
Gunia76
Użytkownik-
Postów
1 012 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Gunia76
-
Witaj możemy sobie ręce podać. Ja dopiero od 3 miesięcy leczę się na stany depresyjno- lękowe a i tak każdą wizytę u psychiatry poprzedza u mnie atak lęku,chęć ucieczki, bo po co ja kobiecie będę głowę zawracać. Ale jednak jadę do niej co miesiąc bo wiem że muszę. Teraz zmagam się z kolejnym strachem: mam zadzwonić do psychoterapeuty i umówić się na spotkanie. Masakra... już tydzień się zbieram.jestem DDD i DDA i DDS...Oczym dowiedziałam się tez niedawno...
-
Dlaczego boję się schizofremii????? Mieszkałam z mamą chorą na schizofremię , byłam małym dzieckiem, ale pamiętam jak ja się jej bałam i o nią bałam. Bałam się jej obojętności na otoczenie( mówiłam do niej szturchałam ją , a ona nie reagowała), bałam się jej gadania do kogoś nieobecnego( jakby rozmawiała z kimś w niej), bałam się jej agresywności gdy sanitariusze wiązali ją w pasy bezpieczeństwa, bałam się o nią gdy wychodziła z domu i szła nie wiadomo dokąd, bo nie wiedziałam czy wróci...Jej generalnie było wszystko jedno co się z nią dzieje, co się koło niej dzieje... gdzieś miała rodzinę, przerażone dzieci, miała swój chory świat. I dlatego właśnie boję się zachorować na schizofremię lub na inną poważną chorobę. Boję się że moje dzieci przeżyją traumę strachu o mnie. A nie powinno tak być, żeby dziecko zamartwiało się o rodzica. Po to jestem matką żeby się martwić o dziecko, nie odwrotnie.
-
Brydzia1973 Ja od niedawna leczę się na zaburzenia depresyjno-lękowe. Robię to przede wszystkim dla dzieci, a mam ich dwoje. Nie chcę, żeby przeżywały traumę bo ich mama choruje psychicznie. Wiem co takie dziecko przeżywa, bo moja mama chorowała na schizofremię. Zachorowała jak miałam 4 lata.Niewiele pamiętam z tego okresu. Pamiętam jak ją pogotowie zabierało w pasach bezpieczeństwa, bo szarpała się i krzyczała, pamiętam jak bałam się jej i o nią, żeby wróciła do domu żywa.A jak wróciła to była taka obca i bałam się jej zdenerwować żeby czasem nie zachorowała. W swoim szkolnym życiu starałam się być niewidzialna, ciągle się uczyłam, sama się bawiłam, siedziałam w domu, nie chodziłam do koleżanek , zresztą nie miałam ich wiele.I ciągle bałam się o mamę. I tak jej nie ochroniłam bo gdy miałam 17 lat ona wyszła do kościoła, gdzie dostała wylew i więcej nie wróciła A mi została trauma i przekonanie, że umarła przeze mnie, bo nie chciałam z nią iść do tego kościoła i pierwszy raz się jej sprzeciwiłam.Zdenerwowała się i przeze mnie dostała wylewu bo przecież mogłam iść z nią a nie poszłam.Teraz mam nerwicę...... Jeśli nie chcesz żeby Twoje dzieci miały problemy emocjonalne to proszę cię zacznij się leczyć.
-
a444me psycholog nie przepisze ci leków, to może psychiatra. Zapisujesz się na terapię?? Wczoraj miał oddzwonić terapeuta do mnie ale się nie odezwał. Wiem że powinnam dzisiaj mu się przypomnieć, ale w środku mam mega opory przed zadzwonieniem. Czuję się jak dziecko, które chce pomocy ale się boi samo zrobić ten pierwszy krok Najlepiej jakby ktoś wziął mnie za rączkę i tam zaprowadził... Nie cierpię się tak czuć, taka bezradna..Przecież mam ponad 30 lat -- 16 cze 2012, 07:44 -- Ostatnio zaczęłam dużo czytać na temat DDD. Nie do wiary że mam tyle cech podchodzących pod DDD I co dziwne pod DDA też.Ogólnie wyczytałam że jestem typem bohatera, który troszczy się o wszystkich tylko nie o siebie, swoje potrzeby zostawiając na koniec, jak czasu starczy To prawda, zawsze taka byłam...pomagałam wszystkim dookoła tylko o sobie zapominałam, zawsze zbierałam dla siebie reszki. Typ bohatera jest nad wyraz samodzielny, zaradny, sam potrafi się sobą zająć, jest mistrzem w rozwiązywaniu konfliktów ( bo boi się awantur i szybko je łagodzi przepraszając nawet jeśli nie zawinił)-taa.Już jako dziecko zajmowałam się sobą. Sama się bawiłam w pokoju, czytałam rysowałam, starałam się nie zawadzać nikomu.Szybko musiałam dorosnąć, gotowałam obiad dla całej rodziny, nie chodziłam na imprezy bo uważałam że to dziecinne i jest stratą czasu. Nigdzie sama nie jeździłam na wakacje bo się bałam ,,typowa postawa i zachowania bohatera - stara się sprostać trudnym sytuacjom - rozwiązuje problemy rodzinne - poświęca się dla dobra innych - przyjmuje na siebie zbyt dużą ilość obowiązków - pomocny - zaradny - kompetentny - ofiarny straty: - utrata dzieciństwa na rzecz pseudo-dorosłości - utrata spontaniczności - nieumiejętność zabawy – bo życie jest zbyt poważne i zbyt dużo problemów czeka na rozwiązanie - postrzeganie życia głównie w kategoriach obowiązków i pomocy - poświęcanie się dla innych i rezygnowanie ze swoich potrzeb dominujące uczucia: - poczucie winy (że jednak nie sprostał wszystkiemu, nie rozwiązał rodzinnych problemów) - poczucie bycia nie dość dobrym - przemęczenie - wypalenie w służbie dla innych powtarzające się przykłady opowiadanie przez DDA w roli bohaterów: - świetne oceny i wygrywanie różnych konkursów w szkole - wczesne wykonywanie obowiązków domowych (pranie, gotowanie, sprzątanie, remonty itp) - opiekowanie się młodszym rodzeństwem - opiekowanie się alkoholikiem ( np przyprowadzanie z knajpy, podanie obiadu) - załatwianie spraw urzędowych zyski: (bo role DDA nie są czarno-białe, tylko złe lub tylko dobre ) - pochwały i uznanie społeczne - specjalna pozycja w rodzinie jako kogoś wyjątkowo dobrego - jako dziecko miał dowartościowująca świadomość bycia prawie jak dorosły,, Przepraszam za tą auto-analizę ale bardzo mi była potrzebna........ -- 19 cze 2012, 20:15 -- Właśnie umówiłam się z terapeutą od DDD i DDA na NFZ Mam iść do niego na pierwsze spotkanie w czwartek o 19. Od razu zaczęłam się bać i mam ściśnięty żołądek.... Powiedział że to będzie takie spotkanie zapoznawcze i że zobaczy czy potrzebuję terapii... Boję się że powie ze nie potrzebuję bo przecież znakomicie radzę sobie w życiu. Boję się że będzie mnie postrzegał jak wszyscy dookoła jako kobietę: zaradną, przebojową, świetnie sobie radzącą z problemami i że powie ze sobie wmawiam coś Boję się że każe mi iść do domu i wziąć się w garść jak każdy z kim próbuję rozmawiać o swoich uczuciach....
-
Ja bym z nim porozmawiałam o swojej sytuacji w domu i tak napomknęła że zaczynasz szukać jakiegoś mieszkania, bo dłużej nie zniesiesz mieszkania w takim syfie. Zobaczysz jak on zareaguje. Może wtedy sam Ci zaproponuje żebyś się do niego wprowadziła.
-
Dużo czytałam o DDA i DDD i wydaje mi się że takie terapie, oraz sama świadomość ze nie jesteśmy sami z naszymi problemami dużo dają. Rozmawiałam długo o tym z moją psychiatrą. Mówiła ze DDA są w życiu zaradnymi ludźmi, świetnie sobie radzą w pracy, radzą sobie ze wszystkimi problemami, w domu też wszystko prowadzą super, troszczą się o rodzinę, dzieci tylko nie o siebie. Mają problem z wyrażaniem emocji i uczuć. Obwiniają się za wszystko, nie cierpią konfliktów i kłótni, bo boją się odrzucenia. Starają się od razu załagadzać kłótnie, ustępują bardzo często, żeby tylko się nie kłócić. A jednocześnie mają problem z dogadaniem się z dziećmi swoimi ( ja na syna już ciągle krzyczę, jak coś nie chce zrobić to się obrażam, jak mój ojciec... mam wiele cech DDA.Mam nadzieję ze coś mi pomoże ta terapia, bo jak na razie to leki tylko przysłaniają problem, a psychiatra mi wytłumaczyła, ze jeśli nie podejmę terapii to mogę je brać do końca życia. Terapii poszukaj przy ośrodkach leczenia alkocholików, w poradniach psychiatrycznych. -- 09 cze 2012, 15:05 -- Gunia..idz na grupe DDA. Ten terapeuta to na NFZ czy prywatnie? Zapisuje się na NFZ. Najpierw mam się spotkać na sesji indywidualnej, gdzie psycholog zdiagnozuje problem i ew. skieruje mnie do odpowiedniej grupy. Już dzwoniłam, w poniedziałek mam mieć odpowiedź co do terminu.
-
a444me Ja postanowiłam starać się o mieszkanie do remontu. Wiem ze to potrwa, ale nie daję rady już mieszkać z moim ojcem. Zdałam sobie sprawy ze to on działa na mnie stresująco, to jego reakcji boje się najbardziej, a jednocześnie nie potrafię się sprzeciwić jego poczynaniom. To niby drobiazgi: zwracanie uwagi moim dzieciom, że np buty walnęły nie na miejsce, nie zgasiły światła, itp ale jak tylko on im zwraca uwagę ja cała się spinam i od razu mam atak lęku. Też mam wyrzuty sumienia ze go zostawię, ale jednocześnie cieszę się ze mam jakąś nadzieję na wyprowadzenie się od niego. Nienawidzę tego domu, w którym mieszkam od dzieciństwa. Działa na mnie depresyjnie, chociaż dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę. Mój ojciec jest toksycznym rodzicem.. -- 08 cze 2012, 13:52 -- Dzisiaj byłam u swojej psychiatry. Powiedziała że powinnam zacząć terapię DDA. Nawet dała mi nr do terapeuty. Dzwoniłam- nie odebrał. Będę próbować , o ile starczy mi odwagi...musi...Bo leki za bardzo nie pomagają jak coś siedzi na duszy człowiekowi...
-
Nie mam pojęcia, ale ja też się boję że zachoruję. W mojej rodzinie nie tylko moja mama chorowała, także jej jakaś kuzynka. Także u mnie jest większe prawdopodobieństwo. I moja mama zachorowała, nie jak wszędzie piszą w dzieciństwie tylko jak zmarła jej mama, ona właśnie miała ponad 30 lat chyba. Kuzynka była bardzo chora, prawie nie wychodziła z psychiatryka. Dzisiaj porozmawiałam sobie z siostrą o naszym dzieciństwie. Okazało się ze nie dość ze matka chora była to ojciec nadużywał alkoholu. Zwłaszcza w pracy. Często wracał pijany i robił awantury. Super. NIc z tego nie pamiętam. Ale siostra mówiła ze nie raz wiała z drugą siostrą do sąsiadki żeby nie słyszeć wrzasków. Ja nie wiałam bo malutka byłam. Myślicie ze mi to gdzieś siedzi w podświadomości??? Bo ja się zawsze zastanawiałam dlaczego tak panicznie boję się kłótni........ Zawsze je staram się natychmiast przerywać albo łagodzić i zawsze cała się spinam i jestem przerażona jak ktokolwiek podniesie na mnie głos
-
Dokładnie, ja świadomie nie ukrywałam prawdy o chorej mamie, po prostu skoro nie żyje to uważałam ze to nie istotne, do czasu aż teraz sama nie mam problemów ze zdrowiem... Muszę się zastanowić jak to powiedzieć m. żeby się nie wystraszył że to jakieś dziedziczne i ze też mnie może dopaść.
-
Ja swojemu w ogóle nie mówiłam że na schizofremię chorowała, tylko na nerwicę. Ja nie mówię bo i tak nie zrozumie tej choroby. Ja sama jej nie rozumiem chociaż z nią miałam styczność. Jakoś nie mogę się przełamać, mimo ze już 18 lat mieszkamy razem -- 04 cze 2012, 17:39 -- Wogólę ostatnio dużo myślę o swoim życiu w tym domu. Mieszkam tu od urodzenia, mam wspomnienia niezbyt wesołe, albo ich nie mam, do tego mieszkam z toksycznym ojcem, który myśli ze dzieckiem jestem i dalej mnie poucza, wtrąca się we wszystko, moich gości traktuje jak swoich i jak ktoś do mnie przychodzi to rozsiada sie z nami bez zaproszenia i sobie dyskutuje z nimi, a ja nie mam odwagi go wyprosić z pokoju. Nie mam odwagi mu się sprzeciwić w wielu sprawach , chociaż we mnie aż się gotuje ze złości.... Czytałam ze to też jeden z syndromów Dorosłego Dziecka Postanowiłam rozejrzeć się za mieszkaniem i się wynieść od niego, mimo ze warunki mamy niezłe, ale jak tylko o tym pomyślę to od razu mam wyrzuty sumienia ze go zostawię , mimo ze mam go serdecznie dosyć... Czuję jednak że powinnam to zrobić, bo moje obecne problemy emocjonalne są ściśle związane z tym mieszkaniem, z ojcem, z tymże ciągle siedzę niejako w swojej przeszłości... czy będę mieć odwagę???
-
No taka miłość byłaby najlepsza, ale przecież nie podpalisz się specjalnie żeby sprawdzić czy facet Cię kocha... Takie zdarzenia typu ciężka choroba, wypadek lub inna trauma to mega sprawdzian dla uczucia i związku i wtedy wychodzi ,,czy to jest miłość,, Można jednak przeżyć całe życie z partnerem bez takich traum i być szczęśliwym.Czy wtedy mamy wątpliwość że to miłość? -- 30 maja 2012, 07:45 -- Ale od dawna wiadomo, że faceci to wzrokowcy i zawsze obejrzą się za fajną dupą na ulicy. Mogą kochać swoją grubą zaniedbaną żonkę i jednocześnie marzyć o seksownej lalunii która właśnie przechodzi koło nich .Dlaczego oglądają pornosy??? bo nie mają tego w domu. A żonka wypłakuje oczy bo mężuś woli ponętne laski od niej. Tylko nie pamięta już że jak się poznawali była właśnie taką ponętną laską tylko się mega zaniedbała. To niech nie ma pretensji do niego lecz do siebie i weźmie się do roboty i schudnie 20 kg, zacznie uprawiać sport i inaczej się odżywiać to chłop przestanie się oglądać za obcymi.
-
Ja jestem w związku 18 lat. Mamy dwoje dzieci, mamy za sobą co najmniej 2 poważne kryzysy. Z ręką na sercu przyznaję ze nie bywało łatwo, ale dalej bardzo się kochamy. Te kryzysy wzmocniły nasz związek. Walka o niego też dużo nas nauczyła. Dorośliśmy, mamy inne priorytety niż kiedyś. Bycie w związku to nie tylko dzika namiętność i sex od rana do wieczora, to zaufanie, kompromisy, robienie sobie na wzajem różnych przyjemności. Nie można po kilku latach zgnuśnieć i nic nie robić dla związku, bo nie przetrwa.Teraz dla nas liczy się przede wszystkim rodzina, dzieci, wspólne wyjazdy, wyjścia z przyjaciółmi w sobotnie wieczory. Ale potrafimy też uszanować własne potrzeby. Ja np chodzę na basen , on lubi pomajsterkować w piwnicy, lub przy samochodzie, mamy czas na swoje przyjemności również.Często on zgadza się na coś co akurat mu nie odpowiada: np wycieczka w góry) Często ja zgadzam się żebyśmy zrobili oś co jemu pasuje a mi nie do końca np wyjście na rajd samochodowy, czy obejrzenie rajdu w telewizji. Po to właśnie są kompromisy żeby móc funkcjonować w związku. Ale żeby wypracować kompromis trzeba rozmwiać, a nie obrażać się bez podawania przyczyny bo to do niczego nie prowadzi.
-
No dokładnie. Może wystarczy dać facetowi kilka sygnałów a potem razem powinni dążyć do odbudowy.Jak jemu już nie zależy to nie ruszy go żaden z przytoczonych zabiegów. Jak ruszy to jest to znak że jednak zależy mu i warto usiąść i porozmawiać co komu się nie podoba w partnerze, jakie zachowania go drażnią, co chcą żeby się zmieniło. I to obustronnie. Bo pewnie i jedno i drugie usiadło na laurach. Przykład z postu: on po pracy siada do kompa, nie interesuje się żoną, pytanie: czemu się mną nie interesuje?? Jaka była jak jeszcze się interesował? Oprócz tego że teraz jestem w ciąży.
-
To jak odejdzie to sprawa się sama rozwiąże. Dlaczego my mamy nadrabiać strojem? nie mamy, oni też powinni. Ale jak w związku żadnemu z partnerów nie chce się spróbować coś zmienić to po co w nim tkwić? Ale może warto spróbować. No i rozmawiać, rozmawiać rozmawiać. Bez rozmowy nie ma szans na zmiany -- 29 maja 2012, 14:26 -- Ja tylko napisałam jak ja uratowałam swój związek. Bo mi na nim zależało, bo nie lubię uciekać jak coś się psuje, bo bardzo się z m. kochamy, tylko coś się popsuło...Każdy ma prawo po swojemu rozwiązywać konflikty w swoim związku, ja niczego nie narzucam.Ale wydaje mi się ze autorce postu zależy na swoim związku, więc dlaczego nie miałaby spróbować?
-
Hejka Postanowiłam odpisać na ten temat, bo kilka lat temu przeżyłam dokładnie to samo. Samotność w związku, nic nie znaczący romans, potem odbudowa relacji z m i drugie dziecko. Z tym że dalej jest dobrze między nami :) Powód??? Bo ja staram się żebyśmy mięli atrakcyjne życie. Facet jest samcem od wieków stworzonym do zdobywania. Skoro po okresie poznawczym zdobył Cię, Ty mu dałaś dziecko to usiadł na laurach i stwierdził, że już nie musi się starać dalej zdobywać. W ten sposób rozpada się mnóstwo małżeństw. Twój romans obudził w nim ponownie wojownika i znowu zaczął się starać. Ty w tym czasie też odżyłaś, zakwitłaś jak kwiat, bo znowu dbał o Ciebie.Ale zaszłaś w ciążę i mu przeszło....dlaczego??? bo znowu Cię zdobył.Co robisz, żeby się Tobą zainteresował? Może trochę pikanterii?? Może powysyłaj mu pikantne sms-ki , przyszykuj kolację przy świecach, ubierz się odlotowo ( mimo że w ciąży ale można wyglądać atrakcyjnie) Zaproponuj wyjście gdzieś w sobotni wieczór. Jak nie chce się zgodzić to zorganizuj wyjście takie z przyjaciółmi a potem jemu powiedz ze to oni was zaprosili i że już się zgodziłaś i głupio byłoby nie iść. Potem możesz podrywać i kokietować przyjaciela, zobaczysz podziała jak płachta na byka. Dużo też ma znaczenie codzienny Twój strój w jakim paradujesz po domu. Nikt nie chce oglądać ciągle partnera w rozciągniętych dresach i zaniedbanego. Ja zawsze mam na sobie atrakcyjny strój , makijaż i dobre perfumy. I zacznij być trochę egoistyczna, miej czas dla siebie. Zostawiaj mu starsze dziecko, ubierz się jak na randkę i umów się z przyjaciółką.Nawet głupie wyjście z dzieckiem na spacer, albo po zakupy celebruj jak on jest w tym momencie obecny w domu. Przed wyjściem pełna gala i makijaż. Zaangażuj go do pomocy w domu. Nie wiem co umie, ale nawet jak ma dwie lewe ręce to chwal go za to że załatwił np hydraulika do cieknącego kranu.Faceci lubią być chwaleni. Też jeśli uda wam się miło spędzić czas, wieczorem powiedz mu jaka to dla ciebie była przyjemność. Spróbuj coś z tego zastosować. Naprawdę działa. O związek trzeba walczyć, a po pierwszym zrywie Twojego męża widać ze Cię kocha, tylko nie lubi monotonii a nie potrafi sam czegoś zdziałać. Jak Ty tego nie zrobisz to nic z waszego związku nie będzie.Powodzenia.
-
a444me na prawdę przeszłaś piekło Mieszkasz z mamą? Jeśli tak , może powinnaś się wyprowadzić?? Ja mam lukę w pamięci mniej więcej do 12-13 roku życia Tylko słabe przebłyski i nic więcej. Zarówno w życiu domowym jak i szkolnym. Mam dwie dużo starsze siostry(o 8 i 10 lat) ale boję się ich pytać o przeszłosć Dla mnie najgorsza była obojętność mamy, brak z nią kontaktu. Pamiętam jak stałam koło niej i coś do niej mówiłam a ona patrzyła jakby przeze mnie nie poznawała mnie.Bałam się tego. Nie pamiętam czy była agresywna i w jaki sposób Ja ciągle obwiniam siebie za śmierć mamy. Też dostała wylewu . Miałam 17 lat jak zmarła. Pogotowie zabrało ją z kościoła. Ja nie chciałam iść z nią na mszę, pokłóciłam się o to, ona poszła sama i już więcej jej nie widziałam.Zmarła po tygodniu w szpitalu.Do tej pory mam uraz i rzadko chodzę do kościoła.
-
Hejka Jestem tu od niedawna. Mam zdiagnozowane zaburzenia depresyjno - lękowe i adaptacyjne. Jestem na lekach drugi miesiąc, ale zastanawiam się nad terapią. Przyznam jednak, że mimo iż poczytałam trochę na ten temat nie mam zielonego pojęcia jaki rodzaj terapii byłby w moim przypadku skuteczny. Czy wy sami wybieraliście rodzaj terapii, czy terapeuta zrobił to za was?
-
Trudne pytanie.... Kiedyś wydawało mi się że wiem jaka jestem... teraz ten obraz został gdzieś tam we mnie, jakby nieprawdziwy..Wydawało mi się że jestem kobietą sukcesu, która potrafi rozwiązywać różne problemy, jest zorganizowana i zaradna.Potrafi pogodzić życie zawodowe z prywatnym,świetnie radzi sobie z dziećmi, lubi wyzwania, jest pełna energii,A ostatnio jestem przeciwieństwem tego obrazu... zmęczona, poirytowana, często wpadająca w gniew.Nie radząca sobie w zwykłych obowiązkach domowych (przerastają mnie).Jestem zagubiona to słowo najlepiej określa mnie obecnie.
-
Dzięki za wsparcie. No mam nadzieję ze tak będzie. -- 24 maja 2012, 12:17 -- Mam jeszcze takie pytanie: czy na terapii skupiacie się na przeszłości? Oswajacie ten lęk przed tym czego doświadczyliście, czy raczej na tym co teraz się z wami dzieje? Jaką formę terapii wybraliście i na czym ona polega?
-
Nie wiem jak wy, ale mnie bardzo dołuje brak wsparcia w rodzinie. Chciałabym go mieć.No ale jestem nauczona radzić sobie sama.
-
A czy wasi rodzice, rodzina wiedzą że się leczycie? Że chodzicie na terapię? Jak tak, to jakie były, są ich reakcje? Mój ojciec nic nie wie że mam stwierdzone zaburzenia depresyjno-lękowe i adaptacyjne i że biorę leki. Panicznie bałam mu się o tym powiedzieć. Nie wiem czemu, może nie chciałam żeby myślał że zwariowałam jak mama i żeby mu nie przyszło do głowy zamykać mnie w psychiatryku. Jedna siostra uważa, ze przesadzam, że sama się nakręcam i że jak tak będę myśleć to skończę jak matka, mam się wziąć w garść i tyle, druga- najstarsza- mnie rozumie. Sama leczy się na silną nerwicę.Z nią bez skrępowania mogę rozmawiać o swoich lękach, koszmarach sennych itp. Mąż też wie, był nawet światkiem moich histerii , wystraszył się, ale odkąd mi się po lekach poprawiło to uważa że zdrowa jestem.
-
Mnie to się też wydawało normalne i do puki nie przeczytałam tego co właśnie napisałaś dalej tak myślałam. -- 21 maja 2012, 13:34 -- nie jest zdrowy... zdrowy czlowiek tak sie nie zachowuje taak może źle się wyraziłam, nie ma stwierdzonej schizofremii, ponoć ma nerwicę.Ale nie leczy.Albo ma jakieś inne zaburzenia.
-
Pod tym w sumie też mogę się podpisać, zawsze był ogromny strach, gdy ja lub siostra kogoś zapraszałyśmy - czy matka będzie wtedy w domu... Soboty, niedziele i poniedziałki odpadały, za duże ryzyko. Osoby, które znały sytuację bały się mnie odwiedzać. Tyle ze wy bałyście się jak zareaguje chora matka, mój ojciec jest zdrowy i tak się zachowuje.Jak chorowała mama to nikogo nie zapraszałam.
-
o to to. Też nie mam prawa np źle się czuć być zmęczona po pracy ( bo siedzenie za biurkiem przez 8 godzin nie męczy bo co to za praca). Jak związałam się ze swoim m i zamieszkaliśmy z moim ojcem to nie mogłam się przełamać, żeby nie robić obiadu w niedzielę i np pojechać sobie gdzieś z m. i powiedzieć ojcu żeby zorganizował sobie obiad( zawsze starałam się jeździć po obiedzie) bałam się że ojciec się obrazi i nie będzie się do mnie odzywał.Wiele lat miewałam wyrzuty sumienia, że jadę na urlop zostawiając ojca samego.Od szkoły średniej ( odkąd zmarła moja mama) przejęłam jej obowiązki domowe ( sprzątanie i gotowanie ojcu) i wiele lat zajęło mi żeby zacząć inaczej myśleć. Teraz już potrafię poinformować go ze w weekend wyjeżdżamy, ale nie mogę jakoś w innych błahych sprawach wyrazić swoje odmienne zdanie ( np jak on jedzie na wycieczkę i muszę zająć się jego psem nawet jak mam inne plany to nie potrafię mu odmówić, raczej zmienię plany)Ojciec cały czas nas kontroluje. Chce wiedzieć gdzie się wybieramy, kiedy wrócimy.Początkowo ciągle się obrażał jak tylko go nie informowaliśmy o naszych wyjściach. Teraz dopytuje się gdzie byliśmy po naszym powrocie i tylko mnie wypytuje a ja potulnie zdaję mu relację.To samo dotyczy gości, którzy do mnie przychodzą. On traktuje ich jak swoich. Wchodzi sobie do naszego pokoju rozsiada w fotelu i rozmawia sobie z nimi jakby to do niego przyszli.A ja nigdy go nie miałam odwagi wyprosić choć bardzo mnie to denerwuje.Nie mam pojęcia dlaczego tak zachowuję się w stosunku do ojca....
-
A długo już chodzisz na terapię??? Mnie zastanawia fakt, że z własnymi dziećmi potrafię rozmawiać o uczuciach, a z dorosłymi ludźmi nie......