Skocz do zawartości
Nerwica.com

mojanati

Użytkownik
  • Postów

    288
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mojanati

  1. O temat dla mnie:) Można szukać inspiracji:) U mnie dziś była młoda kapusta i kotleciki z kurczaka. Od razu też zrobiłam obiad na jutro czyli krokiety z mięsem.
  2. cudak - ja mam wrażenie, że wszystkie przychodnie są takie same. Tu przynajmniej jest lekarz, którego znam, więc i strach ciut mniejszy przed wizytą. Jak już wrócę do normalnej pracy, mam nadzieję, że niedługo, to mam nadzieję na ubezpieczenie w prywatnej przychodni. Aż chce się wtedy chorować. Zapisy przez internet, wyniki badan przez internet, wszystko punktualnie. Ech, rozmarzyłam się...
  3. Dziś mnie wkurza, że w tej cholernej przychodni nikt nie odbiera telefonu. Trzeba iść rano żeby się zapisać, a ja wtedy nie mam jak, bo przychodzi do mnie moja "praca". Samo dzwonienie tam powoduje u mnie białą gorączkę, a jeszcze trzeba się zmagać z innymi sprawami. I tak już cały tydzień straciłam, bo mój lekarz był na urlopie. Stwierdziłam więc, że pójdę prywatnie, ale tu za to nie wiem gdzie zadzwonić. Nie umiem się zdecydować, ze strachu, że wybiorę źle, więc nie dzwonię nigdzie. I tak kółko się zamyka:(
  4. mojanati

    Czy macie pasję?

    Mój mąż, wielki pasjonat w kilku dziedzinach codziennie uzmysławia mi jak bardzo jestem beznadziejna (w przeciwieństwie do niego) ,ponieważ nie mam żadnych wyjątkowych pasji. Z pasją oddaję się działaniom artystyczno -praktycznym np. na święta piekę domki z piernika, z pasją pakuję prezenty, przemalowuję ściany, robię mini remonty, robię coś z niczego, robię przemeblowania:).
  5. Mam kryzys w kryzysie. Chyba naprawdę wpadnę niedługo w obłęd. A miałam całkiem udany dzień poza domem. Poza dobijaniem mnie przez mojego męża rano, na tyle, że z domu wychodziłam cała się trzęsąc. Te wieczory, gdy dziecko śpi są najgorsze. W ciągu dnia zwykle nie mam wyjścia, muszę działać.
  6. Ja od pewnego czasu mam problemy z oddychaniem. Tzn oddycham, bo żyję, ale próbuję złapać ten oddech i mi się nie udaje. Dopiero za którymś razem jest ok, ale tylko na chwilę i potem jest to łapanie oddechu od nowa. To się nasila w okresach kiedy jestem wyjątkowo mocno zestresowana, przemęczona. Rok temu robiłam rtg dla spokoju, ale nic nie wykazało. Tak poza tym to czuję ciągły ból w skroniach, jakbym miała tam cegłę, jestem otępiała, trudno mi się skupić, nie rozumiem tekstu, który czytam, mam częste bóle brzucha, zawroty głowy i ciągle jestem zmęczona. Też jestem przekonana, że na pewno jestem na coś poważnego chora, a nawet jeśli nie jestem to na pewno niedługo będę. Również drobiazgowo analizuję własne gafy, mam wtedy zwykle ochotę zniknąć. Mam też takie uczucie, że np gdzieś idę i nagle tracę siły i tak mnie osłabia, że mam już tylko ochotę zwinąć się w kłębek gdzieś na trawniku i tak zostać. Ciągle też ryczę, jestem rozdrażniona, mam ataki histerii. Ostatnio coraz częściej mam też tak, że leżę pół dnia i gapię się w jedno miejsce. Chyba muszę spisać sobie na karteczkę i w końcu wybrać się do lekarza:(
  7. Fajny wątek:) Trzeba się skupić na tym co dobre. Pamiętam taką konkretną sytuację jak dwa lata temu siedziałam w samolocie i lecieliśmy z moim mężem w podróż poślubną. Byłam wtedy już w ciąży i pamiętam, że pomyślałam sobie, że mogłabym nawet umrzeć w tym samolocie jakby miał się roztrzaskać, bo jestem taka szczęśliwa, że bardziej chyba już się nie da. No i oczywiście chwila narodzin córeczki. Po półrocznym leżeniu w bólu i samym porodzie jak tylko okazało się, że jest zdrowa. Pamiętam tą myśl, którą miałam wtedy w głowie, że teraz już wszystko będzie dobrze. Pamiętam też nasze młodzieńcze wyjazdy z grupą koleżanek w pewne miejsce. Ile my wtedy głupstw narobiłyśmy, ale wspomnień mamy na całe życie:).
  8. jasaw - nie poddaję się, bo mam dla kogo. Najgorsze jest to, że on też zdrowy nie jest i różne rzeczy w życiu przeszedł, ale teraz jakby go zamroczyło i nic nie widzi. Jakbym go kiedyś nie poznała to prawdopodobnie też by mnie nie było. On o tym wie i teraz wykorzystuje to żeby mnie dobić. Nie umiem tego ogarnąć, że człowiek, który był mi wszystkim tak mnie traktuje. Wiem, że powinnam odejść, ale na dzień dzisiejszy mam wybór: koszmar z dzieciństwa albo to. Brak mi sił do walki.
  9. Wkurza mnie, że gdy choć minimalnie uda mi się pozbierać i jakoś ogarnąć myśli to zaraz potem mój mąż z powrotem mnie dobija wiecznymi pretensjami i udowadnianiem mi jaka to jestem beznadziejna np. stwierdzeniem, że jestem złą matką
  10. Marsal2 - mój mąż gdy się poznaliśmy wielokrotnie podkreślał, że brzydzi się zdradą. Też chorował na depresję, był po próbie samobójczej. No cóż. Świat mi się zawalił i teoretycznie pogodziłam się z tym. Problem w tym, że nie wiem co dalej. Na szczęście mam dla kogo się starać. Myślę, że nie jesteśmy skazani na ból i rozpacz. Ja jestem przykładem, bo pomimo tych wszystkich barier byłam szczęśliwa. Poza tym jak się nabierze do tej naszej "dziwności" dystansu to jest łatwiej. Np jeśli chodzi o prowadzenie rozmowy to pomilczeć z kimś też jest fajnie. Można czytać między wierszami. Ja zresztą nie lubię gdy ktoś zbyt dużo mówi. Co do tych kompleksów, które każdy ma to one naprawdę nie mają aż tak wielkiego znaczenia dla innych jak dla nas. Nie pokochalibyście kogoś tylko dlatego, że waży za dużo, łysieje, czy nie ma np palca u ręki. W skali życiowej nie ma to znaczenia. Tak mi się wydaje, ale nie wiem, może Wy macie inne zdanie. Ale jak się popatrzy na innych ludzi, inne pary to nie są to tylko młodzi, szczupli, i piękni ludzie, a jednak są w związkach, mają przyjaciół. Problem jest głównie w naszych głowach.
  11. Ja gdy wyprowadziłam się z domu rodzinnego wpadłam w straszny dołek psychiczny. Jak nie trzeba było codziennie walczyć o przetrwanie to nie umiałam tak żyć. Czułam się też strasznie samotna. Nie mniej jednak im szybciej się człowiek wyprowadzi tym chyba lepiej.
  12. Tak się zastanawiam jak Ci się udało. Ja teraz właśnie nie mogę się pozbierać po zdradzie męża i jedynie to, że mam małe dziecko motywuje mnie do tego żeby coś z tym zrobić. Chciałabym od niego odejść, bo to bardzo toksyczny związek, ale nie mam dokąd pójść, bo dom rodzinny jest jeszcze bardziej toksyczny. Jest mi ciężko. Nie widzę szans na to żeby było dobrze biorąc pod uwagę to jaką jestem osobą. Trochę taką jak Marsal2. Marsal2 - ja Cię rozumiem. Też nie umiem zawierać znajomości i nie umiem ich utrzymywać, mam niską samoocenę, nie umiem prowadzić rozmowy. Też bym chciała ruszyć do przodu, ale nie potrafię. Od zawsze czekam kiedy w końcu zacznę żyć, bo zawsze był jakiś okres który trzeba było przeczekać. Kilka lat temu byłam w podobnym stanie jak teraz. Poznałam wtedy mojego męża i jakoś razem sobie pomagaliśmy i wydawało się, że wyszliśmy na prostą. Pamiętam, że potem nie rozumiałam ludzi z depresją, nie rozumiałam czemu tak ją w sobie pielęgnują. Teraz te stany powracają, a ja przypominam sobie te moje niedawne odczucia i z jednej strony staram się robić wszystko żeby nie brnąć w to, ale z drugiej strony inaczej nie potrafię. A mam wspaniały powód do walki, moje dziecko. Mimo tego nie umiem. Tzn zbieram siły, próbuję wziąć się w garść, ale udaje się tylko na chwilę. Jakież to trafne. Od zawsze planuję tak właśnie żyć jak już będę mogła, czy umiała.... Tzn. czasem umiem, ale tylko na chwilę
  13. mojanati

    Samotność

    A ja z moim mężem poznałam się kilka lat temu na podobnym forum. Teraz okazało się, że to dupek, ale przez kilka lat było super:). Oboje byliśmy po przejściach, z podobną wrażliwością, a pierwsze spotkanie to była kompletna porażka, bo nie wydusiłam ani słowa, a i on nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Mimo tego jakoś doszło do kolejnych. No ale to on zrobił pierwszy krok...
  14. Wczoraj po raz kolejny dostałam ataku furii. Teraz wiem, że w zasadzie przez błahą sprawę. Przez remont w metrze wylądowałam niespodziewanie w centrum, z którego przez 45 minut nie udało mi się wydostać żeby trafić na odpowiedni przystanek tramwajowy. Co chwilę trafiałam na zepsute windy (choć windami to w zasadzie ciężko je nazwać). Ostatecznie wjechałam jedną z wind na górę, poszłam sprawdzić autobusy, a gdy chciałam wrócić ta wstrętna winda się popsuła. Zostałam sama z dzieckiem uziemiona w miejscu z którego nie mogłam wyjść. To przelało czarę. Zaczęłam walić w tą windę, poryczałam się i krzyczałam. Po kilku minutach się uspokoiłam, ale moje dziecko tak się zdenerwowało, że płakało jeszcze pól godziny. Okropnie to musiało wyglądać z zewnątrz. To przez to, że ja teraz cały czas jestem na granicy opanowania i wystarczy dosłownie drobiazg żeby mnie wyprowadzić z równowagi. Normalnie nie jestem taka, ale teraz...
  15. Bellatrix - Nienawidzę tego wpadania w furię. Wydawało mi się, że ostatnimi laty nauczyłam się radzić z moją złością, ale jak życie mi się zaczęło walić to ja zaczęłam tracić panowanie nad sobą. Natomiast wyjątkowo mocno zależy mi na tym żeby takie sytuacje się nie powtarzały, bo nie chcę żeby patrzyła na to moja córeczka. Poza tym za każdym razem mnie to wykańcza. Ivaa - nie mam specjalnych sposobów na radzenie sobie ze stresem i nie radzę sobie z nim. Najlepszym sposobem było by ograniczenie stresów, co niestety jest trudne. Owszem, czasami wystarczy zawadiacki uśmiech mojej córeczki i wszystko odpływa, czasem długa gorąca kąpiel. Ostatnio urządziłyśmy sobie z córeczką "terapię" krzykiem. Ona rozrabiała, a ja nie miałam już cierpliwości, więc zaczęłam krzyczeć tak trochę na żarty, ale już zrezygnowana. Moja córka miała przy tym dużo radości, a ze mnie trochę opadły emocje. Co do sportu to faktycznie byłam dziś na aqua aerobiku. Poszłam wściekła, a wróciłam spokojna. Ale mam wrażenie, że to wszystko jest na skraju teraz i w każdej chwili może się wydarzyć coś co mnie wyprowadzi z równowagi. Z drugiej strony to wiadomo, że niszczenie rzeczy nie jest dobre, ale czasem lepiej rzucić jakimś przedmiotem i go zniszczyć niż wyładować swoje emocje na drugiej osobie.
  16. Dzięki za rozjaśnienie sprawy. Nawet nie wiedziałam, że do psychologa potrzebne jest skierowanie. Pewnie może je wypisać też internista? To by było łatwiejsze, bo zapis do psychiatry dodatkowy stres, ale z drugiej strony może byłoby dobrze i jego odwiedzić. Kurcze 400 miesięcznie sporo w mojej aktualnej sytuacji.
  17. mojanati

    DDA i związek

    Kafka - ja rozmawiałam z nim setki razy. Nie, ja raczej próbowałam rozmawiać, bo on mi tylko wciskał kolejne wymówki lub kłamstwa. Chęci szczerej rozmowy z jego strony nie było i nie ma wcale. Ja nie rozumiem tego co on zrobił. Nie ogarniam jego zachowania. Nawet nie chcę próbować go zrozumieć. Ja potrzebuję pomocy, bo nie daję rady - psychicznie jestem na skraju. Być może wiem w czym jest problem. Przynajmniej częściowo wynika z dda. Ponieważ gdybym nie była dda, to prawdopodobnie ten związek nigdy by się nie zaczął albo zakończył już dawno. Pomimo porozumienia dusz to był to jednak związek bardzo toksyczny (z wyzywaniem i poniżaniem, ale też kilka razy zdarzyło się, że mnie uderzył). I z jednej strony pamiętam jak nam było kiedyś cudownie, a z drugiej teraz dochodzą do mnie fakty, że od dłuższego czasu cudownie już nie było. Dużo bym dała, żeby było dobrze, ale realnie oceniając sytuacje nie ma na to szans. Ja nie chcę żeby moje dziecko wychowywało się w takiej atmosferze. I szczerze mówiąc nie wiem co mam zrobić teraz. W jednej chwili wydaje się, że jestem silna i dam radę, ale potem przychodzą takie chwile i tych jest więcej, że ryczę, a wręcz wyję, bo nie umiem sobie z tym poradzić. Jak poznałam się z moim mężem to byłam w depresji, która dopadła mnie po wyprowadzce z domu rodzinnego jak już nie musiałam o wszystko walczyć. Potem zamieszkaliśmy razem i wydawało się, że jest lepiej choć moje problemy czasem się odzywały. Mam wrażenie, że teraz cofnęłam się do tego punktu zanim poznałam mojego męża. Prawdopodobnie wtedy powinnam coś z tym zrobić, zamiast wchodzić w związek z problemami. A teraz wciągamy w to nasze dziecko. Postanowiłam, że pójdę do psychologa na początek.
  18. Właśnie nie wiem jak się za to zabrać. Z jednej strony zdecydowanie nie narzekam na nadmiar kasy, ale z drugiej czuję, że jestem u kresu wytrzymałości, więc przydałoby się w miarę szybko.
  19. Niby nic, ale ja tak samo miałabym problem z umówieniem się do kogokolwiek innego. Dlatego nigdy nie chodzę do lekarzy, no chyba, że już coś boli długo i tak bardzo, że nie da się wytrzymać (obawiam się, że ten moment właśnie nadszedł ). Dodatkowo do psychologa nigdy się nie zapisywałam, więc to byłoby coś nowego. Jakby nie dziecko to poczekałabym pewnie do momentu aż zwariuje kompletnie, ale nie mogę sobie na to pozwolić. Łatwiej byłoby gdyby ktoś mógłby mnie umówić, ale nie mam nikogo takiego:( Za to regularnie odwiedzamy pediatrę i innych lekarzy dziecięcych, bo gdy nie chodzi o mnie to nie mam problemu z działaniem.
  20. Ech, mam dziś paskudny dzień (kolejny paskudny dzień) choć robię co mogę żeby tak nie było i udaję, że wszystko jest ok. Stwierdziłam, że zdecydowanie powinnam w końcu coś zrobić. Na początek zapisać się do psychologa. Wiele osób mi tak radzi. I jak stwierdziłam, że trzeba tak momentalnie mnie sparaliżowało ze strachu. Od dwóch godzin próbuję czytać coś na tym forum żeby mieć choć pojęcie jak z tą sprawą ruszyć, ale patrzę się na literki i nic do mnie nie dociera. Kompletne otępienie umysłowe. Ale ja muszę coś w końcu ze sobą zrobić. Mam małe dziecko, które musi mieć silną matkę.
  21. Dziś mnie wszystko wkurza, ale najbardziej to, że ciągle mam bałagan, a mam wrażenie, że nie robię nic innego tylko cały czas sprzątam.
  22. mojanati

    Syndrom DDA

    Przed chwilą w innym wątku przeczytałam cechy charakteryzujące dda: (nadmierna samokrytyka, nadmierne wymagania wobec siebie (często nierealistyczne), brak pewności siebie, uzależnienie własnej samooceny od oceny innych, poczucie bezwartościowości, nieumiejętność określania swoich potrzeb, brak poczucia bezpieczeństwa i akceptacji, trudność w podejmowaniu decyzji, trudności z nawiązywaniem kontaktów i tworzeniem związków, nieufność, ciągłe opiekowanie się innymi, a zaniedbywanie siebie, niekorzystne porównania społeczne, poczucie niekompetencji, smutek i zamknięcie się w sobie) Stwierdziłam, że mam wszystkie. Kurcze, może faktycznie powinnam pójść na terapię. Tylko czy to coś da? Nawet zaczęłam się zastanawiać, które z tych cech najbardziej do mnie pasują i nie potrafiłam wybrać kilku, bo to jestem cała ja i wszystkie jednakowo mocno mnie określają. Czasami na zewnątrz udaję, że nie jestem taka słaba, ale sama sobie w duchu jednak muszę to przyznać.
  23. Nie ma też takiej Świętości, którą byś uszanował. Nawet swojego nienarodzonego wtedy dziecka. Żałosne:( Nie wiesz co to miłość, takie uczucia jak popęd seksualny przedkładasz ponad nią. Jesteś człowiekiem czy zwierzęciem? Jestem przekonana, że życie kiedyś Cię doświadczy i wtedy zrozumiesz. Może też kiedyś komuś zaufasz, a ta osoba z wyrachowaniem Cię oszuka. Poza tym czy Wy myślicie, że Wasze żony miały z Wami aż tak wspaniały seks i nie myślały o tym by spróbować z kimś innym? Szczerze, nie sądzę. Kobieta, która zdradza to dziwka, ale facet, który to robi już nią nie jest? Odpowiedź jest prosta. Mi jako osobie w temat zaangażowanej pokazują tylko jak bardzo są mali i puści. Nie denerwuję się czytając ich wypowiedzi. To co czuję to raczej litość. Ale zgadzam się, szkoda czasu. Zresztą mam ciekawsze zajęcia, bo jest jedna rzecz, która mojemu mężowi się udała. Mamy naprawdę cudowną córeczkę, która wymaga jednak dużo uwagi.
  24. Proszę: Np. z tego fragmentu wynika, że zdrada faceta jest ok, bo on potrafi to robić zachowując priorytety. Piszesz też, że facet potrafi odróżnić seks od małżeństwa dlatego zdrady mężczyzn są bezpieczne.
  25. Ladywind - a co tam, ja nawet w chwili rozpaczy wymyśliłam taki kawał: Na sali sądowej toczy się rozprawa rozwodowa. Sędzia przesłuchuje męża: -Wysoki Sądzie to moja żona zniszczyła nasze małżeństwo!!! -W jaki sposób? Zdradzała, kłamała, bila, piła? - pyta sędzia. -Nie, ona tylko dowiedziała się, że ją zdradzałem. Prawdopodobnie śmieszny tylko dla mnie:), ale wybaczcie w momencie gdy wali mi się świat na głowę na więcej mnie nie stać.
×