-
Postów
1 843 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez pisanka
-
ja miałam podobnie, że raz tak siebie widziałam raz tak. w jednym lustrze byłam zadowolona, a winnym nie. to chyba zależało też od tego kiedy jadłam ostatni posiłek jak patrzyłam po posiłku to koszmar, z samego rana, po porannej kupce zadowolona no i fakt zależy to też od nastroju i samopoczucia.
-
- to czemu uważasz, że boisz się problemu bulimicznego? jeżeli tak jest to powinnaś iść do gastrologa i dowiedzieć się czemu masz takie objawy itd. może to być jakaś choroba gastryczna? Czemu od razu skojarzyłaś to z bulimią? Osoby zdrowe gdy mają coś takiego uważają to za problem gastryczny. Mój ojciec miewał podobne problemy i okazało się, że miał tasiemca i stąd u niego głód i jedzenie na noc,a potem złe samopoczucie, bóle brzucha, mdłości w efekcie prowokował wymioty,bo mdliło go,ale organizm sam z siebie nie prowokował wymiotów. To Kochana, leć do lekarza, a nie filmy dokumentalne o bulimii oglądaj ;P
-
Uzależnienie od gier, internetu ogólnie świata online to poważna sprawa. Fajnie, że jesteś w stanie o tym w ogóle napisać, bo serio mało kto ma tyle odwagi. Poza tym masz dużą świadomość o problemie, nie wypierasz go przynajmniej teraz pójście do psychiatry nie zobowiązuje od razu do natychmiastowego wyrzucenia komputera i gier za okno, warto skorzystać z pierwszej konsultacji, czysto informacyjnej. Zapytać co lekarz zaleca w takiej sytuacji? Może znajdzie się rozwiązanie, które wyda się korzystne dla Ciebie? Hmm? :) Co Ty na to? :)
-
ja przez wiele lat zmagałam się z tym problemem.Typowe uzależnienie.Na początku dla przyjemności,potem z przymusu.Miałam długi okres,że robiłam to automatycznie nie mając na to nawet ochoty.Żeby rozładować napięcie.W pewnym momencie miałam duże problemy z masturbacją,nie wspomnę o problemach seksualnych.Problem jest uśpiony od ponad 2-3 lat,jednak do tej pory często mam trudności z orgazmem podczas seksu,a nie wspomnę już o moim libido chociaż spadek libido zwaliłabym na tabletki antykoncepcyjne i SSRI
-
Mój problem pojawił się już jako dziecko. Mam dwie starsze siostry,które od urodzenia mnie odtrącały (jedna jest starsza o 5 lat, druga o 6).Czułam się jako dziecko niepotrzebna,gorsza,bo one się lepiej rozumiały,miały swoje wspólne zabawy,znajomych.A ja byłam INNA.Prowadziłam życie sama,ze swoimi znajomymi,ale zawsze moi znajomi byli GŁUPI,a ja DZIECINNA.Gdy miałam 10 lat zmarł mój kolega "z podwórka".Dostał wylewu.Nie rozumiałam wtedy co to znaczy śmierć,ale wtedy zaczeły się moje problemy.Miałam 10 lat i zaczęłam się samookaleczać,miałam halucynacje i byłam agresywna.W domu też obrywałam przez to,bo "nie umiałam się zachować",a ja po prostu nie mogłam dać swoim emocjom ujścia.Szukałam jako dziecko różnych metod.Gdy miałam 11-12lat odkryłam tajniki masturbacji.Nie bardzo to rozumiałam,ale to mi dawało pewną ulgę.Do czasu.Byłam dzieckiem uzależnionym od masturbacji.Emocje dalej we mnie się tłamsiły i szukałam dalej.Grałam w teatrze,tańczyłam,ćwiczyłam akrobatykę,na trochę pomagało,ale nie na długo.Dalej cięłam ręce.Gdy moja dziecięca kariera teatralno-taneczna osiągała swój najwyższy etap miałam wypadek na treningu.Uszkodziłam kręgosłup.I marzenia o scenie chuj strzelił.Rehabilitacja,zabiegi,wózek inwalidzki,szpitale,a przez to depresja,anoreksja,leki,narkotyki.Dostawałam silne leki przeciwbólowe,od którym szybko się uzależniłam,ale to też nie dawało ULGI.Zaczęłam dużo imprezować,pić,palić papierosy,szybko przeszłam do mocnych narkotyków.A miałam zaledwie 13 lat.Szybko się zakochiwałam,znajdywałam sobie starszych partnerów jako małolata,dochodziło do bardzo intymnych kontaktów,szybko nauczyłam się co i jak.Jednak emocjonalnie byłam rozpieprzona.Histerie,awantury,dalsza autodestrukcja,próby samobójcze,głodzenie się.3 lata później wysłano mnie na przymusowe leczenie,które nic nie dało,bo wróciłam do starego trybu.Rok później zgodziłam się dobrowolnie na leczenie i trafiłam do ośrodka odwykowego.Leczenie trwało 2 lata.Udało mi się zwalczyć uzależnienia,zaburzenia odżywiania,wszystko wydawało się ok.Ale depresja cały czas była,nerwica też.Objawy somatyczne pojawiały się coraz częściej.Do tego podczas leczenia poznałam faceta z którym spotykałam się 4 lata, który zniszczył mnie dobitnie.Ograniczał mnie,gnębił,wykorzystywał.Wywierał na mnie presję.To była typowa przemoc psychiczna.Pamiętam jak za to,że zwróciłam mu uwagę by nie rzucał skarpetek na podłogę 3 dni błagałam go na kolanach zaryczana,żeby mi wybaczył.Poniżałam się do granic wytrzymałości.Wyrywałam sobie włosy z głowy i waliłam rękami o ścianę.A on spokojnym głosem mówił:"jesteś nienormalna".4 lata nie mogłam się uwolnić z tego związku.Dopiero musiałam wejść w pewien romans,żeby zrozumieć,że zasługuję na coś lepszego.Romans mimo,że krótki,pomógł mi z tym skończyć.Stanęłam na nogi.Odeszłam.Toksyczny były jednak długo nie dawał mi żyć.Ciągle chciał wracać,dalej wywierał na mnie presję psychiczną,łaził za mną,sprawdzał z kim się spotykam.Byłam spruta do granic wytrzymałości.Nie mogłam żyć.Przez pół roku po rozstaniu spotykałam się najpierw 2 miesiące z kumplem.Taki bardziej fuck-friends układ,żeby nie czuć się samotna.Żeby poradzić sobie jak ON próbuje dzwonić,żebym nie siedziała sama w domu,żebym nie miała czasu na głupie myśli.Potem poznałam kolegę mojego fuck-frienda z którym weszłam w 5 miesięczny związek,który był kolejną odskocznią.Bardziej chciałam "na legalu" pokazać,że mam kogoś,że nie jestem już zainteresowana TOKSYCZNYM,bo cały czas twierdził,że ja na pewno go kocham.Jest nienormalny.Wytatuował sobie mój portret na sercu i inicjały.Próbował zdobyć mnie za wszelką cenę.Jednak nowy partner pomagał,pozwolił mi zając się sobą,i wszystko jakby normalniało.Byłam wesoła,pogodna,chodziłam na imprezy itd.Podczas tego związku ZAKOCHAŁAM się.W moim obecnym NARZECZONYM.Przez połowę tamtego związku flirtowałam z moim obecnym partnerem i jak byłam gotowa na prawdziwy związek,zakończyłam tamten i zaczęłam żyć na nowo.Mimo,że mój obecny związek jest naprawdę super,dogadujemy się świetnie,ON wie o wszystkim i mnie rozumie,to jednak pozostałości po zniszczonej psychice zostały.Dalej mam nawyki przepraszania za wszystko,boję się krzyków,których nie ma,ale jak zrobię coś źle,staram się od razu to zamaskować,żeby nikt nie był na mnie zły.Takie cholerne poczucie winy za wszystko co zrobie i lęk,że zrobię coś nie tak.A gdy ucieknie mi autobus i wrócę do domu 20 minut później?Od razu dzwonię i uprzedzam,boję się,że mi nie uwierzy,że uzna,że łaziłam gdzieś..a ON łapie się za głowę i mówi:"dziewczyno,nic się nie stało.Nie przepraszaj,proszę".Od 4 miesięcy leczę się SSRI i próbuję złapać nowy oddech.Układam sobie życie i za tydzień mam pierwszą od 4 lat wizytę u psychiatry.Chcę uporać się z tym wszystkim z czym do tej pory się nie uporałam.Wiem, że to dopiero początek długiej drogi ku dobremu,ale wierzę,że uda mi się i poczuję w końcu ulgę i szczęście. Przepraszam,za taką ilość tekstu,pewnie nikomu nie chciało się tego czytac może to i dobrze.Chciałam się po prostu wygadać i opowiedzieć swoją historię.
-
apatia po marihuanie utrzymująca się rok ?
pisanka odpowiedział(a) na kasztan2c temat w Uzależnienia
dokładnie. Twoje problemy nie są raczej od zioła, tylko pewnie problem leży gdzieś głębiej. Jesteś niepełnoletni, więc musisz przede wszystkim powiedzieć o tym rodzicom i iść na odpowiednie leczenie. Koniecznie idź do psychiatry, że ocenił gdzie leży problem i skierował Cię gdzie trzeba! -
Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)
pisanka odpowiedział(a) na cicha woda temat w Nerwica lękowa
czyli w ile czasu udało Ci się powiedzmy WYZDROWIEĆ? -
w końcu wyspałam się, rano z moim love leniliśmy się długo w łóżku, i gadaliśmy, i śmialiśmy się, więc poranek super :) potem odpoczynek, po 6 latach prób napisałam maila do Antoniego Libery, mojego guru literackiego i badacza Samuela Becketta (jestem fanką Becketta). W sumie wiadomość była długa, emocjonalna i pewnie wyszłam na idiotkę, ale czuję się teraz lekko! Ulżyło mi, i się popłakałam ze wzruszenia. Mój love też przeczytał to i sam się popłakał podczas czytania tego! :))) teraz siedzę i próbuję podjąć decyzje co zrobić jak skończę WSR w czerwcu (kontynuować WSR - 3 semestry w instytucie dziennikarstwa na wydziale teologicznym do licencjatu, 5 letnia Psychologia w WSFiZ, czy 3 letnia Wiedza o Teatrze w AT????? HELP!) no i tak będę siedzieć...a na 17.00 do pracy
-
po 6 latach prób w końcu napisałam maila do mojego literackiego mistrza :-) (aż się popłakałam ze wzruszenia...)
-
bretta ma rację. Tak naprawdę ludzi gówno obchodzi co jesz, ile jesz i jak jesz, chociaż ten nawyk został mi do teraz, zwłaszcza jak jem coś słodkiego i myślę sobie, że zaraz ktoś będzie krytykował, albo śmiał się, że jestem gruba, bo jem ciastka do herbaty czy coś, ale potem wracam do pionu i mówię sobie, że przecież nie jestem gruba i nikt nie będzie liczył ile ciastek zjadłam, a tak naprawdę to ludzi to nawet nie interesuje. I jak bym zapytała kogoś np na imprezie ile ciastek kojarzy, że zjadłam, to podejrzewam, że większość powiedziałaby, że nie zwróciła uwagi, że w ogóle jakiekolwiek ciastka jadłam
-
COMA super super! :) -- 18 maja 2012, 12:10 -- po 6 latach prób zebrałam się na odwagę, żeby napisać maila do Libery @_@
-
GregoryHouse teraz się usprawiedliwiasz, bo pamiętam Twoje poprzednie posty sprzed kilku dni, czy tygodni i nadal twierdzę, że masz problem, który tylko nakręcasz. Twoja sprawa. Ja na Twoim miejscu już dawno bym z tym coś zrobiła zanim usilnie się upierać, że wszystko jest ok. Laima tez to kiedyś przerabiałam, ale próby przekonania się do tego na pewno będą dobrym krokiem ku dobremu.
-
sam fakt, że się tym interesujesz, że wymiotujesz itd jest sygnałem, że coś jest nie tak. nie musisz mieścić się w książkową definicję bulimii, żeby ją mieć. Jeżeli zjedzenie dwóch kanapek traktujesz jak objadanie się, to znaczy, że już masz zakrzywiony sposób patrzenia na jedzenia. Wiele osób je na noc, bo nie potrafi zasnąć na głodnego, to nie jest nic złego, chyba, że ktoś stosuje dietę, to wtedy dopiero jest ta zasada "nie powinno się jeść na noc". Moim zdaniem masz JUŻ problem i powinnaś coś z tym zrobić, bo zaraz będzie za późno. Możesz wierzyć mi na słowo, ponieważ też to przerabiałam kilka lat temu! też wypierałam chorobę, niby próbowałam się przed nią chronić, a wewnętrznie cały czas w nią brnęłam, aż do stanu KRYTYCZNEGO. Twoje zachowanie jest typowe dla osób z zaburzeniami odżywiania i kwalifikuje się do leczenia. Znam wiele bulimiczek, anorektyczek i innych osób z ED z terapii, wszyscy robili praktycznie tak samo. To jest tzw. syndrom wyparcia choroby, ale podświadomie brniesz w nią celowo. Taka wada choroby ale skoro nie chcesz się leczyć to zobaczymy za kilka miesięcy
-
to dobrze, że nie ćpasz, deprecha norma, niemoc też, ale wszystko idzie w dobrym kierunku:)
-
"nie jestem jeszcze chora" ale zaraz będziesz? jak wymiotujesz i obżerasz się to jest to już oznaka, że coś jest nie tak! I nie trzeba oglądać filmów dokumentalnych, żeby się o tym dowiedzieć. Idź dziewczyno na leczenie, bo tylko pogarszasz swój stan, a wierz mi, że gdy będzie już za późno, to nie tak łatwo będzie z tego wyjść!
-
bretta jak chodziłam na terapie uzależnień od narkotyków to jednym z elementem terapii było też leczenie ED, bo jedzenie było elementem mojego uzależnienia (kompulsywne wyładowywanie emocji) i mój terapeuta w ramach programu zalecić mi pójście na taki mityng. Musiałam w miesiącu pójść trzy razy inaczej nie zaliczyłabym danego etapu terapii. więc trochę nie miałam wyboru, bo pewnie sama też bym od tak nigdy na takie coś nie poszła ale cieszę się, że się tam pojawiłam, bo jest to mimo wszystko ciekawe doświadczenie. Niestety takie mityngi nie cieszą dużym zainteresowaniem tak jak np. AA, czy AN. W Warszawie takie mityngi są chyba 3-4 razy w tygodniu (przynajmniej kiedyś były) i tak jak ja chodziłam to przychodziło maksymalnie 5-6 osób (w przeciwieństwie do AA, które w Warszawie odbywają ponad 20 razy DZIENNIE i na każdym takim mityngu jest ponad 10 osób, a zwykle o wiele wiele więcej). Jak rozmawiałam na mityngu AŻ z kobietami (nie miałam okazji poznać żadnego mężczyzny ) to dowiedziałam się, że kilka kobiet po leczeniu ED i uzależnieniu od jedzenia szukały miejsca na spotkania grupy wsparcia i tak powstało AŻ :) naprawdę fajna sprawa i polecam. Nie jest takie UDUCHOWIONE i SEKCIARSKIE jak AA -- 16 maja 2012, 19:43 -- http://anonimowizarlocy.org/index.php
-
nienawidzę polityki. Przez znaczną część życia byłam anarchistką, teraz zasadniczo mam w dupie to co dzieje się w życiu politycznym. Po prostu dla mnie nie istnieje. Jaki film najbardziej Cię wzruszył?
-
dokładnie. Poza tym jak chcesz się leczyć, to nie może być tak, że leczysz np. ED, a nie leczysz uzależnienia, bo wtedy każda inna terapia jest gówno warta. Wszystko to jest ze sobą powiązane, więc jak chcesz wyleczyć się np. z depresji to musisz zapanować nad ED, a jak musisz zapanować nad ED to musisz zwalczyć uzależnienie, takie zamknięte koło. Walka jest ciężka, ale warta wysiłku. Ja też kiedyś byłam na tym etapie co Ty, ale jak go przeszłam to teraz minęło 6 lat i ŻYJĘ. To główny i największy mój sukces. -- 16 maja 2012, 18:49 -- coma fajnie, ze jesteś. wszystko ok?
-
wierz mi, wiem z doświadczenia, że nawet to potrafi nakręcać bo tak samo filmy fabularne i dokumentalne pokazują tragedię osób chorych i drogę do samozniszczenia. Czyli jak nakręcać Cię mogą fabularne, to tak samo nakręcać Cię mogą dokumentalne jeżeli chcesz zyskać większą świadomość o chorobie idź na odpowiednie leczenie, tam w programie jest zdobywanie ODPOWIEDNIEJ świadomości choroby. Poza tym polecam mityngi AŻ (anonimowych żarłoków) niestety nie we wszystkich miastach są, ale można znaleźć sobie jakiś fajny mityng i pogadać z ludźmi i zyskać dużą świadomość choroby. -- 16 maja 2012, 18:45 -- a zdobywanie takiej świadomości to jest tak jak brałam narkotyki i byłam w czynnym uzależnieniu, to, żeby "mieć większą świadomość choroby i problemu" to czytałam książki "Pamiętnik narkomanki", "Hera moja miłość" i oczywiście oglądałam filmy takie jak "Requiem dla snu", "trainspotting" itd. czy dla mnie jako osoby uzależnionej te filmy i książki były odstraszające? owszem zwiększyły moją świadomość, ale bardziej wkręciły mnie w schematy uzależnienia. Cały czas coraz bardziej w tym siedziałam głównie myślami.
-
a po co Ci one? żeby się nakręcić jeszcze bardziej, czy żeby miały Ci pomóc? ;>
-
Lady Em. dokładnie, ja mam siostrę z padaczką i podobna sytuacja. Jak brakowało mi leków to ona mnie ratowała i odwrotnie, bo przez pewien czas brałyśmy to samo. Potem jej zmienili i zwiększyli dawkę, więc koniec z siostrzaną pomocą
-
Laima to jak sama sobie nie radzisz z rzuceniem to idź gdzieś gdzie pomogą Ci rzucić to wszystko. p.s. dobrze, że zmieniłaś avatar. ten jest ładniejszy.
-
i często leki stosowane w psychiatrii są wykorzystywane w leczeniu np. epilepsji itp i odwrotnie
-
dominika92 lekarze, żeby móc wykonywać swój zawód muszą uczyć się podstaw psychiatrii, jest to warunek konieczny na studiach. a, że nie wszyscy może chcą wykorzystywać tą wiedzę w swoich praktykach medycznych to co innego. wielu lekarzy nie uznaje chorób psychologicznych. Twierdzą oni, że są to zwykłe problemy, a nie choroby i szukają wytłumaczenia w swoim fachu (kardiolog w chorobach serca, neurolog w chorobach mózgu itd) dlatego zwykle ufamy psychiatrą, bo to oni zajmują się stricte naszą psychiką. Do nich zwracają się osoby w wyjątkowych potrzebach, dlatego łatwej jest takim osobom zaufać psychiatrze niż kardiologowi. Aczkolwiek zgadzam się, że nie wszyscy lekarze mają do tego kompetencje, ale nie oznacza to, że mieć ich zgodnie z tokiem ich nauczania nie powinni (teoretycznie każdy lekarz powinien umieć zdiagnozować każdą chorobę również psychiatryczną i w związku z tym powinien skierowywać już o specjalisty - nie chodzi o to, żeby neurolog leczył dolegliwości żołądkowe, tylko, żeby potrafił je chociaż odnaleźć). Laima, nie bardzo rozumiem?
-
każdy lekarz na kompetencje do wykrywania chorób psychologicznych. internista, lekarz rodzinny, neurolog, kardiolog itp mogą wykryć zaburzenia depresyjne i leczyć je farmakologicznie tak jak psychiatra. Nie może prowadzić terapii, ani nic pochodnego, ale leki przepisywać może i diagnozować tak samo. mi nerwicę lękową zdiagnozował internista i zanim psychiatra to potwierdził to długie miesiące już się leczyłam farmakologicznie na nerwice. To jest tak samo jak np. psycholog może zdiagnozować depresje, a nie jest to przecież lekarz tak czy siak, każdy lekarz może to wykryć.