Skocz do zawartości
Nerwica.com

Gunia76

Użytkownik
  • Postów

    1 012
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Gunia76

  1. Masz rację. Ja właśnie nie czuję się wolna.Mam poczucie,ze ciągle coś muszę... Mieszkam w swoim rodzinnym domu,który działa na mnie bardzo toksycznie. Ciągle czuję się w nim jak dziecko,Nie potrafię być sobą -dorosłą. Codziennie odzywają się we mnie schematy z dzieciństwa, z którymi codziennie oczę wojnę,bo już jestem ich świadoma.Strasznie mnie to męczy.Wolna czuję się po za tym domem. Nad jeziorami,w górach, gdziekolwiek,byle z dala od tego miesca. Dlatego ostatnio mam cholerną potrzebę przeprowadzki, niestety jestem zależna od m. Bo to, gdzie zamieszkamy musimy ustalic razem. A jemu nie bardzo się chce,jak widzę... A ja nie potrafię zawalczyć o swoje pragnienia... Teraz już wiem,że jak byśmy zamieszkali gdzie indziej- przeżyjemy:) Zajęło mi to duużo czasu,zeby dojrzeć do tej decyzji. No dokładnie. Słyszałam to odkąd pamiętam:,,Nie wchodź tam ,bo spadniesz,, ,,Nie biegaj,bo się spocisz i rozchorujesz,, ,,Nie pojedziesz na kolonie, bo to nie dla Ciebie,, ,,Najlepsza szkoła dla Ciebie to...,ale jak chcesz możesz iść do innej( Chciałam ,to uslyszałam,ze nie,bo mam uczulenie a tam będę miała stycznosć z różnymi supstancjami alergizującymi,więc poszłamtam gdzie mama kazala...) W zasadzie wogóle nie pozwolili mi dojrzec.... OOOto,to.Moja matka była mega wierząca. Pamiętam jak ciągała mnie do kościoła na wszystkie msze, rekolekcje,roraty codzienne paciorki wieczorem... Jako nastolatka jeden,jedyny raz sprzeciwiłam się matce,że nie pójdę do kościoła. Pokłóciłam się z nią ,poszła sama i nie wróciła. W kościele dostała wylewu.zabrało ją pogotowie.Zmarła tydzień później.A ja przez wiele lat żyłam z mega poczuciem winy,że umarła przeze mnie,bo nie chciałam z nią iść do tego kościoła. Od tamtej pory kompletnie przestałam chodzić do kościoła.
  2. Dlatego trzeba chodzić na terapię i pracować nad sobą. Jestem na dobrej drodze przynajmniej. Często np dziwię się,że np potrafię się przeciwstawić ojcu a on ... nie potrafi mnie ,,ukarać,, Przestały na mnie działać jego fochy. Których się bałam całe życie,bo w dzieciństwie w ten sposób odtrącał mnie,jak byłam nieposłuszna. Jest wiele sytuacji,których jestem świadoma,ze zrobiłam nie tak,jak bym chciała,że nie potrafię jeszcze postąpić ,,po nowemu,, Wkurzam się wtedy na siebie, na rodziców,ze zrobili ze mnie wyszkolonego niewolnika.Że tyle wysiłku muszę włożyć,zeby dojść do celu. Najtrudniej przychodzi mi walka o coś,na czym mi bardzo zależy,a czego nie będę mieć bez czyjejś pomocy. Np. obecnie staram się przekonać m. do kupna domku do remontu.Znajduję jakiś obiekt,który mi się podoba ,pokazuję mu i zamiast poszukać kontr argumentów na jego marudzenie i starać się go przekonać,to ja czekam,aż jemu coś się spodoba. Bo to niestety jego wypłata jest większa i o on będzie miał wiekszy wkład finansowy w ten domek.On będzie go remontował,bo on się na tym zna. Więc czekam aż mu sie jakiś spodoba,zamiast bardziej walczyć. Od razu widzę siebie jako mała dziewczynkę,która prosi rodziców:,,kupci mi lalkę,, i czeka czy się zgodzą czy nie... Wkurza mnie moja postawa,ale nie potrafie się złamać...
  3. Regres zawsze przychodzi...niestety... Ja też bardzo częst mam ochotę odpuścić,dać sobie spokój z tą samoświadomością,walką o swoje granice, bo tak naprawdę ja ciężko nad tym pracuję,a wszyscy dookoła widzą to inaczej. Uważają,że mi odbiło,że zwariowałam,że stałam się wredną s... bo raptem nie zgadzam się na coś,co akceptowałam całe życie.I co ze mnie za córka??? Powinnam być wdzęczna za wszystko,a zaczęłam wojny toczyć,stawiać jakieś granice, nie można mnie urobić na swoje podobieństwo... Normalnie porażka wychowawcza na całej linii Ale powiedziałam sobie,trudno, najwyrzej będę taką wyrodną córką, ale chcę wreszcie być wolnym człowiekiem.
  4. Gunia76

    Asertywność DDA/DDD

    Eczoraj zdałam test z asertywności:) Od miesiąca byłam zapisana na kurs ,za który sobie zapłaciłam,a parę dni wcześniej przyszła informacja,że własnie wczoraj miało się odbyc ważne zebranie wspólnoty.Wszyscy ( m i ojciec) odrazu do mnie,ze mam pójsć. Ja sim powiedziałam,że nie idę,bo mam kurs,na który czekam już miesiąc. Oni,ze mogę nie iść na kurs,bo ważniejsze zebranie.Ja ,ze oni mogą iść.M, zaczął,ze nie zdąży wrócić z pracy, ja,że nie zrezygnuje z kursu( a w środku juz panika,już chcę się zgodzić, nerwy na maksa) I Udało mi się:) Poszłam na kurs,okazało się,ze m. potrafił przyjechać godzinę wcześniej zeby zdążyc na zebranie. Jestem z siebie dumna :)
  5. Gunia76

    Asertywność DDA/DDD

    Miałam dokładnie tak samo. jakbyś o mnie pisała i mojej mamie. Też bałam sie rówieśników,nielubiłam ich,byłam typem samotnika. Nigdy nie odważyłam się pojechać na kolonię,chociaż strasznie zazdrościłam dzieciom,ze jeżdżą.Ba,nawet nigdy nie odważyłam sie zapytać czy bym mogła pojechać.... Bałam się sama z klasą jechać na wycieczkę nawet... Wszystko dlatego,że moja matka była nadopiekuńcza i gdy była zdrowa próbowała chyba nadrobić czas ataku choroby,ale przesadzała.Wszystko co nowe, wszystko co dalej od domu-przerażało mnie.Bo niebezpieczeństwo czycha wszędzie...taaa
  6. Gunia76

    Asertywność DDA/DDD

    Ja też jestem łasuch na pochwały.Może dlatego,że w dzieciństwie byłam zauważana tylko wtedy gdy zrobiłam coś dobrze,gdy byłam grzeczna.Kiedy tylko zrobiłam coś,co nie pasowało moim rodzicom od razu byłam krytykowana, odrzucana, zawsze była to moja wina bo się nie słuchałam i zawsze musiałam przepraszać.Nawet,gdy nie była to moja wina. Obecnie nie umiem być osobą przebojową,nie umiem bronić swojego zdania.Jak bardzo czegoś chcę,ale związane jest to z przedyskutowaniem tematu, pójściem na kompromis, używania argumentów przekonywujących drugą stronę,że warto to mieć-odpadam w przedbiegach. Nie umiem tego zrobic.
  7. Gunia76

    Asertywność DDA/DDD

    Powaznie? Mnie sie wydawalo ze im wiecej wiedzy tym latwiej przelamywac schematy Mi też dużo daje czytanie o DDA, analizowanie,próbowanie zmian.
  8. Gunia76

    Asertywność DDA/DDD

    weatherwax, witaj. Ja też robie wiele rzeczy na raz. Z prac sobie juz poradzi am. Nie zostaje po godzinach, nie przychodze w soboty,Nie pomagam kolezankom bez pro
  9. Gunia76

    Asertywność DDA/DDD

    Wymagać od dzieci to ja potrafię perfekcyjnie( pewnie lata szkolenia mnie przez rodziców zrobiły swoje) Natomiast wymagać od dorosłych członków rodziny przychodzi mi z wielkim trudem. Nie to,że nie próbuję, bo całe życie próbuję,ale nie mam już siły ciągle powtarzać: zrób to,zrób tamto. Czuję się jakbym miała troje nie dwoje dzieci Poprawa jest taka,że jak mówię m. zrób to, a on ma to gdzieś,to ja też mam gdzieś Nie robię tego za niego. Najwyrzej jest niezrobione doczasu aż wreszcie m. to zrobi. Ale cZasem to trwa i trwa.Pewnie m sądzi,że tak jak kiedyś niewytrzymam próby czasu i sama to zrobię. -- 30 maja 2014, 07:42 -- Taaa.Jak zmarła moja mama ( miałam 17 lat) przejęłam po niej spadek w postaci troski o rodzinę,a zwłaszcza o ojca( matka go niańczyła wiec uważałam,że też muszę) Dzwoniłam do sióstr,przypominałam o urodzinach i imieninach ojca(bo się obrazi), kazałam im go zapraszać do siebie,albo sama go ciągnełam do nich Bo to jego córki..Sam z siebie nawet nie zadzwoni do nich teraz,twierdzi,ze skoro one nie dzwonią to on też nie. Mój ojciec to istota dla której rodzinne więzy nic nie znaczą. To matka zawsze o wszystko i wszystkich dbała.Gdy zmarła wszystko się rozpadło.Tylko ja dostałam w spadku tą jej nadmierna troskę o faceta Ona o siebie w ogóle się nie troszczyła. Wiem,że mogłam skończyć jak ona.Gdybym w porę nie znalazła się na terapii.
  10. Gunia76

    Asertywność DDA/DDD

    Dziewczyny ale z tego naprawde mozna wyjsc :) Ja jestem przykladem. Dzieki mojej terapeutce zrozumialam ze moj komfort jest najwazniejszy a zdrowy egoizm pomaga mi ten komfort uzyskac. Przeciez tak naprawde nic sie nie stanie jezeli naczynia troche poleza, pranie przelozymny na nastepny dzien a dzieci nie umra jak matka znajdzie chwile tylko dla siebie. I nauczylam sie jeszcze jednej super waznej rzeczy...prosic o pomoc i nie dlatego ze czegos nie potrafie ale np. jestem zmeczona albo mam jakies inne rzeczy do robienia i nic nie stoi na przeszkodzie zeby czesc tych rzeczy ktore mam zrobic przejal ode mnie partner. Tak, ja to wszystko wiem....w teorii Kiedy nawet pranie czy gary odkładam na następny dzień,to ich jest dwa razy więcej niestety i mam potem dwa razy więcej roboty. Kiedy wiec np nicnierobię bom zmęczona to i tak mam wyrzuty sumienia,ze te gary tam leżą. Myślałam zeby raz w miesiącu wynająć kogoś do sprzątania generalnego( okna, fronty szafek,kafelki itp) ale kurde nie mogę sie przemóc zeby zadzwonić. No bo ,,co inni powiedzą,, że mi sie w głowie poprzestawiało,że jestem beznadziejnym leniem itd Nie ważne,ze po prostu fizycznie nie daję rady-za bardzo jestem ambitna,mam chorą ambicję. Mam wpojone: padnę a sobie dam radę... odbija sie to na moim zdrowiu. Pękaja te schematy jednak.Corazczęściej staram się nic nierobić ot tak po prostu,ale mam też z tego powodu mega huśtawki nastroju. Eh ciężko wychodzi się z tego wypranego mózgu. Matka Polka to chyba zawsze będzie we mnie siedzieć.
  11. Gunia76

    Asertywność DDA/DDD

    Tak samo miałam. Zawsze najpierw obowiązki,potem przyjemności. A że zawsze musiałam się dużo uczyć( matka codziennie przez całą szkołę podstawową przepytywała mnie z lekcji na następny dzień.Z każdego przedmiotu trzy tematy do tyłu.) to np na podwórko mogłam wyjść koło 18 gdzie wszyscy już szli do domu,albo jeśli nawet byli to ja za godzinę szłam do domu,bo po dobranocce musiałam być w łóżku Często całymi dniami nie wychodziłam,bo musiałam zakuwać,zeby mieć dobre oceny.Wszysko ponizej 4 było oceną złą. Po za tym nienawidziłam sobót,bo w domu było zawsze generalne sprzątanie i mogłam wyjść dopiero gdy posprzątałam swoj pokój, łazienkę czy co tam matka wymyśliła. W niedzielę zaś nie wypadało sie bawic na dworzu z dziećmi,bo trzeba iść do kościoła,a po obiedzie na obowiązkowy spacerek z rodzicami.Niby sielanka...tylko dlaczego jak to wspominam to nóż mi się w kieszeni otwiera????? Obecnie nie wtącam się w lekcje mojego syna.Na początku czwartej klasy powiedziałam mu,ze jest na tyle duży,że moze wziać odpowiedzialnosć za swoja naukę. Ja chodzę do pracy i mi płacą za to co zrobię, on chodzi do szkoły i to jaką ocenę za swoja pracę otrzyma zalezy od niego.I jakoś chlopak daje radę,nawet jest wzorowym uczniem. Po za tym moje dzieci chodzą spać jak są zmęczone.W łóżkach są wprawdzie o 21 ale zasypiają jak chcą. Nie pilnuje tego,tylko wiedzą,ze rano trzeba wstać,i to one będą niewyspane,nie ja. Nieraz ja juz śpię,a syn jeszcze nie. I nie stawiam na pierwszym miejscu nauki, wręcz przeciwnie,uważam,ze wybiegane, zadowolone dziecko ma większy potencjał do nauki,niż osobnik zmuszony do siedzenia nad książkami.
  12. Gunia76

    Asertywność DDA/DDD

    Ja mam ogromne problemy z asertywnością,jeśli chodzi o bliskich i rodzinę. Niestety zawsze stawiam siebie na ostatnim miejscu. Np kiedyś zapisałam się na aqua aerobic.Wybrałam godziny wieczorne,( 20:30) no bo przecież musiałam najpierw ogarnać wszystko i wszystkich w domu Posprzątać,ugotować,odrobić lekcje z synem,pobawic sie z córką, dać jeść chłopu gdu wrócił z roboty i położyć dzieci spać dopiero wtedy mogłam iść wg mnie na ten basen.Bo uważałam,że wcześniej nie zaslużyłam na to,bo nie wykonałam wszystkich obowiązków.Wytrzymałąm takie tempo rok.Poddałam się,za bardzo byłam zmęczona,a nawet na basenie miałam wyrzuty że tam jestem,bo syn chciał też iść a go nie zabrałam....i co ze mnie za matka.Nie umiem robić czegoś dla siebie wiedzac,ze dzieci siedzą w domu,nie mają w tym czasie żadnych atrakcji,zajęć itd.Czuję się wtedy naprawdę niekomfortowo.
  13. No ja mam do tej pory niestety. Boje się rozmawiać na trudne tematy. Boję się urazić tą drugą osobę. Boję się,ze gdy się zdenerwuje to mnie opuści emocjonalnie.Ojciec tak mnie odtącał.Zawsze,gdy nie chciałam zrobić co kazał,albo miałam inne zdanie niż jego-mówił,że ,,jeszcze zobaczę,mam do niego więcej nie przychodzić,jak czegoś będę chciała,,i Przestawał się odzywać do mnie.Więc po pewnym czasie zawsze szłam go przepraszać,nawet,gdy nie była to moja wina( zazwyczaj wtedy już byłam przekonana,ze jednak to była moja wina)
  14. aardvark3, no ja miałam identyczną sytuację w domu. Niby byłam kochaną córeczką,ale tylko wtedy,gdy od nikogo nic nie chciałam, hrzecznie spełniałam polecenia rodziców,nie miałam swojego zdania... Jakie problemy ja mogę mieć w ogóle?? Dorosnę to dopiero bedę mieć problemy...taa tu akurat się muszę zgodzić... Też matkę przeze mnie głowa bolała,a ojciec przeze mnie był obrażony bo nie chciałam mu zrobić herbaty
  15. Gunia76

    Asertywność DDA/DDD

    Ciekawa jestem,jak jest z waszą asertywnoscią. Czy czujecie się komfortowo,gdy robicie coś tylko dla siebie? Czy też macie wyrzuty sumienia,ze np dorze się bawicie,a najbliżsi siedzą w domu i nie uczestniczą w waszej zabawie? Czy potraficie postawić granice partnerowi? dzieciom? Umiecie powiedzieć:,,nie zgadzam się, uważam,że mnie krzywdzisz swoim zachowaniem? Przychodzi wam to z łatwościa,czy wręcz przeciwnie, nie potraficie postwic tych granic i robicie za slużbę domowoą,na każde zawołanie,bo obawiacie się odrzucenia? I jak terapia wpłynęła lub wpływa na zmianę postwy,oraz naukę asertywności?
  16. aardvark3, To tak jak u mnie,też mam same dylematy. Ciągle stoję przed podejmowaniem decyzji w związku ze ,,zdrowym egoizmem,,. Staram sie robić coś dla siebie,a jednocześnie mam wyrzuty sumienia że robię.Zwłaszcza,ze od m.słyszę,że on mi chyba przeszkadza... Facet czuje sie obecnie niepewnie w naszym zwiazku,bo przestałam go niańczyć,przestałam go stawiać na pierestale,coś robię sama dla siebie i go tylko informuję,a nie pytam o pozwolenie...Tylko ta nauka asertywności jest cholernie ciężka,bo na razie robię coś dla siebie niejako z przymusu,bo mnie w domu nauczyli służyć bliskim siebie dostrzegać dopiero jak juz wszyscy są zadowoleni. A tutaj nieczuję się komfortowo,bo np idę na spacer z kijkami sama a w domu wszyscy niezadowoleni,bo jak to? Ja sobie poszłam sama na spacer? A oni? Co oni mają robić???Nienormalna jestem,wg niektórych zwariowałam do reszty No i słysząc takie informacje zwrotne pragnę wrócić z tego spaceru,zajać sie bliskimi,tylko zeby nie byli nieszczęśliwi.... NaaN, Mąż alkoholik-ciężka sprawa...seksoholik też. Ty jesteś osobą współuzależnioną i musisz isć na terapię,koniecznie zająć sie sobą.Zostawić chłopu jegho picie i inne nałogi. Wiesz,akurat na picie faceta jestem odporna.Od początku w związku mój m. wie,ze jak przeholuje na imprezie( nie jest nałogowcem,ale ma słabą głowę i nadmierna hulanka kończy się zatruciem alkoholowym,wymiotami itd) sam musi sobie radzić. Sam musi wrócić do domu( ja zawsze wracam wcześniej) sam isć spać-po pościeleniu sobie łóżka,sam musi posprzątać jak napaskudzi,sam musi się męczyć z kacem.Za bardzo się napatrzyłam,jak matka ojca holowała do domu z imprez,jak się uzerała zeby spać poszedł,jak go szukała po przystankach...mój chłop wie,ze ja go szukać nie będę. ponizej link do poczytania http://zdrowie.gazeta.pl/Zdrowie/1,105806,11981865,Wspoluzaleznienie___po_drugiej_stronie_nalogu.html
  17. Dokonałam strasznego odkrycia.... Mam młodszą, obecnie pięcioletnią córkę, dla której jestem za surowa.Wymagająca, nie potrafię się z nią bawić,śmiać,cieszyć,szaleć... Często na nią krzyczę, Wałkuję ten temat od dawna na terapii.Terapeuta ciągle powtarza,ze to nie ona jest temu winna,tylko,że to we mnie coś jest,co mnie na nią blokuje.I właśnie to odkryłam... Ja w ten sposób-chory zresztą- chcę ją uchronić przed ewentualną stratą matki. Nie chcę dopuścić,zeby cierpiała,jakby mi się coś stało. Moja matka,między atakami schizofrenii była dla mnie-kilkuletniego dziecka-całym światem.Wprawdzie była nadopiekuńcza, ale mnie kochała, troszczyła się o mnie,zwłaszcza jak byłam chora.Jak zapadała na schizofrenię stawała się potworem.A ja przeżywałam szok związany z odrzuceniem.Miałam mniej więcej tyle lat co moja córka. Teraz uświadomiłam sobie,że trauma z dzieciństwa blokuje mnie,na bycie matką dla córki,bo nie chcę ,żeby przechodziła to co ja w dzieciństwie,mimo,że nie ma ku temu powodu. I co ja mam teraz począć z tym odkryciem?
  18. Gunia76

    Wielkanoc

    Hejka po świętach... Jak minęły? Ja już myślałam,ze będzie dobrze,że obejdzie się bez zadym i awantur,ale ojciec oczywiscie stanął na wysokości zadania... Spił sie,a potem zacząl szarpać z moim 11-letnim synem.Syn przyszedł z podwórka z paletką od babinktona,stanął koło dziadka i wymachiwał tą paletką,coś tam opowiadajac.Dziadek sie dziecka przyczepił,że go tą paletką pacnął( co prawdą nie było_ i zaczął ją wyrywać. Syn zaczął się szarpać,że nie odda.Dziadek wpad w szał. Wstałam do niego i kazałam mu oddać dziecko paletkę,ten ze nie,i walnął paletka o podłogę. Wyleciał z pokoju trzaskał drzwiami, rzucał wulgaryzmami,i syna szantarzował psychicznie,że ma do niego nigdy nie przychodzić,że nie ma co na niego liczyć( jakby zazwyczaj miał...) że jeszcze popamięta... potem wrzeszczał,ze to rozwydrzony bahor i wogóle. Miałam ochotę go zamordować.Potem sie poryczałam ze złości.Dzadka pogoniłąm do jego pokoju to walił drzwiami, szafkami, krzesłami... No rewelacyjnie było Na drugi dzień wstał, i do obiadu jakby nic się nie stało.... ani me ani be ani przepraszam.....
  19. Gunia76

    Wielkanoc

    Taa mój ojciec też nigdy mnie nie pyta o moje plany.Informuje mnie tylko co zamierza,a ja powinnam się dostosować. Jak mu odmówie to się obraża i przestaje się do mnie odzywać.Wpędzając mnie w poczucie winy.
  20. Gunia76

    Wielkanoc

    Pimpuś, Super,że tyle radości przynosi Ci czas świat. :)
  21. Gunia76

    Wielkanoc

    Anel92, Dzięki,postaram się nie mieć,chociaż to dla mnie trudne.Bo matka nauczyła mnie,ze najważnie są porządki,porządki i przygotowanie jedzenia.Mam lekką obsesję, coby się nie działo muszę nakarmić gości.A obiad to już musi być koniecznie.Jednocześnie chcę czas poświęcać dziecio...Wiem nie da się. Nie sklonuję się. Jednak jak sprzątanie leży odłogiem to mam te cholerne wyrzuty,że ja tu sie bawię lalkami,a w kuchni stos garów czeka.I włącza mi się ,,co by mama powiedziala,,Jak jestem w kuchni i córka chce ,żeby się z nią pobawić to mam wyrzuty,że sie nie bawię i wściekła jestem na siebie że nie poświęcam jej czasu... Musze napisać,ze m. niewiele mi pomaga,bo do późna pracuje,więc wszystko jest na mojej głowie.
  22. Gunia76

    Wielkanoc

    Moja mama na swój sposób też się starała.Ale dla niej właśnie to latanie ze ścierką było woązniejsze niż moje potrzeby. I to mnie teraz właśnie doprowadza do szalu. Święta kojatzą mi sie tylko ze sprzątaniem, gotowaniem,nerwówką... Dlatego tak bardzo się opieram przed tymi czynnościami.Postaram się dla dzieci zorganizowac jakieś pisankowe zajęcia,może kupię jakieś ozdoby i porobimy coś fajnego. Ale w środku mam jednocześnie wyrzuty sumienia,ze tak jak matka nie stoje w garach.
  23. Gunia76

    Wielkanoc

    Anel92, Dziękuję za wypowiedź. Mam nadzieję,ze szybko wyjdziesz ze szpitala. Też nie lubię tej bieganiny,szaleństwa zakupowego( nawet jeszcze nie myślę co kupić)Tylko martwię się,ze nie umiem przekazać radości świąt moim dzieciom...kompletnie nie wiem jak to zrobić.
  24. Gunia76

    Wielkanoc

    Zaraz święta... Czy lubicie ten czas? Jakie macie odczucia ,gdy się zbliża? Jakie macie samopoczucie? Czy towarzyszy wam radość ,czy wręcz przeciwnie? Ja w tym roku sabotuję święta. Mam straszną niechęć. W domu nie przygotowałam kompletnie nic.Okna nie umyte, Na samą myśl o świętach robi mi się niedobrze,boli mnie brzuch i serce. CO dziwne,nie wiem czemu, bo przez lata święta były bardzo przyjemne. Sądzę,ze to przez terapię.Dokopałam się do okresu,gdy święta w moim domu to było najpierw jakieś wariackie sprzątanie-jakby miał sam papierz przyjechać i nam pod łóżka zaglądać, potem siedzenie do rana w kuchni i gotowanie( matka nie spała po nocach,bo musiało być perfekcyjnie,a mnie-najmlodszą przeganiali z kąta w kąt i zazwyczaj w samotności siedziałam w pustym pokoju.) Były nerwy, krzyki, ciągle zrób to,zrób tamto, nie mam czasu dla ciebie, idź z tąd, nie zawracaj mi głowy... A gdy nastały te święta to zamiast rodzinnych zabaw,spacerów było pokazowe wyjście do kościoła i chlanie przy stole od rana do wieczora...I znowu musiałam się zająć sama sobą... Dlatego święta wogóle nie są dla mnie rodzinne,tylko udawane,przymusowe. A jak jest u Was?
  25. Dokładnie,raz mądra, raz za głupia zeby to zrozumieć...raz duża dziewczynka wiec muszę zrozumieć,raz za mała zeby to pojąć... Ja jeszcze odkąd pamietam miałam wbijane do głowy,ze jak dorosnę będę się opiekować rodzicami. Więc jak zmarła moja mama to po pierwsze uważałam,że przeze mnie, po drugi natychmiast zajęłam jej miejsce i jako nastolatka ,,opiekwałam,,się zdrowym i w sile wieku ojcem. Gotowałam,sprzątałam, robiłam zakupy,mówiłam co ma robić... Żeby iść gdzies ze znajomymi musiałam błagać go o pozwolenie. A byłam już pełnoletnia. Dopuki nie poszłam na terapie miałam wyrzuty sumienia,że wyjeżdżam z m. i dziećmi a on zostaje w domu Jak nie mówiliśmy gdzie jedziemy wystłuchiwałąm,ze jestem hrabianka, że mi sie w głowie poprzewracało.Nawet moje dzieci próbuje sobie podporzadkować.Syn sie nie daje to jest ,,źle wychowany, rozpuszczony jaśnie panicz. Jestem przed czterdziestką a nie potrafię sie od ojca wyprowadzić.Niby szukamy domku,czy mieszkania,ale to takie ,,podróżowanie po mapie palcem,, Jeszcze długa droga w terapii przede mną. Ja musze też mieć wszystko zaplanowane,nie lubię gwałtownych zmianow planu. Zaraz odczuwam mega lęk. Też wykorzenili ze mnie spontanicznosć. Mój m. jest spontaniczny, często ot tak z dnia na dzień mówi że jedziemy np nad jezioro...ja owszem,cieszę sie ale zaraz mam w sobie pokłady złości,bo: nie powiedział z tydzień wcześniej,bo nie spakowani jesteśmy,bo w domu nie posprzątane przed wyjadem( tak mam ze zawsze sprzątam jak wyjeżdżam) ,bo jedzenia nie mam naszykowane.....
×