Skocz do zawartości
Nerwica.com

grusia

Użytkownik
  • Postów

    165
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez grusia

  1. ja mam podejście egoistyczne. nie chcę, aby to nie mnie ktoś skrzywdził. ale również chcę się trochę 'naprawić'. chociaż nie ukrywam, że jakbym przyuważyła Amora to bym sie wystawiła na strzał
  2. jesteśmy porąbane... do tego oczywiście potem dół straszny, że tak się traktuje cżłowieka, który kocha. że sama nigdy bym tak nie chciała być traktowana... jeszcze mi teraz smutniej... myśli: 'gdybyś nie była porąbana to byś z nim była nadal'... chociaż to nieprawda... bo palant kręcił, flirtował... ale nie dociera do chorej głowy brak uczuć, nie wyobrażam sobie trwania w czymś takim czy Twój partner wie, jakie myśli Tobą targają?
  3. pierwszy rodzaj zakochania znam. 'jak bluszcz' - piękne porównanie. jeśli chodzi o drugi rodzaj, to u mnie działał inaczej. po krótkim czasie, w którym 'dobrze czułam się przy facecie' zaczynam czuć cos na miarę 'obrzydzenia', że jemu zależy, a mi nie. i unikałam. uciekałam. nie chciałam nic.
  4. wcześniej tak robiłam. sama porzucałam, aby mnie nie porzucono. wcześniej w ogóle broniłam się przed miłościa. bałam się bólu. bałam się, że kochając bedę słaba. nie myliłam się. mój ostatni, jedyny poważny związek skończył się płaszczeniem się, bólem, poniżeniem się... to trwa nadal.. to ja zabiegam o kontakt. i jeszcze dopytuję, co u fanek słychać, żeby jeszcze bardziej bolało. ale: dziś jest 2 dzień nieodzywania się. wiem, jest się czym chwalić
  5. tak samo u mnie. 3 lata. jeden powrót. zły koniec. mój border bardzo się przyczynił do rozstania, chociaż nie był jedynym powodem. gierki mojego eksa tylko wzmagały objawy nie wiem, jak to jest nie czuć. chociaż teraz, jak widzę jak on emanuje radością, jak się cieszy ze wszystkiego. jak patrzę na tę radość jego, po rozstaniową radość, radość po uwolnieniu się od ciężaru, to chciałabym nie czuć nic. tak bardzo chciałabym nie czuć (nie wiem czy ta radość jest na pokaz, dla ludu, mi czasem pisze że mu smutno. a może to to jest kolejnym kłamstwem...)
  6. ja w swoim eks związku miałam powrót. po 2 latach się rozstaliśmy. spotykaliśmy się dalej, sypialismy ze sobą (intensywnie), razem piwo, razem imprezy. mówił, że nie chce być, bo to nie to. w końcu oficjalnie wróciliśmy do siebie. ale na rok tylko. teraz rozstanie jest faktem. sam powrót był, z perspektywy czasu, bez sensu. bardziej dla niego, bardziej wg niego... ja nie dałabym rady w zeszłym roku odpuścić. wyłam z bólu. teraz jakoś inaczej. olewczo. choć bardzo źle i przykro...
  7. ja się powoli do hydro przekonuję. leże sobie już w łózku, czytam albo oglądam coś tam i czekam aż oczy zaczną się zamykać. a potem płynę bez myślenia :) podoba mi się :)
  8. po pierwsze - obie strony muszą się starać. od początku. do końca. po drugie - obie płcie sa równie skłonne do mówienia 'spierdalaj'. ale fakt, najbardziej boli, jak się starasz za bardzo, a potem usłyszysz to magiczne słowo. czasem ubrane w ładną formułkę. mi się udało usłyszeć: 'zasługuję na kogoś lepszego'. zaczynają pojawiać się myśli, że ten związek był nie potrzebny. że dał mi nadzieję na normalne życie z kimś. wcześniej tego nie znałam, nie miałam do czego tęsknić. teraz chcę być z kimś, mieć kogoś
  9. też gdzieś czytałam, że to jedna z tych nieprawdziwych opowieści, które ludzie sobie z upodobaniem powtarzają. podoba mi się stwierdzenie, że człowiek używa tyle mózgu ile może i już. gorzka prawda jeśli chodzi o miłość borderów. czy to nie jest tak, że nawet jeśli taki border się zakocha, to się uzależnia. że miłośc przeradza się w totalne 'upodlenie'. że border krzyczy, bo tak, a potem błaga o przebaczenie i płacze. że nie wyobraża sobie życia bez drugiej osoby, więc szantażuje, żeby nie stracić. że ta miłość istnieje, ale jest toksyczna?
  10. napić się czy walnąć hydro i iść spać?
  11. malibu, ja, jak pisałam, już się nie tnę dla hmm zabicia bólu wewnętrznego. ciachnęłam się raz, przy chłopaku. szantaż itd, najgorsze co mogłam zrobić. ale to nie było wytchnienie w samotności. tylko kłótnia, alkohol, nóż i poszło. ostatni raz cięłam się dla cięcia chyba przed maturą, 7 lat temu. jedyne moje wytłumaczenie teraz to wciąż - raniłam się fizycznie, żeby zabić psychiczny ból.
  12. pesymistycznie, jak na melancholika przystało :) ja miałam aż 22 punkty przy nim. śmiesznie Ci wyszło optymista o pesymistycznych podejściu :) albo na odwrót
  13. grusia

    Wkurza mnie:

    jak wrócę z roboty to poszukam czegoś w czeluściach swego domowego kompa, bo robiłam kiedyś SWOTa, może Ci się nada :) mnie dziś nic nie wkurza. jedynie to że musze tu siedzieć jeszcze 4 godziny. ale jakoś tak bez emocji. wkurza mnie, że jestem smutna. ale też jakoś tak olewczo.
  14. naranja, pierwsz raz byłam na zszywaniu, jak miałam 17 lat. nie zdążyłam zacząć chodzić na terapię, bo niedługo po tym zdarzeniu miałam próbę z proszkami, trafiłam do szpitala i wtedy musiałam juz zacząć chodzić. nic mi to nie dało. musiałam to odbębnić. i ja i pani dr miałyśmy takie podejście. nic nie pamiętam z tych wizyt. drugi raz byłam zszywana jakieś półtora roku temu, przy kłótni z chłopakiem wtedy na sugestie o szukaniu pomocy oczywiście przytaknęłam, ale nie zrobiłam nic. nie cięłam się wtedy żeby sobie ulżyć, żeby zobaczyc krew, jak wcześniej, cienkie nacięcia żeby szczypało. pocięłam się w kłótni. jestem pojebana na jakąkolwiek zmianę, na wizytę u specjalisty i zobaczymy na co jeszcze, zdecydowałam się teraz. na poczatku maja. po rozstaniu i w trakcie najstraszliwszego doła jakiego pamiętam. jeśli chodzi o podejście rodziców to: moja mama też takie miała. ' o co ci chodzi? masz wszystko. chcesz zwrócic na siebie uwage? ja też moge się pociac, to zaden problem. uspokoj sie. zycie ci jeszcze pokaze'. ojciec bardziej to przezywal, ale mial swoje problemy i nie bardzo umial przeciwstawic sie matce. pamietam, ze przed łyknieciem prochow lezałam na łózku ze słoiczkiem w ręku. do pokoju weszła mama, zobaczyła leki, wyjęła mi słoiczek, postawiła na biurku, powiedziała zła: 'chciałaś je wziac wszystkie?' i poszła :/
  15. dla mnie w takim momencie problemem była otwarta rana, a nie powody i okoliczności w jakich powstała. i traktowałam chirurga, jako lekarza TYLKO od szycia. weszłam do gabinetu, powiedziałam: 'o takie mam' , on stwierdził, że to chyba nie pierwszy raz (bystrzak! :) ) i zaprosił za kotarkę. znieczulił, zaszył, dał zapas jakiś maści i bandaża. powiedział, żebym przemyślała pomoc. dowidzenia. dowidzenia. nie znam człowieka. nie jest mi wstyd przed obcymi. zawsze bardziej bałam się bliskich.
  16. kurde. weszłam tu dla tematu, a sie okazało, że dyskusja wrze o alkoholu :) szczerze powiem, że nie rozumiem problemu 'nie lubienia alkoholu'. jak ktoś nie chcę pić to nie piję. co za problem wtedy, żeby usiąść i wypić z nim/nią colę? czy to naprawdę jest niedostosowanie się? jestem w głebokim szoku tej argumentacji. szczególnie, że raczej ciężko porównywać alkohol, substancje jednak szkodliwą, do pysznego, bogatego w różne różności szpinaku mam znajomych, którzy nie piją, bo nie lubią. mam znajomych, którzy nie pija, bo ładowali się w kłopoty. mam znajomych, którzy nie piją, bo nie chcą. mam też znajomych, którzy lubią się uwalić do przesady. szczerze? wole spotkać się 'na piwo' z pierwszymi :) ps. jeśli chodzi o temat główny. bardzo długo czekałam na miłość. zakochiwałam się w złych typach, w starszych facetach albo w koleżankach uciekałam od normalnych związków z powiedzmy rówieśnikami. związałam się pierwszy raz, jak miałam 23 lata. na prawie 3 lata. związek nie przetrwał. ale chcę następnego :)
  17. też tak uważam. melancholik kojarzy mi się z nieudacznikiem, który wszędzie widzi ataki na swoja osobę, który nie ufa, nie umie się cieszyć, narzeka. taki maruda. ale co robić
  18. nigdy nie przecięłam tętnicy, więc doświadczenia mam takie, że krew wylatuje gwałtownie i szybko, a potem jest spokój. a skąd wiadomo, że sie kwalifikuje na szycie? no jak masz rozcięcie szerokie na 1,5cm i dlugie na 7cm to wiesz, że samo się nie zejdzie. lekarzowi mówiłam, że mam z tym problem, ale do niego przyszłam po pomoc doraźną - zaszycie, a nie po umoralnianie. ps. dwa razy szycie miałam rano, po cięciu nocnym.
  19. oczywiście melancholik. i to zdecydowany. introwertyk, myśliciel, pesymista + uwielbienie do wykresów :)
  20. cięłam się od 8 klasy. dwa razy mnie zszywali. raz niestety pocięłam się w kłótni przy chłopaku. taki lekki szantaż, zobacz jaka jestem powalona. kiedyś przynosiło ulgę. teraz nie mogę patrzeć na ręce, na nogi. całe LO w bluzach, całe studia w bluzach, teraz w pracy - długi rękaw. jak w przerwanej lekcji muzyki - ranisz się zewnętrznie, by zabić wewnętrzny ból. zdrowy tego nie zrozumie. nie wiem, jak to się stało, że przestałam. teraz, jak sobie coś robię to np. wylewam wrzątek na rękę, walę w ścianę. żeby wyglądało, choć trochę, jak wypadek.
  21. miałam czekać na piątek, na kolejne koncerty. ale będzie tam najpewniej były z wianuszkiem fanek. pomysł był, żebym poszła bez soczewek.. wtedy go nie zobaczę, póki nie stanie przede mną. a ze znajomymi obwiąże się sznurkiem, żeby się nie zgubić. dopiero poniedZiałek, a ja już boję się piątku. nienawidzę siebie, nienawidzę swojego bordera i swojego zjebanego podejścia do życia. wyidealizowałam sobie dupny, nieudany związek i nie mogę przestać myśleć, że wszystko zjebałam. czemu nie mogę wyidealizować teraźniejszości?
  22. Ja czytam teraz Upiór Południa Kossakowskiej. cztery minipowieści, których motywem przewodnim jest upał. są naprawdę mocne. osobiście lubię fabrykę słów, z reguły te książki pozwalają mi się oderwać od rzeczywistości, a nie potrzeba przy nich dużo skupienia. chociaż czasami sięgam po coś BARDZIEJ. np wszystkie książki Philippe'a Bessona albo Jonathana Carrolla. lubię też Mastertona i Kinga. lubię porąbane książki Chucka Palahniuka, a Mastera i Margeritę przeczytałam w oryginale i byłam z siebie bardzo dumna :)
  23. Mam przypisany Asertin 0,25 rano przez ok.2 tygodnie, potem 0,5. i hydro 0,1 na noc. po asertinie nie zauważyłam mocnych skutków ubocznych. bywa mi niedobrze i ziewam. niestety to hydro jakoś mi chyba nie pasuje :/ nie zauważyłam poprawy w zasypianiu. wcześniej budziłam się za wcześnie, teraz nie mogłam wstać. wczoraj nie wzięłam hydro. i było OK. zasnęłam, nie bez problemów, ale zasnęłam i obudziłam się normalnie. od jutra wracam do pracy. nie wiem co robić. nie mogę nie wstać rano. chciałabym się stosować do zaleceń lekarza. byłam u niego prywatnie, bo wizytę u państwowego mam 22 czerwca. nie stać mnie na bieganie teraz prywatnie. czy mogę po prostu nie brać hydro?
  24. phi ja od tysiąca wolę remika :) ale oczywiście wolę karty, nawet wojnę, od drutów i szydełek.
  25. ja się zapisałam tydzień temu na 22 czerwca dlatego zdecydowałam się iść prywatnie (wczoraj), żeby zacząć z lekami. potem to przejmie lekarz z nfz, mam nadzieję.
×