*Wiola*, niby w pierwszym... Ale on mnie strasznie męczył, żebyśmy zaczęli współżyć, a jak zaczęliśmy, to wkrótce po tym mnie zdradzał
A teraz powiedzie "ach, i wszystko jasne!"
*Wiola*, nie, nie, ja ich tresuję odpowiednio Żebym czuła cokolwiek, to się moi chłopcy muszą postarać. Bo sam stosunek to dla mnie nic więcej niż... nieprzyjemne tarcie... A przy odpowiednich staraniach czuję coś.
Abstrakcja, mówisz jak Infamis
*Wiola*, no właśnie sama nie wiem, czy wiem. To było tak dawno, że mogłam to już sobie setki razy "przerobić" w pamięci Ja po prostu sama nie wiem co czuję... I to mnie najbardziej denerwuje. Bo niby coś jest... Ale czy to to? Może po prostu niektóre kobiety odczuwają to intensywniej, a ja do nich nie należę? A może to jednak kwestia partnera? Nie wiem nic
L.E.
1) nie mam
2) raczej o seksie
Ale ja tak mam od lat... Z różnymi partnerami, w różnych sytuacjach, no i bez partnerów też Kiedyś to przynajmniej samej ze sobą było mi tak "och, ach"
Ale u mnie to jest tak, że teoria się niby zgadza, ale to nie jest żadne "och, ach". Po prostu koniec. Rozładowanie napięcia, tak jak powiedziała emme_4, ale nie jest wcale zajebiste.
Drogie Panie! (bo to właśnie głównie o opinię płci pięknej mi chodzi)
Co to właściwie jest ten cały "orgazm"? Bo albo ja czegoś nie doświadczam, albo to nie jest warte zachodu.
Nie chodzi mi o definicję książkową, bo to wszędzie można znaleźć, ale jak WY to odczuwacie.