
zujzuj
Użytkownik-
Postów
1 822 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez zujzuj
-
Interesuje mnie kwestia lęku. Jest on opisywany jako lęk paranoiczny, który nie maleje wraz z zaciesnianiem znajomości. Czy wie ktoś coś wiecej, w szczególności jak z tym walczyć?
-
Dokładnie o to samo chciałem zapytać. Czemu wszyscy boją się schizofrenii, a nie np:paranoi? Choroby podobnie "medialnie" obecne
-
Jak możesz sie oburzać, że ktoś cie zle zrozumiał?! "Schizofrenia jest powodowana przez nerwice"... nie napisałeś , że jest mylona, tylko że na początku jest nerwica, która potem staje sie schizofrenią. Tak napisałeś. Potem piszesz bzdety, że napisałeś iż "od samego początku miałeś schizofrenie". Ogarnij sie troche zanim zaczniesz strzelać. Jesli chciałeś coś napisać i ci nie wyszło, to nie wina innych, że nie umieją ci czytać w myślach, tylko tego że nie potrafiłeś klarownie czegos przekazać. Co do samej schizofrenii. W książce Kępińskiego w rozdziale "początek choroby" jest rozdział "początek choroby nerwicowy". "Istnieją zresztą tzw."pseudonerwicowe" formy schizofrenii, w których na pierwszy plan wysuwają sie objawy hipohondryczne, neurasteniczne, anankastyczne lub histeryczne. Wprawdzie w bezpośredniej rozmowie z chorym wyczuwa się, że ma sie do czynienia z głębszym zaburzeniem niż z nerwicą, trudno jednak uzasadnić swoje przypuszczenia.... Pewne szczegóły pozwalają czasem odróżnić forme schizofrenii od zwykłej nerwicy. W przeciwienstwie od chorego nerwicowego schizofrenik niechętnie szuka pomocy lekarskiej, zwłaszcza gdy jeszcze lekarza nie zna i nie zdążył go polubić...."
-
Ajakie masz objawy negatywne?
-
Ja sie nie znam, ale to sie właśnie kupy trzyma. Mowi sie że jakaś tam planeta jest w jakimś układzie, że w jakiejś pozycji itd... Ruch planet, oddziaływań wzajemnych na to i tamto. Co sie kupy nie trzyma? To tak jakbyś powiedział, że na przypływy i odpływy ma znaczenie satelita jakiejś planety nie wiadomo gdzie. Nie ma. Wpływ ma księżyc i rozumiem że z tego samego powodu ważniejsze są planety w naszym układzie.
-
No bez jaj. To chyba jest proste. Bo są blisko i mają większy wpływ
-
Wycofanie, ograniczanie i unikanie kontaktów
zujzuj odpowiedział(a) na TheGrengolada temat w Pozostałe zaburzenia
Co rozumiecie przez pisanie, że otoczenie nie jest w stanie zaspokoić waszych potrzeb? Lub że tylko wy dajecie, a nie dostajecie nic w zamian? Bo takim podejściem charakteryzuje się osobowość neurotyczna. Nawet jesli podciera dupke małym upośledzonym dzieciom to z pobudek czysto egoistycznych. -
Upór?! Podaj przykład trafności opisu dzięki tarotowi. Co do Cejrowskiego, to była tam pani zamieszczająca horoskopy dla jakiegoś pisma, właśnie typu Claudia. http://patrz.pl/filmy/wojciech-cejrowski-i-astrolog
-
Nie mam poczucia winy wobec niej, tylko wobec siebie. Zamiast podejść poważnie, to ja sie miotam między jakimiś ... nie wiem nawet jak moje działanie określić. Mój problem jest nie do opisania. Nie da sie go określić. Czuje opór i złość i chyba nie będe mógł sie otworzyć. Na samym początku popełniła fundamentalny błąd, wręcz smieszny i pozwoliła sobie na niego myślać że robi dobrze. Zrobiła to ze względu na koncepcje psychologiczne, chyba nie moge tego wybaczyć. W zasadzie to powinienem ją zjebać od góry do dołu, a ona mi wyskakuje że powinienem o tym i o tamtym poopowiadac i nad tym i tamtym popracować Jak ten wątek nadaje sie do tego działu, skoro pisze o nieudanej kilkuletniej terapii? Bo to mnie zastanawia.
-
Po raz wtóry jestem w trakcie konczenia terapii. Po raz wtóry pani psycholog nalega na nie konczenie terapii. Nie wiem za bardzo co mam o tym wszystkim myśleć, bo nie bardzo wiem co jej tak zależy. interpretuje to, że tak jakby ona wiedziała co jest nie tak i juz mało brakuje do sukcesu... Ja jednak byłem w takiej sytuacji kilka razy i za każdym razem do niczego nie dochodziło. Powiedziałem co o tej terapii mysle i o swoich wątpliwościach itd... Pani terapeutka zebrała sie na szzerość( troche chyba jej w piety poszło) o otwarcie oświadczyła, że poległa. Powiedziała że jesli chodzi o tą kwestie to okazała sie zbyt słaba, zbyt mało kompetentna w starciu z moim mechanizmem samodestrukcyjnym... jednak nie bardzo wiem, jak do tego wszystkiego ma sie kontynuowanie terapii. Troche sie w tym gubię, ale po tym spotkaniu chiało mi sie płakać i dopiero dotarła do mnie powaga sytuacji. Czuje sie wkórwiony na samego siebie, bo w zasadzie to sie bawiłem i zwodziłem ją. Tak jakbym poszedł na terapie, ale robił wszystko zeby sobie nie pomóc, z obawy przed czymś. Ze względu na lęk
-
Tarot nie ma żadnego wpływu, ani związku z życiem kogokolwiek. Tarota równie dobrze można stawwiać z rolki papieru. Miałem w podstawówce kolege, który miał zwyczaj wróżenia sobie z własnego gówna. Zawsze zaglądał, oceniał kształt i interpretował. Są programy w których sa badane wszelakiego rodzaju umiejętności paranormalne. Zgłaszają sie ludzie absolutnie przekonani o swoich umiejętnościach(np wróżkarze szukający wody). Najciekawsze nie jest to, co wychodzi jako ocena ich umiejętności, ale to jak oni reagują. Okazuje sie, że nie mają zadnej mozliwości przewidzenia gdzie jest woda(wiekszej niż przecietny człowiek, który bedzie zgadywał i może trafić) i są tym zasmuceni i zdziwieni. Jednak absolutnie nie wpływa to na ich przekonanie o tym, że posiadaja taka moc, czy umiejętność.Od razu potrafią sobie to niepowodzenie zracjonalizować. Gdyby ktos taki szukal wody milion razy i milion razy by nie znalazł, to pewnie zupełnie nie wpłynęłoby to na jego przeświadczenie o samym sobie. U Cejrowskiego w programie była pani układająca horoskopy, pani astrolog. Oświadczyła, że zupełnie nie ma na nia wpływu to, że sie pomyli, lub że horoskop sie nie bedzie zgadzał. Na sam koniec Cejrowski namówił ją, żeby zgadła jaki jest jego znak zodiaku. Nie udało jej sie. Potem namówił ją, żeby zgadła z pod jakiego znaku nie jest i podała dokładnie ten spod którego jest. Oświadczyła że jest skorpionem, ale bardzo nietypowym:). Co do możliwości pomocy, poprzez sugestie czy dobre słowo to zgoda. Jednak tak samo moge powiedzieć, że najlepiej jest wychodzić w zimę na starówkę bo może sopel nam na głowę spadnie i cos sie zmieni. Takie podejscie można miec do wszystkiego. Sugestia jest NEGATYWNA, jeśli polega wmówieniu czegoś osobie. Może jednak być pozytywna(choc nie jest to sugestia) jeśli opiera sie na mądrości i jesli trafi w "sedno" innej osoby.
-
To tylko nazwa i nie ma znaczenia czy istnieje odpowiednik żenski. Pod tym okresleniem kryje sie wiele cech(i one maja znaczenie) i samo w sobie nie ma ono znaczenia. Jesli ty jesteś kobietą i przejawiasz jakies cechy, które mozna okreslic jako niedojrzałość itd... to jakie ma znaczenia czy jest jakaś nazwa?
-
??? Czyli to wszystko i ty jesteś pewny, że to koniec i jestes skłonny mi to zagwarantować? Wczoraj widziałem filmik o fizyce kwantowej. Pojawiała się tam kwestia świadomości/obserwatora i ci naukowcy mówili, że przebadali ludzki mózg pod tym katem i żadna cześć mózgu nie odpowiada za tą funkcje. Nie bardzo sie orientuje o co do konca chodzi, ale taka kwestia padła. Jak mozna być spokojnym, jesli własnie sie dowiedziało, że sie ma ciężką depresje? Jak to sie robi? Żaden specjalista, nie podejmie sie ostatecznej diagnozy, nie mając bezpośredniego kontaktu z pacjentem i nie poświęcając mu wystarczająco dużo czasu. Nerwicowiec robi to po jednym poście i jeszcze daje gwarancje na wyzdrowienie...ale trzeba iść za jego wskazówkami. Tylko i wyłącznie święta analiza własnej przeszłości ci pomoże i nie waż sie tykać innych heretycznych metod w imie władców zdrowia i życia psychicznego, psychoanalityków.
-
-
No ja podchodze z dystansem do tych postów. Nie rozumiem czemu stan, który określasz pozytywnym nazywasz manią. Mania jest okresleniem używanym w kontekscie kłopotów psychicznych. Związane sa z nią podniesiona energetyczność, myśli ksobne, czasem zerwanie kontaktu z rzeczywistością i pewnie wiele innych. Uzywasz zewnętrznego suchego okreslenia, zamiast napisać o własnych uczuciach. Te stany porównujesz, do znanych ci stanów, które przywykłeś widzieć w kontekście psychopatologii. To juz o czyms swiadczy. Nie bardzo tez rozumiem co może być pozytywnego w wychodzeniu z własnego ciała. Tutaj chyba poszedłes za daleko, a nie wiem czy wogóle nie w przeciwnym kierunku. Bardzo cięzko jest okreslić, czy ocenic takie relacje. Piszący porusza sie we własnym świecie i świecie własnych definicji okreslen. Jesli nie własnych, to na pewno tylko ty dokładnie wiesz co sie pod nimi kryje. To co ktos mówi mozna interpretować na wiele sposobów. Można coś z natury przeciwnego nazwac podobnymi słowami. Sam znam ten kawałek i mam ksiązke E Tolle, ale inaczej odbieram jego relacje, a inaczej twoją. Mit o ikarze, jest mitem o zabłądzeniu na ściezce samorozwoju. O błędnym utozamieniu sie z siłą która jest w nas i rozpłynięciu sie. Ty piszesz, że czujesz sie dobrze w epizodzie maniakalnym, w którym to jestes skłonny utozsamiac sie z sobą bedącym poza ciałem. Ciało jest naszą energetyczną bazą... tak myśle. Tolle nie był w epizodzie manii. On poszedł i pół roku siedział na ławce w parku zachwycając sie światem, ale to nie był okres manii. A przynajmniej nie jej klasyczna forma, lub cos co mozna by okreslic negatywnie. On jednocześnie pisze o spokoju, a nie o własnej sile... a juz mówiąc o władzy. Władzy nad sobą? ... Czemu musisz miec nad soba władzę? Nad jakim sobą? Piszesz, o dwóch postaciach, ale zadnej z nich nie charakteryzujesz... Ja ten post widzę troche tak. Z doświadczenia znasz epizody manii i depresji. Na podstawie słów kogos tam wpadłes w manię i potrafie sie w niej utrzymać.. choc to ocena subiektywna. Intelektualnie podczepiasz sie pod zewnętrzne informacje, których ocena ma zabarwienie pozytywne. W ich kontekście przemianowujesz i tylko zmieniasz nazewnictwo znanych co stanów, lub swój stosunek emocjonalny do nich. Jest E Tolle i terazniejszość i to jest mądre i dobre. Ty wpadasz w manię, w jakis tam sposób i to automatycznie tez jest to dobre. Nie wiem jak to jest, ale zakładam, że epizody maniakalne mogą być pozytywnie pamietane, a depresyjne negatywnie. Normalnym jest, że ktos bedzie chciał byc w stanie mani, a nie depresji. Pisałeś o swojej aktywności intelektualnej. Może sobie tylko coś zracjonalizowałeś.
-
Właśnie interesowała mnie kwestia zachowania otoczenia, kiedy dostanie info że coś może być nie tak. Obstawiałem, że zmiana nie nastepuje. Bardzo podobne kwestie do moich opisałeś. Oczywiście koloryt sytuacji jest inny, ale generalnie sprowadza sie do tego samego. Nie moge sie nadziwić jak dochodzi do takiej sytuacji, że ktos stara sie druga osobe zniszczyć(dla jej dobra) i jeszcze zmusza ją odczuwać wdzięczność. Ja mam sytuacje troche bardziej pokręconą, bo u mnie ten konflikt sie uwewnętrznił. Od podstawówki ukrywam wszystko co sie da przed moja matką. Ona wyznawała jedną zasadę: rób co ci każe, kiedy ci każe, tak jak ci każe. Relacje są troche na wzór więziennych. Ja jestem silniejsza i mi wszystko wolno, a ty masz mnie słuchać. Z naciskiem na masz mnie słuchać. żeby ktos słuchał, to najlepiej jest zniszczyc jego siły witalne. Ma robić to czego inni oczekują, a nie sięgac po to czego potrzebuje. To sie nazywa wychowaniem, z całą resztą przeróżnych środków nacisku i persfazji.
-
Nasze sny, impresje, emocje; wszystko co ze snami związane
zujzuj odpowiedział(a) na TAO temat w Psychologia
Mi sie przyśniło, że głosowałem na Kaczynskiego. Choć całego snu nie pamiętam(w zasadzie coraz rzadziej pamietam sny), to ten szczegół utkwił mi w pamięci. -- 27 kwi 2011, 09:05 -- Jestem na boisku szkolnym(z podstawówki). Mamy grac w kosza i rozmawiamy o obręczach. Mielismy nowe obręcze, ale zostały odkręcone i musimy grać na starych(u mnie na osiedlu to była norma). Rozmawiam z kims kto, wie kto to zrobił i mówi, że była to druzyna "czarnuchów". Czyli murzynów, których my sie boimy. Oni zawsze kradna nam obręcze kiedy mamy instalowane nowe. Pytam sie tego kogos, kto z tych czarnuchów(nie ma w tym pkresleniu nic negatywnego, przynajmniej w tym snie) jest najważniejszy. Chce z nim pogadać żeby oddali nam przedostatnie obręcze, które ukradli... Oni przychodzą na boisko i mamy z nimi grać. Sa dużo starsi, wieksi itd... Nie każdy jest czarny i jak jeden z nich przechodzi koło nas, mój kumpel sie z nim wita. Mi jest troche głupio, że zapomniałem sie przywitać... Rozgrzewamy sie i mamy zacząć grać i zaczyna padać deszcz. Pada bardzo mocno i każdy zaczyna sie rozglądać za miejscem do ukrycia. Ja dostrzegam stara zburzona sale gimnastyczną(dach i dwie sciany) i zaczynam biec. Biegne przez płot, a drużyna "murzynów" na około. Trenerem tej druzyny jest Denzel Washington i jest bardzo ważne, kto pierwszy dobiegnie do tej sali. On dobiega o ułamek sekundy szybciej i dotyka sciany(zaklepując sie jak dzieci bawiace sie w chowanego). Ja jednak biegne troche dalej, od razu do wnęki i z tego powodu jestem drugi,,, a przynajmniej tak to sobie tłumacze. Pomimo, że jestem z ta druzyną przeciwną(i oni są obcokrajowcami) ja czuje sie swobodnie. Wchodzimy do tej sali i wszędzie jest naszczane i czuc moczem. Sytuacja troche sie zmienia, bo nagle jesteśmy w ławkach szkolnych. Ja siedze z jakimś czarnym w ławce i robimy jakies zadadnia. Coś tam rysuje itd... Czuje może nie wyższość, ale te ćwiczenia nie sprawiają mi problemu i jednocześnie nie mają znaczenia. To jest uczucie skojażone z podstawówką.Ważniejsi są kumple, a nauka szkolna to dodatek. Nie mam pojęcia jak to opisać... Miejsce znowu sie zmienia i teraz jestem juz starszy i jestem na zawodach kulturystów(czy coś w tym stylu). Są to zawody miedzynarodowe, dla najlepszych juniorów ze świata. Robimy jakieś ćwiczenia. Jest Turek sa tez polacy. Ja odpadam na jakims poziomie, ale nie ma to dla mnie wielkiego znaczenia. Jestem przy biurku, przy którym trener ogłasza kto sie dostał na nastepny poziom ćwiczeń. Odpada Turek, zostaje Łotysz. Wszyscy ci co odpadli są troche zawiedzeni. Jest Francuz który chodzi smutny, ale zaczynamy sobie dziękować. Przybijamy sobie piątki. Mi w tym momencie zależy na okazaniu kazdemu sympatii. Staram sie ta piątke przybic bardziej koleżensko niż inni. Poklepując jednoczesnie po ramieniu itd... Kończymy zawody i okazało sie, że uczestniczył w nich Enrique Iglesias i wszyscy troche sie z niego nabijają. Odpadł jako pierwszy i jako jedyny wyraznie odstawał od grupy. Taka troche grupowa cipa i taki synek tatusia. Lepiej ubrany, grzeczniejszy... nie osiedlowy chłopak. Wychodzimy z tych zawodów i zaczynamy sie dziwić. Uczestniczyli w nich tez moi koledzy z podstawówki. wtedy byli niskimi cherlakami, a teraz są duzi. Smiejemy sie z siebie na wzajem. Wychodzimy na zewnątrz i przechodzimy koło jakiejś szyby. Ja dostrzegam, że jestem szcuplejszy niz inni,ale w pewnym sensie przypakowany . Tutaj jest bez sensu i ciezko to wytłumaczyć. W rzeczywistości jestem raczej chudy i mam na tym punkcie kompleks. To sporzenie na siebie w szybie i zadowolenie z sylwetki, to jednoczesne stwierdzenie, "tak chciałbym wyglądać" w rzeczywistości.... Przechodzimy dalej i zaczyna sie w pewnym sensie zabawa. Jesteśmy na placu zabaw i zaczynamy szaleć i sie bawić. Jednak wszyscy robia to w zgodzie z pewnymi normami, a ja zaczynam szaleć po swojemu. To sie wiąże z pewnym uczuciem. Nigdy nie uznawałem autorytetów(pewnie jak każdy) i zupelnie naturalne było łamanie zakazów, jesli tak mie sie podobało.... Potem jednak ja sie od tej grupy oddzielam i przechodze za jakis mur i tak jest jakies wejscie do następnej sali i jakas restauracja obok. Wchodzę do tej innej sali i to raczej coś w stylustodoły... podłoga nie jest utwardzona i są takie zagrady podrobione z linek... wychodze z tamtąd.... i po jakims czasie znowu sie odzdzielam od grupy i znowu tak wchodzę, jednak nie wiem czemu i co tam chce. Wchodzę i od razu po prawej jest ładna dziewczyna. Patrzymy na siebie przez chwilę i idę na drugi koniec. Dochodze tam i czuje sie troche głupio. To są zajęcia dla dziewczyn i jest jakaś starsza pani co te zajęcia prowadzi. Ja nie chcąc wyjśc na głupka zdejmuje kurtke i chce sobie potanczyc w jednej z tych zagród. Jednak od razu pojawia sie "to uczucie"... Uczucie zupełnego zablokowania ciała. Znam to nazbyt dobrze z dnia codziennego. Swobodny taniec, byłby związany z lekiem i tak jakbym cos musiał ukrywać i nie wolno mi sobie pozwolić na spontaniczny ruch. Musze coś ukryć. Troche zawstydzony i z takim poczuciem niższości wychodze z tej sali. Udaje, chyba przed samym sobą że nie wiem po co tam przyszedłem, ale chodzi o to że ta dziewczyna mi sie podoba. Tak funkcjonuje na co dzień. Absolutnie nie wolno mi sie do nikogo zbliżyć, bo grozi mi zdemaskowanie. Coś musze ukrywać i musze byc sztywny. Sztywny emocjonalnie i psychicznie. Nie wolno sobie pozwolić na spontaniczność i emocjonalną swobodę. Tego jednak chce i sprawia mi przyjemnośc przebywanie w towarzystwie kogoś kto mi sie podoba. Jednak nie pozwalam sobie zrobić nastepnego kroku. Nie chodzi tylko o standardowy stres. Ja coś czarnego musze ukryć, a wchodząc w relacje z kims innym to cos wyjdzie na jaw. Tak to w ogromnym skrucie wygląda w zyciu codziennym. Wychodze jednak z tej sali i jestem przebrany w spodenki koszykarskie, które jednak są strasznie brudne. Razem z kolegami sie nabijamy... potem inny mówi, że w restauracji jest jakas ekstra promocja... i sen sie konczy. To był trzeci sen i po nim sie obudziłem. Dwóch wczesniejszych nie pamietam. Jaka może być interpretacja tego to nie wiem. Intelektualna interpretacja mnie nie bardzo interesuje... jednak ciekawe jest to, że ten sen wydawał mi sie po przebudzeniu mały i nawet nie bardzo zależało mi na zapamietaniu go. Potem jednak doszedłem do wniosku, że go tutaj opisze i w trakcie opisywania wyszło kilka spraw, które mają odbicie w moich uczuciach i stanach. -
Są na to operacje. Przecina sie jakis nerw i cos tam dalej... dawno o tym czytałem i nie pamietam. Są chyba jakies skutki uboczne i generalnie głupia sprawa. PS jak mozna sie tym zarazić?
-
Chdzi o to, że to troche błędne koło. Masz robic to i to, tak i siak. Jestem ograniczony objawami i nie idzie jak powinno, czy jak mogłoby iść. Wtedy jesteś taki sraki i tym bardziej masz przesrane i tak w kółko.
-
Czyli jakieś wsparcie masz. Ja mam troche dziwnie skomplikowana sytuacje w domu i "fajnie" byłoby sie czymś spektakularnym podeprzec. Nawet w formie zemsty. lub ciosu. Mam straszne leki społeczne i cieżko mi podołać pewnym obowiązkom. Z drugiej strony jest mama, która ma w zwyczaju nazywać mnie pasożytem i jest kims na kształt herszta bandy. Ciągle jestem goniony i jednoczesnie traktowany jak idiota. Paradoksalnie im bardziej na mnie sie naciska tym bardziej ja sie buntuje. Zawsze byłem gnojony i wyzywany. Dostanie 3 było niedopuszczalne. Ciekaw jestem jak rodzice reagują na pewne kwestie. Bo jednak zaburzenie dziecka, wiąże sie z poczuciem winy.
-
Nasze sny, impresje, emocje; wszystko co ze snami związane
zujzuj odpowiedział(a) na TAO temat w Psychologia
Oreiro. Też znam ten stan. Jestes przerażony, chcesz krzyczeć i nic z tego. Ale to nawet lepiej, bo jeśli byłbym w stanie wydac z siebie dzwięk, to byłoby to przerazliwe darcie ryja. -
Nasze sny, impresje, emocje; wszystko co ze snami związane
zujzuj odpowiedział(a) na TAO temat w Psychologia
Mi od wielu lat śni sie pełno rzeczy. Ostatnio jakoś mniej intensywnie i nie bardzo pamietam sny. Jednak swego czasu miałem sny jak filmy. Pamiętałem wszystko. Jesli budzisz sie i pamiętasz sen to siłą rzeczy zaczniesz sie ta tematyka interesować. Ja nie używałem żadnych technik i uważam niektóre jako niepospolitą forme leku neurotycznego. Sniło mi sie pełno rzeczy i często sie powtarzały, choć snów powtarzających sie nie miałem. Bardzo czesto sni mi się :woda, zwierzęta, diabły(walka z nim lub opętanie), domy, miasta, prowadzenie samochodu, jadza pociągiem itd itp... Obrazy same w sobie nie mają dla mnie wielkiego znaczenia. Jesli sie budze i pamietam sen,a jednak nie mam pojęcia co może oznaczać to jednak uznaje że tak ma być i nie przeprowadzam procesu intelektualno analitycznego. Jednak są sny które nazywam "wyplutymi" i uznaje że je "rozumiem"(choc pisze w cudzysłowiu bo jest to raczej kwestia intuicji i poczucia ulgi). Są to sny pod których obrazem, są emocje a cześciej leki. Po snie można sie poruszać, ale nie jak po obrazach przypominających świat rzeczywisty, po którym poruszamy sie uzywając rozumu i zmysłów. W tym świecie jest intuicja i poruszamy sie po własnym wnetrzu indywidualnym i osobistym. Sniło mi sie, że stoje na plaży morskiej. Wchodze do wody i mam zamiar płynąc przed siebie. W tym momencie pojawia się lęk. Jednak jest to lęk, który znam a ciężko mi go okreslić, wyjasnić i wytłumaczyć. Kiedy odczuwam ten lęk(powszechnie odczuwany w świecie rzeczywistym) chcę automatycznie zawrócić. W tym momencie(kiedy pojawia sie ta kwestia z zycia codziennego) jakbym pojawił sie ja, jako ten co w dzień nie spi. Tak jakby te dwie częsci mnie były aktywne jednocześnie. Jakby pojawiła sie moja świadomość i ja w oparciu o doświadczenie świadomości i rzycia codziennego, wiem że jesli sie cofnę to lęk zwycięży i nie wrócę do tego miejsca. Tak jakbym miał stracić szanse. "decyduje" sie nie poddawać lękowi i płynę. Zaczynam płynąć przez morze i po jakims czasie dopływam do brzegu, który jednak teraz wygląda jak brzeg jeziora. Jest stromy i porośniety trawą. Na brzegu stoi jakis trener z gwizdkiem, a przy brzegu w rzedzie pływa jakas grupa. Ja sie z nimi zrównuję i płyne szybciej od nich. Podpływam do brzegu i wychodze na ląd. Ze względu na charakter moich problemów, mam kłopot z ciałem. Jakbym sie od niego oddalił, a ono usztywniło. Miałem nawet taki okres, że chodziłem jak automat. Wolicjonalnie i intelektualnie prowadziłem nogę za nogą, ręke za ręką. Wczesniej grałem we wszystko co sie dało. Zawsze byłem w reprezentacji w szkoły piłkę czy w kosza. Obecnie jak gram to czuje ten brak spontaniczności moich ruchów, nie ufam energii będącej w moim ciele. Miałem sen, że m oge sie poruszać jak dawniej. Bez lęku i ze swobodą. W kazdy ruch byłem w stanie wkładać 100% własnego potencjału motorycznego, szybkościowego itd... To był sen, ale on był ekstatyczny. Tak euforycznego snu ni pamietam. To uczucie utrzymywało sie przez jakis czas po przebudzeniu. Nie będe wszystkiego opisywał, bo bym książkę mógł napisać. Jednak wyznaje zasade, że do snów podchodzę z szacunkiem. JEsli go pamietam to miał taki ładunek energetyczny, że ma znaczenie. Jesli nie pamiętam w całości, to znaczy że nie było co pamietać. Jednak zawsze kładę nacisk na uczucia(same obrazy to szata) pojawiające sie w snach i ewentualne pozniejsze poczucie "ulgi", czy przeświadczenie że wiem o co chodzi. Nie do konca potrafie to określić itd,,, ale mam pewność/czuję że rozumiem o co chodzi. -- 16 kwi 2011, 14:11 -- Jednak największe wrażenie wywierają na mnie obrazki widziane na jawie. Może nie obrazki, a raczej spontaniczne wyobrażenia. Zawsze toważyszą im silne emocje/lęk z których jakbym wyciskał potem jakięs spontanioczną wizualizacje. Zawsze w takich sytuacjach obraz jest kompatybilny z uczuciem. Widze jezioro. Woda w jeziorze jest czarna jak smoła. Ma konsystencje wody, ale jest czarna i nie odbija światła. Jest noci spokój. Wokół jeziora rośnie las. Las porasta góry, położone wokół jeziora. Jest mały wyłom w masywie górskim i płaża w tym miejscu. NA plaży stoi postać zwrócona twarzą do jeziora o tyłem do mnie(nie widze jej twarzy). Wokół tej postaci stoją postacie 3 razy wieksze z ogromnymi głowami. Jak posągi z wyspy wielkanocnej. Stoją wokół i wzrok maja wbity w postac chłopaka. Spojrzenie mają srogie i jakby stali na straży. Jakby czegoś strzegli i pilnie przyglądali sie postaci na płaży. Są wpatrzone w nia na wysokości serca. Na jeziorze jest łódka, w łódce jakies dziecko/ postać. ktoś zupelnie niewinny i jakby spoza świata ludzkich emocji. ktos kogo zgorzknienie sie nie ima a czas nie dotyczy. To jestem ja. Ja to zupelnie automatycznie rozumiem jako stan w którym jestem. Te wszystkie postacie to ja. To są różne poziomy. Postać na plaży to ja w stanie psychopatologicznym. Rozum, intelektualizacja i postać golema wyzutego z emocji i uczuć. Postacie za mną to moje doświadczenie. To świat wpływający na mnie, choć tylko w postaci społecznej. Postać na łódce to moje wnętrze, które ukrywam przed swiatem z obawy przed gniewem postaci za mną. Jak bym chciał to mogę coraz bardziej, coraz dokładniej oddawać charakter stosunków panujących miedzy poszczególnymi frakcjami/postaciami. Ja czuje emocje jak to opisuje. Pracując z tym obrazem jestem w stanie wprowadzić sie w stan napięcia emocjonalnego, na bazie którego jestem w stanie dodawac nowe elementy. To sa emocje zawarte w obrazie. Intelekt i moja osobowość indywidualna budowana na zmysłach i rozumie, stworzona do poruszania sie w swiecie społecznym jest przygotowywana do zmiany. Postać na plaży to poziom górny. Postacie za nią to poziom pod nią. Postac na łódce to poziom dolny, czyli nasze sedno. Moja esencja. My jako ja indywidualne/społeczne to poziom górny. To ogarniamy. Poziom niższy to straznik, nia mający z naszą istotą nic współnego. To jest tylko wymóg, lub lista obowiązków wobec inncyh. Jest nam zaszczepiana z zewnątrz. Poziom niższy to to czego nam trzeba i za czym ja osobiście tęsknie. Jest on skorelowany ze spontanicznoscią, czysta emocjonalnością, emocjonalną szczerością, brakiem leku... Na bazie tego wszystkiego jestem w stanie odczuwac emocje. Dodałem sobie w pewnym momencie złotą nić. Czy może złota line w tym ponurym szarym pejzarzu. Nic trzyma postać na plaży i jest ona przyczepiona do łódki. Na tej łódce jest postać bezbronna i pełna emocji i nie mogąca sie doczekać zmiany. Jest jednak wyzuta z żalu i zgorzknienia. Ma w sobie radość i nadzieje. Jednak postacie z tyłu tez mają swa siłę odziaływania. Karmia mnie lekiem i strachem a ich atrybutem jest siła, twardość i nieustepliwość -
Mysle, że można też skutecznie w tym zakochaniu przeszkadzać innym, jak i sobie. Dodam jeszcze, że powszechna jest koncepcja "drugiej miłości"(nie wiem jak to nazwać). Często osoby którym zabrakło bliskości w kontakcie z rodzicem płci przeciwnej, są podatne na "pułapkę" pierwszej miłości. Nie ważne czy związek jest ok, czy spełnia nasze oczekiwania tacy ludzie zostają do konca w pierwszym związku, w którym powtarzają błędy rodziców i w którym są tak na prawde nieszczesliwi. Podobno do osiągnięcia szcześcia w miłości, konieczne jest wyjście z pierwszego związku miłosnego. Najlepiej go "przegapić"... choć nie wiem co autor miał na myśli pisząc takie coś. Czesto też ludzie którzy przezyli bardzo intensywnie miłość w wieku nastoletnim, szukają potem podobnego uczucia. Jednak chodzi im o uczucie w nich, które może wywołac taka czy inna osoba, a nie o sama osobę. Potencjalny partner ma cos zrobić, a nie ma byc partnerem. Generalnie im pózniej tym lepiej
-
O nie. To nie jest takie łatwe. O ile zakochanie to rzeczywiscie forma pociągu seksualnego, to kwestia czemu akurat ta osoba a nie inna jest troche bardziej skomplikowana. Wiele osób z tego forum zakochuje sie w pewnym typie ludzi i czesto sprawia im to problem. Zakochanie to kwestia podświadomości. Mołość to już kwestia dojrzałości.
-
Czym różnią sie te terminy? Czy komus z was była udzielana pomoc psychologiczna? Chodzi mi o termin, bo takowy najwyrażniej istnieje i jest czymś różnym od psychoterapii.