To ni chuchu nie uda się mnie zahipnotyzować, a już zaczynałem upatrywać w tym nadziei na poprawę mojego stanu ogólnego. W żadnym wypadku nie chodzi o uwodzenie, bo sama idea uwodzenia nie do końca mi się podoba. Możliwe, że takiemu dziadowi, jak ja, pachnie jakimś przejściem w ilość, nie jakość, też uprzdmiotowieniem istoty ludzkiej i sprowadzeniem tejże do obiektu, przedmiotu. I to nie to nawet, że nie lubię kuknąć - bo lubię! - na ponętną pierś, a nawet dwie piersi ze szczelinką, w którą ładnie wnika srebrny łańcuszek - z krzyżykiem lub bez - ino to, że widząc szczelinkę tę oto myślę bardziej o powabie duszy skrytym w pięknych krągłościach, nie na odwrót.
Kobieta to nie vagina, zboczeńcy.