Skocz do zawartości
Nerwica.com

Gunia76

Użytkownik
  • Postów

    1 012
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Gunia76

  1. Gunia76

    Syndrom DDA

    Monar ja też przeczytałam :) Znam Twoją historię. uważam,że zrobiłaś naprawdę dużo, nakłaniając matkę na terapię. Jednak powinnaś też myśleć o sobie, masz studia, masz życie przed sobą. Jesteś mega współuzależnioną, tak jak Twój ojciec. Oboje opiekujecie sie matką dajecie jej kolejne szanse, prosicie zeby nie pila, straszycie zakładem zamkniętym... Wszystko kręci się wokół niej. jej z tym dobrze. Jak tylko czuje,ze jest sama ze swoim piciem wpada w panikę. Czuje tą samotność wszystkimi komórkami swojego ciała.Wtedy ma wyrzuty sumienia, dzwoni,płacze że sie poprawi,że zrobi wszystko,tylko żebyś była z nią,żebyś jej nie zostawiła... Jak przyjeżdżasz-ona czuje się bezpiecznie i pije dalej. Raz mniej raz więcej ale pije. Wiesz, ja też zawsze po swojego ojca jeźdżę,jak u kumpli zachla...zawsze. Parę razy wrócił sam zawsze z rozwaloną głową,bo wywalił się gdzies, Raz go policja przywiozła- wpuściłam do domu... a w środku chciałam żeby go zabrali. Wyzywał [policjantów, mnie zreszta też.Bałam się go,ale nie kazałam zabrać- no cóż wspóuzaleznienie działa Ostatnio jak z nim wracałam-zadzwonił żeby go do domu zawieźć- chciałam go zabić mało wypadku nie spowodowałam. marzyłam,zeby sie rozbić gdzieś tym samochodem Nie potrafię przestwać mu omoagać...ciagle sobie powtarzam,ze już wiecej po niego nie pojadę... Uważam,ze powinnaś jednak skupić się na sobie. Szkoła najważniejsza. Do matki dzwoń- jak upita -nawet nie rozmawiaj.Żyje-żyje. Niech sobie radzi sama. Szkoda twojego ojca, ale to też jego wybór,że z nią mieszka. Jest dorosły, może sie wyprowadzić. Możliwe ze te drgawki to dno do którego dotarła. Możliwe,ze sie odbije i wyjdzie na prostą,albo zostanie tam bo tak jej dobrze. Ty ostro weź się za swoje współuzaleznienie, może namów też ojca na terapię. Matce dałaś narzędzia do wyjscia z nałogu,nie mozesz jej do końca życia niańczyć. Moze jak poczuje i zobaczy,że ją zostawiliście samą z jej piciem-podniesie się. Ale to musi być konsekwentne zostawienie.Wiem, łatwo powiedzieć.... Mój ojciec jest wiele starszy od Twoich rodziców. Ma ponad 70 lat. Nie pomagam mu w jego piciu.Nauczyłam,się że jak sie upije omijam go szerokim łukiem. Jest obrażony, nie odzywa się do mnie. Mam wyrzuty sumienia,ale nie reaguję. Swojego m. nauczyłam od początku,ze jak idziemy na imprezę i przeholuje z alkoholem-wraca do domu sam.I nie obchodzi mnie jak i w jakim stanie wróci.Postawiłam mu już od początku granice,a własnemu ojcu nie potrafę Ale uczę się i Trzymam kciuki za Ciebie.
  2. No popatrz,ja dokładnie miałam tak samo. Jak byłam grzeczna, posłuszna, dobrze się uczyłam to było dla rodziców normalne i naturalne. Gdy próbowałam mieć swoje zdanie, gdy nie chciałam ślepo wypełniać polecenia- byłam zła,niegrzeczna. powiedzialam cos co sie matce nie spodobalo, zachowalam sie nie tak jak, ich zdaniem, powinnam (i tu mozna by wymieniac w nieskonczonosc - wazne, ze nagle zaburzyl sie ten ich obraz dziecka idealnego) - bylam krytykowana, osadzana, odrzucona, matka nie odzywala sie do mnie patrzac z pogarda i nienawiscia (tak, z nienawiscia!), opowiadala o tym na forum rodziny (skarzyla sie jakie to ma niedobre dziecko - mysle ze tym chciala sama siebie usprawiedliwic i wytlumaczyc - ja jestem OK Ja tak miałam z ojcem. to on zawsze,gdy nie chciałam zrobić co kazał,i to natychmiast( nie ważne,ze robiłam coś innego w tym momencie-musiałam wszystko rzucać i spełniać życzenia tatusia)on mnie odtrącał, manipulował mną. Mówił,ze mam do niego nie przychodzić jak będę coś chciała.jak nie daj boże za głośno sie do niego odezwałam i jeszcze w złości,to nie odzywał się nie mówiac o co mu chodzi. Musiałam go przepraszać,nie wiedząc w zasadzie dlaczego.Przepraszałam bo myślałam,ze do końca życia nie będzie się już do mnie odzywała.Bałam się tego odrzucenia( tak mam do tej pory,nawet jak nie zawiniłam- staram sie naprawiać co zostało skopane-żeby bliscy mnie nie odtrącili-ale walczę z tym) Do tej pory nie umiem mówić bliskim o swoich problemach.Przcież wg moich rodziców-ja nie mam problemów. Jakie problemy mmoże miećdziecko??? I nie ważne ze dzieckiem już dawno nie jestem. Dalej nie umiem obarczać moimi problemami innych.I jestem nieszczęśliwa,bo nikt mi nie pomaga. A nie pomaga bo nie umiem porosić o pomoc. I wszyscy myślą,ze sobie radzę znakomicie ze wszystkim.Tak było przez wiele lat.Aż zaczęło mnie to przerastać.Teraz jestem na etapie ,że staram sie prosić o pomoc. Co mnie cholernie krępuje,nawet wobec partnera.Uważam,ze nie należy mi się pomoc i tyle. Ja w szkole uczyłam sie bardzo dobrze,zwłaszcza w podstawowej.Matka tego pilnowała. Miała obsesję na tle mojej nauki. Wiele godzin siedziałam nad ksiażkami. Na podwórko mogłam wyjść jak odrobiłam lekcje.A kończyłam odrabiać nieraz koło 21 więc prawie nie wychodziłam. Codziennie pytała mnie trzy lekcje do tyłu z każdego przedmiotu,który był w planie w następnym dniu.I dotąd musiałam się uczyć,dopuki nie stwierdziła,że umiem.Bałam się miec trójki, bo jej będzie przykro Ojciec sie nie interesował szkołą.Nigdy nie był na zebraniu rodziców,na żadnym apelu.On ,,dbał,, żebym była grzeczna.O problemach w szkole( przezywanie, brak koleżanek) nie mówiłam im,nie chciałam ich martwić Też mam te leki do dzisiaj. Fajnie czytać,że to możliwe,bardzo mnie to podbudowało. Tak samo miałam.z ojcem. Też nie cierpię cichych dni.Wole pierwsza wyciągnąć rękę,niż milczeć bez podania przyczyny. Ojciec na moje pytania,,tato,o co ci chodzi, czemu nie rozmawiasz ze mną,, odpowiadał ,,o nic,, Ja też ,dlatego cieszę sie,że chodzę na terapię.
  3. Perplessa, Fajnie że decydujesz się na terapię. Nie musisz zrywać całkowicie kontaktów z rodziną. Wystarczy że po prostu się wyprowadzisz w miarę daleko. Sporadyczny telefon,czy kilkudniowe odwiedziny nie zrobią wiele kszywdy Tobie i Twoim ewentualnym dzieciom.A dzieci czują się bezpiecznie,jeśli mają świadomosć że tak jak rówieśnicy posiadają babcię i dziadka( mimo,że daleko-mogą im wysłać laurkęna Dzień Dziadka i Babci, nie są wyśmiewane przez rówieśników,nie czują się gorsze. Ja musiałam przerobić swój żal do rodziców,że nie miałam kontaktów z dziadkami,bardzo to przeżywałam jako dziecko)Odwiedzając rodziców- mozesz gadać o pogodzie,nie musisz ich wtajemniczać w swoje prywatne życie. jak przyjadą do Ciebie-to Ty stawiasz warunki na których u Ciebie przebywają.Mając ich pod kontrolą-na pewno nie będą mieli złego wpływu na Twoje ewentualne potomstwo.
  4. Calineczkaaaa, Witaj na wątku. Masz rację, jest wiele plusów w moim życiu które wyniosłam z dzieciństwa. Chociaż nieraz i te plusy doprowadzają mnie do szału... Np. nadmierna obowiazkowość. Nie potrafię odpoczywać w domu. Nie umiem. Jak usiadę coś bejrzeć to trwa to góra 15 minut, bo zaraz lecę coś robić... W moim domu matka nigdy nie odpoczywała, jak była zdrowa. Zawsze csiedziała w kuchni, albo sprzątała. Jak siedziała w fotelu to znaczyło że ją bieże choroba. Dlatego mam zakorzenione w podświadomosci- nie siedzieć, coś ciagle robić. Bardzo mnie to męczy. Co dziwne po za domem tak nie mam. Jak wyjeżdżam na wakacje z rodziną, jak odwiedzamy znajomych- mogę siedzieć choćby cały dzień. W swoim mieszkaniu- wykluczone. Po za tym perfekcjonizm objawia mi się na dzieciach. Np u córki w przedszkolu są tzw ,,kolorowe dni,, W te dni dzieci przychodzą ubrane w jeden kolor( tzn wystarczy,że będą miały jedną rzecz w wyznaczonym kolorze) Moje dziecko musi być ubrane od góry do dołu w odcienie wybranego koloru( łącznie z majtkami i spinkami do włosów) Musi byc najlepsze... Starszy syn jak poszedł do pierwszej klasy przeżył ze mną istne piekło. Bo chciałam zeby ładnie pisał, darłam sie na niego podczas odrabiania lekcji, wpadałam w szał jak stawiał swoje kulfony...Dopiero po terapii odpuściłam. Chociaż bardzo mi przeszkadza to jego pismo( pisze jak kura pazurem)Ale juz mu nie robię takich jazd. Owszem potrafie robić kilka rzeczy na raz- wtedy najlepiej mi się pracuje.Lubie być chwalona, lubię jak ktoś zauważa moją pracę. Jak tak sie nie dzieje- to odechciewa mi się pracować. Najgorsze relacje mam ze swoją młodszą córką. Moze dlatego,że widzę w niej siebie z dzieciństwa. Strasznie mnie złosci. Nie potrafie sie do niej zbliżyć, chociaż widzę jak bardzo mnie potrzebuje. I mam mega wyrzuty sumienia. Zachowuję się w stosunku do niej jak moja matka do mnie i nie umiem nad tym panować. Pracuje nad tym na terapii, ale idzie jak po grudzie. Matka nie nauczyła mnie relacji matka-córka. Zdrowych relacji. A ksiażki i poradniki raczej tego nie zrobią. Teorię mam opanowana do perfekcji-gorzej z praktyką. Co do rozmawiania o uczuciach- mogę rozmawiać z obcymi. Nie potrafię z rodziną. Oprócz dzieci- z nimi mi sie udaje. Ale ani moje siostry ani ojciec nie są wg mnie odpowiednimi osobami,z którymi mogłabym o tym rozmawiać. Dlatego jestem strasznie skryta, wszystko duszę w sobie. Co spowodowało u mnie depresję dwa lata temu.
  5. Znowu sabotuję swoje marzenia.... Najpierw zapalam się do ich realizacji,a za chwilę stwierdzam,że nie warto,bo i tak mi się nie uda... Ostatnio chciałam się zapisać na kurs angielskiego. Ale ktoś mi powiedział,że i tak się nie dostanę,więc mimo,ze miałam skompletowane papiery- nawet ich nie zaniosłam. Teraz mam kolejne- znaleźć mieszkanie- co znajdę i idziemy je oglądać,to z gory wiem,że i tak go nie kupimy
  6. Gunia76

    Syndrom DDA

    W moim przypadku,to terapeuta decydował,czy jestem gotowa na terapię indywidualną. Myślałam,ze się nie nadaję,bo też nie potrafię otworzyć się przed grupą.Ale dużo też mi daje słuchanie współuczestników grupy.
  7. [/videoyoutube] Ostatnio ten temat poruszaliśmy na terapii. To się nazywa punkt zapalny. Tzn. Emocje są zapisywane w ciele midałowym w mózgu. Jest ono bardzo małe,ale zapamiętuje najsilniesze emocje. Wystarczy jakiś zapach, jakieś skojarzenie które powoduje momentalny powrót emocji przeżywanych w dzieciństwie. Nie da sie tego pozbyć, będzie to nam towarzyszyć do końca życia. Możemy tylko nauczyć się lepiej sobie radzić z nimi. Nie dawać się im zdominować, poniesć, zalać. -- 16 mar 2014, 19:00 -- tak. Odbiło się. Mimo,że przez wiele lat nie zdawałam sobie sprawy z tego. Pewnego dnia zdałam sobie sprawę,że jestem nerwowa,ze wrzeszczę na dzieci, że wpadam w szał. Bałam się i boję samotnosci,Nie potrafie odpoczywać( ciagle muszę coś robić) Byłam pracoholiczką( pracowałam po 16 godzin)Unikam awantur, boję się podniesionych głosów i pijanych facetów, oraz osób,które zachowują się dziwnie, wyglądają na niezrównoważone psychicznie.Nieraz przez całe lata można sobie żyć bez objawów ,aż przychodzi moment,kiedy lawina rusza...I wtedy od ciebie zależy,co z tym zrobisz.
  8. Gunia dziękuję za odpowiedź Nie ma za co. Jak chcesz to pisz z czym masz największy problem. Z jakimi uczuciami, z jakimi wydarzeniami. Co cię anajbardziej boli,czego się boisz...
  9. benia97, Jesteś młodą osobą, dasz radę. Najlepiej zapisz sie na terapię, im szybciej tym lepiej. Są grupy wsparcia DDA\DDD poszukaj w swoim mieście.
  10. no widocznie jeszcze nie jestem...
  11. co to znaczy blokowala ? to moze dobrze, to jakby przestala Cię blokowac to moze bys sie co innego odblokowalo ? kiedy terapia grupowa ma sens ? i co to znaczy, ze miala zly wplyw na Twoje samopoczucie ? Blokowała,to znaczy,ze gdy była w grupie nie potrafiłam smówić o sobie.W zasadzie sie nie odzywałam. Kiedy terapia grupowa ma sens? Chyba zawsze.Bo w grupie można próbować się otwierać,można eksperymentować( co będzie gdy powiem coś,czego nigdy nie mówiłam...) Grupa ma stwarzać bespieczne środowiso.Terapeuta pilnuje,zeby stwarzała,a blokady są w nas samych i to od nas zależy czy sie ich pozbędziemy,czy mamy odwagę to zrobić. To ze miała zły wpływ na moje samopoczucie znaczy,że gdy była na grupie odczuwałam lęk. Kiedy zaczynała dyskutować z kimkolwiek podnosiła glos a ja dostawałam paniki... O tym,że sie boję podniesionego głosu mówiłam na początku terapii, terapeuta stwiedził,że ta osoba jest tam potrzebna,bo ja mogę się zmierzyć ze swoim lękiem w ,,bezpiecznych warunkach,, Jednak to moje ,,mierzenie się,, przynosiło odwrotne skutki do zamierzonych,bo po powrocie do domu musiałam odchorowywać.( bóle serca, żołądka)
  12. co to znaczy blokowala ? to moze dobrze, to jakby przestala Cię blokowac to moze bys sie co innego odblokowalo ? kiedy terapia grupowa ma sens ? i co to znaczy, ze miala zly wplyw na Twoje samopoczucie ? Blokowała,to znaczy,ze gdy była w grupie nie potrafiłam smówić o sobie.W zasadzie sie nie odzywałam. Kiedy terapia grupowa ma sens? Chyba zawsze.Bo w grupie można próbować się otwierać,można eksperymentować( co będzie gdy powiem coś,czego nigdy nie mówiłam...) Grupa ma stwarzać bespieczne środowiso.Terapeuta pilnuje,zeby stwarzała,a blokady są w nas samych i to od nas zależy czy sie ich pozbędziemy,czy mamy odwagę to zrobić. To ze miała zły wpływ na moje samopoczucie znaczy,że gdy była na grupie odczuwałam lęk. Kiedy zaczynała dyskutować z kimkolwiek podnosiła glos a ja dostawałam paniki... O tym,że sie boję podniesionego głosu mówiłam na początku terapii, terapeuta stwiedził,że ta osoba jest tam potrzebna,bo ja mogę się zmierzyć ze swoim lękiem w ,,bezpiecznych warunkach,, Jednak to moje ,,mierzenie się,, przynosiło odwrotne skutki do zamierzonych,bo po powrocie do domu musiałam odchorowywać.( bóle serca, żołądka)
  13. Hejka Radzę sobie całkiem nieźle. Na terapię uczęszczam,Leków nie biorę, lęki zniknęły :) Jeśli nawet czasem się pojawiają to daję sobie z nimi radę. nie... z takimi informacjami mam problem,zwłaszcza gdy widzę,ze dana osoboa jest niestabilna emocjonalnie,a ona taka jest. Nie chcę jej zranic
  14. Dawno nie pisałam...chodzę dalej na grupę. Jedna osoba zrezygnowała i to ta,która najbardziej mnie blokowała:) Jeszcze jest jedna któa też ma wpływ na moje złe samopoczucie na grupie,ale mniejszy.
  15. mądre... szkoda,że mój ojciec tego nie rozumie...i zawsze sie obraża,jak się nie pamięta o jego imieninach czy urodzinach... no dokładnie, to bardzo przykre,ale jeszcze bardziej upokażajace jest jak się dopominamy tego prezentu a ja tak kiedyś robiłam...Po za tym, jak zbliżały się świeta,to mój szanowny ojciec kazał mi kupić sobie prezent,zapakować sobie musiałam sama a potem przy reszcie rodziny udawać zaskoczenie MASAKRA
  16. A czym wg Ciebie ejst terapia??? Wiesz ja miałam negatywne zdanie o pójściu na terapię,ale zmieniłam je diamitralnie. Naprawdę bardzo dużo mi daje.Daje spojrzenie na różne sprawy z różnej perspektywy. To nie jest jakaś kara czy coś...
  17. Hejka Dawno nie zaglądałam... Dużo się u mnie dzieje. Terapia daje efekty :) Pierwszy raz zrobiłam sama sobie prezent na Mikołaja i nie miałam wyrzutów sumieni a:) Zamówilam sobie perfumy.Na dodatek przynósł mi je kurier do pracy i zostawił w sekretariacie,a przyniósł mi do biura kolega z innego działu:) I jak wszedł to wszystkie baby zrobiły wieelkie oczy,bo podszedł do mojego biurka i wręczył mi prezent na mikołaja. Mina bab bezcenna:) A ja się pierwszy raz nie chciałam zapaść pod ziemię,tylko było mi bardzo miło i wesoło :)
  18. Uwierz.on się nie zmieni. Ma już swoje lata,swoje przyzwyczajenia, Nie zmieni ich. Ja mieszkam z ojcem całe życie.Od dziecka mi powtarzano,że jestem na tym świecie po to,żeby się rodzicami na starosć opiekować...taaaMoja mama zmarła jak miałam 17 lat. Miałam tak bardzo zryty beret,ze mam się opiekować ojcem,że praktycznie z dnia na dzień przejęłam obowiązki mojej mamy. Prałam,gotowałam,sprzątałam,robiłam zakupy, przy tym kończyłam szkołę i zdawałam maturę. Zrezygnowałam ze studiów bo po co mi... bo trzeba iść do pracy... Założyłam rodzinę, porzuciłam marzenia... Żeby ojciec był chociaż tego wart..marzyłam,ze moje dzieic będą mieć wspaniałego dziadka,że będzie sie z nimi bawił, zabierał na wycieczki,spacery,lody... Jak były malutkie-owszem chodził z wózkiem,ale musiałam mu płacić za opiekę.Obraża się z byle powodu, wiele lat mi zajęło,żeby sam sobie zaczął gotować i sprzątać w swoim pokoju,Wiele lat miałam wyrzuty sumienia ,ze ze swoją rodzina jadę na wakacje a on zostaje w domu... On Nigdy mi nie zaproponował pomocy ot tak,z dobrego serca. Zawsze krytykuje, wychowuje moje dzieci.Mówi,że są okropne,że pyskują,że mają się do niego nie odzywać,że jak nie przestaną robić inaczej niz im każe to dziadek się pogniewa( typowy szantaż emocjonalny,którym i mnie całe życie obdarowywał. Ojciec mój nie kupi wnukom np cukierka,ale sam z miłą checią i bez zadnego skrępowania wyjada dzieciom słodycze... Może nie był bardzo złym ojcem dla mnie,ale wyrzadził mi wiele krzywdy psychicznej i emocjonalnej. Właśnie straszeniem,że się pogniewa,że mam do niego nie przychodzić z żadną prośbą,że nigdy nie kupił mi tego co chciałam,że miał i ma postawę roszczeniową.Kazał sobie usługiwać,nie pomagał w niczym w domu.A wieczorami ciagle się kłócił z mamą o pieniądze.Czasem pił,ale za to wtedy do upadłego.CZego ja zawsze byłam świadkiem,bo rodzice zawsze mnie zabierali na te zakrapiane imprezy,z troski żeby mi się nic złego nie stało,jak zostanę w domu z dużo starszymi siostrami-jak mi to siostra powiedziała... To ja któregoś dnia poszłam na terapię dda,żeby móc mieć siłę z nim wytrzymać,żeby umieć się sprzeciwstawić,żeby umieć odezwać się w obranie swojej i swoich dzieci.Terapeuta powiedział mi,ze jak ja zacznę się zmieniać,to ojciec siłą rzeczy też. Najtrudniej przychodzi mi pozbycie sie lekuprzed tym jego obrażaniem i przed krzykiem. Ale juz czasem potrafię się postawić.
  19. Odkopuję temat po roku.... Jakie chcecie mieć Święta w tym roku? Cieszycie się,że nadchodzą? Ja nie bardzo. Wprawdzie spędzę je u drugiej siostry,ale zła jestem na siebie,że nie potrafię wyrwać się ze schematów... Marzyłam,zeby na Święta wyjechać gdzieś z m. i dziećmi,żeby spędzić je inaczej, magicznie, rodzinnie... Ale nic z tego. Nie potrafię. Na samą myśl boli mnie brzuch z nerwów. Tym bardziej że m. jest dda i tak jak ja nie lubi zmian. Inaczej by było,jakby on z entuzjazmem przyjął moją propozycję wyjazdu( bo takowa padła) ale on nie był zadowolony z pomysłu i ja jak zwykle odpuściłam...Więc znowu będzie jak zawsze... A jak będzie u Was?
  20. Jak moja matka umarła to ja akurat byłam w szkole. Ona była w szpitalu,bo miała wylew.Pamiętam,że dzień wcześniej byłam u niej w szpitalu i ponoć było z nią dobrze. A jak ja w najlepsze bawiłam się w szkole na przerwie ona umarła. Wiele lat miałam poczucie winy,że tego wylewu dostała przeze mnie.Bo się z nią pokłóciłam,bo się ośmieliłam postawić i nie pójść z nią do kościoła( miałam 17 lat) Poszła sama, i tam dostała wylewu.Tak naprawdę dopiero terapia pozwoliła mi się z tego poczucia winy uwolnić. Teraz mam powtórkę z rozrywki.Mój ojciec dostał wstępną diagnozę: rak płuca lewego. Ja z nim mieszkam, on był i jest despotą, działającym mi na nerwy.Po to chodziłam na terapię,żeby mieć siłę i odwagę wyprowadzić się wreszcie z jego domu...niestety teraz nie mogę tego zrobić. Jest śmiertelnie chory a ja- muszę sie nim zaopiekować. Wprawdzie mam dwie siostry,które mieszkają niedaleko,ale one zawsze miały gdzieś moje problemy.Same z siebie mi nie pomogą, a ja nie umiem prosić o pomoc,żebrać o nią.Obie poinformowałam o stanie zdrowia ojca,to jedna tylko do niego zadzwoniła, druga nie.Żadna mnie sie nie spytała,co trzeba załatwić,jakie badania, moze go gdzieś zawieźć.One są usprawiedliwione wg nich,bo to ja mieszkam z ojcem,zostałam spłodzona,zeby do śmierci zajmować się rodzicami( zawsze mi to powtarzano,od dziecka to słyszałam) a ja nie chcę z tym zostać sama, znowu moje potrzeby się nie liczą i liczyć nie będą.Bo MAM OBOWIĄZEK! Nie mówię,że nie chcę mu pomagać,bo będę pomagać,ale niesprawiedliwe jest,że siostry znowu na mnie zwalają całą robotę bo przecież z nim mieszkam...Czuję się podle.
  21. Ja pier* my miałyśmy tych samych rodziców?? Ja jak miałam poprosić ojca o pomoc w pracy domowej to czułam wstyd,że nie umiem sama.On wtedy z satysfakcja taką robił mi( bo ja nie miałam zdolności) figury przestrzenne...I zawsze dodawał z sarkazmem:,,co ty byś beze mnie zrobiła???,, Nigdy nie próbował mnie nauczyć budować brył z papieru bo nawet gdy raz zrobiłam sama,to powiedział,że i tak nie umiem.. Do tej pory mi np mówi,ze nie umiem w piecu palić...taa a jak on pali,to ciepło jest po kilku godzinach,jak ja-to po pół,ale to on jest specem od palenia w piecu. Dzieci też nie umiem wychowywać,bo syn do niego pyskuje.To moja wina,ze młody wyraża swoje zdanie o dziadku,bo źle go wychowałam...
  22. Dokładnie to samo... Moje potrzeby zawsze stawiam na ostatnim miejscu. Próbowam przez dwa lata zająć się troche sobą, zaczęłam chodzić na basen,ale... chodziłam jak w domu wszystko było zrobione,dzieci w łóżkach,m. nakarmiony(jakby nie mógł sam sobie obiadu zrobić) jak już ,,zasłużyłam,, na nagrodę. Tyle,ze basen o 20:30 sprawiał,że byłam mega zmęczona...wytrzymałam 2 lata,dałam sobie spokój. Pójście w góry: to samo, muszę naszykować obiad dla wszystkich, posprzątać, znaleźć opiekę dla dzieci( chociaż m. w domu i mógłby się zająć...) mam wyrzuty sumienia,ze w te góry w ogóle idę, że sama,bez dzieci,że powinnam z rodziną siedzieć,bo tak rzadko razem się widujemy...Idę w te góry z poczuciem winy i nie sprawia mi to przyjemności...
  23. Ja tak miałam z ojcem... Obrażał się o byle co( np o to,że natychmiast nie zrobiłam mu herbaty,skoro mi kazał,tylko powiedziałam: ,,zaraz,, Na pytanie : O co mu chodzi?,, zawsze odpowiadał: ,,o nic,, więc przepraszałam go nawet nie wiedząc za co.Chciałam tylko,żeby mnie nie odtrącał. Ja nie wiem często jaki jest powód tego lęku... Często mój syn zwraca mi uwagę,żebym tak nie latała,żebym wreszcie na chwilę usiadła... Gdy po pracy wracam do domu , ciągle muszę cos robić. Sprzątać, gotować, układać, chociaż zazwyczaj nie ma efektu... Dopóki wszyscy domownicy nie pójdą spać,ja nie usiądę żeby np pooglądać telewizję. Dziwne,bo moja matka z tego co pamiętam to potrafiła siedzieć w fotelu... a jak już miała atak choroby to tylko siedziała. Czasem zastanawiam się,że moze to,iż tak latam i robię, związane jest z moim myśleniem,że jak za długo będę siedzieć, to powiedzą,że zwariowałam...Więc uważam,ze nie mogę siedzieć i nic nie robić... Dokładnie mam tak samo. Nawet najdrobniejszy spór z m. traktuję jak koniec świata. Jeśli się tylko pokłócimy,mam wizję,ze mnie zostawia a ja sobie nie poradzę... Bardzo boli mnie jak dobrzy znajomi nagle przestają się odzywać,ale pierwsza nigdy nie dzwonię dowiedzieć się o przyczynę,bo boję się ze usłyszę,ze to moja wina...
  24. Mam identycznie. Jestem ,,matka polka,, Latająca koło każdego,a nikt nie troszczy się o mnie... Mam tego dosyć.
×