Skocz do zawartości
Nerwica.com

laven

Użytkownik
  • Postów

    219
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez laven

  1. Póki wiesz, że jeszcze możesz wrócić, walcz. Nie poddawaj się smutkowi. Staraj się zająć czymś przyjemnym. Weź ciepłą kąpiel, posłuchaj miłęj muzyki relaksacyjnej. Jak lubisz spróbuj coś ugotować. Przede wszystkim nie pogrążaj siebie. Nie warto. Pomyśl co lubisz robić i postaraj się tym zająć. Trzymam kciuki. Mam nadzieję, że poczujesz się lepiej. Nie zamartwiaj się. Pozdrawiam.
  2. laven

    Depresja endogenna

    Na różnych stronach o depresji można znaleźć tego typu opisy. Te objawy są charakterystyczne dla depresji endogennej ale mogą również występować przy reaktywnej itd. Więc jeśli znasz przyczyny Twojego smutku możesz wcale nie cierpieć na depresję endogenną. Choć wykluczone to nie jest - wiadomo. Generalnie depresja to cały czas jedna i ta sama choroba różnica ze względu na przyczyny są niezbyt duże. W razie wątpliwości zawsze najlepiej skonsultować się z lekarzem. Pozdrawiam.
  3. Bardzo dziękuję za miłe słowa. W otoczeniu nie ma nikogo kto mógłby mnie wysłuchać i zrozumieć. Dlatego bardzo się cieszę, że tu jesteście. Serdecznie dziękuję.
  4. Naprawdę nie wiem co powiedzieć. Chyba możemy jedynie mieć nadzieję, że kiedyś odżyjemy. Przede mną jeszcze całe życie, jeszcze nikt nie zdążył mnie skrzywdzi. A już nie potrafię się z niczego cieszyć, smucić. Staram się szukać i odnajdować emocje, ale już nie pamiętam jak one wyglądają. Nie pamiętam jak to jest coś czuć. Mieć przyjemność z jakiś rzeczy. Najstraszniejsze jest to, że nie wiadomo jak z tą pustką walczyć. Można stawać na głowie, góry przenosić, a i tak w duszy słychać będzie jedynie okropną ciszę. Spróbujmy uwierzyć, że damy radę. Jeszcze kogoś pokochamy.
  5. laven

    Depresja endogenna

    bethi Endogenna i dwubiegunowa na jedno wychodzi. Bo endogenna dzieli się na depresję jednobiegunową (tylko obniżony nastrój) i depresja dwubiegunowa (podwyższony i obniżony nastrój). A to czy cierpisz na jedno- czy dwubiegunową nie zależy od przyczyn (tj. jak w Twoim wypadku czy doznałaś urazu w dzieciństwie) tylko od tego czy poza smutkiem i cierpieniem doświadczasz stanów euforii, szczęścia, nadmiaru energii itd. Z tego co mi wiadomo często jest to uwarunkowane genetycznie. Często czyli nie zawsze. A więc nie jest to warunek diagnozy. Dodam jeszcze, że mój lekarz też nie jest pewny czy to depresja endogenna. Tak naprawdę nigdy chyba nie ma 100% pewności. Bo nawet ten rodzaj depresji nie jest odporny na czynniki psychiczne i otoczenie. Nie najważniejsza jest diagnoza a odpowiednie leczenie. Jednak cokolwiek Tobie dolega, pozdrawiam Ciebie serdecznie i życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
  6. laven

    Witam serdecznie.

    Od prawie dwóch lat próbuję wyleczyć się z depresji endogennej. Nie chcę nikogo wykorzystywać, dlatego chciałabym móc pomóc. Nie wiem tylko czy to będzie możliwe w jakimkolwiek przypadku ze względu na mój wiek i małe doświadczenie. Mimo to postaram się wrzucić tutaj coś dobrego. Bardzo dziękuję za miłe powitanie. :)
  7. laven

    Depresja endogenna

    Wg. mojego lekarza cierpię na depresję endogenną. W sumie to chyba nie różni się jakoś specjalnie od pozostałych rodzaji. W sumie tak to wygląda również u mnie. Kompletna pustka emocjonalna. Zahamowanie. Strasznie ciężko na czymś się skupić. Kilkakrotnie budzę się nad ranem. Wszystko dzieje się bez uchwytnej przyczyny. Trudno zdiagnozować akurat ten rodzaj, ponieważ nie tylko czynniki biologiczne mają wpływ na tą chorobę. Ciężko rozróżnić czy depresja wynika z problemów czy złego funkcjonowania organizmu. Łatwiej jest jeśli wiadomo, że były takie przypadki w rodzinie.
  8. Nie wiem co tu robię. Nie wiem czemu piszę. Ale coś mnie popchnęło. Może to jakaś rozpaczliwa próba szukania pomocy. Muszę się oczyścić. Z tego całego bagna. To będzie głupie, to będzie kretyńskie, ale niezwykle docenię jeśli ktoś mnie wysłucha. Jestem młoda. Cholernie młoda. Niby nie mam żadnych problemów. Zawsze dobrze się uczyłam, rodzinę miałam w porządku, wąskie ale miłe grono znajomych. Tak naprawdę niczego mi nie brakowało. Miałam wszystko czego potrzebowałam. Od dziecka niezbyt lubiałam towarzystwo, zdarzały mi się gorsze dni. Ale w żadnych koszmarach nie śniło mi się, że kiedyś będę cierpieć. Wyląduję u psychiatry. Wszystko wyolbrzymiam... Mam 17 lat. Od prawie 2 lat cierpię na depresję. Pierwszy epizod ciężkiej depresji zaczęłam leczyć dopiero w listopadzie 2005 r. choć fatalnie czułam się już w lipcu. Pamiętam to dobrze. To były moje urodziny. Taki mały prezent wizyta u psychiatry. Od października do końca stycznia chodziłam na psychoterapię. Łykałam Efectin ER 75mg. Po jakimś czasie polepszyło mi się. Po miesiącu nieobecności wróciłam do szkoły. Ale nie potrafiłam normalnie chodzić tam. Tak jak wszyscy... Często opuszczałam dni. Dużo w szkole płakałam. Ale najważniejsze jest to, że skończyłam gimnazjum. Nie wiem. Może nie wyleczyłam się do końca. Po 7 miesiącach na lekach, nadszedł czas na odstawienie. Cały czas czułam się nie najlepiej. Ale zaczęło się pogarszać. Choć nie miałam problemów w nowej szkole, ten ból i ta okropna pustka nie pozwalały mi codzień zmagać się z rzeczywistością. Znowu dużo opuszczałam. W połowie grudnia był koniec semestru. Więcej do szkoły nie poszłam. Kolejne 3 miesiące przeleżałam w otchłani i bólu. W bagnie pełnym pijawek wysysających ze mnie życie. Nie miałam siły. Ale poszłam do lekarza. Dostałam ochrzan, że późno przychodzę. Załamałam się. Od 2 miesięcy łykam Efectin ER 75mg i Seronil 20mg. Jeszcze tak przez 2 lata. Wróciłam do szkoły. Po wielkanocy. Próbuję nadrobić zaległości. Ale boję się. Tracę siłę. Wiem, że nie mogę zawieść rodziców, nauczycieli którzy tak bardzo się dla mnie poświęcili i siebie. Nie wybaczyłabym sobie powtarzania klasy. Chcę by wszystko było normalnie. Ale boję się, że nie dam rady. Lekarka mówiła mi, że jeśli nie będzie zbytniej poprawy będę musiała iść do szpitala. W poniedziałek mam wizytę. Nie sądzę bym dostała skierowanie. W końcu polepszyło się trochę. Ale cały czas mnie boli. Cały czas się duszę. Na siłę próbowałam znaleźć jakieś emocje. Ale nie potrafię. Czuję jedynie pustkę. Mam wyrzuty sumienia. Rodzice tak się dla mnie poświęcają a ja... nawet ich nie kocham... Nic nie czuję. Tylko ból, lęk i cierpienie. Chciałabym to wszystko wypłakać ale nie potrafię już uronić ani jednej łzy. Ludzie mają tyle problemów, rozwodzą się, popadają w alkoholizm, są bici, gwałceni, tracą bliskich, chorują na śmiertelne choroby. A ja? Nic mi nie jest, ale nie potrafię docenić życia. Tylu ludzi chciałoby żyć a nie może. Tyle ludzi ma poważne problemy. Ja nie mam żadnych. Mimo to nie radzę sobię. Czuję się jak kompletne zero. I pękło we mnie coś. Mój system obronny. Czuję się nikim. Nie potrafię, choć nie wiadomo jak się staram, znaleźć pozytywnych cech u siebie. Już nie wiem czego chcę. Chyba tylko spokoju. Ale nie mogę go zaznać. Narasta we mnie okropna agresja. Której nie mam siły wyładować. Może po lekach? Boję się, że nie wyjdę z tego. Czuję się taka słaba i beznadziejna. Nie potrafię z niczym się uporać. Ten ból, zniechęcenie, pustka, apatia. Zabijają mnie. Rozrywając od środka. Czy dam radę wygrać? Przepraszam, że tak się rozpisałam. Naprawdę bardzzo dziękuję jeśli ktoś mnie wysłuchał.
  9. laven

    Witam serdecznie.

    Witam wszystkich serdecznie. Mam nadzieję, że odnajdę się jakoś na tym forum. Nic nie obiecuję, ale postaram się w miarę możliwości Was odwiedzać i pisać. Pozdrawiam.
×