Kiedyś miałam mysli egzystencjalne jak wiekszość z Was powyżej, typu ziemia, kosmos rozważania filozficzne itp.
Natomiast z biegiem czasu, kiedy choroba praktycznie wraca mi raz do roku, to ja nie widzę sensu dalszej takiej
egzystencji. Dlatego, że kiedy zaczynam pomału osiągać jakiś cel, to ta franca wraca nawet na lekach. Więc
po co mi takie życie? Kiedyś przyjdzie taki moment że odejde stąd bez żalu....
A moje motto jest takie:
Urodziła się bez celu
Żyła w cierpieniu
Odeszła bez żalu.
Tak to u mnie wygląda cały ten teatrzyk zwnay "życiem"