Skocz do zawartości
Nerwica.com

zielona miętowa

Użytkownik
  • Postów

    734
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez zielona miętowa

  1. no właśnie na czym miałby polegać ten wstyd? wstydzisz się, że szukasz na necie dajmy na to informacji odnośnie niskiego poziomu leukocytów we krwii? wg mnie to jest to samo. pewnie, że nie wpadnę na sesję i od progu nie wyrecytuję, czego się dziś nauczyłam w zakresie psychopatologii. terapeuty to nie interesuje, ale żeby się od razu bić w piersi z tego powodu?
  2. nie, no jacha, że każdy kłamie. nie mówie, że ja nie ale raczej jestem skłonna powiedzieć ciężką prawdę, niż rzucić łatwym kłamstwem. mam wrażenie, że kłamstwo więcej komplikuje, niż przynosi korzyści. a jeszcze potem pamiętaj co komu się powiedziało
  3. może masz w sobie nutkę os. antyspołecznej ja akurat kłamstwa nie znosze, zwłaszcza okłamywania bliskich osób. nie jestem do tego zdolna. mam radykalny podział: szanuję =/= nie kłamię. jestem jak niemowlę któro usłyszało, że kłamstwo jest złe i ślepo się tego trzyma
  4. ja wiem? z ciekawości poznawczej? dla przyjemności poszerzania horyzontów? takie hobby? lepiej wiedzieć, niż nie wiedzieć? Saanna, no to ten rozpad to właśnie jest dekompensacja. ogólnie dekompensacja ma charakter chwilowy i może przydarzyć się każdemu, to jest najprościej ujmując czasowe załamanie się mechanizmów obronnych ego na skutek ciężkiej sytuacji. ale tylko w przypadku bpd dochodzi do dekompensacji psychotycznej. jeśli coś pomyliłam, niech mnie ktoś poprawi. ogólnie uważam, że dobrze jest zdefiniować pewne rzeczy, bo lepiej mieć wiedzę prawdziwą niż tworzyć fałszywe ujęcia pt "wydaje mi się że" a potem fałszywie się zasugerować. -- 01 sty 2013, 23:35 -- a jeszcze dodam, że tak jak w przypadku Saanna, problem dotyczy jej samej, więc to logiczne, że chce poznać istotę rzeczy, co się stało, jak bardzo jest to poważne. ja bym w każdym razie chciała.
  5. to jest bardzo dobre pytanie do forumowego eksperta. jeśli dobrze rozumiem masz na myśli dekompensację psychotyczną w bpd? ja na ten temat nie znalazłam żadnych konkretnych informacji, poza wzmiankami. na pierwsze skojarzenie, powiedziałabym, że jest to rozpad osobowości z poziomu borderline do poziomu psychotycznego.
  6. przecież ekspert dopiero co wypowiadał się na ten temat -- 23 gru 2012, 12:10 -- anuluje poprzedni wpis, z racji późnej godziny i przemeczenia pomyliły mi się strony tego wątku i wpis nieaktualny
  7. ja cię rozumiem, człowiek oczekuje odpowiedzi "ma pani to i to" a otrzymuje wiązankę bezuzytecznych haseł ja też się rozczarowałam, jak sie okazało że na terapii również nie usłysze diagnozy. ale myślę że w toku leczenia, z czasem osiowe objawy się wyklarują i mniej więcej będziesz potrafiła określić z czym masz największe problemy, a przy okazji kilka zaburzeń wyeliminować w ten sposób. nieprzejmuj się wysokim psychotyzmem, może to nie jest optymistyczna wiadomość, ale nie świadczy o chorobie psychicznej w kontekście z.o. (z.o to nie choroba)
  8. a mnie "podwyższony psychotyzm" kojarzy się intuicyjnie z borderline, ale to zdecydowanie za mało żeby mówić o diagnozie ogólnie nie da się tu nic konkretnego powiedzieć po tym.
  9. małpka bubu, a ja jestem po (jak dotąd) 3 latach pedagogiki resocjalizacyjnej i 4 latach socjologii. znam niejedną teorię i za prawdę powiadam ci, antypedagogika nigdy nie wypaliła, obecnie jest filozoficznym artefaktem do niczego w praktyce nie potrzebnym. zdanie terapeuty nie jest od tego żeby ślepo w nie brnąć, ale los przyszłego dziecka jest zbyt fundamentalną kwestią żeby sobie igrać z losem na zasadzie urodze i albo sie uda, albo nie, a jak nie to co z tego przecież jestem pyskata i mam własne zdanie na każdy temat. i na końcu wolałabym, żebyś zachowała zwroty typu "słonko" dla skarbka, a do mnie jednak zwracała się po nicku, bo nie jestem twoją smarkatą koleżanką z podwórka.
  10. na miłość boską :'> bo ta terapeutka, która widzi cię godzinę w tygodniu ryła po nocach w książkach przez 10 lat i dzięki temu teraz potrafi ocenić cię obiektywnie, ma do tego metody, narzędzia, skale i co najważniejsze - ma dystans, jej zawód po to został stworzony, żeby oceniać funkcjonowanie, czy mieści się ono w normie. a ty ciągle swoje, że skarbek więcej przebywa to i więcej wie. to nie tak działa niestety. i wcale nie jesteś dyskryminowana, poprostu większość nie zgadza się z twoja opinią i ma ku temu argumenty.
  11. usmarkałam się. mnie to się w ogóle wydaje, że założyłaś ten wątek po to, by usłyszeć, że jak najbardziej bedziesz zajebistą matką, bo wszystkie borderowe problemy staną się niczym przy ogromie twojej matczynej miłości. w gruncie rzeczy spotkałaś się z przeciwnym odzewem i teraz wygląda to tak, jakbyś próbowała przekonać bardziej siebie, niż nas. właśnie zabrakło w tej dyskusji jednego składnika - co na to twój terapeuta? nie wspominałaś nigdzie o jego opinii z tego, co się doczytałam. a takie podejście w stylu zdanie skarbka jest najważniejsze, bo terapeuta nie jest ze mną na codzień jest dość... dziecinne. twój skarbek (nieważne jakim cudownym by był) nigdy nie bedzie dysponować wiedzą i doświadczeniem, jakim dysponuje terapeuta. terapeuta jest specjalistą, jego zdanie może być wiążące, a skarbek może i zna się doskonale zaprawie gipsowej, podatkach, samochodach i w czym tam jeszcze jest dobry, ale jego opinia na temat twojej gotowości do roli matki jest obiektywnie bezwartościowa. twierdząc, że bardziej interesuje cię opinia narzeczonego niż specjalisty dajesz dowód swojej niedojrzałości bo zamiast przyznać, że możesz się mylić, kluczysz na około żeby ostatecznie wyszło na twoje, a ostateczny argument to "i tak mnie wasze zdanie nie obchodzi i tak zrobie po swojemu"
  12. wydaje mi się, że fragment o samodoskonaleniu odwołuje się do niemożności zaakceptowania w sobie dobrego i złego JA, border próbuje się pozbyć złego JA i w tym sensie (czy raczej w tym celu) dąży do doskonałości.
  13. Strzyga, owszem wątpie, bo tylko głupiec jest całkowicie pewny swoich racji. Ty nie szukasz dyskusji, tylko potwierdzenia dla swoich przekonań. "pustka" jest bardzo wieloznacznym terminem i każdy wkłada się w nie to, co mu akurat odpowiada. możesz mieć bpd, przeciez tego nie podważam, ale jak długo żyje nie spotkałam się ze stwierdzeniem, że bpd to pustka emocjonalna. bo pustka wymieniana w kluczu icd czy dsm jest zupełnie czymś innym niż to całe "odczuwanie emocji"
  14. obawiam się że każdy. znasz jakies przypadki które leczyły się krócej niż 4 lata? -- 15 gru 2012, 11:51 -- DelRey25, to, czy jest "ok" okaże się za pare lat, gdy dzieci skończą 20tke i wejdą w dorosłe zycie. dopiero wtedy bedzie można ocenić, czy funkcjonują normalnie, czy nie latają w tajemnicy na terapie i logują się na tym forum pisząc "moja matka była niestabilna emocjonalnie". zbyt pochopnie oceniasz te kobiety jako matki. a dantejskie sceny z wychowania zawsze odbywają się za zamkniętymi drzwiami.
  15. Candy14, thx małpka bubu i właśnie tutaj wyłania się twoja egocentryczna postawa, oczekujesz, że bedziesz mieć kogoś na własność, kogoś kto nigdy cię nie opuści i bezwzględnie będzie ciebie tolerował - bo nie będzie miał wyjścia, mama jest całym światem dla dziecka. nie o to chodzi moim zdaniem w macierzyństwie, żeby tworzyć dziecko dla zaspokojenia własnej potrzeby bliskości, bo najprawdopodobniej takie dziecko będzie "używane", będzie żyło "dla mamy" by ją wspierać, zamiast żyć dla siebie. z tego miejsca już tylko krok od bpd. w macierzyństwie chodzi o przekazywanie, a nie o pozyskiwanie miłości .
  16. wg mnie największym ryzykiem przy matce z bpd jest jej złość, nawet ta nie wypowiedziana, wkurzysz sie, myślisz że tego na zewnątrz nie widać, ale dziecko chłonie nastrój matki jak gąbka i doskonale go odczytuje. tak samo z chuśtawkami depresja-euforia tego też nie opanujesz. dziecko ma chaos w głowie gdy nie wie, w jakim stanie będzie dzisiaj mamusia. to jest niszczące. ale czy rezygnować z posiadania dziecka całkowicie? wydaje mi się że przy jednoczesnym terapeutyzowaniu się jest spora szansa, że pewne złe postawy będą niwelowane dzięki obecności terapeuty. ja tu widze natomiast inne zagrożenie. border sam jest mniejwięcej 2-letnim dzieckiem biorąc pod uwage jego rozwój emocjonalny. więc jaką miłość on przekaże dziecku? bezwarunkową, dojrzałą, wyrozumiałą, akceptującą? czy raczej miłość sprowadzającą się do poziomu zaspokajania swoich potrzeb? bo właśnie na tym opierają się relacje bordera w dorosłym życiu.
  17. osobiście wątpie. oczywiście może dochodzić do okresowych derealizacji, depersonalizacji, dysocjacji wszelakich ale to nigdy nie ma charakteru długotrwałego, nawet tłumione emocje u bordera wypalą w końcu w formie autoagresji
  18. ja sobie przypominam, że kiedyś już pytałaś właśnie o to i ustaliliśmy (mniejwięcej jednogłośnie) że w bpd występuje nadmiar emocji, a nie ich zanik. nie wiem kto i na jakiej podstawie sugerował ci bordera, ale nie przejmuj się tym, wątpię, żeby bpd ciebie dotyczyło
  19. nim tak stwierdzi, to sporo wody upłynie, a Tobie się jeszcze 100 razy do tego momentu zmieni opinia na temat terapii
  20. jak leczysz bpd samymi lekami bez terapii to ja tu nie wróżę spektakularnych sukcesów. w ogóle (z tego co zrozumiałam) bierzesz te leki na stałe, a to jest przy tym zaburzeni bez sensu, leki powinny być raczej okresowo brane, jako taki amortyzator w czasie kryzysów. o ile oczywiście chodzisz na terapię, bo takie rozmowy o wierze to sory, ale pomagają jak umarłemu kadzidło.
  21. jak dla mnie, idealnym stanem byłoby, żeby partner był zawsze taki sam (stabilny emocjonalnie), żebym nie zastanawiała się, w jakim nastroju go zastane, gdy wróce do domu, żeby reagował na moje wybuchy złości spokojem i akceptacją, nie odwracał ode mnie wzroku z wściekłością, kiedy zrobie coś nie po jego myśli, bo jeśli sam reaguje wybuchowo, to generuje wówczas mój niepokój, podejrzliwość, panikę. ale to wszystko kwestia indywidualna, myślę. jeśli chodzi o szanse na powodzenie w relacji partnerskiej, to czytałam gdzieś, że owszem jest ciężko, ale zdarza się, że border potrafi nawiązać trwałą relację, gdy partner jest dość dobrze dostrojony do jego potrzeb. chodzi mniej więcej o to, co napisałam na początku.
  22. dobrze zrozumiałam? konsultowałes sie przez telefon, psycholog nie widziała cię na oczy i wysłała cię na terapie grupową...? nie troche na wyrost aby?
×