-
Postów
474 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez moyraa
-
nube, ... no tak. a ja tu tylko o problemach. Jak dobrze, to też pisz:D.
-
nube, ... no tak. a ja tu tylko o problemach. Jak dobrze, to też pisz:D.
-
NemesisDivine, witaj! Pisz tutaj jak będziesz miała problem, my wysłuchamy (a raczej przeczytamy), postaramy się pomóc. Życzę Ci wytrwałości w walce.
-
NemesisDivine, witaj! Pisz tutaj jak będziesz miała problem, my wysłuchamy (a raczej przeczytamy), postaramy się pomóc. Życzę Ci wytrwałości w walce.
-
Ja chyba za dużo na raz od siebie wymagam - żeby od razu było tak, jak być powinno. A może czuję taką presję... Nie chcę, by moja matka myślała, że coś jest nie tak itp. A przecież nie da się tak, nie tędy droga. Chociaż i tak - jakiej bym drogi nie wybrała, to jest zła, według mnie. Może się mylę. sama już nie wiem.
-
Ja chyba za dużo na raz od siebie wymagam - żeby od razu było tak, jak być powinno. A może czuję taką presję... Nie chcę, by moja matka myślała, że coś jest nie tak itp. A przecież nie da się tak, nie tędy droga. Chociaż i tak - jakiej bym drogi nie wybrała, to jest zła, według mnie. Może się mylę. sama już nie wiem.
-
nienormalna21, no właśnie to jest to... Nie można zrezygnować z jedzenia. Z innych używek - da się (choć pewnie bardzo trudno, ale wiadomo o co chodzi). Chociaż np. z zakupoholizmem pewnie też nie jest najlepiej pod tym względem - zakupy też trzeba robić. Z tym, że to nie odbija się na zdrowiu... -- 17 mar 2013, 13:38 -- A Ty spróbuj zrobić wszystko, żeby nie dać się wciągnąć w to bagno... Ratuj się, póki czas!
-
nienormalna21, no właśnie to jest to... Nie można zrezygnować z jedzenia. Z innych używek - da się (choć pewnie bardzo trudno, ale wiadomo o co chodzi). Chociaż np. z zakupoholizmem pewnie też nie jest najlepiej pod tym względem - zakupy też trzeba robić. Z tym, że to nie odbija się na zdrowiu... -- 17 mar 2013, 13:38 -- A Ty spróbuj zrobić wszystko, żeby nie dać się wciągnąć w to bagno... Ratuj się, póki czas!
-
Czasem myślę, że jest lepiej, a tak naprawdę to cisza przed burzą i droga do równi pochyłej... Mam w tym momencie wrażenie, że jest coraz gorzej. Nie wiem, czy da się być bardziej pogubionym we własnych myślach o jedzeniu. Pewnie się da, ale u mnie to już osiąga apogeum i czuję się jak alkoholik, któremu karzą pić z umiarem. Przecież to niemożliwe! Na chwilę udaje się osiągnąć coś pomiędzy, ale potem znowu tracę kontrolę i jem coraz więcej, by następnie zmniejszać do minimum. Czuje się jak Alicja w krainie koszmarów, gdzie nie znajdę żadnej dobrej drogi . Brakuje mi już sił. Moje życie to jedna wielka ucieczka - m.in. w jedzenie . Helvetti, łączę się w bólu . bretta, skąd ja to znam . Często z resztą nie umiem określić, czy jestem głodna, czy przepełniona.
-
Czasem myślę, że jest lepiej, a tak naprawdę to cisza przed burzą i droga do równi pochyłej... Mam w tym momencie wrażenie, że jest coraz gorzej. Nie wiem, czy da się być bardziej pogubionym we własnych myślach o jedzeniu. Pewnie się da, ale u mnie to już osiąga apogeum i czuję się jak alkoholik, któremu karzą pić z umiarem. Przecież to niemożliwe! Na chwilę udaje się osiągnąć coś pomiędzy, ale potem znowu tracę kontrolę i jem coraz więcej, by następnie zmniejszać do minimum. Czuje się jak Alicja w krainie koszmarów, gdzie nie znajdę żadnej dobrej drogi . Brakuje mi już sił. Moje życie to jedna wielka ucieczka - m.in. w jedzenie . Helvetti, łączę się w bólu . bretta, skąd ja to znam . Często z resztą nie umiem określić, czy jestem głodna, czy przepełniona.
-
freya, no właśnie to jest najgorsze... I pewnie najśmieszniejsze dla tych, którzy z ED nie mieli nic wspólnego. Wydaje Ci się, że pozbędziesz się całego "brudu", bo przecież "jedzenie syfi organizm". Nielogiczne, a jednak. Może nawet wymiotowanie nie powoduje, że kalorie cudownie znikają, tylko zwymiotuje się wodę i składniki odżywcze, a mimo wszystko... No ok. Na chwilę sobie powiem, że to gra nie warta świeczki. A potem na nowo.
-
freya, no właśnie to jest najgorsze... I pewnie najśmieszniejsze dla tych, którzy z ED nie mieli nic wspólnego. Wydaje Ci się, że pozbędziesz się całego "brudu", bo przecież "jedzenie syfi organizm". Nielogiczne, a jednak. Może nawet wymiotowanie nie powoduje, że kalorie cudownie znikają, tylko zwymiotuje się wodę i składniki odżywcze, a mimo wszystko... No ok. Na chwilę sobie powiem, że to gra nie warta świeczki. A potem na nowo.
-
Chodzi o to, że nie dość, że ogólnie mam problemy z jedzeniem (jeśli akurat jestem "na górze" i nie mam stanu depresyjnego, to jest duużo lepiej, ale ogólnie duży mętlik), to jeszcze większość jedzenia już znalazło się w worku "złe". A może już wszystko do tego worka zaliczyłam. Zdaję sobie sprawę, że wszystko jest dobre w umiarze. Rozumiem to, ale emocjonalnie kompletnie to do mnie nie dochodzi. Każdy zalicza porażki, ale chyba rozumiem co czujesz... Ważne, żebyś dzisiaj się podniosła i nie poddała temu po raz kolejny . Pewnie trudno, bo każdy dzień staje się walką i czuciem się jak dziecko błądzące we mgle. Trzymaj się!
-
Chodzi o to, że nie dość, że ogólnie mam problemy z jedzeniem (jeśli akurat jestem "na górze" i nie mam stanu depresyjnego, to jest duużo lepiej, ale ogólnie duży mętlik), to jeszcze większość jedzenia już znalazło się w worku "złe". A może już wszystko do tego worka zaliczyłam. Zdaję sobie sprawę, że wszystko jest dobre w umiarze. Rozumiem to, ale emocjonalnie kompletnie to do mnie nie dochodzi. Każdy zalicza porażki, ale chyba rozumiem co czujesz... Ważne, żebyś dzisiaj się podniosła i nie poddała temu po raz kolejny . Pewnie trudno, bo każdy dzień staje się walką i czuciem się jak dziecko błądzące we mgle. Trzymaj się!
-
Chociaż zupełnie nie wiem jak do siebie podejść, jak siebie widz (niby coś myślę, ale i jest mi to obojętne (sama nie wiem, może siebie oszukuję)), to jedzenie jest brudne, złe. Boję się go, bo jak się zacznie, to się nie skończy. ... a powiedziałam sobie rano, że jednak będę jadła normalnie. Nici z tego. Nie mogę się przekonać. Chciałabym móc traktować jedzenie jak jedzenie. I czasem się udaje, ale stany emocjonalne mi nie pozwalają na uwolnienie się od tego... Ciągle wraca. Ciągle się to zmienia, a ja czuję, że nie mogę nic na to poradzić. Nie akceptuję tego, że w ogóle istnieje coś takiego jak ciało. Jak by było samo w sobie czymś złym, niepożądanym. Nie chcę go. freya, jak się masz?
-
Chociaż zupełnie nie wiem jak do siebie podejść, jak siebie widz (niby coś myślę, ale i jest mi to obojętne (sama nie wiem, może siebie oszukuję)), to jedzenie jest brudne, złe. Boję się go, bo jak się zacznie, to się nie skończy. ... a powiedziałam sobie rano, że jednak będę jadła normalnie. Nici z tego. Nie mogę się przekonać. Chciałabym móc traktować jedzenie jak jedzenie. I czasem się udaje, ale stany emocjonalne mi nie pozwalają na uwolnienie się od tego... Ciągle wraca. Ciągle się to zmienia, a ja czuję, że nie mogę nic na to poradzić. Nie akceptuję tego, że w ogóle istnieje coś takiego jak ciało. Jak by było samo w sobie czymś złym, niepożądanym. Nie chcę go. freya, jak się masz?
-
monk.2000, u osób z ED nie jest tak, że powiesz, że się będą podobać i przestaną się przejmować . Niestety. Tak ogólnie.
-
monk.2000, u osób z ED nie jest tak, że powiesz, że się będą podobać i przestaną się przejmować . Niestety. Tak ogólnie.
-
bretta, nie, tylko zielarzem . Oj no, tak. Wyobrażam sobie, że nie łatwe zadanie sobie wzięłaś na głowę. Początku są trudne, może potem będzie z górki? Marne pocieszenie, jeśli rzeczywistość jest trudna, no ale . Zdrowiej!
-
bretta, nie, tylko zielarzem . Oj no, tak. Wyobrażam sobie, że nie łatwe zadanie sobie wzięłaś na głowę. Początku są trudne, może potem będzie z górki? Marne pocieszenie, jeśli rzeczywistość jest trudna, no ale . Zdrowiej!
-
Snejana, ale pewnie wiesz jak to jest, że chce się od razu, bo to wstyd, bo... Czuję jak by mnie wszyscy w koło mieli odrzucić, patrzeć ze wstrętem, bo trochę mi się przytyło, bo słabeusz ze mnie. A jak już sobie powiem, że za jakieś 20 dni idę do mojego zielarza cudotwórcy (tak. chwalę się nim, bo żesz kurcze, słyszałam nie raz, że ktoś dzięki temu spoooro chudł - nawet 30, 50 kg, bez zmiany diety, serio - a też leczył z naprawde poważnych chorób) i na wiosnę w końcu przepisze mi jakieś zioła na mój metabolizm itp., to zaczyna się obżarstwo. Albo to nie od tego zależy. Nie wiem. Wiesz, mi się wydaje, że to tak, że niby jem normalnie, ale jak przekroczę pewną granicę (niską... nie będę pisać o kaloriach, co by na innych źle nie wpływać swoim postem), to moja podświadomość dyktuje mi, że to za dużo = jem coraz więcej. Jeeeny. Nie wiem. Mnie też wychodzi jakieś masło maślane, bo po prostu jestem w tym totalnie pogubiona i niczego nie rozumiem. W dodatku myślę o wartościach odżywczych, co tworzy jeszcze większy chaos... W ogóle większość spraw w życiu, które wpływają na moje emocje, wpływają na jedzenie i na to jak siebie widzę. Ale o tym chyba nie muszę wspominać nawet, bo każdy tu to zna. W ogóle czuję się jak w innej rzeczywistości dzisiaj, jak by mi się trybiki zmieniały. Wczoraj plany przejścia na jedzenie małych ilości jedzenia. Dzisiaj wszystko szlag trafił i mogę się tylko domyślać dlaczego, a pewności nie mam. Dodatkowo dlatego, bo mama przypomniała mi o zielarzu. Dobrze o tym wiedziałam, ale że ona tak powiedziała, to mogę... A na pozór jestem niezależna. Tak. Jasne... Tak naprawdę cholernie zależna. Przepraszam. Mętlik mam w głowie taki, że hej. A co do Twojej mamy - nie dziwię Ci się, że tak to odbierasz. Kontrola nie jest dobrym wyjściem. Ja bym z jednej strony chciała, żeby ktoś mi powiedział co i jak, a z drugiej się wściekam wtedy, że ktoś ingeruje w to. Chciałabym tu Was wesprzeć, spróbować chociaż, ale nie mam dzisiaj siły na to nawet. Fajnie. Tu sobie daję radę świetnie, a za chwilę jadę po całej linii i serwuję sobie 3 ataki bulimiczne w ciągu półtora, czy dwóch tygodni... Jestem z siebie dumna.
-
Snejana, ale pewnie wiesz jak to jest, że chce się od razu, bo to wstyd, bo... Czuję jak by mnie wszyscy w koło mieli odrzucić, patrzeć ze wstrętem, bo trochę mi się przytyło, bo słabeusz ze mnie. A jak już sobie powiem, że za jakieś 20 dni idę do mojego zielarza cudotwórcy (tak. chwalę się nim, bo żesz kurcze, słyszałam nie raz, że ktoś dzięki temu spoooro chudł - nawet 30, 50 kg, bez zmiany diety, serio - a też leczył z naprawde poważnych chorób) i na wiosnę w końcu przepisze mi jakieś zioła na mój metabolizm itp., to zaczyna się obżarstwo. Albo to nie od tego zależy. Nie wiem. Wiesz, mi się wydaje, że to tak, że niby jem normalnie, ale jak przekroczę pewną granicę (niską... nie będę pisać o kaloriach, co by na innych źle nie wpływać swoim postem), to moja podświadomość dyktuje mi, że to za dużo = jem coraz więcej. Jeeeny. Nie wiem. Mnie też wychodzi jakieś masło maślane, bo po prostu jestem w tym totalnie pogubiona i niczego nie rozumiem. W dodatku myślę o wartościach odżywczych, co tworzy jeszcze większy chaos... W ogóle większość spraw w życiu, które wpływają na moje emocje, wpływają na jedzenie i na to jak siebie widzę. Ale o tym chyba nie muszę wspominać nawet, bo każdy tu to zna. W ogóle czuję się jak w innej rzeczywistości dzisiaj, jak by mi się trybiki zmieniały. Wczoraj plany przejścia na jedzenie małych ilości jedzenia. Dzisiaj wszystko szlag trafił i mogę się tylko domyślać dlaczego, a pewności nie mam. Dodatkowo dlatego, bo mama przypomniała mi o zielarzu. Dobrze o tym wiedziałam, ale że ona tak powiedziała, to mogę... A na pozór jestem niezależna. Tak. Jasne... Tak naprawdę cholernie zależna. Przepraszam. Mętlik mam w głowie taki, że hej. A co do Twojej mamy - nie dziwię Ci się, że tak to odbierasz. Kontrola nie jest dobrym wyjściem. Ja bym z jednej strony chciała, żeby ktoś mi powiedział co i jak, a z drugiej się wściekam wtedy, że ktoś ingeruje w to. Chciałabym tu Was wesprzeć, spróbować chociaż, ale nie mam dzisiaj siły na to nawet. Fajnie. Tu sobie daję radę świetnie, a za chwilę jadę po całej linii i serwuję sobie 3 ataki bulimiczne w ciągu półtora, czy dwóch tygodni... Jestem z siebie dumna.
-
bretta, pochopne decyzje, jak wiadomo, nie są dobre (i kto to mówi... ale to przemilczę ), ale może pomyśl o zmianie pracy? W końcu zdrowie najważniejsze. A praca z dziećmi ('Twoje" już pewnie starsze. w podstawówce pracujesz? nauczycielką jesteś? ) na pewno jest strasznie wyczerpująca. Niedawno miałam przyjemność przez 2 godziny (i to nie sama!) zabawiać dziecko i choć przyniosło mi to wiele radości, to miałam dość. Ale... z czegoś trzeba żyć. I bądź tu człowieku mądry :/. O ile można liczy na chwilową pomoc finansową od kogoś, to okay. Gorzej, jeśli takiej możliwości nie ma. Rozumiem... U mnie wszystkie "muszę" wywołują odruch wymiotny i agresję. Nawet nie chcę myśleć ile mogłam przez to w życiu schrzanić. Co dopiero, kiedy tych "muszę" jest tyyyyle. Dziewczyny, ja tez nie wiem, czy wierzę, że da się tak naprawdę wyjść... Pewnie nawroty zawsze będą gdzieś czyhać. -- 14 mar 2013, 13:25 -- W dodatku stanęłam dzisiaj na wadze i się przestraszyłam. Jak tak dalej pójdzie, to wrócę do dawnych wymiarów... Nie umiem się opanować. Teraz akurat mam to gdzieś, ale potem znowu będzie płacz i zgrzytanie zębów oraz myśli pt. "nie wyjdę do ludzi, dopóki nie schudnę!".
-
bretta, pochopne decyzje, jak wiadomo, nie są dobre (i kto to mówi... ale to przemilczę ), ale może pomyśl o zmianie pracy? W końcu zdrowie najważniejsze. A praca z dziećmi ('Twoje" już pewnie starsze. w podstawówce pracujesz? nauczycielką jesteś? ) na pewno jest strasznie wyczerpująca. Niedawno miałam przyjemność przez 2 godziny (i to nie sama!) zabawiać dziecko i choć przyniosło mi to wiele radości, to miałam dość. Ale... z czegoś trzeba żyć. I bądź tu człowieku mądry :/. O ile można liczy na chwilową pomoc finansową od kogoś, to okay. Gorzej, jeśli takiej możliwości nie ma. Rozumiem... U mnie wszystkie "muszę" wywołują odruch wymiotny i agresję. Nawet nie chcę myśleć ile mogłam przez to w życiu schrzanić. Co dopiero, kiedy tych "muszę" jest tyyyyle. Dziewczyny, ja tez nie wiem, czy wierzę, że da się tak naprawdę wyjść... Pewnie nawroty zawsze będą gdzieś czyhać. -- 14 mar 2013, 13:25 -- W dodatku stanęłam dzisiaj na wadze i się przestraszyłam. Jak tak dalej pójdzie, to wrócę do dawnych wymiarów... Nie umiem się opanować. Teraz akurat mam to gdzieś, ale potem znowu będzie płacz i zgrzytanie zębów oraz myśli pt. "nie wyjdę do ludzi, dopóki nie schudnę!".
-
Wątpię, że dziewczyna chora, choćby na schizofrenię, będzie krzyczała męskim głosem. Pewnie na wszystko znajdzie się jakieś wytłumaczenie (i zaraz znajdzie się ktoś, kto mnie poprawi ), ale moim zdaniem lepiej będzie udać się do egzorcysty w tym przypadku. Jako, że wierzę w opętania, to moim zdaniem ewidentnie widać, że dziewczyna cierpi na tę przypadłość.