Skocz do zawartości
Nerwica.com

grusia

Użytkownik
  • Postów

    165
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez grusia

  1. kite, bijesz rekord? Thazek, zazdroszczę, aleeeee :) ja już jutro na łąkę :) Ka_Po, jeeee :) nie lubię grać w tysiąca z tymi, co za dużo liczą. np. mój brat: 'ugram 132, więc gram 130' cwaniak :) dla mnie ten kosz był niesamowity. i pochwały, że mi nieźle idzie :) grało się w drużynie w LO :) ból wybitego palca poprawia mi humor. nie dość, że łechce moje masochistyczne upodobania, to jeszcze przypomina o udanym wysilku :)
  2. on nie raz powtarzał, że nie rozumie moich stanów lękowych i czarno widzenia, mojej depresji. ale ja dopiero teraz, po rozmowie z psychiatra i po lekturze w necie, stwierdziłam, że być może ta agresja słowna, kłótnie, wyrzuty, że to wszystko to też choroba. pewnie i tak bym się wściekała na nieuczciwość z jego strony, na kłamstwa i niedomówienia. ale może robiłabym to w mniej agresywny sposób może gdybym miała wyższą samoocenę, to nie widziałabym wszędzie zagrożenia. każdą próbę rozmowy na ten temat, czy sugerowanie, że to depresja, uważał za próbę zwalenia na coś, na co nie ma wpływu. 'po prostu się pohamuj', 'po prostu nie krzycz', 'w poprzednim związku się nie kłóciłem, więc to w Tobie jest problem' widujemy się. mamy jakiś kontakt. ale ja się boję tłumaczyć. nie chcę się tłumaczyć. nie chcę zwalać winy na chorobę. bo nie chcę czuć się winna. boję się , że on nie zrozumie i tak. nadal. mimo, że podjęłam leczenie. nie chcę żeby wrócił. tzn to wytłumaczenie nie ma mieć takiego celu. chciałabym chyba po prostu sama tego nie czuć. i wmawiam sobie, że wytłumaczenie mu, i może jakaś akceptacja z jego strony, pomogłaby mi poczuć się tego poczucia winy...
  3. wczoraj do lekarza poprosiłam swojego byłego żeby mi towarzyszył... wiem, jestem głupia. zgodził się. w sumie nic. wyszłam, był, stał, pogadaliśmy. spytał się w żartach, czy jestem porąbana. gdzieś na forum pisałam, że się rozstaliśmy. razem tego chcąc. on oszukiwał, ja byłam zaborcza. świetne połączenie :/ on już się oczywiście z jedną z zeszłych koleżanek spotyka. dziś mi napisał wiadomość. emocjonalną wiadomość o tym, że mu się śniłam. konkretnie sytuacja w której trzymam jego telefon i czytam sms'y. zdarzały się takie sytuacje. z reguły wtedy znajdowałam jakieś info o 'koleżankach'... może i przesadzałam. może i rzeczywiście kłamał, bo musiał, bo ja mu nie pozwalałam na normalne kontakty. ta wiadomość mnie rozbiła. nie pisał. od miesiąca, ani razu sam się nie odezwał. ja tak, pod pretekstem oddania mi długu albo rzeczy. nie mogę się ogarnąć. chciałabym żeby przy mnie był. mógłby mnie chociażby wozić do pracy, przez kilka dni. nie musiałabym się bać proszków. aż tak się ich bać. z drugiej strony nie chciałabym, żeby był. był niewłaściwym człowiekiem. boli to, że on już się spotyka, że się przytula, że chodzi pod rękę, a pewnie ta znajomość już jest o wiele dalej. chciałabym żeby się mną zainteresował. żeby się zmartwił, jakbym się nie odzywała. żeby coś. mimo, że rozstanie było wspólną decyzją, teraz coraz częściej myślę, że to ja zawiniłam. ja i moja depresja. mimo, że wiem, że to koniec, że do siebie nie wrócimy chciałabym żeby wiedział, że niektóre wybuchy gniewu były chorobą. że chęć kłótni była chorobą. że brak sensu życia i poczucie pustki było chorobą. chciałabym żeby wiedział, że bez choroby byłabym lepszym człowiekiem. ale czy to prawda? byłabym? czy związek byłby zdrowszy? czy jest tu ktoś, kto zwalczył swoje wady, bo okazało się, że te wady są częścią choroby? czy naprawdę jest szansa, że w przyszłości nie będę WYBUCHAĆ gniewem, bez większego powodu? czy jest szansa, że nie będę dążyła do kłótni, tylko po to, żeby już po chwili czuć poczucie winy i się płakać? czy jest szansa, że będę lepszą partnerką? czy też to po prostu jestem ja? dzięki,
  4. zgadza się. jeśli on nie widzi problemu, to jest to problem. trzeba samemu do tego dojrzeć :/ rozmawiałaś z nim i do niego nic nie dociera. nie możesz się męczyć bez końca. nie masz wsparcia w kimś jeszcze? w kimś kto zna waszą sytuację?
  5. nie mam doświadczenia z proszkami. tak samo, jak z lekarzami. wczoraj byłam pierwszy raz, tak na poważnie. nie wiem, jak Ci pomóc. mój były chłopak, nie rozumiał moich jazd, i się na nie po prostu wkurzał. gorzej niż wkurzał. w ogóle nie wspierał. mówił, że sobie wymyślam. ja próbowałam przed lekarzem persen forte i validol - ten przynajmniej miał fajny, miętowy smak. ale efektów nie dawał ani jeden ani drugi.
  6. marian14, wskazówki w stylu 'weź się w garść' olej. jeśli ktoś ma depresję, to brakuje mu garści. żona wie? rozumie? wspiera? myślałeś o lekarzu?
  7. nie musi, ale może. a jak ktos ma depresję, to wystarczy mu powiedzieć 'weź się w garść'. bo przecież wystarczy sobie zdawać sprawę, co sie myśli i robi źle i przestać to robić. przecież umartwianie się jest bez sensu. przecież powtarzanie pewnych czynności w nerwicy natręctw też jest bez sensu. nie chcę tłumaczyć męża, ale może tez nie powinno sie go tak oskarżać. terapia nie wchodzi w grę, więc sytuacja jest nieciekawa. może jednak warto spróbować go przekonać.
  8. cześć, też myślałam, że wszystko, co złe mam za sobą. a forum daje i nadzieję i kopa.
  9. grusia

    hejka

    cześć
  10. grusia

    Witam!!!!

    Cześć, napisz coś więcej. o sobie. o tym przez co przechodzisz. tu sami życzliwi ludzie.
  11. Może płac przed :) potem ryki, wycie i zapomnisz o tym że już płacilas.
  12. wróciłam, jestem, żyję. Pani się mnie pytała, zadawała pytania, słuchała, kiedy mówiłam. łykałam łzy, głos mi się łamał. była cierpliwa. było ok.
  13. ja właśnie odebrałam telefon z przychodni. i jak zobaczyłam numer to juz myślałam, że sami mi odwałają. ale nie. dzwonili potwierdzić. chyba im ludzie uciekają z pierwszych wizyt
  14. Też się boję mojej dzieisiejszej wizyty. też się zastanawiam, co i jak powiedzieć. też się boję usłyszeć 'dziewczyno, przesadzasz'. też się boję usłyszeć 'yhm, przypiszemy leki'. wymyślam scenariusze. ale mam nadzieję, że jakoś samo popłynie. siedzę w pracy i czekam.. siedzę już tyle czasu, a nie minęła jeszcze godzina.
  15. łączę się z Tobą w obesraniu
  16. ja do swojej twarzy nic w sumie nie mam. nie lubię jej z profilu, ale też rzadko ją tak oglądam. idę spać. jutro kolejny ciężki dzień... spotkanie z byłym w sprawie długów.. muszę być twarda, a jestem 'mientka'. musze pospać - spotkanie dopiero po formule, bo 'on musi obejrzec'... jeszcze tu zajrzę jutro napewno...
  17. wybaczam , pewnie na dniach i tak 'ujawnię' swój profil na fejsie ps. avatar jest z google grafika będę pierwsza. dam znać.. OMG
  18. co to znaczy, że widziałaś mnie w albumie? ja w siebie wierzę, na pokaz. na pokaz jestem naprawdę super. a jak płaczę to w samotności. o której masz wizytę? ja o 16.15. mam nadzieję. naprawdę wielką nadzieję. że dobry lekarz i terapia mnie choć trochę naprawi..
  19. mam wizytę... już w sumie jutro. w poniedziałek. nie wiem, co jest dolegliwością o której mówisz. brak wiary w siebie? to jest dolegliwość?
  20. chciałabym kiedyś tak do tego podejść. ale dla mnie każde słowa, każde plany z perspektywy czasu (wspólny kredyt na mieszkanie), nabierają nowego znaczenia, jeśli wiem, że to wszystko było niczym. przez to, co mi zrobił, to ja czuję się niczym. i cały nasz związek odbieram jak nic... i siebie odbieram, jak nic.
  21. jeśli mogę się wtrącić. z moja największą wadą. brakiem wiary w siebie. udawać umiem ZAJEBIŚCIE. pewnie jak każde z was, ale brak wiary w siebie był i jest wszystkim co złe. nie zasługując na chłopaka (nie ważne że był niewierny - moja wina!) , nie potrafiąc się cieszyć z chwil które miałam, pogrążyłam siebie... brak wiary w siebie. postrzeganie świata jako więzienia, a życia, jako kary. wiem, że to nie jest jednym słowem... zadzwoniłam po taksówkę... 'brywieczór, chciałam taksę', 'na nazwisko 'mój były'', 'nie, tym razem razem na moje...' łzy...
  22. ale np. kierowcy czują się winni kiedy ktoś skoczy im pod samochód to samo maszyniści bardzo to przeżywają a ja nie chciałabym,żeby ktoś się czuł winny choć oczywiście w inny sposób też ktoś będzie cierpiał w jakiś sposób (bliscy) choć wtedy kiedy się truje czuję się na tyle samotna,że myślę że nikogo to nie obchodzi albo im w jakiś sposób ulżę bo ja przynoszę im tylko cierpienie żeby nikt nie miał pretensji,to chciałabym umrzeć na skutek anoreksji bo to inaczej traktowane samobójstwo a to zależy ode mnie bo np. aby mieć raka nie mam wpływu Mój wypadek jest taki, że krzywda się dzieje tylko mi. ja vs mur, ja vs światła. nikomu innemu nie dzieję się krzywda. oczywiście nie mam tu na myśli bliskich... boję sie tej wizyty. boję się nawet tego że pani dr powie mi 'dziecko, wymyślasz'. (dziwne że w wizjach zawsze jest pani dr, nigdy pan) nigdy tak nie usłyszałam. może jednak na to liczę. na co? z tą małą korektą mogłabym cytować to jak swoje. -- 07 maja 2011, 01:35 -- wróciłam. było spOKo. naprawdę. do czasu blunta. mówiłam. ostrzegałam. po złapaniu bucha nie odezwałam się przez godzinę, a potem powiedziałam: 'zamów mi taksowkę, proszę'. całą drogę płakałam. nie. to nie płacz. to po prostu cieknące łzy. zero spazmów. patrzenie na wprost. i łzy. dobranoc. od jutra nie wychodzę na siłę.
  23. Zaraz wychodzę. po co mi to. zostałabym w domu. nawaliłabym się. bez sensu. czuję się tragicznie. łzy sobie ciekną. świetny czas na spotkanie. 'uda się' , 'uda się'. nie pomaga. to nie jest to czego bym chciała więc niby czemu miałoby pomóc. strach.
  24. grusia

    Cześć...

    chciałabym spróbować wyrobić sobie własne zdanie :)
×