Skocz do zawartości
Nerwica.com

moyraa

Użytkownik
  • Postów

    474
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez moyraa

  1. Ostatnio gdzieś przeczytałam "Nie warto dążyć do perfekcji...Do celu, który tak naprawdę prowadzi do nikąd...". I to jest cała prawda. Prosto ujęte. Ostatnio coraz częściej stwierdzam, że podobają mi się kobiety o pełniejszych kształtach. Wcale nie chude - np. Marilyn Monroe, Scarlett Johansson. Będę sobie o tym przypominać w chwilach słabości. I powtarzać sobie, że "jestem szczupła i będę szczupła". Może przestanę się bać jedzenia, traktować je jak wroga i rzeczywiście wymażę to poczucie, że tu i ówdzie jest mnie za dużo, bo to niekończąca się opowieść. Mam nadzieję, że nie pozwolę znowu dać się samej sobie zwariować, bo przecież powinnam być temu jedzeniu wdzięczna, że ono jest. W końcu dzięki niemu żyję... Gorzej, jeśli znowu pojawi się beznadzieja i chęci autodestrukcyjne. Albo w zamian za to pojawi się okaleczanie (narazie też się pojawia w niektórych chwilach, ale jak już, to zadaję sobie ból tak, aby nie było śladów... potem zostaną na całe życie). Żeby to wszystko było takie proste. Ale może nie wpadłam jeszcze w bagno aż tak mocno i uda mi się wyjść na prostą. Tylko nie wiem jak nauczyć się łapać w chwili, kiedy znowu TO się pojawia, chęć obżarstwa, i nie spadać. Nigdy nie kończy się na jednym dniu i znowu zaczyna się wszystko koncentrować na jedzeniu. Tak, tak. Teraz jestem pełna wiary i nadziei, a nie wiem co będzie za godzinę, czy też jutro. Ale oby było dobrze. Przez ostatnie trzy dni dobrze się spisałam, a po wczorajszych dwóch kawałkach pizzy nawet nie miałam wyrzutów sumienia. Grunt to umiar i pohamowanie się, nie jeść na zapas - nawet na imprezie. Nigdy nie kończy się to obojętnie i muszę to sobie wbić do głowy. Może kiedyś będę mogła zaszaleć od czasu do czasu, ale nie czas na takie eksperymenty. Uff. To się wygadałam .
  2. chojrakowa, Kinky Kylie, dziękuję . Wczoraj było dobrze. Na imprezie jakoś nawet nie myślałam o jedzeniu. Nie było to specjalnie trudne. Może dlatego, bo nie czułam się osamotniona i szarą myszką. Wręcz przeciwnie. Zwykle jedzenie idzie na takich imprezach w ruch, kiedy czuję się pominięta, nie koncentruję się na rozmowie i jestem daleka od bycia w centrum uwagi . chojrakowa, nie daj się demonom niszczącym życie. Czasem doszczętnie je rujnują. Sama najlepiej wiesz . Masz szansę, aby wszelkimi siłami powstrzymać to. Dopóki nie jesteś zatopiona. Ale wiem jakie to trudne... Umysł się zamyka, jest się zamkniętym w klatce i trudno przeskoczyć ten mur... Trzymaj się!
  3. Dość tego! Zaczynam normalnie jeść - obfite śniadanie, normalny obiad, lekką kolację. A w dni szkolne drugie śniadanie. ... boję się tylko, że jak z tej górki zejdę w dół, to znowu się zacznie . Ale chcę chociaż z tym mieć spokój!
  4. ludzie prawią takie komentarze, bo sami mają kompleksy i chcą się poczuć lepiej. Nie można się temu poddawać. Niby o tym wiem, ale wciąż mam te słowa w głowie. Nie chcą się z stamtąd wydostać. A może nie tylko o to chodzi. Nie wiem. Trzymam kciuki, żeby tak było! -- 15 sty 2013, 19:06 -- Nie rozumiem czemu nie mogę edytować postów *Nie chcę się stamtąd wydostać - miało być
  5. Snejana, chojrakowa, znam ten ból - co do kości biodrowych . A może bioder i "boczków" w tych okolicach w ogóle. Mam obsesję na tym punkcie. Czasem wystarczy kilka komentarzy od życzliwych osób i w głowie się poprzewraca. chojrakowa, dzięki . Niekoniecznie trzeba napisać coś mądrego i wspierającego, aby było choć trochę lepiej. Wystarczy kilka słów. Szkoda, że jakoś w realnych kontaktach to nie działa... .
  6. Drugi dzień obżarstwa... Powstrzymałam się od zwrócenia większej ilości jedzenia, niż znikome... Chyba już "zdrowiej" jutro głodować. Nie potrafię inaczej.
  7. Pięknie. Kierunek toaleta drugi raz w przeciągu tygodnia... .
  8. Kurczę. Rozumiem co czujesz, bo mam bardzo podobnie... Z tym, że w ciągu pięciu minut potrafi zmienić mi się nastrój na imprezie. Wyciągam wszystkich do tańca i nie rozumiem jak można siedzieć jak emeryci (nie mam nic do emerytów ) na tyłkach, a potem? "Chcę umrzeć, życie nie ma sensu, życie jest złe, co ja tu robię, ...". A zastanawiałaś się nad tym co może wywoływać u Ciebie takie stany?
  9. Oby nie . Żaden żal. Tak jest. Po prostu. Chociaż też mi czasem głupio przed samą sobą, kiedy oddaję się jakiejś "wielkiej pasji", kupuję jakieś pierdoły, niepierdoły (a kasa leci...), a potem... Nic. Poza tym - myślę, że teraz będzie już super i to to COŚ na całe życie, a potem... Jest jak zwykle. A w sumie teraz już nawet się nie łudzę. Z resztą co ja gadam - z tą nową pasją znowu się łudzę... A żeby nie tak offtopowo - dzisiaj udało się w końcu zjeść w miarę przyzwoite ilości jedzenia. Oby tak zostało przez jakiś czas chociaż. Byłoby świetnie.
  10. chojrakowa, zazdroszczę Ci, że Ty taki sposób znalazłaś . U mnie krucho ze stabilnością. Próbowałam nie raz. Niestety, ale każde hobby rzucam prędzej, niż je zaczęłam . Mam pewien plan i jak tylko kupię niezbędną mi rzecz do realizacji, to... Może się uda. Może tym razem będzie inaczej. Tym bardziej, że jest osoba, która będzie mnie dopingować, więc może nie poddam się tak szybko i w miarę zdyscyplinuję, kiedy mi się na chwilę "odechce". Z tym, że na to wszystko pewnie też duży wpływ mają stany depresyjne, ogólny brak motywacji i inne kwiatki.
  11. Co do dupy - mi zawsze wszystko tam idzie . Albo mi się wydaje. Chciałabym, żeby to wszystko się skończyło i normalnie patrzeć na jedzenie. Z tym, że narazie wystarczy drobne potknięcie i zaczyna się od nowa. "Chcę być chuda i już!". I w takim momencie bardziej boję się chyba tej terapii niż cieszę się z ewentualnych efektów... Bo to = nie będę tak chuda jak bym chciała w tym momencie. Tak się zastanawiam i... Jakiś rok temu, czy nawet mniej nie miałam takich myśli jak teraz. Nie wyglądało to tak ekstremalnie i miałam dłuższe przerwy .
  12. Lilith, okay. Będę się trzymała zasady . Masz rację.
  13. Nie opłaca się jeść "średnio", "normalnie". Nie potrafię tak. Nie na dłuższą metę. Albo za dużo, albo prawie nic. Poza tym - jedząc 1500kcal i tak mam wrażenie, że NA PEWNO puchnę, tyję, mam wyrzuty sumienia. A po zjedzeniu "za dużo" zawsze pojawia się nienawiść do siebie (chociaż oczywiście wcześniej znajdę sto wymówek, sto usprawiedliwień, że to nic takiego), która mija dopiero wtedy, gdy odrobię te dni jedzeniem śladowych ilości jedzenia. Ostatnio zaszalałam za bardzo chyba i 3,5kg+. Pięknie... Tydzień z głowy... Chaos w życiu, chaos w jedzeniu? Dzisiaj wizyta u psychoterapeutki... Może czas poruszyć ten temat.
  14. Żeby to tak przyjąć do wiadomości, do końca. Ale będę sobie powtarzać. W kółko.
  15. Pewnie i kwestia połączenia jak żyć-jak myśleć. Tylko z takim chaosem i sieczką w głowie trudno jest mi cokolwiek zmieniać . Nie wiem, czy mam ZO, czy nie. Okaże się. Na jednej terapii wytrwałam przeszło 2 miesiące, ale mi nie podpasowała. Za miesiąc będę miała namiary na dobrego psychoterapeutę na NFZ. Wiem tyle, że moje problemy nie pozwalają mi na szczęście, na bliską relację też zdaje się, że nie, a lęk czai się wszędzie. Gnida jedna. Układam siebie wciąż na nowo, sypię się i tak w kółko. Czas święty raz, a dobrze się poskładać i stworzyć jakiś w miarę stabilny kręgosłup. W związku to już kompletna klapa, jak się okazało. Umieranie na łóżku ze strachu, bo "on mnie opuści". Wszystko było niepewne, podszyte strachem. Wrażenie, że on-ja to jedność od zaraz, więc przestanę istnieć, układanie sobie w głowie wszystkiego ciągle od nowa i od nowa. Żeby było logicznie i spójnie, i jakoś tak normalnie, a przede wszystkim - aby ukryć przed nim swoje wariactwa, od których roiło mi się w głowie. Jak dobrze, że uwolniłam się od tego koszmaru. Lepiej dać sobie spokój ze związkami narazie i tkwić w wyimaginowanej miłości (przecież kogoś kochać muszę...). Jak mam uciekać przed siebie ze strachu jak w tatrze, po czym wybuchać płaczem i być w różnych bajkach - dziękuję.
  16. Vian, to też swoją drogą . Gdyby nie, to jako istota ludzka nie mielibyśmy prawa przetrwać. Wiem, że nie na temat, ale tak ostatnio stwierdziłam, że świat na tyle dziwaczeje, że za X lat, X wieków pewnie będziemy się łączyli w związki homoseksualne, a dzieci będą rodzić się za pomocą in vitro. Kompletnie nie rozumiem co się dzieje. I jak się dziwić, że w tym całym chaosie ludzie na potęgę chorują na nerwice, depresje, mają zaburzenia osobowości i tak dalej.
  17. Strzyga, każdy ma prawo do swoich poglądów - również na temat wiary. Szanuję więc Twoje zdanie. A religie mają za zadanie przekazywać wiarę dalej. Tak to widzę. Gdyby ich nie było, to najzwyczajniej na świecie wiara przestałaby istnieć. Z powietrza się nie weźmie. Z tym, że jak mówiłam - nie znam się zbytnio, moja teoria jest bardzo ogólna i narazie niezbyt składna. Mam z resztą całe życie przed sobą, żeby zrozumieć to, czego nie rozumiem. Z tymi rożnymi stanami świadomości - świetnie rozumiem .
  18. http://www.youtube.com/watch?v=TI8xFb4NsXE&playnext=1&list=PLCAED5A7C27980172&feature=results_main Teraz powinien .
  19. Jesteś chrześcijanką ? Polecam ten artykuł http://rebelya.pl/post/169/cejrowskiego-zachwyty-szamanizmem . A co zrobisz, to już Twoja decyzja. Nie mam zamiaru się mądrzyć, bo nie bardzo się znam, ale jako osoba wierząca (w Boga) nie brałabym udziału w wierze w coś takiego. Dlatego o tym piszę.
  20. Strzyga, mnie się wydaje, że za bardzo nakręciłaś się filmikiem, który wczoraj wrzuciłaś. Może się mylę. Nie wiem. Z tego co pamiętam, to jest to wypowiedź szamana i byłabym ostrożna z wiarą w takie rzeczy. (chodzi mi o ten filmik http://www.youtube.com/watch?v=TI8xFb4N ... sults_main )
  21. moyraa

    Moje.......

    Najbardziej do gustu przypadł mi pierwszy wiersz i ostatni. Piękne... Oby Twoja twórczość nie wygasła. Pisz dalej i wrzucaj .
  22. moyraa

    "Błękitny ptak"

    Cieszę się, że się podoba . Pył Duchu! Duchu, który wołasz mnie co nocy, obudź się, no! Pokaż swoją twarz. Nie bądź tchórzem! Nawiedzasz mnie co noc, pochłaniasz umysł mój, posiadasz ciało. Duszy nie skradniesz. Nie pozwolę. Czuwam. To lęk. Lęk zabija mnie. Wysysa mnie, wsysa przestrzeń pustą nie do zapełnienia. Znaczące przestaje mieć znaczenie, Siła staje się słabością, Wielkość staje się nicością. Ogrom uczuć pozostawiam obok Patrząc z boku nieprzytomnie, Rozpadam się Na pół Na cztery Na naście, na dziesiętne, setne, tysięczne. Aż niknę w skrawkach nic nieznaczących, Kruchych. Puch, pył, wietrzyk w wichurze.
×