Wciąż mam uczucie bycia małym i nic nieznaczącym. Najtrudniejsze jest to, że nie mam się co oszukiwać. Rzeczywiście jestem mały (choćby w tym sensie że z samolotu wyglądam jak mrówka), nieznaczący trochę też. Nikt nie zaprzecza, że polny żuk nic nie znaczy, natomiast przy człowieku już się ludzie spierają. Jedyne lekarstwo na to, które stosuję to medytacja z założeniem, że jestem połączony z resztą świata. O tym można się łatwo przekonać teoretycznie, trochę trudniej w to uwierzyć. A skoro świadomością mogę czuć kontakt z wszechświatem to wtedy już taki mały nie jestem. Jakby nie patrzeć, wszystkiemu winna samoświadomość.