Skocz do zawartości
Nerwica.com

Tukaszwili

Użytkownik
  • Postów

    966
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Tukaszwili

  1. Tak, ja tak miałem, gdy wkręcałem sobie raka jelita. Przeszło po kolonoskopii, jak za dotknięciem magicznej różdżki, po prostu ot tak zacząłem normalnie się wypróżniać i ustąpiły bóle.
  2. Myślę, że to nerwica . W kwestii raka jelita jestem specjalistą, w 2016 roku przeżyłem taką szajbę na tę chorobę, że chyba większej w życiu nie miałem. U mnie skończyło się kolonoskopią, oczywiście jelita zdrowiutkie. Cienki stolec może być spowodowany setką różnych czynników. Odbyt ze stresu się zaciska, szczególnie jeśli jesteś skupiona na tych rejonach, bo przecież defekując z góry pewnie zakładasz "o nie, znowu będzie cienki stolec". Miałem tak i uwierz mi, że robiłem po prostu psią kupę, niczym kiełbaska Frankfurterka. Nerwica uwielbia uderzać w trzewia i rozregulować proces wypróżniania. Poza tym sądzę, że jesteś młodą osobą, a rak jelita to raczej domena starszych osób. Ten rodzaj nowotworu rozwija się nawet 10 lat, więc naprawdę trudno go przeoczyć. Widzę, że pojawił się wątek dotyczący "żartów" z hipochondrii. Nie widzę w tym nic złego, ludzie od wieków reagują w ten sposób na stres. Bo co innego nam zostało? Sam nabijam się ze swoich jazd sprzed lat, jak i z obecnych. Wiadomo, kiedy dopada mnie mocarna wkrętka, to nawet z forum nie korzystam, bo bym nie potrafił napisać składnego zdania. Śmiech to najlepsza obrona, życie i tak daje w dupę każdemu, więc nie możemy ciągle być poważni. Mnie ostatnio udało się przeżyć 2 loty samolotem w przeciągu 3 dni. Były to moje pierwsze podejścia do podbijania przestworzy. Oczywiście 2 h przed startem zażyłem 3 Lorafeny, co zdecydowanie zredukowało napięcie.
  3. Zrobiłem coś szalonego. W przyszłym tygodniu mamy razem z całym biurem podróżować do Holandii, aby spotkać się z klientami. Zawsze na takowe mitingi jeździłem, ale tym razem powiedziałem, że chcę lecieć ze wszystkimi. Podróż samolotem z Gdańska do Eindhoven trwa 1 godz 50 minut, czyli szybki lot. Jestem tak obsrany po gaciach, że chyba w Warszawie czuć smród. Nie wiem co mi odpieprzyło. Chciałem przełamać lęk przed lataniem, ale teraz żałuję. Jutro rano idę do psychiatry po Lorafen, bo bez trzech piguł nie podbiję niebios. A w kwestii chorób - kompletny spokój, ostatnio niczego sobie nie wkręcam, tyle dobrego.
  4. Też mnie ciągle męczy pisk w uszach, w sumie od dwóch lat trwa właściwie non stop z małymi przerwami. Najgorzej jest, gdy się kładę spać, w ciągu dnia nie słyszę tego gówna. Cały czas ten sam rodzaj dźwięku, jakby gdzieś był włączony stary, kineskopowy telewizor. To nawet jakieś głośne nie jest, ale czasem potrafi wyprowadzić z równowagi. Słuch natomiast mam znakomity, laryngologowie zachwalają, badania wychodzą perfekcyjnie. Rezonans głowy też żadnych prawidłowości nie wykazał, USG tętnic szyjnych takoż perfekcyjnie wyszło. Chyba taki urok. Ostatnio lekarka podejrzewała, że to od refluksu może być, którego ostatecznie nie mam. Niby na jakiś czas podczas brania Controlocu objawy znikęły, ale szybko wróciły, jeszcze w trakcie zażywania medykamentu.
  5. hej Teksas, szkoda, że wracasz, byłem przekonany, podobnie jak Pholler, że wychodzisz na prostą. Jak widać zawsze jednak trafi się na jakiś zasrany nagły zakręt, na którym musimy się wykoleić. Mnie terapie indywidualne zawsze pomagały, więc trzymam kciuki, aby i Tobie się powiodło. Podziwiam osoby z forum, które pomimo nerwicy, decydują się na posiadanie dziecka. Za 3 miechy kończę 29 lat, moja partnerka jest rok młodsza, więc w sumie moglibyśmy się podjąć zabiegu zapładniającego, ale obecnie jesteśmy na etapie, że potomków mieć nie chcemy. Cholernie się boję, że mógłbym spieprzyć życie latorośli, tak jak zwykłem niszczyć narzeczonej, która sama także nie ma do końca poukładane w głowie, choć w jej wypadku są to raczej stany depresji, anhedonii. Pięknie się dobraliśmy , ale dlatego jesteśmy razem, inni partnerzy by nas dawno pogonili. Ostatnio funkcjonuję troszkę lepiej, skończyłem antybiotyki na helicobacter. Troszkę wyjałowiły organizm i teraz żłopię Actimele, kefiry i zagryzam ogórkami kiszonymi, aby odbudować florę bakteryjną. Dodatkowo wspomagam się Sanprobi. W sobotę wszak czułem lekką słabość, jakieś leciutkie wkręciki, że może serce chore. Pewnie dlatego, że musiałem jechać na taką wioskę pod Trójmiastem, bo dziadek mojej lubej organizował 80-te urodziny, więc jakby coś mi się stało, to karetka szybko by nie dojechała. Pewnie wszyscy znacie takie myśli. Swoją drogą dziadek to też niezły agent. Napruł się ostro, wywijał na parkiecie, a jeszcze 3 lata temu zdiagnozowali mu nowotwór jelita z przerzutami do wątroby. Oczywiście wyszedł z niego bez szwanku. Cierpi także na cukrzycę, ale i tak wpierdziela słodkie, jak dzik . Niczym się nie przejmuje i jest szczęśliwy. Chciałbym taki być.
  6. Hej, no cóż Ci mogę powiedzieć - bierz i jedz z niego wszystko! Pamiętaj, że zawsze na ulotce muszą być wypisane jakieś skutki uboczne, które trafiają się jednej osobie na milion. Tak wiem, że w Twojej głowie Ty jesteś właśnie tą osobą. Sam tydzień temu przeżywałem podobne katusze, gdy dostałem receptę na antybiotyk celem edrydykacji helicobactera. Przemogłem się, łyknąłem i dziś mija 9 dzień kuracji, jutro rano kończę. Jedynym skutkiem ubocznym był problem ze snem na początku, potem nawet to przeszło. Najlepszym sposobem jest nieczytanie ulotek, ale wiem, że w naszym przypadku to niemożliwe.
  7. Mnie dopadło przeziębienie, dziś nie poszedłem do pracy, aby przeleżeć i wypocić syf. Wypiłem po 15:00 Fervex i tak mnie zmogło, że zasnąłem i obudziłem się 15 minut temu . Oczywiście też ładuję w siebie witaminkę C, o której wyżej wspominaliście. Taką sypaną, lewoskrętną. Po tym długim śnie w ciągu dnia, teraz mam wrażenie kompletnego odrealnienia, aż mam ochotę wyjść na dwór, aby się dotlenić, bo nie jestem przywykły do braku powietrza, codziennie się ruszam.
  8. Widzę, że moi nerwicowy koledzy Teksas i Pholler niestety znowu muszą się posiłkować forum. Chłopaki, ślę Wam pozdrowienia i mam nadzieję, że niedługo będzie u Was lepiej. Jakiś czas nie odwiedzał naszej internetowej jęczarni, ale dziś postanowiłem skrobnąć parę słów. Od blisko tygodnia jestem na antybiotykoterapii z powodu helicobactera. Początkowo oczywiście bałem się zażyć leki, bo byłem przekonany, że doświadczę skutków ubocznych, które praktycznie nigdy nie występują, no ale wiadomo jak to z nami szajbusami jest. Na szczęście moc Seronilu i wystarczająco podniesiony poziom serotoniny uchronił mnie od wkrętów i jakoś dałem radę. Nie ukrywam, że organizm troszkę podupadł przez branie tego gówna, mimo że wspomagam się probiotykiem. Mam problemy ze snem, częste bóle głowy, zmniejszone łaknienie, ale wiem, że to normalne. Dziś w nocy jednak łeb mnie tak zaczął napieprzać, że aż chciało mi się płakać i rzygać jednocześnie. Iburpom przyniósł ukojenie, ale cały czas i tak skupiam się na lewej skroni, bo tam mnie właśnie zaatakowało i tylko czekam na nawrót dyskomfortu. Mimo to nastrój mam całkiem niezły, dziś troszkę drętwieje mi fragment lewej strony twarzy, ale tę przypadłość znam doskonale od lat. Nerwica chciałaby chyba teraz zaatakować moje jądra, bo rozważam USG, aby sprawdzić, czy jakiś nowotwór nie rośnie. W 2016 roku miałem takie badanie i wszystko wyszło ok, poza tym jajca żadnych guzków nie mają, nie są spuchnięte czy twarde bo palpacyjnie badam regularnie, tak jak każą w poradnikach. Nic to, trzymajcie się moi kochani, wierzę, że kiedyś, gdy już Księżycowy Pan zabierze nas na drugą stronę, spotkamy się przy biesiadzie i obśmiejemy problemy, z którymi zmagaliśmy się za życia.
  9. Mnie głównie zgaga męczyła, dlatego postanowiłem zrobić gastroskopię. Czuć, że te antybiotyki walą po wątrobie, bo kompletnie nie mam ochoty jeść. Mam nadzieję, że probiotyk odpowiednio mnie ochrania
  10. To tylko żołądek tak więc łykaj śmiało szkoda się męczyć z tymi bakteriami. Znam ten ból , teraz sam zwracam uwagę na opis lekarstw które zażywam , to czysta masakra. Przełamałem się i łyknąłem, jest ok
  11. Dziś muszę wykupić antybiotyki na helicobacter. Wszystko super, ale oczywiście już teraz boję się je zażywać. Kurwa mać, nie wiem co mi odwaliło z tymi lekami. Kiedyś brałem wszystko, nawet w przypadku koszmarnych skutków ubocznych wypisanych na ulotce. Od października przeżywam koszmar, gdy muszę coś łyknąć.
  12. Przy nowotworze CRP miałabyś z 500. Mój kumpel przy cholernie ostrym ataku jelita wrzodziejącego miał CRP 90. Kiedyś rozmawiałem z lekarzem na temat podwyższonych wyników CRP, naprawdę nie masz się czego obawiać. Abyś jeszcze mniej się niepokoiła, to podam Ci przykład innego kolegi mego, który również ma hipochondryczne natręctwa. Powiększył mu się węzeł na szyi, bo miał jakieś zapalenie w ryju, od zęba bodajże. Zrobił badanie krwi i CRP wyszło 11. Zadzwonił do znajomego lekarza, przerażony oczywiście, z pytaniem czy ma raka, bo CRP wyniosło 11. Doktor ponoć strasznie się śmiał z niego, jak to usłyszał
  13. Nerwica ostatnio nie wie już z jakiej strony mnie podejść. Wyczuwam jej ataki non stop, ale udaje mi się przeciwdziałać. Teraz po gastroskopii, kiedy już odrzuciłem raka przełyku, wkręty próbują innych sposobów, aby popsuć mi samopoczucie. Dwa dni temu coś mnie w jądrze zakuło, więc od razu pojawiła się myśl o nowotworze, w końcu mając 28 lat jestem w grupie największego ryzyka. Jaja zmacane, żadnych guzków, zgrubień nie ma, ból minął. Zacząłem przyglądać się różnym śladom na mojej skórze, bo mam lekki problemy z cerą i co chwila wracają mi syfy. Wyszukiwałem oczywiście jakiś plam świadczących o zagrożeniu życia, jeszcze szajby nie ma, ale wiem, że może się pojawić. No i klasycznie już, gdy organizm nie wie jaki problem tym razem znaleźć, to zaczynam mieć duszności i fikołki w sercu. Dziś idąc szybko do pracy, wziąłem raz bardzo głęboki oddech i aż zakuło mnie w klatce. Od razu zacząłem rozważać zawał serca. Mimo to trzymam się nieźle, wiem, że jeśli przetrwam te delikatnie, bądź co bądź, ataki, to wyjdę na prostą. Tymczasowo, rzecz jasna, bo nerwica i tak kiedyś powróci z kolejnym pierd.olnięciem.
  14. Chyba żaden organ w ciele człowieka nie jest tak podatny na nerwicę jak żołądek. Mnie również przy ostrym spięciu męczyły szeroko pojęte problemy gastrologiczne, przede wszystkim nasilona zgaga. Nie ma w tym nic dziwnego, podejrzewam, że cały czas masz napięte mięśnie brzucha. Kiedyś, przy najsilniejszych nerwach, macałem sobie brzuch i byłem w stanie wyczuć każdy ścięgno, wszystko twarde niczym skała. Gastro wyszło Ci w porządku, zatem innych badań raczej nie ma sensu robić, lecz walczyć z tą dziwką, która zatruwa nasze życia.
  15. Skoro wiesz, że to nerwicowe to pewnie, że możesz wziąć Lorafen. Dla mnie to najlepszy lek, gdy dopadła mnie szajba to od razu go łykałem. Działał zawsze, serce się uspokaja, oddech zwalnia, natrętne myśli ewaporują i po prostu zaczynam funkcjonować normalnie.
  16. Nie, akurat w kwestii narkozy czułem jedynie lekki niepokój, który bardzo szybko minął. Byłem bardziej przerażony tym, co mogą znaleźć w moim jelicie, niźli samą sedacją.
  17. Dziewczęta, narkoza jest ZA-JE-BIS-TA! Miałem w trakcie kolonoskopii, jak walą w żyłę, to od razu czuje się wyluzowanie, odjazd a potem nawet nie zauważasz, że zasypiasz. Też miałem obawy, ale szybko ustąpiły. Dlatego gorąco polecam
  18. Moje jazdy z jelitem miały miejsce półtora roku temu. Robiłem rektoskopię, kolonoskopię, USG jamy brzusznej, próby wątrobowe, morfologię. Wyszło delikatne zapalenie odbytu, które zapewne zrobiło się z rany po opaskowaniu hemoroida. Oczywiście nerwica wprowadziła mnie wtedy w stan agonalny i pobudzała przekonanie, że cierpię na nowotwór. Na szczęście po diagnostyce wszelkie objawy, które wtenczas występowały, od razu ustąpiły :).
  19. To pytanie do mnie? Oczywiście, że tak, wszystko ok :)
  20. nerwa, ale torbiel nie musi znaczyć niczego strasznego. domyślam się, że teraz jesteś nakręcona na maksa, ale musisz spróbować się uspokoić. są setki rodzajów torbieli. wszak kobietą nie jestem, ale sam miałem dwie torbiele na powrózku nasiennym, które okazały się kompletnie niegroźne. trzymaj się ciepło, będzie dobrze, zapewniam!
  21. Popieram Teksasa. Miałem kilka razy takie akcje, które sprzyjały nakręcaniu. Gdy wkręcałem sobie raka jelita, to wszyscy u mnie w robocie wiedzieli o moim problemie. Jako że robię ze świetnymi ludźmi, to nikt nie miał z tym problemu. W każdym razie - opowiadałem coś koleżance, tłumaczyłem, że domyślam się, iż to kolejny napad nerwicy, ale przeraża mnie wizja nawet lekkiego śladu krwi na papierze toaletowym. Na co ona wypaliła: nie dziwię się, u mojej koleżanki tak właśnie zaczął się rak. Nie muszę mówić, co przeżyłem. Podobnie moja szefowa tak wiem, że to szalone, ale mamy w firmie naprawdę cholernie rodzinną atmosferę. Gadam z nią o raku jelitu, staram się (przekonując w ten sposób sam siebie) racjonalizować swoje objawy i mówię: w sumie w ogóle nie chudnę, to dobry znak. W odpowiedzi dostałem: moja mama jak miała raka, to też nie schudła . Oczywiście palnęła nieświadomie, ale jazdę miałem niezłą. Potem się okazało, że jej mama w ogóle raka jelita nie miała, tylko jakiegoś związanego z macicą, lecz dla mojego mózgu ten fakt nie miał znaczenia.
  22. Tak, miałem świadomość, że to nieprawda. Tym się różnicy nerwica od schizofrenii, że wiemy, iż wkręty są fałszywe.
  23. Takie myślenie jest oczywiście wynikiem lęku. Przechodziłem dokładnie to samo 6 lat temu. Najpierw zaczęło się od wkrętów, że mam zawał, ale gdy przeszedłem wszystkie możliwe niemal badania serca, które okazało się zdrowe, to wypłynęły na wierzch paranoiczne myśli połączone z derealizacją. Uroiłem sobie, że cały świat jest jakiś obcy, że wszyscy ludzie są robotami i tylko ja jestem prawdziwy. Moja mama wydawała się jakaś dziwna, jakbym jej nie poznawał. Oczywiście jazdy ewoluowały, wymyśliłem sobie, że społeczeństwo mnie obserwuje, niczym w filmie Truman Show. Wracając od dziewczyny nagle dopadła mnie paranoja, jakobym wymordował jej całą rodzinę. Musiałem zadzwonić z jakąś głupotą, aby się upewnić, czy na pewno to tylko wkrętka. Dobrze, że zapisałeś się do psychiatry, dostaniesz leki i odzyskasz życie.
  24. Brawo Ty. Ja mam termin na 9 marca. Ale zdecydowałem się na znieczulenie ogólne, bo wiem, że zacząłbym panikować na sam widok tych urządzeń, a co dopiero gdyby mi je chcieli dawać do gardła. Jak wszedłem do gabinetu to tętno miałem 120. W pewnym momencie serducho tak napieprzało, że aż mnie zakuło. Gdyby nie wspaniały lekarz, to chyba bym uciekł. Koleś przypomniał Artura Andrusa, nawet miał podobny tembr głosu . Cały czas powtarzał: ale spokojnie, spokojnie, oddychamy, taaaak, brawo, ładnie i spokojnie. Naprawdę chciałem go przytulić . Samo badanie trwało 6 minut, tak mam napisane na wyniku. Wracając do domu zastanawiałem się, co teraz sobie wkręcę, skoro wykluczyłem kolejnego raka. Zaczęły się więc pojawiać duszności, jakieś fikołki serca, ale mimo wszystko humor dopisuje. Myślę, że nie warto wydawać kasy na narkozę, lepiej przemęczyć się chwilę i zaoszczędzić. Najgorszy początek, kiedy trzeba przełknąć rurę, potem jeśli spokojnie oddychasz (tak, spokojnie oddychający nerwicowiec, wiem, że to prawie niemożliwe, ale jakoś mi się udało) to idzie gładko.
  25. Przetrwałem gastroskopię! Ależ cudowny lekarz mi ją wykonywał, aż miałem ochotę go przytulić teraz trochę boli mnie gardło i brzuch spęczniał od wtłaczanego powietrze, ale najgorsze już za mną. Raka przełyku nie mam, raka żołądka też nie ;D. Niestety jestem zarażony helicobacter pyroli, więc czeka mnie antybiotykoterapia.
×