Skocz do zawartości
Nerwica.com

moyraa

Użytkownik
  • Postów

    474
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez moyraa

  1. gochka, chodziłam... Przestałam jakieś dwa miesiące temu - że niby chciałam sprawdzić jak poradzę sobie sama. Co stało za tym tak naprawdę? A cóż by innego, jak nie uzyskanie "wolności", by mieć pole do popisu, jeśli chodzi o niszczenie siebie... Terapia trzymała mnie jako tako w ryzach, czułam, że muszę się starać, bo będę o tym rozmawiać z terapeutką. Co robię? Poznaję siebie, filozofuję. Z tym, że... i tak, koniec końców, wszystko obracam przeciwko sobie. Z drugiej strony myślę, że pewnie wszystko ze mną ok i tylko wymyślam sobie, że potrzebuję pomocy... A Ty? Jak u Ciebie sprawa wygląda?
  2. gochka, odnoszę wrażenie, że obojętnie co bym zrobiła, to i tak podświadomie dążę do autodestrukcji i sprawdzam swoją wytrzymałość. Mało tego - zwykle sądzę, że to inni ludzie są debilami, a ja posiadłam większą świadomość. Samej mi trudno odpowiedzieć jednoznacznie na pytanie "co się dzieje?". Dzieje się wszystko i nic. Moja głowa po brzegi wypełniona jest myślami o narkotykach, piciu, stoczeniu się, jedzeniu... Cóż. Miejsce, które zajmowało jedzenie przejęły teraz inne sprawy. Wszystko, byle nie aspekty związane z codziennością, zwyczajnym życiem. Bywa, iż myślę innym torem, ale trwa to raptem dwa dni i od nowa... Gdzieś z tyłu głowy wciąż niszczenie, niszczenie, niszczenie, śmierć, nienawiść, złość, a nade wszystko poczucie, że człowieczeństwo jest "be", więc trzeba zrobić wszystko, by owym człowiekiem nie być.
  3. To się nigdy nie skończy... A może coraz większa część mnie nie chce, by się skończyło, bo życie wydaje się być niewarte walki.
  4. Ramanujan, moim zdaniem wynika to z niskiego poczucia własnej wartości, które widać zwykle przy bliższym kontakcie jak na dłoni. Łatwo jest więc zwalić całą winę na taką osobę. Być może ta druga osoba intuicyjnie wyczuwa, że może w ten sposób postępować. Z tym, że życie z trudnym człowiekiem, jakim zazwyczaj jest osoba z BPD - wiadomo - jest po prostu trudniejsze. Z tym, że KAŻDY ma jakieś wady, ułomności charakteru, a nie tylko osoby "zaburzone".
  5. abstrakcyjna, rozumiem Twoją chęć zyskania diagnozy aż za dobrze. Jednakże - zarówno moja terapeutka, jak i psychiatra twierdzą, że do 25-go roku życia osobowość się kształtuje i z tego powodu nie powinno się 'twardych diagnoz" stawiać. Może mają rację, choć frustrujący jest brak wiedzy dotyczącej tego "co mi jest, cholera". Z drugiej strony myślę, że być może diagnozy to jeden wielki bullshit.
  6. elo, jakby nie patrzeć - w miarę upływu lat wszystko zaczyna być postrzegane w inny sposób . Ile w sumie jest "eFek"? Na pewno sporo... Dla każdego coś się znajdzie . Kiedyś nawet czytałam jakoby psychiatria zawarła "spisek" z politykami (kościołem? ... naprawdę nie pamiętam szczegółów) i miała za zadanie wyeliminować ciągutki ludzi do zmiany świata. No przecież... To nie pojedyncze jednostki mają mieć wpływ, władzę, więc należy je wyeliminować i wpakować do worka "chory/zaburzony"... I znowu chodzi o pieniądze. Szkoda, że pojęcia nie mam gdzie o tym czytałam. Chętnie podałabym źródło, aby zabrzmiało wiarygodnie, ale w sumie i tak gdzieś znajdzie się jakaś przeciw-prawda . http://lubimyczytac.pl/ksiazka/48914/historia-szalenstwa-w-dobie-klasycyzmu - tak swoją drogą, to muszę kiedyś sięgnąć po tę lekturę . Trochę odbiegłam od tematu, przepraszam . przemas94, na pewno Twoje odczuwanie świata ma jakieś plusy. Myślałeś nad tym?
  7. Gdyby w ten sposób postrzegać ludzi, to z każdym z nas jest coś "nie tak". Moim zdaniem ważne jest to, aby nie miało to wielkich konsekwencji w relacjach z innymi ludźmi i to, czy Tobie to przeszkadza.
  8. Otóż to! Tym bardziej, że to ślepa uliczka...
  9. Ja się spotkałem z borderem, który jak miał lepszy czas, to owszem, chciał naprawiać, ale nie siebie... Trochę w tym prawdy. Chociaż próbuję zmieniać siebie, na lepsze. To moja chwilowa radość/moc/wiara - sprawia, że chciałabym zmieniać też innych, żeby "osiągneli" to co ja, dorównali mi... Tiaa... I oświecać ich, bo "przecież też na to zasługują (!)". Z tym, że ta chęć bycia wybawicielem jest chyba również rozpaczliwą próbą zatrzymania tej radości/mocy/wiary, chęcią sprawienia, by za te uczucia za żadne skarby nie odchodziły. W końcu "albo jestem ponad, albo jestem nikim". Nie wiem. Zagmatwane to wszystko, jak i ludzka psychika w ogóle.
  10. Lilith, być może . Choć narazie mam wrażenie, że ta wiedza - skąd, co, jak, dlaczego - niczego nie wnosi.
  11. Lilith, nie wiem, czy obwiniam siebie za coś szczególnego. Ogólnie rzecz biorąc - mam poczucie winy, zdaje się, z byle powodu. Czasem (często?) się czuję jak bym była taaaką złą istotą, że... Wiem, że nie mam ku temu powodów. Ja to rozumiem, ale... Na poziomie emocjonalnym to wszystko pozostaje. Tak sobie myślę, że chyba winię siebie nie tyle za rozwód rodziców, co czuję się winna temu, że mój ojciec się oddalił. Chyba emocjonalnie czuję jak bym nie zasłużyła, byłą "nie taka" i to pojawia się przede wszystkim w związkach. -- 02 sie 2013, 08:10 -- Czuję jak by nic nie mogło mnie tutaj, na ziemi, zatrzymać i "s" zbliża się coraz większymi krokami. Myślę, że jak jest dobrze - pozbywam się na siłę wszystkich złych myśli, bo one nie mogą, nie mogą się przedostać... I walczę wtedy jak lwica, ale... Jak długo można tak walczyć?
  12. Lilith, najgorsze jest to, że ja i chcę, i nie chcę... Z jednej strony walczę, a jakaś część mnie chce dla mnie jak najgorzej... I nie mogę się tego pozbyć. Nie wiem przed czym ma mnie to chronić...
  13. monk.2000, podobno tłumię w sobie złość, agresję (często chyba nawet nie wiem kiedy to robię...) i potem wyżywam się na sobie. No i nie raz nie dając sobie rady z tym, co dzieje się w mojej głowie - uciekam w myśli o cielesności, o jedzeniu. A negowanie cielesności to swoją drogą. Nie, aktualnie nie neguję jej.
  14. Lilith, nie. Przerwę miałam, o ile się nie mylę, w styczniu. Dziś jest już całkiem okay. Właściwie nie rozumiem całego wczorajszego zamieszania w mojej głowie...
  15. Lilith, tak, korzystam . Chodzę, z dwu lub trzymiesięczną przerwą, od około 8-9 miesięcy.
  16. Wiem... I nie wiem jak nie doprowadzać do tego... Czuję jak bym była na tyle robaczywa, że każde wyjście jest złe i prowadzi do zagłady. Nie wiem co robić.
  17. Lilith, nie przez wygląd. Chodzi o kompleksy wewnętrzne, o tę całą czerń... Boję się, że obarczam go tym, obarczam sobą... przede wszystkim - swoimi emocjami. Trudno mi to unieść, rozmawiać o tym. On rozumie, ale pewnie nie do końca, bo nie jest w mojej głowie i nie wie jak trudno jest z nią żyć i walczyć... wyjść poza to wszystko... A ja wymagam od siebie zbyt wiele = myślę, że i on wymaga. Błędne koło. Czuję się jak w potrzasku - w kółko i w kółko... Nawet już nie wiem jak to bliżej wyjaśnić. Boję się, że ta zgniła część mojej duszy zniszczy wszystko, po prostu... Jak by wszystko zależało od niego, cała moja egzystencja, a jednocześnie - chcę się uwolnić od tego, mam dość... Ale i nie chcę, bo jest wyjątkowy, kocham go. To wprowadzi mnie w obłęd - prędzej, czy później...
  18. Lilith, odrzucenia przez mojego chłopaka... Przez kilka dni było dobrze... to zbyt wiele... najwidoczniej Ciągle to samo. Duszę się sobą... -- 31 lip 2013, 12:26 -- Robi mi się strasznie ciasno, czuję się złą osobą... najchętniej bym... nie, nie zrobię tego, ale... W dodatku - mimo tego, iż jest silny i zna się na psychologii, na ludziach... - sytuacja go przerasta i przeraża...
  19. ... mam ochotę wrócić do tych wszystkich schematów, mam dość walki... nie chcę się już bać (nie chodzi tu o lęk przed obżarstwem...)...
  20. Myślę, że te stwiedzenie dotyczy również mnie . Jest we mnie dużo siły, ale i ta część destrukcyjna zalewa mnie z byle powodu... Dużo słońca, ale i sporo burz, deszczu i chmur, które, nota bene, są przecież czynnikiem zapalnym zarówno jednego, jak i drugiego zjawiska... Co do wsparcia i zrozumienia - też się zgodzę. Grunt, żeby nie wymagać jedynie od osób bliskich, ale też samemu nad sobą pracować. Nie jest to proste, ale...
  21. Helvetti, trzymam kciuki za Ciebie! U mnie ostatnio robi się kiepskawo... Jakoś, jakoś jeszcze się trzymam.
  22. metroplastique, profesjonalistka się znalazła, nie ma co Nie rozumiem jak ktoś taki może być lekarzem...
  23. Teraz "cały świat ma borderline" . A tak serio - podobno w ogóle (auto)destrukcja jest we współczesnym świecie wszechobecna... Nie wiem co o tym myśleć. Cóż. Każde czasy zawierają w sobie dary i przekleństwa.
  24. nazywam się niewarto, ok, rozumiem .
×