
zujzuj
Użytkownik-
Postów
1 822 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez zujzuj
-
Dopiero teraz przeczytałem cały watek i szok. Pamiętam jak oglądałem dokument o najniebezpieczniejszych więżniach. Jeden z nich opisywał kilkutygodniowy pobyt w izolatce. Mózg nie ma sie czym zająć i po kilkunastu dniach miał chalucynacje. Nie wiem jak wyglądają izolatki w tym szpitalu, ale nawet nie chce mysleć o kilkumieś pobycie w takim miejscu. Myślicie, że to zwykłe znęcanie sie chorego człowieka nad podopiecznymi, czy może jakaś kuriozalna forma , ale jednak terapii? Może ta ordynator miała jakis plan "tak im dopierdole, że odechce sie szpitala" lub coś w tym stylu. Jakaś terapia szokowa? Chodzi o to, że przeciez ten jej zwierzchnik najwyrazniej o wszystkim wiedział, więc chyba sie na to godził. Ludzie mają rózne pomysłe, tym bardziej jesli mają władze nad drugim człowiekiem.
-
Już dawno nie czytałem takich debilizmów. Nie pamiętam, żeby jakieś posty niz te kilka twoich bardziej mnie wkó***ły. Czytałeś o szpitalach w Norwegii czy Włoszech ? Zakładam, że masz jakis problem, który zakłóca ci ogląd sytuacji i świata. Nie znosze tego naduzycia, które przenosi odpowiedzialność z człowieka na zaburzenie. Jednak w tym przypadku, jak sobie pomysle że musisz czerpać jakąś perwersyjną przyjemność z tego gówna to troche sie uspokajam
-
Dla mnie jest dziwne to co piszesz. Mam jednak już na tyle wyrobioną postawe pokory wobec terminologii psychologicznej, że nic mnie nie zdziwi. Testy są smiechem na sali. Ja swego czasu byłem bombardowany testami u psychologa klinicznego. Nie będe sie rozpisywał na temat mojego przypadku... jednak robiłem testy osobowości trzy razy. Za kazdym razem miałem odpowiadać pod innym katem i za kazdym razem wychodziło mi coś innego(w lini prostej) od skrajnej introwersji i psychotyczności, do ekstrawesji. Robiłem je w odstepach czasowych, bo psychologowi nie pasowało to co wyszło do mojego zachowania. Za każdym razem miałem znikomy wynik na skali kłamstwa. One muszą być robione w kontekście kontaktu ludzkiego, który umozliwia osąd i interpretacje. Bądzmy poważni. To że zrobiłaś sobie test i na nim sie opierasz to o niczym nie świadczy. Myslałem że oprzesz sie o jakies koncepcje, gdzie pisze czarno na białym tak i siak. Zgooglowałem sobie tą kwestie i ludzie piszą np "...mam zdiagnozowany neurotyzm(nerwica lekowa)" czyli dla nich jest to synonim. Znalazłem jeden post gdzie jest jasno napisane "...pamietaj, że neurotyzm to nie nerwica!" Jednak w tym samym poscie pisze, że jest to wrodzona cecha osobowości tak jak psychopatia... więc ciezko takie posty traktowac jak wyrocznie. Zajrzałem do "Podstawy psychologii Junga" Z Dudek i tam też w rozdziale psychopatologia a droga do jazni, w podpunkcie o nerwicy słowo neurotyk jest traktowane jako synonim. Nie pisze nerwicowiec, czy inaczej. w tym podrozdziale uzywane jest słowo neurotyk. Zakładam że może to wynikać z różnego podejscia do słowek. Może masz racje z tym, że to nie to samo, ale z tym że korelacja jest niska to juz chyba przeginasz.
-
Ale masz wyrazna jednoznaczną diagnoze mówiącą, że masz nerwice i że nie jesteś neurotykiem? Nierozwiązane konflikty, są przyczyną neurotyzmu i nerwicy. Jasno wynika to z książki "Nerwica a rozwój człowieka". W tej książce absolutnie nie ma podziału na nerwice i neurotytzm. W tej ksiązce te słowa to synonimy i nawet do głowy mi nie przyszło czytając te 500 stron i teraz przegladając pobierznie, że może byc inaczej. Mam wrażenie że dla autorki jest to zupelnie oczywiste
-
No to musze powiedzieć że niezły klops. Podstawą nerwicy jest neurotyczny charakter... Z tego co kojaże z książki K Horney
-
Jak to mozliwe. Przecież to słowa są własciwie synonimami. Od razu prosze o ewentualne żródła. Ja osobiście nie jestem psychologiem, ani studentem psychologii, ale z tego co czytam to zupełnie jasno wyłania sie kwestia neurotyzmu jako podstawa nerwicy.
-
A m i ta piosenka. Nie wiem co to, zle mi sie podoba
-
A ile to pracy w H? W telemarketungu za 8 H dziennie 5 dni, masz coś koło 1000-1100
-
Chałupnictwo to zazwyczaj oszustwo. Jesli kontakt sie nie urwie po wpłaceniu pierwszej kasy za artykuły(od kilkudziesieciu do nawet 200 zł), to potem nie wiadomo czy ktokolwiek bedzie chciał towar złozony odkupić. Czesto bywa tak, że dostaniesz liste firm i masz samemu szukac zbytu. Klikanie też można sobie w dupe wsadzić. Najpowazniejsze to webmaster, pozycjonowanie, uzupelnianie danych w exelu i tego typu.
-
Nie jest to choroba, ale na pewno jest na to lekarstwo. Pewnie już ubezwłasnowonienie szykowaliscie:)
-
Na pewno ta terapia nie działa tak jak sobie wymarzyłem. Pewnie mało która tak działa. Mnie po tym czasie rozbijają teksty typu "Jesli pan chce to możemy nad tym popracować" LOL To jest kosmos... Mi troche szczena opada. Bede miał 60 lat i dostane tekst, że jak chce to możemy popracować. To jest troche chore. Jestem pewien, że jesli bym chodził nastepne 10 lat i nie zrobilbym kroku do przodu, to podejscie terapeuty nadal byłoby takie same. Tak akby nikt nie brał odpowiedzialności za terapie, tylko za jej przebieg. Jakby nie liczył sie wynik i czas, a liczył sie tylko przebieg terapi. Ja chciałem rezygnować już kilka razy, ale zawsze jakoś byłem przekonywany... i myślałem że tak jakby ona dostrzega coś czego ja nie widzę. Teraz jednak widze, że nic takiego nie było i w zasadzie nie wiem o co chodzi. Ja też troche sie kierowałem opisami książkowymi terapi. Myślałem że bedzie jakiś moment w którym wybuchną emocje i ja sie stane zdrowszy. Przedłużam tą terapie z myślą o czyms takim. Ze niech już sie nie wiele zmieni, ale chociaż niech sie pokażą emocje. Ona jednak mowi o pracy i jesli chodzi o to, to moim zdaniem osobowośc terapeuty ma wielkie znaczenie. Jesli mam mowić o swoich planach i przyszłości, a terapeuta ma byc jakimś nadzorcą czy p[omocnikiem, to profesjonalizm i warsztat, czy konkretny nurt nie jest mi potrzebny. Ktoś powinien byc dojrzały i chyba najlepiej niech to bedzie facet. -- 12 maja 2011, 17:40 -- Po raz wtóry jestem w trakcie konczenia terapii. Po raz wtóry pani psycholog nalega na nie konczenie terapii. Nie wiem za bardzo co mam o tym wszystkim myśleć, bo nie bardzo wiem co jej tak zależy. interpretuje to, że tak jakby ona wiedziała co jest nie tak i juz mało brakuje do sukcesu... Ja jednak byłem w takiej sytuacji kilka razy i za każdym razem do niczego nie dochodziło. Powiedziałem co o tej terapii mysle i o swoich wątpliwościach itd... Pani terapeutka zebrała sie na szzerość( troche chyba jej w piety poszło) o otwarcie oświadczyła, że poległa. Powiedziała że jesli chodzi o tą kwestie to okazała sie zbyt słaba, zbyt mało kompetentna w starciu z moim mechanizmem samodestrukcyjnym... jednak nie bardzo wiem, jak do tego wszystkiego ma sie kontynuowanie terapii. Troche sie w tym gubię, ale po tym spotkaniu chiało mi sie płakać i dopiero dotarła do mnie powaga sytuacji. Czuje sie wkórwiony na samego siebie, bo w zasadzie to sie bawiłem i zwodziłem ją. Tak jakbym poszedł na terapie, ale robił wszystko zeby sobie nie pomóc, z obawy przed czymś. Ze względu na lęk
-
Molestowanie Pytania
zujzuj odpowiedział(a) na Poszukiwania temat w PTSD - Zespół Stresu Pourazowego
Czy to są w ogóle sprawy? Czy ktokolwiek zająłby się taka sprawą gdyby to było np 8 lat temu? Ja wątpie... chociaż nie wiem o co dokładnie chodziło i w zasadzie nic nie wiem. Jednak to chyba nie jest takie hop siup. -
No własnie najwyrazniej wariancja, stwarza wrażenie że można wygrywać i że jest to w twoich rękach. Mówiłem o kumplu co ma to w barze. Temu samemu kómplowi nie przeszkadzała ta wiedza grać o kase na piwo. Juz brakowało i on powiedział że pójdziemy do baru gdzie jest automat i on wygra. Oczywiscie przegrał. Na osiedlu automaty funkcjonują jako dobry sposób na zarobek i wszyscy absolutnie wierzą w systemy, które prawie na pewno daja zwyciestwo. Jesli ktos jest uzalezniony to inna historia. Jesli ktoś gra dla przyjemności inna historia. Jesli ktoś gra minimalne kwoty tez ok. Jednak ludzie graja w najbardziej gówniane automaty z nadzieja na bogactwo i przepuszczaja renty czy wypłaty.
-
No jasne że można. Stawiasz wypłate na czerwone i masz prawie 50% że trafisz. Jednak ja mowie o regularnym graniu. Jesli twój kumpel by grał nadal to by przegrał(mówie o dużej próbce). Chodzi mi o tak dużą liczbe obstawień, przy której wariancja przestaje mieć znaczenie. Jednak jesli ktoś pyka na automatach, to jest jak mowie. U kumpla w barze stoja dwa i tłumaczył, że zwrot może siegac nawet nedznych 60%. Oczywiscie jesli obserwujesz automat i widzisz że odchodzi ktoś kto duzo wrzucił a mało wyrał, to zwiekszasz szanse. Generalnie jednak z kasynem sie nie gra
-
Ludzie, ale na automatach, ruletce, black jacku zawsze przegrasz. Jesli bedziesz grał wystarczająco długo to 100% ludzi przegrywa. Nie mozna ograc kasyna. Do tego automaty moga być wq przeróżny sposób ustawiane. Do tego stopnia, że nawet do 40% wrzuconych pieniedzy jest zabierane, a tylko 60% jest przeznaczone na ew wygraną. Czyli na wyrnaną 100zł musisz "zapracować" wrzucając 140zł. Jesli chodzi o ruletke, czy BJ to można grając systemem byc pare % w plecy, jesli masz dobty bonus to z bonusem można być na plus, ale z samej gry nawsze bedziesz na -. Nie bardzo rowumiem, czemu ludzie w to graja inaczej niż czysto rozrywkowo
-
Też sie spotkałem z taka opinią, ale spotkałem sie tez z taką że ma to drugorzedne znaczenie i liczy sie dobry terapeuta. Byłem u dwóch psychologów klinicznych, ale oni stawiaja sprawe jasno : do puki terapia trwa to nic nie powiedza bo to nieprofesjonalne. Mam przerwać lub zakonczyć i przyjść. Z doświadczenia wiem, że czesto w psychodynamicznej terapii czas jest marnowany, ale z drugiej strony masz komfort że możesz we własnym tepie poruszać interesujące cie tematy... tylko z drugiej strony, jesli chodzi o osobe zaburzoną to ona może poruszac wszystkie tematy z wyjatkiem tych istotnych. Mam tez wrażenie, że jesli bym spotkał moja terapeutke na ulicy to bylibysmy sobie zupełnie obcymi ludzmi. Tak jakbym wolał udawać, że jej nie dostrzegam i że ona by postapiła podobnie. Nie potrafił bym chyba o czyms rozmawiać. Nie chodzi mi o to, że chce traktowac terapeutę jak dobrego znajomego. Tylko czasem tak jest, że kogoś znasz pare dni i czujesz jakąś więż... a kogos innego spotykasz na okrągło i jest pewien dystans i ciężko to wytłumaczyć. Tutaj nasza relacja jest taka, że bylibyśmy skrepowani jako ludzie. Ta forma terapi jako teoretyczna rama, absolutnie nie sprzyja otrwartości spontaniczności, czy otwarciu. Nie ma rozmowy dwóch ludzi z czego jeden jest terapeutą, tylko jest rozmowa terapeuty i klienta. Relacja jest traktowana jako techniczne działanie. Tym bardziej ciężko mi tak łatwo brac te jej łzy. Do tego ona odpowiedziała, że terapia psychodynamiczna nie jest psychoanalizą. Ja nie mam zaburzeń sztywnych i twardych. Ja dopiero moge sie takowych nabawić. Wczesniej byłem u pewnego psychologa i uciekłem... nie chce robic teraz tego samego. Tamten powiedział, że powinienem sobie znależc wzór męski do nasladowania. W wieku nastoletnim może dojśc do dezintegracji osobowości ze względu na brak, lub odrzucenie wzoru ojca. Wydaje mi sie, że z facetem byłoby mi łatwiej pogadać. Jak szedłem do niej to dałem sie ponieśc magicznemu myśleniu. To jest grupa terapeutów i dzwoniłem do jakiegos faceta. On nie odebrał i ja uznałem, że to jest forma znaku i że powinienem zadzwonic do kobiety. To bełkot, ale to o czyms świadczy i tak decyzje podjąłem. Coś mnie skloniło do takiego podejscia. Mówiłem o moich wątpliwościach i o tym też. Mówiłem jej że mam wrażenie, że ona może ta terapie prowadzić przez nastepne 10 lat i tak chyba jest. Przeczytałem że psychoanaliza może trwać rok 5 lat, ale może tez 20(wikipedia). Jednak to chyba psychoanaliza nie jest skoro ona powiedziała, że to co innego. Chodzi mi o to, że ona te wątpliwości ocenia i interpretuje, jako opór(chyba tak jest). Traktuje je teoretycznie jaka wątpliwości subiektywne negatywne nastawienie, a nie rzeczywisty problem nad którym można sie pochylić. Ostatnio sie troche jednak podkórwiłem i mowie że mnie to denerwuje. Ona siedzi i sie gapi i słucha. słucha...słucha i słucha a potem sie gapi i chyba chce sioe tak gapić w nmieskonczoność. Potem jak już ja przycisne to ona zaczyna analizować, co mnie skłoniło do takich wątpliwości. Traktuje je jako coś co jest powodowane czyms innym, ale zawsze jest to interpretowane na korzyść terapii. Ja nie mam pojęcia jak to powinno wyglądać, nie znam sie na tym. Dodatkowo ciezko jest mi podjąć subiektywną własna decyzje w oparciu o własne sądy. Myślałem, że nawet jesli terapeuta bedzie zły to nawyżej terapia potrwa 5 mieś więcej i tyle. Chodze 4 lata i w zasadzie jestem zadal zamkniety, kombinuje sobie że może taki przypadek. Może taki jestem i tyle czasu mi trzeba i że może teraz z dnia na dzień z tyg na tydzien coś sie zmieni na dużo lepsze i że ja ta szanse strace. Ze teraz zwieje kiedy juz cała praca miała zaowocować. Jednak oceniam to czysto intelektualnie, jako możliwość przyczynowo skutkową, a nie że tak czuje
-
Przez wiele lat, nawet do głowy mi nie przyszło że moge mieć jakis problem emocjonalny czy psychiczny. Miałem jak dla mnie ogromny problem lękowy, ale jakos tak to wszystko sobie tłumaczyłem, że był on dla mnie atakiem z zewnątrz. Nie uważałem, że ja czuje lęk czy wstyd(nawet tak tego nie nazywałem) tylko że jest on kara Boska narzucana mi przez Boga. Boga który mnie nienawidzi i chce mnie pogrążyć w odmetach poczucia winy, smutku, upokorzenia, beznadziei. Czułem ta bezinteresowną nienawiść. Miałem zerowe poczucie kontroli nad własnym życiem. Pogrążyłem sie w świecie idei, wewnetrznych teori itd... Jednak szukałem wyjaśnien(gdyż na poziomie czysto intelektualnym byłem absolutnie sprawny). Lęk objawia sie na mojej twarzy. Prawie całe liceum przeleciało mi na ukrywaniu twarzy. Uważałem że widać na niej jakiś kosmiczny lęk(który był tez we mnie), który chciałem ukryć. Dla mnie sprawa była prosta. Swiat, Ja, inni ludzie, życie społeczne w sensie posiadania rzeczy i pracy, relacje interpersonalne ... to wszystko nie ma znaczenia. To wszystko na co składał sie świat który znałem przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Znaczenie miało tylko zlikwidowanie tej kary, czyli leku. Leku spolecznego odczuwanego w relacji z innym człowiekiem. Wszystko może zniknąć tylko niech zniknie ten lek. Nawet miałem pomysł, że pójde do lasu i będe żarł co znajde, a jak umre to trudno. To było by zbawienne(tak wtedy myslalem). Miało leku nie być, a konieczne jest ku temu zlikwidowanie jakiejkolwiek formy życia społecznego i relacji interpersonalnych. W podstawówce byłem bardzo ekspansywny. Lubiłem dopierdalać nauczycielom, lubiłem czuc wyższość nad innymi. Zawsze byłem najlepszy w piłke, kosza. Przegranych nie zapominałem, obrazy nie wybaczałem. Nie wolno było okazywac wstydu i strachu, jednak lubowałem sie gdy ktos go odczuwał, lub kiedy to ja kogoś do tych emocji pchnałem. Jednoczesnie byłem rozesmiany. Dziko pogodny. Byłem dzikusem. Jakby wziąść i wychowac kogos w lesie to byłby takim samych rozrechotanym egoistycznym dzikusem jak ja. Więc lek widziałem jako kara za to jaki byłem." Tak traktowałeś innych to teraz zobacz jak to jest odczuwac lek i wstyd 1000 razy wiekszy w najbłahszych sprawach". Zupelny brak kontroli nad samym soba i wlasnym wnetrzem i zyciem. Chciałem to zniszczyć. Mam w sobie cos czarnego co czuje i nie wiem co to, ale chce to zniszczyć. Tak trafiłem na terapie. Zacząłem czytac o nerwicach, depresjach i innych pierdołach. To bardzo wygodne podejscie. Cos co jest toba i powoduje te objawy możesz wsadzić do pudła i nazwać. Dodajesz słowo zaburzenie i nawet do tego pudła nie zaglądasz bo to jest złe i to sie leczy, masz chorobe i masz z czym walczyć. Ja poszedłem na terapie ponieważ dostrzegłem obietnice, że ktos zniszczy to cos we mnie i bede mógł normalnie funkcjonować. Jest zaburzenie wiec je likwidujemy i po kłopocie. Oczywiscie rzeczywistośc okazała sie zupelnie inna. Droga do przebycie okazała sie zupelnie odwrotna. Teraz juz mam inny obraz tego wszystkiego, ale nadal funkcjonuje mój softweare. Ta bezrozumna cześć mnie działająca instynktownie nadal działa. Unikasz bólu, unikasz lęku..z tym że wraz z podjeciem walki z lekiem, acząłem walke z samym sobą. Jestem zdysocjowany i czuje ten tempy ból 24/7. Wszystkie emocje sa płytkie. Teraz dochodzimy do sedna. Bo mnie jest dwóch. Ja jak jestem na terapi to mówie jako dwie postacie. Jest częśc górna tożsama z rozumem i jest część dolna tozsama z sercem czy intuicją(która nićnie mowi, bo unikam leku). Te pytania to lęk. To przejaw leku, który chce intelektualnie okiełznać. Chce mieć intelektualne podłoże na którym czuje sie bezpiecznie i mozna coś kontrolować. Jednak nie jestem w stanie rozstrzygnąć gdzie jest co i jak a powinienem decyzje podjąć. Szedłem na terapie z założeniem wycofania sie z zycia i poswiecenia czasu na niszczenie i kontrole nad tą czarna czescią mnie. Jednoczesnie działam w przeciwna strone, gdyz to wszystko z czym wlacze to także moje uczucia i generalnie ja sam. To jest jak szachy, tylko że ty jestes oboma przeciwnikami na raz i czujesz potrzebe przechytrzenia obu. Gdzieś na dnie kibicujesz tylko jednemu, ale ten drugi ma dotep do twojej energi z niej żyje. Ja nie wiem po co pytam o te kwestie terapii i jakie chce wyciągnąć wnioski. Mi nie chodzi o sama sytuacje. Decyduje sie czy konczyc terapie, czy nie i staram sie nazbierac informacji. W zasadzie to chyba bym konczył, ale czy to nie jest ucieczka. Czy warto ten czas marnowac? Co bedzie jak sie okaże, że to był bląd?
-
No w zasadzie to jestem ciekaw tych "poplątanych" kwestii. Co do nieszczerości to może nie jest to odpowiednie słowo. Może pewna intencyjność to lepsze określenie. Chodzi o intencyjność w sensie intelektualnym i racjonalnym, jesli chodzi o ocene co sie dzieje i jak to może wpływać na sytuację. Nie uważam, że jest współczucie w naturalnej formie i koniec. Uważam że jak sie owa emocja pojawia, to można róznie zareagować. Można wymieniać potencjalne reakcje i formy ustosunkowania sie bardzo szeroko. Od tłumienia, przez zawstydzenie po ekspozycje i wiele wiele innych. Chodzi o to, że tutaj sie zaczyna działalność a konczy sie spontaniczne, naturalne dzianie. Jestem skrajnie przewrazliwiony na punkcie manipulacji i skrajnie oporny w tej kwestii. Nie po to zamykam sie i chowam przed swiatem, zeby ktoś sie potem wpierdalał bez pytania. To jakiego klucza czy wytrycha używa, ma dla mnie znaczenie drugorzędne. Czy bedzie drzwi wywarzał, czy błagał w puszczenie to tak czy siak nie był zapraszany. To jest kwestia mojej decyzji, a nie tego czy ktoś na mnie wywrze nacisk i ja dam sie ponieść. Jestem tez skrajnie przewrażliwiony na punkcie samokontroli i pilnowaniu zeby nikt i nic na mnie nie miało wpływu. Terapia trwa 4 lata!!! 4 lata!! i zapłaciłem za nią dużo własnych pieniążków, które mógłbym spożytkować inaczej.
-
prośba o pomoc psychologa
zujzuj odpowiedział(a) na al22a temat w Odpowiedzi i pytania do psychologa
Jak wygląda pomoc u kogoś kto cierpi na dezintegracje osobowosci ze względu na brak wzorca męskiego. chodzi o chłopaka -
Teoria Dezintegracji Pozytywnej prof. K.Dąbrowskiego
zujzuj odpowiedział(a) na Rob-D-Mistyk temat w Kroki do wolności
Czy ktoś dysponuje ebookami K. Dąbrowskiego? -
Paradoksów to zupelnie nie rozumiem. Co do czytania ze zrozumieniem to rzeczywiscie nie połapałem sie. Jeśli inni załapai to ok, bo dla mnie te dwie cytowane wczesniej frazy były zupelnie nie przejrzyste. Czytałem to kilka razy i nie udało mi sie dojść do sedna.
-
Ale co mam sprecyzować? Przeglądam wątek i widze, że ta sama osoba pisze że depresja to zdecydowanie choroba, a potem że zdecydowanie nie choroba. Więc nie wiem o co chodzi
-
WTF? Depresja jest choroba psychiczną. Na pewno jest nią depresja endogenna, a więc mająca korzenie w złym funkcjonowaniu mózgu, a nie w kwestiach emocjonalnych. Co do postu pierwszego to zupełnie uroczo używasz określenia psychol LOL. Musze przyznać, że sie uśmiałem . Zakładam jednak, że urazić nikogo nie miałaś zamiaru. Jak człowiek czuje, że ma problem to szuka odpowiedzi i narzędzia do walki z nim. Chce problem nazwać i czasem podskórnie czuje, że coś sie nie zgadza z diagnozą. Myśle, że równie dobrze może ktoś zareagować w druga stronę. Jak sie okaże że ma nerwice a nie jakąś chorobę. Wiedza daje poczucie ulgi i jakiejś stabilności. Można ruszyc do przodu i zacząć coś robić.
-
EOT z mojej strony
-
Jeszcze sobie Vibovit dorzuć i bedziesz cały zdrowy i rzeski. Ja z tymi objawami to radze iśc do specjalisty, bo jak dla mnie to uczucie gapienia sie przez innych i ta kwestia z ciałem(bieganie) to są objawy psychotyczne.