sobie powiedziałam, "niedziela". Więc podwieczorek zrobiłam sobie nieco większy niż zwykle. Najchętniej bym poszła do WC... Nie zrobię tego, ale muszę się gdzieś wyżalić . W ogóle czuję się ze sobą beznadziejnie ze względu na pewną sytuację. Oczywiście muszę to odbijać na sobie, na obrazie siebie... Wczoraj siedziałam w niebie na chmurce, dzisiaj pustka.
  7. Kilka dni spokoju. Chyba 5. Dzisiaj stwierdziłam, że jest niedziela, to wezmę sobie ciastko. Jak już zjadłam to sobie mówiłam, że do końca dnia nic nie zjem. Ale to też bez sensu. To przynajmniej podwieczorka nie będzie. Ale znowu sobie powiedziałam, "niedziela". Więc podwieczorek zrobiłam sobie nieco większy niż zwykle. Najchętniej bym poszła do WC... Nie zrobię tego, ale muszę się gdzieś wyżalić . W ogóle czuję się ze sobą beznadziejnie ze względu na pewną sytuację. Oczywiście muszę to odbijać na sobie, na obrazie siebie... Wczoraj siedziałam w niebie na chmurce, dzisiaj pustka.
  8. To Twoja decyzja, ale zastanów się nad tym. Wiadomo, że prosto jest powiedzieć "mów jej o wszystkim", trudniej urzeczywistnić to, ale w końcu terapia jest po to, aby pomagać, tak? A okaleczanie się to w końcu nie błahostka.
  9. To Twoja decyzja, ale zastanów się nad tym. Wiadomo, że prosto jest powiedzieć "mów jej o wszystkim", trudniej urzeczywistnić to, ale w końcu terapia jest po to, aby pomagać, tak? A okaleczanie się to w końcu nie błahostka.
  10. nienormalna21, ale zdajesz sobie sprawę, że szczerość na terapii to podstawa i jest bardzo ważna, aby efekty były takie, jakie mają być? A w takiej sytuacji Twoja terapeutka nie wie o pewnym skrawku niszczących Cię emocji. Co innego, jeśli to początek, to wiadomo, że czasem potrzeba czasu na takie zupełne otwarcie się .
  11. nienormalna21, ale zdajesz sobie sprawę, że szczerość na terapii to podstawa i jest bardzo ważna, aby efekty były takie, jakie mają być? A w takiej sytuacji Twoja terapeutka nie wie o pewnym skrawku niszczących Cię emocji. Co innego, jeśli to początek, to wiadomo, że czasem potrzeba czasu na takie zupełne otwarcie się .
  12. nienormalna21, rozumiem, że myślisz tak, a nie inaczej. Też miałam takie wrażenie - że psycholog ma mnie za rozwydrzonego bachora i nic poza tym. Nie wiem na ile to były moje wyobrażenia, a na ile było prawdą. Może po prostu źle trafiłam wtedy, ale to, że ona chce ranę zobaczyć nie świadczy o tym, że chce źle i źle o Tobie myśli. Jak już z resztą borderline26 napisała . A na pewno dobry profesjonalista wejrzy w głąb psychiki zamiast patrzeć na tę sprawę w spłycony sposób.
  13. nienormalna21, rozumiem, że myślisz tak, a nie inaczej. Też miałam takie wrażenie - że psycholog ma mnie za rozwydrzonego bachora i nic poza tym. Nie wiem na ile to były moje wyobrażenia, a na ile było prawdą. Może po prostu źle trafiłam wtedy, ale to, że ona chce ranę zobaczyć nie świadczy o tym, że chce źle i źle o Tobie myśli. Jak już z resztą borderline26 napisała . A na pewno dobry profesjonalista wejrzy w głąb psychiki zamiast patrzeć na tę sprawę w spłycony sposób.
  14. arate, jak wiadomo, takie głodówki na dłuższą metę nie działają, ale w desperacji się człowiek łapie czego tylko można się złapać... Żeby tylko poczuć się lepiej. Choć na chwilę. Postaraj się nie dać temu ponieść, bo skutki są różne. Masz ED, czy to takie chwilowe przemyślenia na ten temat? -- 08 mar 2013, 13:05 -- Co do słodyczy - znam to. Ze mnie z resztą słodyczoholiczka jest i mogłabym żyć na samym słodkim + kanapki. Najgorsze jest to, że uwielbiam piec (z tego co widzę, to Ty też, bo w końcu prowadzisz bloga kulinarnego ), a potem nie ma kto tego zjeść = mrożę to = jak nie daję rady z napięciem, to leci wszystko... Ostatnio wyniosłam do babci to wszystko w celu uchronienia siebie.
  15. arate, jak wiadomo, takie głodówki na dłuższą metę nie działają, ale w desperacji się człowiek łapie czego tylko można się złapać... Żeby tylko poczuć się lepiej. Choć na chwilę. Postaraj się nie dać temu ponieść, bo skutki są różne. Masz ED, czy to takie chwilowe przemyślenia na ten temat? -- 08 mar 2013, 13:05 -- Co do słodyczy - znam to. Ze mnie z resztą słodyczoholiczka jest i mogłabym żyć na samym słodkim + kanapki. Najgorsze jest to, że uwielbiam piec (z tego co widzę, to Ty też, bo w końcu prowadzisz bloga kulinarnego ), a potem nie ma kto tego zjeść = mrożę to = jak nie daję rady z napięciem, to leci wszystko... Ostatnio wyniosłam do babci to wszystko w celu uchronienia siebie.
  16. borderline26, fajnie, że tak wyszło i nie było tak źle jak myślałaś :). Jak już rodzina nie rozumie, to dobrze, że przynajmniej są inni dobrzy ludzie w okół, jak pielęgniarka, która zatroszczyła się o Ciebie. Możesz być z siebie dumna, że nie stchórzyłaś!
  17. borderline26, fajnie, że tak wyszło i nie było tak źle jak myślałaś :). Jak już rodzina nie rozumie, to dobrze, że przynajmniej są inni dobrzy ludzie w okół, jak pielęgniarka, która zatroszczyła się o Ciebie. Możesz być z siebie dumna, że nie stchórzyłaś!
  18. Też się martwię. Byłaś coś z tym zrobić? Jak z raną?
  19. Też się martwię. Byłaś coś z tym zrobić? Jak z raną?
  20. nienormalna21, to nie jest panowanie nad sobą, a raczej udawanie, że panuje się nad swoim życiem, podczas gdy traci się nad nim całkowicie kontrolę. W końcu wszystko staje się nieważne i pozostaje tylko chudość. To taki kamuflaż i udowadnianie sobie, że "to ja tu jestem panią!". Można sobie udowadniać swoją wartość na zdrowe sposoby, ale ... No właśnie. Pozostaje to "ale".
  21. nienormalna21, to nie jest panowanie nad sobą, a raczej udawanie, że panuje się nad swoim życiem, podczas gdy traci się nad nim całkowicie kontrolę. W końcu wszystko staje się nieważne i pozostaje tylko chudość. To taki kamuflaż i udowadnianie sobie, że "to ja tu jestem panią!". Można sobie udowadniać swoją wartość na zdrowe sposoby, ale ... No właśnie. Pozostaje to "ale".
  22. Zauważam ostatnio, że jeśli nie zjem na śniadanie rutynowo owsianki (i to takiej z niedużą ilością dodatków) albo zjem trochę granoli, trochę owsianki (powiedzmy), to już się gubię i nie kontroluję jedzenia . Coraz bardziej się w tym gubię. Dana ilość wydaje mi się za mała i jednocześnie za duża, więc tak jak by obojętnie ile bym zjadła, to coś zostaje w głowie niepoukładane, a to trzeba zajeść... Już czwarty dzień (z jednym dniem przerwy) nie panuję nad ilością zjadanego pożywienia. Pewnie dla przeciętnej Kowalskiej ta ilość byłaby ok, ale po tym co wyprawiałam, to u mnie ta ilość raczej oznacza przytycie... Mam ochotę zjeść wszystkie rzeczy, które burzą moją głowę, aby już mi nie przeszkadzały. Nie wiem dlaczego wiele rzeczy sieje spustoszenie w mojej głowie mimo, że są zdrowe. Już i owsianka taką się staje... Za chwilę nic nie pozostanie. ... czy każda droga prowadzi donikąd?! Próbuję, staram się i w końcu tylko wychodzi z tego większy mętlik. Cóż. Widocznie najpierw w głowie muszę sobie poukładać za pomocą terapii, aby móc odejść od tego problemu... Tak bardzo chciałabym, aby chociaż jedzenie nie było dla mnie trudnością. -- 05 mar 2013, 13:23 -- Od czasu mojej najniższej wagi pewnie przytyłam z 4 kg i patrzę na to różnie. Już sama nie wiem co myślę tak naprawdę. A przecież wcześniej wcale nie uważałam, że jestem dość szczupła... Trzymam za siebie kciuki, abym za jakiś czas prowadziła zdrowy tryb życia, ale dla ZDROWIA, a nie dla osiągania celu tylko i wyłącznie. W końcu grunt to akceptacja. I w jedne chwili akceptuję siebie i lubię, a potem znowu nie. Nie wiem już co napisać, bo za dużo chaosu w tym wszystkim. -- 05 mar 2013, 13:25 -- nienormalna21, możemy jedynie mieć nadzieję, że kiedyś zdołasz spojrzeć na to inaczej. Bo po co prawić morały, mówić, że nie warto, jak chcąc tego mocno teraz i tak będziesz tego mocno chciała potem, po naszych wypowiedziach. -- 05 mar 2013, 13:31 -- Próbowałam już sobie niczego nie zakazywać i nie widzieć jako "grzech" żywieniowy. I wychodzi z tego tyle, że wszystko się nim staje. Modlić się tylko, abym się kiedyś nie poddała i nie wpadła, mimo mojej woli, w bagno na "a". Bo nie chcę tego. Chcę być kiedyś szczęśliwa (jeśli już nie teraz... wiem, że to potrwa), a nie kobietą (dziewczynką?) ze zniszczonym zdrowiem i tyjącą z liścia sałaty. Z drugiej strony jak tak dalej pójdzie i wszystko będzie stawało się walką, to ... Oby nie! To chyba tylko odzwierciedla to jaki chaos tworzą mi w głowie własne myśli. W końcu wiem, że nie o chudość tylko się rozchodzi. Próbuję siebie podejść na różne sposoby i już niczego nie wiem. Nie ma to jak trzeci dopisek, ale muszę się tutaj wyżalić...
  23. Zauważam ostatnio, że jeśli nie zjem na śniadanie rutynowo owsianki (i to takiej z niedużą ilością dodatków) albo zjem trochę granoli, trochę owsianki (powiedzmy), to już się gubię i nie kontroluję jedzenia . Coraz bardziej się w tym gubię. Dana ilość wydaje mi się za mała i jednocześnie za duża, więc tak jak by obojętnie ile bym zjadła, to coś zostaje w głowie niepoukładane, a to trzeba zajeść... Już czwarty dzień (z jednym dniem przerwy) nie panuję nad ilością zjadanego pożywienia. Pewnie dla przeciętnej Kowalskiej ta ilość byłaby ok, ale po tym co wyprawiałam, to u mnie ta ilość raczej oznacza przytycie... Mam ochotę zjeść wszystkie rzeczy, które burzą moją głowę, aby już mi nie przeszkadzały. Nie wiem dlaczego wiele rzeczy sieje spustoszenie w mojej głowie mimo, że są zdrowe. Już i owsianka taką się staje... Za chwilę nic nie pozostanie. ... czy każda droga prowadzi donikąd?! Próbuję, staram się i w końcu tylko wychodzi z tego większy mętlik. Cóż. Widocznie najpierw w głowie muszę sobie poukładać za pomocą terapii, aby móc odejść od tego problemu... Tak bardzo chciałabym, aby chociaż jedzenie nie było dla mnie trudnością. -- 05 mar 2013, 13:23 -- Od czasu mojej najniższej wagi pewnie przytyłam z 4 kg i patrzę na to różnie. Już sama nie wiem co myślę tak naprawdę. A przecież wcześniej wcale nie uważałam, że jestem dość szczupła... Trzymam za siebie kciuki, abym za jakiś czas prowadziła zdrowy tryb życia, ale dla ZDROWIA, a nie dla osiągania celu tylko i wyłącznie. W końcu grunt to akceptacja. I w jedne chwili akceptuję siebie i lubię, a potem znowu nie. Nie wiem już co napisać, bo za dużo chaosu w tym wszystkim. -- 05 mar 2013, 13:25 -- nienormalna21, możemy jedynie mieć nadzieję, że kiedyś zdołasz spojrzeć na to inaczej. Bo po co prawić morały, mówić, że nie warto, jak chcąc tego mocno teraz i tak będziesz tego mocno chciała potem, po naszych wypowiedziach. -- 05 mar 2013, 13:31 -- Próbowałam już sobie niczego nie zakazywać i nie widzieć jako "grzech" żywieniowy. I wychodzi z tego tyle, że wszystko się nim staje. Modlić się tylko, abym się kiedyś nie poddała i nie wpadła, mimo mojej woli, w bagno na "a". Bo nie chcę tego. Chcę być kiedyś szczęśliwa (jeśli już nie teraz... wiem, że to potrwa), a nie kobietą (dziewczynką?) ze zniszczonym zdrowiem i tyjącą z liścia sałaty. Z drugiej strony jak tak dalej pójdzie i wszystko będzie stawało się walką, to ... Oby nie! To chyba tylko odzwierciedla to jaki chaos tworzą mi w głowie własne myśli. W końcu wiem, że nie o chudość tylko się rozchodzi. Próbuję siebie podejść na różne sposoby i już niczego nie wiem. Nie ma to jak trzeci dopisek, ale muszę się tutaj wyżalić...
×