Skocz do zawartości
Nerwica.com

Tukaszwili

Użytkownik
  • Postów

    966
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Tukaszwili

  1. Znieczulenie mnie nie przeraża, półtora roku temu miałem kolonoskopię pod narkozą i było super . W sumie dziś jestem wyjątkowo spokojny, będę się skupiał na oddechu i wierzę, że pójdzie szybko.
  2. Mnie już złapał stres przed jutrzejszą gastroskopią. Nawet nie przed wynikiem tejże, choć też coś tam się kołacze po głowie, lecz raczej przed samym procesem badania. Mam wizję, że się duszę, dostaję ataku paniki na kozetce. Lekarz, który będzie ją wykonywał, to doświadczony gastrolog, ma same dobre opinie w necie, a mimo to nie potrafię się wyciszyć. Przecież setki ludzi, nawet dzieci, mają gastroskopię robioną i jakoś dają radę, a ja panikuję jak mała dziewczynka.
  3. Dzień dobry Bubson, witamy w naszym gronie nerwicowców. Trafiłeś bardzo dobrze, masz wszystkie klasyczne objawy. Najpierw zaczęło się od bodźca, stresora (jak to mówi moja pani psychiatra), czyli obserwowania walki z chorobą młodego chłopaka. U mnie takim stresorem, którym wywołał nerwicę, gdy miałem 22 lata, była śmierć dziadka. Też się męczył, wszak tylko tydzień, ale byłem tego świadkiem. Początkowo jakoś udało mi się pogodzić ze stratą, ale dwa miesiące po pogrzebie miałem pierwszy atak paniki, wtedy wydawało mi się, że to zawał. Teraz, 7 lat później, co jakiś czas wracają mi hipochondryczne natręctwa. U Ciebie dodatkowo doszedł nowy stresor - oczekiwanie dziecka. Tak, to radosna nowina, ale stresory mogą również wiązać się z pozytywnymi emocjami. Jakby nie patrzeć na Twoje barki spada ogromna odpowiedzialność i organizm zaczyna reagować. Najwidoczniej jesteś, tak jak my wszyscy, niezwykle wrażliwym człowiekiem, co jest dobre, ale ma ten minus, że potrafi wpędzić w dołek. Podziwiam, że byłeś w stanie leżeć w łóżku z takim tętnem i ciśnieniem. Ja gdy łapie mnie tachykardia, to muszę wstać i pochodzić. Nie ma szans, abym siedział, czy leżał. Co do bycia sprawnym, gdy idziesz - mam dokładnie tak samo. Nic na mnie tak nie działa, jak spacer szybkim tempem, bo dzięki temu wydzielają się endorfiny i mózg zaczyna wchodzić na dobre tory. Obawiam się, że musisz rozpocząć terapię u psychoterapeuty, zachęcam, mnie nauczyła wielu rzeczy.
  4. Białka też kiedyś doglądałem, gdy sobie wkręcałem problemy z trzustką. Po dzisiejszy wpisach zerknąłem na stolec chyba był odbarwiony! Ale jakoś się nie przejąłem, tysiąc razy taki robiłem, ważne, że kształtny i obfity . Trochę się uspokoiłem, na pewno jest lepiej niż rano. W sumie pobudki zawsze są najgorsze, od kiedy pamiętam.
  5. Oczywiście, że tak. Oglądanie stolcu po wypróżnieniu to klasyka. Kto tego nie robił niech pierwszy rzuci kamieniem . Powiem Ci, że miałem krew na kupie, jak i na papierze. Okazało się, że to hemoroidy wewnętrzne. Wcześniej nie wiedziałem, że takie w ogóle istnieją. Przez 2 tygodnie byłem przekonany, że mam raka jelita, poszperaj w moich postach, niedawno napisałem jak wyglądała moje "diagnozowanie", obśmiać się idzie . U mnie dziś też kiepsko, może nie aż tak jak u Phollera, ale myśli biegają po głowie. Pobudka wszak bez guli w gardle, ale jak tylko łyknąłem Seronil (jak idiota na pusty żołądek) to dostałem zgagi, która minęła dopiero przed chwilą, bo Rennie possałem. Mięśnie brzucha spięte non stop, nie potrafię ich zrelaksować. Trzecia fatalna noc za mną, w ciągu dnia ledwo żyję, a wieczorem nie mogę zasnąć, bo po 22 się wybudzam, mógłbym góry przenosić. Teraz coś mnie mieli w żołądku, już się boję piątkowej gastroskopii. Koleżanka z roboty, która jest w pierwszym miesiącu ciąży, dziś nie przyszła, bo się okazało, że ma guza na łożysku i musi leżeć. Oczywiście tylko jak usłyszałem słowo GUZ, to ciśnienie i tętno skoczyło.
  6. Wiedziałem, że jeśli się pochwalę dobrym samopoczuciem, to zaraz coś się zjebie. Dziś powróciła przeszkoda w gardle, znowu bolą mnie plecy przy przełykaniu, jestem roztrzęsiony i nie mogę skupić myśli. Kierwa mać, sobota, niedziela, poniedziałek totalny luz, dziś nagle z dupy jakieś jazdy. Podejrzewam, że owocem mojej szajby jest fakt, iż dowiedziałem się, że czeka mnie pod koniec stycznia podróż do Holandii. A jako że nie wsiądę do samolotu, to muszę dwa razy jechać busem. Nienawidzę podróżować, ileż bym dał, aby nie bać się tego latającego gówna, ale na samą myśl o locie dopada mnie ARCYLĘK, to nie nawet nie zwykły lęk, tylko taka potęga bania się, że bardziej nie można. Najzabawniejsze, że nigdy nie leciałem nawet.
  7. Nerwica kocha najbardziej trzewia i serce. To jej ulubione organy, odwiedza je najczęściej i zaprasza do destrukcyjnego tańca. Anka, ja też mam krzywe dziurki, w lewej regularnie pęka mi naczynko, co owocuje delikatnym krwotokiem. Przywykłem. Oczywiście przegroda krzywa, ale chyba nikt nie ma prostej. Może piloci myśliwców. Dziś natomiast u mnie wyjątkowo spokojnie. Od rana skupiłem się na robocie, żadnego kłucia w brzuchu, nie ma kuli w gardle, nawet nie boli mnie kręgosłup podczas przełykania. No ale chociaż szumi w lewym uchu, czyli klasyk, od tego się nigdy nie uwolnię.
  8. Szalom, witamy nowych i smucimy się jednocześnie, że musieliście tu trafić, bo to zły znak. W grupie jednak raźniej, zatem piszcie ile wlezie, powtarzajacie się, wałkujcie w kółko ten sam temat, bo wiem jak bardzo pomaga takie internetowe katharsis. Wczoraj super dzień, bez somatów, bez kuli w gardle, ponad 5 km spaceru, kawka z konkubiną w fajnej kawiarni. Wieczorem kupiliśmy sobie syfiaste chipsy, które zeżarliśmy oglądając film. Dodatkowo, aby było jeszcze kaloryczniej, wypiłem czteropak piwa. Dziś z rana niby nienajgorzej, ale wróciła przeszkoda w gardzieli. Lekki niepokój, ale jeszcze bez lęku. W piątek wziąłem z domu rodzinnego trochę Lorafenu, więc w razie czego łyknę. Od 3 tygodni jem niezdrowo i przestałem uprawiać sport, bo uznałem, że to wszystko nie ma sensu. Muszę się w końcu zebrać w sobie i powrócić do regularnych marszów i kalenistyki, bo zaraz się spasę.
  9. Przed chwilą przeszedłem się do McDonald's, akurat mam tam 12 minut piechotą z pracy. Ruszyłem ostro z kopyta, szybkie tempo. Czekając na zamówienie poczułem słabość w nogach, która stopniowo rozlała się na cały organizm. Oczywiście od razu gonitwa myśli: BOŻE CO SIĘ DZIEJE, SŁABNĘ, PRZERZUTY! Tylko raka nie potrafiłem zdiagnozować, jakiego mam. Dziś mało zjadłem, dużo siedziałem przy kompie, dodatkowo w pełni jeszcze nie wyleczyłem przeziębienia, więc mam prawo k.u.r.w.a. się zmęczyć. Wróciłem z zamówieniem do roboty, łapy się trzęsły, nogi jak z waty, ale głód cholerny. Opierdzieliłem Wieś Maca, McRoyala i frytki w sekundę niemal. Teraz dopiero zaczyna ze mnie schodzić stres, ale dłonie jeszcze drżą na klawiaturze. Czekam aż kalorie się przyswoją i doładują solidną dawką niezdrowej energii. EDIT Myjąc ręce przed jedzeniem, zdałem sobie sprawę, że nie czuję kuli w gardle. Chyba nie muszę dopisywać, że od razu wróciła
  10. Kurde, to Ty naprawdę musisz być cholernie odporny, bo mi wystarczy jedna magiczna pigułeczka 1 mg i jestem spokojny po dwóch jak naćpany chodzę.
  11. Pholler, noszenie Lorafenu w kieszeni jest samo w sobie świetnym lekarstwem. Świadomość, że w każdej chwili można zażyć złotą pigułkę, która ukoi nerwy, potrafi wyciszyć. Zawsze wtedy powtarzam sobie, jeśli łapie mnie szajba - spokojnie, mam Lorafen, to tylko nerwica, wezmę go jak będzie gorzej. Pomaga, naprawdę. Widzę, że wielu z Was ma lęki o bliskich. Mnie to chyba nigdy nie trafiło, ale pewnie prędzej czy później ten rodzaj szajby zaatakuje, to nieuniknione. Dziś natomiast z rana kula w gardle, oczywiście po przyjeździe do pracy, po zjedzeniu śniadania i wypiciu kawy, wszystko przeszło. Wieczorem znowu dopadnie, pochwyci w sidła, zaciśnie szpony na bezbronnej gardzieli i odda mi swoją całą uwagę. Dobrze, że chociaż zgagi nie mam, ale może lepiej nie chwalić dnia przed zachodem słońca. Czuję lekkie roztrzęsienie wewnątrz, wrażenie tachykardii, mimo miarowego i dość spokojnego rytmu serca. To też jeden z najzjebańszych (ha, wymyśliłem nowe słowo!) somatów, jakie mnie dopadają. Mierzę tętno - alles klar, bije dobrze, ale organizm daje odczucia biegu, abstrakcja.
  12. Wszak kobietą nie jestem, ale pozwolę sobie odpowiedzieć . Też przez nerwicę straciłem trochę włosów, do bycia łysym sporo mi brakuje, ale kiedyś byłem w stanie nosić długie, gęste włosy. Teraz muszę mieć modną fryzurę z łysymi bokami i zaczesem w tyło-bok . Miałem okres, gdy codziennie leciało mi ze łba. A w mojej rodzinie sami kudłacze, dodatkowo problemy włosowe zaczęły się przy ataku nerwicy.
  13. Jaki znowu rak? Przy nowotworze to byś miała ogromne te węzły. Poza tym nawet nie wiesz czy to w ogóle węzły.
  14. Nie ukrywam, że bywało zdecydowanie gorzej. Teraz jestem w stanie prowadzić całkiem normalny tryb życia, w pracy skupiam się na obowiązkach, nie śledzę na stronach medycznych. W domu poczytam, film obejrzę, z narzeczoną pogadam o pierdołach . Cały czas jednak łaskocze mnie po plecach widmo niepokoju, przypomina o sobie taką kulą w gardle, czy jakimś ukłuciem w klacie, pod lewym żebrem, czy gdziekolwiek indziej. Dodatkowo cały czas mam jakieś bóle w plecach podczas połykania. Raz mniejsze, raz większe, czasem w ogóle ich nie czuję (zależy od pozycji, w której przebywam). Za 8 dni gastroskopia, która oczywiście przeraża. Nawet nie chodzi o samo badanie, bo zdaję sobie sprawę, że nie należy od przyjemnych, lecz o wynik tegoż. Znacie doskonale to absurdalne i paradoksalne zarazem uczucie, gdy niepokoi fakt, że jest się wyjątkowo spokojnym. Zawsze jak panikowałem i robiłem badania, to wychodziły dobre wyniki, więc teraz się obawiam, że skoro funkcjonuję normalnie, to coś wylezie. Tak poza tym czuję się dobrze, nie chudnę, mam sporo sił, apetyt.
  15. Myślę, że póki będziesz trwała w stresie, póty brzuch boleć Cię będzie. No ale mądrzyć to się mogę, a sam panikuję na byle zakłucie. W Polsce solidnej zimy nie mieliśmy w tym roku, nie wymroziło zarazków i wszyscy chorują. Wczoraj do roboty nie poszedłem, bo mi szefowa zabroniła, gdyż brzmiałem koszmarnie i nos wycierałem co sekunda. Dziś już lepiej, Fervex, lewoskrętna witamina C i solidne wypocenie postawiły mnie na nogi. Teraz funkcjonuję jakoś bez somatów, z rana była kula w gardle, ale im dalej w las, tym więcej luzu i stopniowo przeszkoda zmalała, przez pewien czas nawet nie była wyczuwalna, ale wtedy sobie o niej przypomniałem i znowu się pojawiła .
  16. distorted_level68 , ale pytasz o ten lęk przed opętaniem? Nie jestem w stanie do niczego go porównać, to po prostu abstrakcja, która bardziej w sumie pasuje do nerwicy natręctw, nawet chyba widziałem na subforum tejże przypadłości taki temat. Po prostu nachodzą mnie czasem, choć obecnie bardzo rzadko i łatwo sobie z tym radzę, natrętne myśli dotyczące religii.
  17. Ciężko to skumać, też nie wiem skąd to mi się wzięło. Zresztą większość moich lęków, które miałem i miewam, były i bywają absurdalne. Bo kto normalny wkręca sobie raka jelita, tylko dlatego, że mocno podtarł dupsko i na papierze pojawiła się krew? Niestety nerwica może zaatakować z każdej strony. Wiara zawsze była dla mnie tematem ważnym, ale nie potrafiłem do niej podejść bezkrytycznie, wielkrotnie wątpiłem i dalej mi się to zdarza.
  18. maarry, ooo właśnie, lęk przed opętaniem! Też to miałem wielokrotnie, szczególnie po oglądaniu jakiś posranych horrorów. Dziś u mnie raczej niewiele somatów, głównie kula w gardle, ale tak jak pisałem wcześniej - nie wiem czy jest spowodowana nerwicą, czy refluksem, który wszak innych objawów nie daje od jakiegoś czasu. Udało mi się pozbyć przeziębienia, wypociłem się solidnie i wróciłem do żywych. Troszkę egzystencjalnych myśli nawiedziło mój umysł, rozważałem sens życia, kwestie śmierci i tego typu cuda. W sumie to też irytujące, że moja psyche stara się wyszukiwać, jak jakiś zasrany GPS, dróg na skróty do negatywnego myślenia. Nie chcesz chorób? No to chuj.ku dostaniesz ode mnie porcję tanatofobii. Szału idzie dostać w takim momencie. Jak sobie pomyślę, że mam dopiero 28 lat, a takie jazdy, to co będzie w przyszłości? Bo teraz mogę sobie tłumaczyć - dobra jestem młody, mam silny organizm, na pewno sobie wkręcam. Kiedyś taka opcja odejdzie.
  19. Najlepiej spytać się lekarza lub farmaceuty. Pewnie nic się nie stanie, jak weźmiesz obydwa leki, ale my hipochondrycy zawsze musimy być przezorni. Bo reakcję alergiczną można sobie wkręcić, uwierz, już to przerabiałem, gdy zjadłem krewetki jakieś 2 miechy temu.
  20. Miałem identyczny ból 2 dni temu. Samo przeszło.
  21. Ciekawe pytanie, choć łatwiej byłoby odpowiedzieć jakie mnie NIE spotkały . Wszystko było zależne od choroby, którą właśnie sobie wkręcałem. Postaram się od myślników wymienić te, które pamiętam: - uczucie połykania serce - uczucie zatrzymania pracy serca - kłucia serca - tachykardia - duszności - drętwienie kończyn, twarzy, głowy, pleców - kula w gardle - raz dosłownie na jakieś 15 sekund praktycznie przestałem widzieć - szumy uszne - wszelkie problemy gastryczne - stolce ołówkowate, gdy wkręcałem sobie raka jelita - uderzenia adrenaliny - derealizacja i depersonalizacja - jakieś posrane sny, których chyba nawet nie potrafiłbym opisać - łatwe przestraszanie się, wystarczył jakiś niespodziewany dźwięk i aż podskakiwałem - krew z nosa, zawsze pękają mi naczynka w jednej dziurce przy silnym stresie - problem z oddaniem moczu, częstomocz, sruta ze stresu, gdy byłem przekonany, że mam przerzuty do wątroby - bardzo silne opasające całą głowę bóle - męty przed oczyma Tyle z pamięci, a pewnie jeszcze coś bym znalazł.
  22. Wiem, tak sobie mówię zawsze wypiłem, minęło już pół godziny i czuję jedynie senność czasem warto się przełamać.
  23. Jestem przeziębiony, więc kupiłem sobie Fervex. Teraz boję się go zażyć, mimo że piłem setki razy tenże roztwór. Jestem paranoikiem.
  24. Mnie się już kilka razy wydawało, że wyzdrowiałem. Nerwica była w remisji, właściwie z 2 lata totalnego spokoju. Jednak hipochondria zawsze w końcu wraca, wystarczy jakieś bardziej stresujące wydarzenie i zaczynam od nowa. Obecnie od jakiegoś miesiąca funkcjonuję całkiem sprawie, ale niepokój wciąż trawi duszę.
×