Chciałam się przywitać bo jestem tu nowa. Nie wiem gdzie dać swojego posta, więc dam go tutaj, najwyżej go przeniesiecie.Zacznę od tego, ze od ponad pół roku mój mąż jeździ w tygodniowe delegacje. Niby nic takiego, są rodziny gdzie ojciec wyjeżdża na rok-dwa i żyją. Mój zawsze wraca na weekend. Początkowo było wszystko dobrze. Nawet cieszyłam się że mogę trochę sama pobyć z dziećmi, nie musieć się martwić obiadem, móc zrobić coś dla siebie. Chodziłam na basen jak dzieci spały ( zostawały z dziadkiem). Jednak od kilku miesięcy ( tak dwóch-odkąd to zauważyłam) zaczęło się coś ze mną dziać. Najpierw były to niepohamowane wrzaski na dzieci. Dostawałam furii jak oboje na raz coś ode mnie chcieli. Wrzeszczałam na nich tak ze młodsze ze strachu zaczynało płakać.Potem miałam wyrzuty sumienia. Po pewnym czasie doszły epizody płaczu. Zwłaszcza w nocy z niedzieli na poniedziałek, kiedy wiedziałam ze m. ma jechać znowu na cały tydzień. Ostatnio była nawet z tego powodu mega histeria. Aż się cała trzęsłam z płaczu. Teraz żyję w jakimś letargu od poniedziałku do piątku. W pracy wszystko dobrze. Wracając do domu odczuwam kłucie w klatce piersiowej ucisk w gardle i ból żołądka. Coraz częściej zdarza mi się płakać wieczorami, jak dzieci już śpią. Nic mi się nie chce robić w domu,,jakbym chciała tylko dotrwać do wieczora. Zmuszam się do sprzątania, zabawy z dziećmi mnie irytują a nie cieszą.Mam zaniki pamięci, co też bardzo mnie denerwuje.Ze snem też mam problemy. Chodzę spać bardzo późno, żeby nie leżeć i nie patrzeć w sufit.Jak położę się wcześniej i nawet zasnę to budzę się tak po 3 i już do rana nie mogę spać.Jednak gdy nadchodzi weekend wszystko pozornie wraca do normy. Piszę pozornie, bo jeszcze kilka tygodni temu tak było, teraz nie cieszę się na widok m tylko od razu odczuwam kłucie w okolicy klatki piersiowej i mam myśli typu: przyjechał ale za dwa dni pojedzie znowu i znowu zostanę sama.Potrafię siedzieć z m na kanapie, oglądać coś i nagle się rozpłakać. Nie jest to na razie częste zjawisko ale się zdarza. Dzisiaj np zebrało mi się na płacz ni stąd ni zowąd siedząc przed komputerem, bez powodu. Postanowiłam iść do lekarza, ale nie wiem czy do psychologa, czy lepiej psychiatry. Nie wiem też czy to coś pomoże. Koleżanka mi mówi ze po prostu mi się nudzi, mam nerwicę i przez monotonię życia to wszystko, ale nie wiem co o tym myśleć. Wg niej nie wyglądam na osobę z depresją. Nie jestem zaniedbana ( może po za włosami bo nie chce mi się iść do fryzjera ich podciąć, ale codziennie myję.) Mam makijaż, ładnie się ubieram, ale czuję ze to tak bardziej na pokaz jest.Jedyne co mnie relaksuje to wyjście z m. na imprezę, albo w ogóle po za dom (ale całą rodziną z m.) Wtedy wraca dawna ja. Co też jest dziwne, bo nigdy w życiu nie lubiłam imprez.
Proszę napiszcie co sądzicie o moim zachowaniu.
-- 17 kwi 2012, 21:25 --
Widzę ze mój problem nikogo nie zainteresował, a szkoda..
Byłam dzisiaj u lekarza psychiatry. Stwierdziła że mam zaburzenia adaptacyjne i lękowo- depresyjne. Dostałam leki, mam nadzieje ze pomogą, szkoda, ze nie znalazłam tutaj wsparcia. Pozdrawiam.