-
Postów
219 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez laven
-
Nie wiem komu się zarzuca takie oskarżenia. Jakoś nie widzą, by ktokolwiek uciekał od szpitala. Wręcz przeciwnie, pytamy tu czy warto iść. Jeśli ktoś ma zapalenie płuc też może się zastanawiać czy zostać w domu, czy leczyć się w szpitalu. Nie wiem o co zamieszanie. To normalne, że człowiek ma wątpliwości i obawia się nieznanego. Dlatego pyta.
-
Dzięki za odpowiedź. Obawiam się tylko, że można mnie potraktować niepoważnie. Nie wiem czy ze mną jest tak źle by iść do szpitala. A nie chcę wychodzić na kretyna itp. Póki co muszę poczekać na wizytę i pogadać z moją lekarką. Ale dzięki. Pozdrawiam.
-
W sumie tak standardowo, jak wizyta u psychiatry. Ale jeśli tam było więcej osób, ja miałabym zbytnie opory. Troszkę się przestraszyłam. Zobaczy się. Wizytę mam dopiero za 2 tygodnie. Powiedz tylko, czy pomógł Tobie ten pobyt? Uważasz, że warto próbować?
-
Kiedyś długie samotne spacery były moim życiem. Ale jak wszystko zaczęło się walić, za bardzo mnie bolało. Nie chciałam cierpieć. A jak już to w domu. Teraz ciężko mi się zebrać. Nie wiem, może by to coś dało. Nie mam pojęcia. Jakoś trudno mi spróbować. Jak na chama siebie wyciągnąć?
-
Poprzez pęd do sukcesu wpędzamy się w depresję
laven odpowiedział(a) na vegge temat w Depresja i CHAD
Ja zrobiłam niesamowity postęp. Nauczyłam sobie obniżać poprzeczkę. Traktować siebie jak zwykłego człowieka, a nie jak urodzonego geniusza który ma zaistnieć za wszelką cenę. To bardzo dużo daje. Dla mnie sukcesem są dosłownie pierdoły. Kiedy wyjdę z domu, rozwiąże jakieś zadanie, przeczytam coś mądrego itp. Odrębną sprawą jest to czy mnie to cieszy powoduje dumę. Ale jeśli nie umiemy cieszyć się drobnymi rzeczami, to jak mamy być szczęśliwi na samym szczycie. Zmęczeni, zapracowani. Ja chcę jedynie mieć w miarę przyzwoitą pracę, by móc normalnie żyć. Już nie chcę być profesorem, znanym naukowcem, odkrywcą, kimś popularnym i bogatym. I wiem, że tą drogą można dalej zajść. Bo skupiam się na teraz. Co mogę zrobić w tym momencie. A nie na tym co będzie za kilka lat, odpływając od rzeczywistości. Mając przed sobą 100 kilometrową drogę, łatwiej jest zdecydować sie przejść 10km, potem następne, następne, niż odrazu spojrzeć w dal i powiedzieć, że muszę tam dojść. Zabiera to satysfakcję z drobniejszych sukcesów. Powoduje pustkę i zniechęcenie. Nie warto wymagać cudów. Jesteśmy tylko i aż ludźmi. Pozdrawiam. -
Dziękuję bardzo za odpowiedzi. Mój problem polega na tym, że boję się "prześwietlenia" mnie na wylot. Boję się, że jeśli lekarze i reszta będą mogli mnie cały czas obserwować, będą za dużo o mnie wiedzieć. Poza tym nie będę się pchać w miejsce, które w sumie nie jest mi potrzebne. Na razie nie wiem czy dam sobie radę sama, czy nie. Trudno mi powiedzieć. Poza tym ta moja dziwna fobia przed "pochłonięciem". Nie umiem o wszystkim mówić. Nawet moja psychiatra i psycholog miały problemy by coś ze mnie wycisnąć. Bez pomocy pytań nie umiem nic opowiedzieć. Poza tym czasem nie wiem co powiedzieć, trudno mi przypomnieć coś, przeanalizować, albo to co mówię brzmi zupełnie inaczej niż miałam zamiar. Boję się, że powiem coś nie tak. I oskarży się mnie o kłamstwa czy symulację. A nie chcę zostać potraktowana jak oszust. Jeszcze raz dziękuję. Pozdrawiam serdecznie.
-
Te leki są okropnie drogie. Obecnie za Efectin ER 150 płacę 190 zł, do tego 50% zniżki. Wychodzi, że za 190zl mam 56 tabletek, równo na 8 tygodni/2 miesiące. Chociaż Seronil jest tańszy. Nie pamiętam ile, ale nie za dużo. Teraz jak ktoś biedny ma się leczyć? straszne...
-
Mam teraz mały problem. Leczę się z nawrotu depresji. Obecnie jestem 3? miesiące na lekach. Szczerze mówiąc efektów zbyt dużych nie ma. Kiedyś chodziłam na psychoterapię, jednak nie pomogło mi to zbyt wiele. Lekarka powiedziała, że jeśli nie będzie poprawy będzie musiała mnie skierować do szpitala. I tutaj zaczynają się moje wątpliwości. Czy przyznać się do próby samobójczej i marnego polepszenia, czy lepiej udawać, że jest ok i leczyć się dalej ambulatoryjnie? Zbliżają się wakacje, nigdzie nie wyjeżdżam, szkoła się kończy więc w żaden sposób by mi to nie przeszkodziło. Czy jest tam strasznie? Czy mam się czego bać. Piszecie tutaj, że to może być dobre rozwiązanie. Lecz ja nadal mam wątpliwości. Nie wiem jak to wszystko wygląda, nie wiem czego się spodziewać. Z drugiej strony jest to dla mnie jakaś nadzieja. Jednak nie mam przekonania. Byłabym niezmierniee wdzięczna gdyby ktoś odpowiedział.
-
Moja inteligencja emocjonalna zatem wynosi 0. Nie mam emocji. A przynajmniej nie potrafię ich odczuć i nazwać. Mam problem w rozumieniu czym jest uczucie. Nie wiem kiedy coś mnie smuci, lub cieszy. Jedyne co czuję to ból psychiczny. Tylko to umiem określić i powiedzieć kiedy odczuwam a kiedy nie. Widzę jedynie swoje myśli, rozum. Zapewne gdzieś tam są i emocje. Ale nie umiem ich wyodrębnić. Posługuję się jedynie umysłem.
-
Jasne, że mało czasu. Dowal sobie jeszcze. Na drugą stronę zdążysz przejść. Nie ma gdzie się śpieszyć. Nie będę ukrywać. To długi proces. Ale dasz radę. Tylko cierpliwości. Pozdrawiam.
-
W zasadzie to nie ma żadnego sposobu na przetrwanie. Na pewno za nic się nie zabierać. Przespać ten czas. Mało robić. Dużo leżeć. Nie przemęczać się dodatkowo. Trzeba to po prostu przeczekać. Niestety. Możesz próbować jakiś wspomagaczy. Ja jednak nic nie brałam. I żyję. Mam nadzieję, że poradzisz sobie. Trzymam kciuki. Pozdrawiam serdecznie.
-
Tylko trzepnąć w ściane. Cały czas żyję nadzieją, że mnie przepchną. Chyba przejdę. Chyba mi się uda. Jaka ulga. Tylko problem w tym, że jakoś ostatnio nie mogę zebrać się by pójść do szkoły. Wiem, że muszę się postarać. sadna jak mówi sebo, narazie maturą się nie przejmuj. Skup się na tym by wyzdrowieć i wszystko sobie poukładać. Jeszcze masz czas by wszystkiego się nauczyć. Jeśli zdasz nie tak jakbyś chciała, możesz poprawiać. Nie zamartwiaj siebie na zapas. Pozdrawiam serdecznie.
-
Tego powiedzieć nie można, gdyż nie mam zdolności odczytywania myśli innych. Wolę, żeby ktoś miał ze mnie ubaw, niż miałabym przeoczyć cierpienie. Generalnie to można powiedzieć, że wszyscy tu udają i świetnie się bawią. Na ile jest to prawdą nie da się obiektywnie ocenić.
-
Nie musisz się obawiać. Zdarza to się bardzo rzadko. I tylko wtedy gdy przyjmiesz za dużo leków. Nie wiem jak dużo, ale lekarz czuwa nad tym aby dawka była odpowiednia. Nic Ci nie grozi. Pozdrawiam serdecznie.
-
Teraz to już czysta agresja. Warto przeczytać cały temat. Wiele wyjaśnienia można uzyskać. Nie ma z czego robić sensacji, ponieważ ten link już się pojawił. Nie trzeba czytać wszystkich postów, ale chociaż przejrzeć. Tyle nienawiści... A tak mało zrozumienia dla zrozpaczonych i cierpiących ludzi.
-
"Wkręcanie się" czyli nie wszyscy maja depresję
laven odpowiedział(a) na nieuzasadniony temat w Depresja i CHAD
Rodzina, znajomi itd. mają to do siebie, że czasem bagatelizują problem. Może się czegoś obawiają, nie rozumieją. Nie wiem. Nie potrafię powiedzieć. Czasem naprawdę należy liczyć tylko na siebie i lekarzy. Rozmawiałam z moją dobrą koleżanką o mojej nieudanej próbie samobójczej, ta jednak przerzuciła się na inny temat opowiadając na jakim fajnym przedstawieniu była w teatrze. Trochę mi się łyso zrobiło. Ale czas się przyzwyczaić, że niektórzy poza czubkiem swojego nosa nic więcej nie widzą. Nie przejmują się tym co nie jest w ich zasięgu. Wiedz, że tutaj nikt nie powie, że sobie coś wmawiasz. Tutaj w przeciwieństwie do Twojego otoczenia, wiemy co przeżywasz. Nie przejmuj się tym co ludzie mówią. Oni nie przeżyli tego co Ty więc nie potrafią tego zrozumieć. -
Ja słucham niemalże wszystkiego. Jednak głównie skupiam się na gatunkach takich jak darkwave, coldwave, industrial trochę ebm-u. Oczywiście rock, rzadko metal. Niekiedy coś z popu. Z hip-hopu tylko stary Kaliber. Nie lubię rapu ani polskiego ani amerykańskiego. Nie lubię r'n'b i tych klimatów. Nie gardzę muzyką klasyczną, starym jazzem. Zespóly które ostatnio najchętniej słucham to: Diary of Dreams, Skinny Puppy, Project Pitchfork, Wumpscut, Joy Division, Clan of Xymox, Sui Generis Umbra. Trudno wymienić ulubione zespoły, ponieważ co chwila znajduję coś nowego.
-
Swego czasu naprawdę wyglądałam jak potwór. Gdy było naprawdę ciężko praktycznie nie wychodziłam z domu. Jak już to cała potargana, coś na siebie zarzuciłam i się nie przejmowałam. Obojętne mi było jak wyglądam. Teraz jak gdzieś wychodzę, to dla pozorów się jakoś dopracuję. Co by nie wyglądać jak sierotka marysia.
-
O niee. Nigdy nie postawię nogi w solarium. Nie po to wydałałam pieniądze na kremy wybielające, smarowałam się wysokimi filtrami by teraz wszystko zniszczyć. Wyhodowałam tak pięknie bladą cerę. To moja mała dewiacja. Nie znoszę opalenizny.
-
Ależ ja nikogo nie atakuję. Proszę tylko o wyjaśnienie Twych teorii. Gdyż nie do końca wydają się być jasne. Choć chciałabym również sądzić, że jestem w stanie przenieść górę. Realizm mi jednak na to nie pozwala. Czasem mi naprawdę żal tych ludzi, którzy zmagają się z cierpieniem, przez tak długi czas, i nikt ani nic nie jest już w stanie niczego zmienić. Bym chciała być słodką idiotką i uwierzyć, że już nigdy nie pomyślę o śmierci.
-
Eee tam. Ja ZAWSZE czytam ulotki i wcale nie czuję zbyt wielu skutków ubocznych. Może to typowe dla nerwicy. Jednak ja cierpię jedynie na depresję. Jakoś nie wmawiam sobie objawów. Może nie na każdego ta metoda działa. I rzeczywiście warto wiedzieć co się bierze i z czym nie można łączyć.
-
W sumie trudno powiedzieć. Za pierwszym razem gdy brałam Efectin ER 75mg wcześnie pomogło. Potem utrzymywało się na podobnym poziomie. Teraz jednak biorę Efectin 150mg + Seronil 20mg, a efekty są marne. Choć rzeczywiście, przez chwilę było lepiej, a teraz tak jak dawniej. Podejrzewam, że to wszystko zależy od organizmu. Różnie to bywa. Zapytaj się lekarza psychiatry. On na pewno będzie wiedział jak to jest.
-
......... Chyba nie jestem w stanie nikomu nic dzisiaj napisać. Nie umiem nic doradzić, ani wesprzeć. Przeprasza. Tak źle się czuję. Taka osłabiona. Nie mam siły jutro pójść do szkoły. Wiem, że koniecznie muszę. Chciałabym przepłakać cały dzień. Gdybym tylko umiała... Czuję się jak trup. Nie daję rady.