-
Postów
219 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez laven
-
Mam powód do radości. Z 51 spadło do 43. Oby była dalej poprawa. Życzę powodzenia tym, któym się udaje. Pozdrawiam.
-
Po kiego grzyba wydawać tyle pieniędzy na lekarza. Rozumiem chodzić prywatnie, ale żeby aż tyle wybulić. Każdy tak samo recepty wypisuje. Tego samego na studiach się uczyli. Poza tym pewnie nie chodziło mu o zamiennik jako tą samą substancję, tylko jak zostało wspomnianie lek o bardzo podobnym działaniu. Więc nie ma co tu panikować. Pozdrawiam
-
Jest coś takiego jak depresja sezonowa. Trwa od późnego lata do wczesnej wiosny. Ma związek z mniejszą ilością światła. Lecz pozostałe typy depresji niestety nie mijają wiosną. Może ewentualnie polepszyć się nastrój ze względu na słońce, pogodę, ożywiającą przyrodę itp. Niestety na mnie nie działa.
-
Czy depresja nie powinna być uważana za chorobę społeczną?
laven odpowiedział(a) na Carla temat w Depresja i CHAD
A jakież to ma znaczenie. W żaden sposób nie pomoże choremu stwierdzenie, że cierpi na chorobę społeczną. Mnie czasem to dodatkowo załamuje. Ludzie jako ogół kojarzą mi się z głupotą i bezbarwnością. Nie chcę też taką być. -
Dziękuję bethi. Zacznę próbować wszystkiego po kolei. :)
-
nitka Teraz to już nie wiem o czym mówisz. Jeśli ktoś po 5 latach nie może wyzdrowieć, ma dalej czekać czy zmienić nastawienie (w jaki sposób już nie pytam)...? Twoja ideologia wydaje się być intrygująca.
-
Nie każdy ma tyle cierpliwości by czekać latami.
-
Depresja a związki/miłość/rozstanie
laven odpowiedział(a) na chmurka temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Bardzo dużo trudnych chwil musiałaś przejść. Nie wiem co mogę Tobie powiedzieć. Przez to, że byłaś poniżana przez tak długi czas, straciłaś pewność siebie. Ciężko mi cokolwiek powiedzieć, z racji, że nigdy nikogo nie kochałam. Wierzę, że może to być trudne, ale najlepiej schował głęboko wszystkie pamiątki, jeśli nie masz odwagi wyrzucić. Nie reaguj w żaden sposób na myśli o nim. To tylko Twoje myśli. Ignoruj je. Nie przepędzaj, nie pomnażaj. Nie wiem czy me słowa coś dadzą, ale choć spróbuj, spojrzeć na wszystko z innej strony. On był zły. Zasługujesz na kogoś więcej. Podle Ciebie wykorzystywał i bawił się Twoimi emocjami. Nie wpływał na Ciebie dobrze. Powodował, że przestawałaś znać swoją wartość. Wiem, że teraz w samotności jest Tobie trudno. Ale masz jeszcze sporo przed sobą. To nie był jedyny mężczyzna na świecie. Możesz spotkać kogoś jeszcze. Kogoś lepszego. Kto Ciebie naprawdę doceni. Tę nadzieję którą masz, przerzuć na wiarę w spotkanie innego człowieka. To może być ciężkie, ale spróbuj. Postaraj się zamknąć ten rozdział. Potraktuj to jako pewne doświadzczenia. Pozwól odejść przeszłości. Pomyśl o dzisiaj i jutro. Szczęście i bezpieczeństwo możesz poczuć u boku kogoś innego. A i samotność jest korzystniejsza, niż życie w związku który ma wyniszczać. Poza partnerem, jest jeszcze rodzina, przyjaciele którzy pomimo tego, że mają własne życie czasem znajdą czas na spotkanie. Są także obcy ludzie, tacy jak my tu na forum. Nie jesteś sama. Wsparcie możesz znaleźć także u psychologa lub lekarza. Warto poszukać u nich pomocy. Ja będę trzymać za Ciebie kciuki, by wszystko się powiodło i szczęśliwie ułożyło. To może być trudna droga. Ale dasz radę ją przejść. Trzymaj się ciepło. Pozdrawiam serdecznie. -
Dzięki bethi. Ach.. Ja już sama nie wiem czy walczę. Bo wciąż pozostaję bierna. Choć chcę się tego bałaganu pozbyć. Chciałabym zająć się czymś miłym, ale nie wiem czym. Od dawna nie umiem odczuwać przyjemności. Nie wiem co robić. Gdzie się podziać. Samo wszystko się nie rozwiąże.
-
po prostu ja Zastanów się. Jeśli przez 2 lata nic się nie polepszyło, mozna wywnioskować, że samo raczej nie przejdzie. Warto by było wrócić do psychologa, a nawet pójść do psychiatry. Nie przejmuj się ludźmi. To normalne, że są zainteresowani o co chodzi gdy ktoś płacze. Samemu raczej nie da rady wygrać. Estreva Gratuluję Tobie z całego serca, że znalazłaś jakąś pasję. To naprawdę ogromny krok. Ćwicz wtedy kiedy tylko możesz. Ochłonięcie od tej męki, może dobrze zaowocować. Będę trzymać kciuki, abyś zaszła jak najdalej. bethi To straszne, że osoby tak bliskie postępują w ten sposób. Dlaczego wciąż jesteś z chłopakiem który ma na Ciebie tak negatywny wpływ? Boisz się pozostać sama? Samotność jest lepsze niż zły wpływ innego człowieka. Mam nadzieję, że dobrze się ułoży. Trzymajcie się ciepło. Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
-
Ja jestem dzisiaj sfrustrowana. Miały być skrócone lekcje, połowa klasy na wycieczce, sprawdzian z matematyki który świetnie by było zaliczyć, tymbardziej, że umiałam. Jutro jeszcze mam ostatnią szansę zaliczyć 2 przedmioty. I musiałam się rozchorować. Pomimo, złego stanu psychicznego jakoś bym dotarła do szkoły. Ale teraz to już przesada. W nocy nie mogłam spać, okropnie bolało mnie gardło, cały czas z nosa mi ciekło, mam gorączkę i wymiotuje. W takim stanie za nic w świecie nie wysiedzę w szkole. Jestem przerażona tym, że mogę nie zdać. Już było tak blisko. Miałabym oblać przez głupie przeziębienie? Ale ja nie potrafię tego przezwyciężyć. To dla mnie za dużo. Nie mam pojęcia co z tego wyjdzie. Ale martwię się... Nawet bardzo.
-
Ja się zawsze tłumaczę, że jestem chora, źle się czuję itp. W zasadzie nie kłamię, nikt nie domyśla się, że chodzi o psychikę. Na początku pytali na co choruje. Jakoś wymigiwałam się od odpowiedzi. Teraz już nikt nie nalega. Mam jako taki spokój.
-
A ja nie mam rodzeństwa, za to święty spokój.
-
Też miałam dokładnie takie same "prądy" przy odstawianiu Efectinu. Właśnie największe przy patrzeniu na boki. Głupie uczucie. :) Lepiej nie odstawiaj wszystkiego na raz, tylko zmniejszaj powoli dawkę. Te skutki uboczne będą trochę mniejsze. Przede wszystkim nie ma się czego obawiać, bo to normalne objawy. Trochę mogą potrwać ale miną. Pozdrawiam serdecznie.
-
Z czasem zaczęło rosnąć moje wygórowane poczucie wartości, zaczęłam się izolować, żyć własnym światem. W końcu doszło do momentu kiedy byłam naprawdę szalenie szczęśliwa w swej samotnii. Ten otwarty umysł. Chęć zdobywania wiedzy. Głębokie uduchowienie. Wszechogarniająca miłość do świata. To było takie piękne. Potem z czasem wszystko zaczęło się sypać. Stopniowo było coraz gorzej. Aż w końcu czułam tak straszny ogrom cierpienia. Generalnie nie było powiązania z żadnymi wydarzeniami. Tak po prostu. Samo z siebie się zaczęło. Lekarz powiada, że prawdopodobnie wszystko ma podłoże endogenne. Mam nadzieję, że to co przeżywałam nie było hipomanią. Choć teraz to już dla mnie nie ma różnicy czy mam depresję dwu czy jednobiegunową. Od 2 lat nie mogę się wyzbyć tego bólu. Ile bym dała by czuć się tak jak wtedy.
-
Staraj się nie zwracać uwagi na innych ludzi. Nie wiedzą co się z Tobą dzieje. Dlatego nie należy się przejmować nimi. Wiem, mnie też bolało jak usłyszałam komentarze nt. mojej nieobecności. Ale oni nic nie wiedzą, co się stało. Jeśli wszystko zapominasz, to przeznacz jakiś zeszyt albo notatnik, by zapisywać wszystko o czym powinnaś wiedzieć. Jak wszystko się nagle zwala na głowę, to koszmar. Ale już nie długo to będzie trwało. Jeszcze tylko troszkę i będą wakacje. Trzymaj się ciepło. Pozdrawiam serdecznie.
-
Trudno powiedzieć czy to jest depresja czy też nie. Na pewno widać, że coś dzieje się nie tak jak powinno. Myślę, że wizyta u psychologa byłaby dobrym rozwiązaniem. Rozwiałaby Wasze wątpliwości. Terapeuta zna się na rzeczy, więc by mógł powiedzieć co się dzieje, dlaczego. Wsparłby, pomógł. Życzę powodzenia. Pozdrawiam serdecznie.
-
Bardzo często się zdarza, że w depresji brakuje wsparcia. Jeżeli dotąd go nie uzyskałeś, na nic nie czekaj. Leczenie u lekarza może wystarczyć. Musisz sam się przekonać. Mam nadzieję, że poradzisz sobie. Ludzie nie potrafią zrozumieć co z nami jest nie tak. Oni są zdrowi. Nie doznali nigdy tego cierpienia co my. Dlatego nie wiedzą co czujemy. Samemu z depresji się nie wyjdzie. Ale przy pomocy lekarza, psychologa, myślę, że to możliwe. Spróbuj opowiedzieć żonie co czujesz, wytłumacz. Ona nie wiem co w Tobie tkwi. Życzę powodzenia. Pozdrawiam serdecznie.
-
Ponoć do psychiatry nie trzeba miec skierowania. Osobiście polecałabym właśnie do niego pójść zamiast do ogólnego. W końcu po coś te lata specjalizacji były. Psychiatra lepiej zna się na takich problemach. Co do tych psychologów to szczerze mówiąc nie do końca wiem. W zasadzie wszyscy kończyli te same studia. Różnica taka, że są wyspecjalizowaniu w leczeniu różnych zaburzeń. Stosują odmiennych psychoterapii. Na pewno mają większe doświadczenie w leczeniu konkretnych chorób. Co nie oznacza, że obce są im pozostałe. Zobaczysz jak to będzie i się przekonasz. Opowiesz nam. Pozdrawiam serdecznie.
-
Bardzo ładne to co piszesz. Myślę, że to cenne wskazówki. Warto z nich skorzystać. Tylko problemem jest jak się za to zabrać. Raz prawie mi się udało. Zaczęłam ćwiczyć. Postanowiłam sobie parę rzeczy. Jednak moja wola okazała się za słaba. Poza tym dodałabym jeszcze jak bardzo ważna jest samoświadomość. Być świadomym właśnie tego "tu i teraz", być świadomym tego kim jesteśmy. Nie pozwolić zawładnąć nad sobą niekontrolowanymi myślami. Ignorować je. Usłyszeć swój wewnętrzny głos. Nie chorobę. Tylko siebie. Zapomniec o chorobie. Pozdrawiam serdecznie. Trzymam mocno kciuki aby Twój plan się powiódł. Myślę, że dasz radę. Pozdrawiam serdecznie.
-
Witaj. To prawda. Nie bez powodu mówią, że "najedzony głodnego nie zrozumie". Tutaj większość bardzo cierpi. Więc jesteśmy w stanie Ciebie zrozumieć. Bo większość zmaga się z podobnymi sytuacjami. Pozdrawiam serdecznie.
-
Wiem o czym mówisz. Chciałoby się czegoś chcieć, ale nie wiadomo czego. Denerwuje mnie to, że się tak użalam, taka zdechła jestem, niezdecydowana. Nie wiem czego chcę, co mam robić, co mi się podoba a co nie. Tylko nie wiadomo jak siebie odzyskać. Jak powrócić do dawnego życia. Gdy miało się cel, marzenia, pragnienia. Było wiadome kim się jest, dokąd zmierza. Trudno pozostać sobą, gdy jest się nikim. Bez życia, bez emocji. Czasem nie widzę różnicy między mną a martwym głazem. Całe wnętrze mam skamieniałe. Oschłe. Czasem odżywa. Ale tylko po to by niszczyć się na nowo. Zabijać od środka i trawić kolejne części zatraconego "ja". Trzymaj się. Pozdrawiam serdecznie.
-
To dobrze, że Cię zrozumiano. Od tego są wychowawcy by wspierać uczniów. A ta sytuacja na j. polskim.. Przez to, że gorzej się czujesz, wzrasta u Ciebie poziom lęku i sytuacje które kiedyś lubiłaś mogą stawać się trudne. Pewnie nie czujesz się na siłach aby publicznie się wypowiadać i myśleć intensywnie. Powiem Ci, że kiedyś też zdarzyła mi się pewna sytuacja w szkole. Otóż tak strasznie się męczyłam, że nie potrafiłam z tym wytrzymać. Świadomość mi się wyłączyła. Może to rodzaj obrony? Ale zaczęłam się przeraźliwie bać "czegoś" co miało mnie zaatakować. Strasznie ryczałam i się bałam. Później przez całą godzinę nie kontaktowałam ze światem. Gdy coś przerasta nasze siły, wyłączamy się. Nie oznacza to wcale, że już zawsze tak będzie. Szczerze mówiąc podobne sytuacje miałam ze 3 może 4 razy. Nie obawiaj się. Idziesz do psychologa. Pomoże Tobie. Będę trzymać kciuki. Pozdrawiam serdecznie.
-
Nic się nie dzieje to ja zacznę jak zwykle zrzędzić. Ale ja już na to wszystko nie mam siły. Znowu robię się agresywniejsza. Czasem tak mam. O różnych porach. Najczęściej porannych zaczynam się denerwować. Na przemian ze spokojnym smutkiem i cierpieniem, rozpaczliwie się wściekam. Może to przez leki. Bo wcześniej tak nie miałam. Może to jest ta zwiększona aktywność? Ja już nie mam na to wszystko siły. Rany boskie. Powtarzam to cały czas. Ile można? Innym mówię by nie tracili nadziei, wierzyli że będzie dobrze, czekali. Ale chyba do mnie to już nie dociera. Z depresji nie da się wyjść. Ona mnie zabiła kompletnie. 2 lata mnie męczy i nie chce zostawić. Ile psychotropów mój organizm pochłonął. Ile jeszcze? Ile mam czekać? Przestaje wierzyć. Tracę nadzieję. Prawie się poddałam. Nawet nie wiem o co mam walczyć. Boję się powrotu do normalnego życia. Boję się trwania w tym piekle. Boję się, że nie odzyskam z powrotem siebie i tego co osiągnęłam. Zostałam cieniem człowieka. Choć jestem jeszcze młoda, jednak się boję przyszłości. Boję się nawrotów. Jest bardzo duże prawdopodobieństwo. Z racji, że cierpię na depresję endogenną, oraz dlatego, że przeżywam jej nawrót. Boję się, że nie poradzę sobie w zyciu. Boję się, że nie będę w stanie siebie utrzymać. Boję się, że już nigdy nie zaznam szczęścia. Nie wiem po co to wszystko. Padam. Ja już nie chcę tak. Nie mogę. Zaczynam się poddawać. Nie dam rady.
-
Muszę nauczyć się na 10 sprawdzianów. Część mam pisać jutro, część w czwartek, piątek. Może jeszcze w przyszłym tygodniu coś. Jeszcze muszę zrobić plakat. Do 6 czerwca muszą być wystawione oceny. Przy tym ogromie zadań praktycznie nic nie robię. Przeraża mnie to co muszę zrobić. A nie mam siły. Nie mogę się na niczym skupić. Nic mi nie wchodzi do głowy. Nawet nie wiem za co mam się zabrać. Dzisiaj znów nie byłam w szkole. Tak się boję, że nie przejdę. To by była dla mnie już kompletna porażka. Nie wytrzymałabym powtarzania całego roku. Na nowo zaznajamiania się z jakimiś ludźmi. A przede wszystkim zmiany wychowawcy. Ale kompletnie nie umiem się za to wszystko wziąć. Przez większą część dnia dzisiaj spałam. Nawet nie miałam siły siedzieć przed komputerem. Jestem kompletnie zdruzgotana. Te przeklęte leki też prawie nie działają. Czuję się jak kupa złomu. Tak niewiele mi brakuje by się poddać. Margaret Jeśli czujesz się na siłach możesz powiedzieć klasie. Jednak ja bym tego osobiście odradzała. Nie wiadomo jak zareagują. Jeśli nie jesteś z nimi bardzo zżyta lepiej zachować to dla siebie. Poza tym nie musisz im dokładnie się tłumaczyć. Powiedz, że zwyczajnie nie chcesz jechać, nie lubisz takich wypadów itp. Nie musisz nigdzie jechać. Jednak zrób jak uważasz. Ważne jest jak Ty ustosunkowywujesz się do tego. Zależy jaka jest klasa, jakie jest w niej Twoje miejsce. Pozdrawiam serdecznie. Trzymaj się ciepło.