Skocz do zawartości
Nerwica.com

monk.2000

Użytkownik
  • Postów

    8 648
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez monk.2000

  1. Cześć. Jeszcze trochę będę taki zmęczony jak dziś i wystąpię do trybunału adminów o proces mediacyjny w sprawie przypisania nicka wykończony właśnie mi. Żartuję, kto pierwszy ten lepszy. Ale uwierzcie, mam dość.
  2. monk.2000

    Czy masz?

    Widok na zachód nadziei co najwyżej. Czy masz pendrive z najnowszą technologią USB 3.0 ?
  3. monk.2000

    Czy masz?

    Zależy jaki. Czy masz możliwość zamknięcia swojego pokoju na klucz?
  4. Robinho, jedyną ulgę jaką poczułem po przeczytaniu tego, to taką, że nie wiadomo co jest po śmierci. Monroe zwiedził chyba całą galaktykę snów, a większość pytań pozostała bez odpowiedzi. Twierdzę jednak że jest to sfera do zbadania, a podejście rozumowe jak najbardziej wskazane, bo może w końcu ludzie nie będą żyć w niepewności, które zapewniają bardzo sztywne odpowiedzi zapewniane przez religię. Gdyby dało się jakoś połączyć te dwa światy. Sam Monroe, mówił o czymś takim jak "odmienne spojrzenie". Chodziło o to, że ci którzy bali się śmierci, byli poddawani próbom wejścia w świat "poza ciałem". Wtedy zyskiwali nową wiedzę i lęki zazwyczaj mijały. Najpiękniejsze jednak było to że tak popularne we wszystkich tych teoriach świetliste i kochające istoty nie mają "gotowych odpowiedzi". Nie są zindoktrynowani, nie karzą, nie pouczają, ani się nie wywyższają. I na swój sposób one właśnie leczą mnie z lęku przed śmiercią. Bo liczę, że nie spotkam żadnego Horusa, który będzie kładł piórko mojego życia na szali.
  5. Ten w czerwonych spodniach? Potencjalnie wszyscy, ale ten mi podpadł. O nie to jakiś hardcore, ten generał w okularkach też może być. Kiedyś mi się marzyły słuchawki Marshalla. A ta scena, widziałem jakiś "mój" zespół na niej.
  6. Bo te książki są dobre żeby przeczytać i odłożyć na półkę. Monroe im bardziej w to brnął tym mniej wiedział. Nauka wie swoje na ten temat. Radzę wziąć to w imadło nauki.
  7. Dawno nie zakładałem nowego wątku. O czym chciałbym, żeby był? O naszych muzycznych idolach. Teraz może nie szukam swojego stylu, dalej chodzę w masowo produkowanych spodniach oraz koszulach z kołnierzykiem Ale to raczej skromność, niż brak pomysłu. No i dochodzi brak kasy i czasu. Poza tym kwestia ostatnia, pozycja społeczna. Nie będę się ubierał jak stylista mody, bo to by było wychodzenie ponad stan. Ale wracając do tematu. Trzeba mieć wiele odwagi, żeby uprawiać taki wizerunek sceniczny, jakim posługuje się artysta Prince. Chyba pierwszy komentarz nieobeznanych, to czy jest gejem. Tak, w naszym society, celem miłosnych podbojów jest kobieta i tylko ona może posiadać jakikolwiek uzewnętrzniony erotyzm. Jeśli ktoś zacznie machać tyłkiem na scenie i nie będzie to Madonna, ma szybko przyczepioną etykietkę. Nie rozpisując się bardziej, niż na trzy akapity, zachęcam do rozmowy, na ten luźny temat. Wizerunki sceniczne, odwaga indywidualizmu i kreowania imagu, kim dla nas są artyści muzyczni i jakie mamy o nich zdanie, oraz jakie jest nasze zdanie o zdaniu innych na ich temat, to w skrócie. [videoyoutube=OS2dRmOwVTo][/videoyoutube] Mój ośmioletni sąsiad, skwitował to jednym słowem: głupek. Ja dodałbym, odważny.
  8. AmnuM, okej. Wierzysz w astral i takie różne rzeczy? Trochę o tym czytałem. Na pewno inspirujące.
  9. Saraid, jesteś jak słońce, oznaczające nowy dzień na wronach. :) Ja krótko spałem, ale wolę być niewyspany, niż popadać w rutynę. 8:00 budzik | 8:15 śniadanie | 8:37 autobus MZK Znacie ten tryb. Szczęśliwi czasu nie liczą.
  10. moyraa, masz jakieś wytłumaczenie czym są zaburzenia odżywiania? Chęć zniknięcia, negowanie cielesności, tłumienie agresji w sobie? Warto znać swojego wroga.
  11. Dawno nie czytałem opisów fantastycznych sytuacji. Ostatnio chyba wtedy, gdy grałem w grę Planescape: Torment. Było tam sporo opisów, sny i majaki. Stworzyć temat o snach nie byłoby głupio. Coś tam jest, ale w innej formie. AmnuM, skąpo odziane 30-latki mi się nie śnią. Raczej pociągi, szkoła podstawowa, ostatnio to że dzięki starożytnym naukom osiągnąłem oświecenie. Te ostatnie są najlepsze, nagle wyszedłem poza cierpienie i sens mojej egzystencji na ziemi został dopełniony. Za dużo buddyzmu i jemu podobnych.
  12. deader, Wypowiedź jak na forum szachowe.pl Byłem na paru forach i tam chyba mają największy odsetek rzeczowych wpisów. Wróciłem do wątku, bo chciałem się pochwalić grą, którą udało mi się załatwić (jak będzie kasa, to wynagrodzę twórców). Tytuł poznałem w gazecie, chodzi o produkcję The Cat Lady. Główna bohaterka choruje na depresję, ostatecznie popełnia samobójstwo. Występują motywy nieobce kulturze. Personifikacja śmierci, krainy umarłych. Kara i jej odkupienie. Dla jednego będzie to kolejna historia z dreszczykiem. Dla mnie raczej konfrontacja z pewnymi mechanizmami i możliwość ich uświadomienia. Leje się trochę krwi, stylistyka jest w odcieniach szarości. Mamy do czynienia z turpizmem, motywy przemijania i śmierci. Nie będę się więcej rozpisywał, bo nie jest to jakaś superprodukcja, ale w naszym przypadku warto zagrać. Niejeden z nas zastanawiał się na pewno, jakby to było, gdyby popełnił samobójstwo. Zadał sobie pytanie, po co żyć, skoro radość jest fikcją. Za jakie grzechy muszę tak cierpieć, dla kogo? Postać śmierci to raczej głos w naszej głowie, niż ktoś kogo można spotkać Ale ze pewnością odsłania nieświadome pokłady. U mnie wypłynęły w czasie krótkiej psychozy, stąd nie możemy ich zaprzeczyć. Nawet największy bufon nosi je ze sobą.
  13. Ja mam tydzień ze starożytnym Rzymem, być może wezmę encyklopedię kultury tamtych czasów. No, gadać, którym się podobają chłopacy żyjący wg. cnot republikańskich? Już widzę te tłumy dziewcząt, Dawid, kocham cię, bo jesteś wierny ojczyźnie. Tak mi imponuje twoje umiarkowanie w podejmowanych czynnościach. Odwagą powodujesz, że miłuję cie, synu Romulusa (?). Dziwicie się, że PUA i inne szkoły podrywu mają taką popularność. Też się trochę tym interesowałem, dowiadując że najlepiej być bad-boyem myślącym jedynie o własnym interesie. Okej, żeby "zaliczyć" jak najwięcej kobiet i dziewczyn na pewno. Ale od tego już jest teoria gier.
  14. monk.2000

    Pokaż mi co chcę...

    Nie udało mi się znaleźć dobrej alegorii tego, ale chodzi o triadę Platońską. Pokaż swoją ulubioną herbatę, jeśli jest to Saga, to wklej zdjęcie banana na Hawajach. -- 01 sie 2013, 05:37 -- Ok, mała errata. Raczej chciałbym żeby miały te rzeczy wartość dla mnie. No niestety bywa że czasem większą wartość ma coś innego, lenistwo, chwilowa ulga, zapomnienie. Ale nie od razu Kraków zbudowano, na szczęście osiągnięcie ideału za życia to raczej mrzonka.
  15. Dla mnie rzecz jasna Petroniusz, postać historyczna, wyimaginowana i literacka. Arbiter elegantiarum. Cokolwiek się dzieje zachowaj spokój wewnętrzny. To nie znaczy że nie można krzyczeć, ale niech to będzie krzyk opanowany. Dla Rzymian był symbolem dobrego smaku, kultury i uosobieniem tego co w Rzymie najlepsze. Miał również dobry wgląd w ludzi, bez tego nie potrafiłby być odpornym na ich zmienne postawy. Przewidział marny koniec Chilona, zawsze zachowywał zimną krew, za pomocą rozumu przewidując możliwy bieg wydarzeń, często studząc lekkomyślne zapędy Winicjusza. Dla mnie wielką sztuką jest odnajdywanie się w świecie społecznym, materialnym, nie tracąc jednocześnie fantazji i cech uznawanych za niepraktyczne, jak umiłowanie sztuki. To tyle, jak ktoś tu napisał, większość ludzi to dla mnie antyautorytety, patrząc na nich poznaję jak nie żyć. Ale to też jakaś nauka. Z żyjących ludzi to lubię muzyków z lat 70 i 80 w szczególności Princa Eckhart Tolle jako osoba w której brak osoby. Ma bardzo ciekawe przemyślenia oraz pewną cechę polegającą na tym, że nigdy nie prosił się by żyć w sławie. Jego życie samo tak się potoczyło, bo ludzie po prostu zastanawiali się jak to robi, że w tym szalonym świecie potrafi się cieszyć. Z rodziny, trochę wuja oraz mój tata. Tata za to że był aktorem w mniejszym teatrze i mu to zostało. Ma dobrą dykcję i chociaż jego życie nie jest zbyt aktywne to wiele przeżył i jego opowieść jest ciekawa.
  16. Lilith, to patrząc w ten sposób, moim miejscem jest pokazać, że można żyć bez pośpiechu. Nie mylić z ospałym układem nerwowym i brakiem celów. Jak widzę ludzi którzy gdzieś pędzą samochodami, gubią się w codziennych obowiązkach, to chyba jestem przeciwwagą. Potrafię nie zrobić nic pożytecznego, gdzie pożyteczne jest dla wielu ludzi wartością absolutną. Czasem spędzam cały dzień siedząc na krześle, słuchając muzyki. Na pewno nie rzutuję się w przyszłość. Podoba mi się książka: Potęga Teraźniejszości. Cała sprawa polega jednak na tym, że stamtąd się nic nie dowiedziałem, poza tym że ktoś może mieć bardzo podobne spostrzeżenia do moich. W pewien sposób nabrałem pewności. -- 31 lip 2013, 23:24 -- Lilith, to zostanie mi kot i herbata.
  17. anonus, bingo. Gram Rzeczpospolitą. Dostałem na Steamie za jakieś 25zł. Nie przeszedłem ME3, ta gra ma mocny wpływ na moja psychikę. Jest bardzo sugestywna, daje dawkę silnych wrażeń. Do tego dodać nowoczesną grafikę i można wsiąknąć. A potem śnić, o połykających asari stworach, powbijanych na pale zombie oraz tekście: "Przejmuję bezpośrednią kontrolę" Gdybyśmy się spotkali w salonie gier, to byśmy mogli razem pograć. Samemu to mogę co najwyżej słuchać muzyki.
  18. Lilith, powiedz coś więcej o sobie. Na tyle długo na tym forum siedzę, że wszystkich traktuję po równo i nie mam swoich ulubieńców. Ale ty wyglądasz na osobę doświadczoną w tematach psychologii. Ale nie tak jak historyk siedzący w domu, raczej jako kombatant wojen o niepodległość Karaibów. Jak idzie pisanie bloga? Jakieś pasje? Kiedyś (nawet rok, dwa lata temu) miałem więcej. Teraz czuję jakby to było bezcelowe. To tak jak ćpun biorący jakieś leki, powodujące euforię, stwierdza że nie warto się starać o życie, bo szczęście można osiągnąć na skróty, a on wie jak i działka go wspiera. Też mam wrażenie, że większość rzeczy które się robi, nie wynika z potrzeb chwili, a raczej z łudzenia się, że jak będę grał na gitarze jak Jimi Page to moje życie będzie lepsze. Nauczyłem się chodzić, wystarczy. Nie zrozum źle, chodzi o cieszenie się z tego co już jest.
  19. monk.2000

    Samotność

    W moim aktualnym życiu nie ma wielu ludzi, można to nazwać samotnością. Szkoda.
  20. Lilith, skutek był jeden. Umocnienie mojej pozycji jako katolika. I zapewne dla moich gości, umocnienie ich poglądów. Podobnie wyglądają debaty polityków, czego oni tak zaciekle bronią, to tylko opinie. Depresja wypaliła we mnie chęć umysłowej dominacji, potrafię ustąpić. Grałem dzisiaj w grę strategiczną o XVIII wiecznej Europie. Muzułmanie zaciekle ufali Allahowi, ale szarże ułanów okazały się silniejsze niż ich dobre uczynki. Za pewne gdyby to byli żywi ludzie, a nie NPC, to by się pojawili prorocy głoszący że to przez grzechy Allah ich opuścił i oddał w jarzmo niewoli, obiecując zbawiciela, który wyzwoli ich z niewoli tych niewiernych katolików. Gry są o tyle fajne, że można sobie gdybać i wyobrażać inne scenariusze, samemu je tworząc. Dla wątpiących, wojna to barbarzyństwo.
  21. monk.2000

    Na co masz ochotę?

    Na nowy numer Cd-Action. Jest w kioskach, a ja go nie mam. Nie mam czasu na gry, robią to dla mnie wynajęci najemnicy.
  22. Lilith, jeśli już poruszamy ten temat. Za czasów ministrantury, miałem książkę w stylu: "jak walczyć o wiarę wobec świadków". Walczyliśmy na cytaty, Mateusze, Marki i Izajasze latały jak kule na Ohama Beach. Z całym szacunkiem dla ofiar, tu nie było śmiertelnych przypadków, ale dla umysłu to niezły matrix.
  23. Lilith, znam jeszcze dwie straże: Strażnica Świadków Jehowy oraz Piosenka All Along The Watchtower Hendrixa. Jeśli w człowieku walczą dwa wilki, to we mnie pojawił się trzeci: łowca skór wilków
  24. Cześć nocna straży. Tomcio Nerwica, trochę cie nie było.
  25. Ja w ramach terapii oglądam film Dowód. Kojarzy ktoś? Mam ojca, który z nauką był za pan brat. Dużo czytał i gdyby jego życie potoczyło się inaczej, to ktoś by go uznał za wybitny umysł. No ale myślenie to igranie z ogniem. Tata skończył w psychiatryku, jednocześnie nalegając żebym się uczył, w wieku bodajże 3-4 uczył mnie czym są ułamki. Sami zdecydujcie "czy miałem dzieciństwo". Teraz sam choruję, nie lubię tego nazywać, bo żadne słowo tego nie nazwie, ale powiedzmy że zjada mnie depresja. Liczę, że obejrzenie filmu pomoże mi zobaczyć presję, ciążącą na moim życiu, by uczynić ze mnie intelektualistę. Skończyło się tak, że nie studiuję, siedzę w domu i słucham Led Zeppelin i Kim Wilde. Wycofałem się z życia społecznego. Może w filmie znajdę jakąś odpowiedź. Zawsze marzyłem o byciu naukowcem, lubiłem czytać książki naukowe, jedynym "upadkiem" w ścieżce kariery były gry komputerowe, za co kiedyś miałem do siebie pretensje. Czasem miło się wypisać, tym bardziej że parę osób pewnie zdążyło wyrobić jakąś opinię na mój temat.
×