Skocz do zawartości
Nerwica.com

rdzaa

Użytkownik
  • Postów

    214
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez rdzaa

  1. tez mysle ze peak states to hoksztaplerka. Gdyby bylo inaczej, nie zadaliby takiej wysokiej zaplaty za swoje uslugi i szkolenia a jedynie za rezultaty. Po prostu z zasady nie ufam bardzo drogim metodom ktore opieraja sie tylko na pracy z mozgiem i psychika, i nie sa potwierdzone w zaden sposob naukowo. Cialdini opisal w swojej ksiazce "Sztuka wywierania wplywu" zaleznosc, wg ktorej jesli za cos zaplacimy duzo, to jestesmy bardziej sklonni to cenic po zakupie. Na tym opieraja sie wszystkie cudowne a drogie metody. Jesli ktos duzo zaplaci, to potem jest bardziej sklonny wierzyc, ze to rzeczywiscie dziala, bo poczucie straty byloby dotkliwe - tym bardziej bolesne im wieksza byla ta suma dla placacego. Osobiscie z niekonwencjonalnych i nieudowodnionych naukowo metod lubie takie, ktore 1. nie oferuja tajnej wiedzy, tylko pelno materialow jest dostepnych online i nie trzeba koniecznie trenera 2. jest platnosc za rezultaty 3. a poza tym cele szkolen i sesji mieszcza sie w pzecietnej cenie terapii ktore sa na rynku Poza tym wierze w szczytowe stany swiadomosci o ile naprawde maja miejsce, a w tej metodzie to watpie zeby udalo sie je indukowac. Kiedys wydawalam kase na takie glupoty typu ustawienia hellingerowskie i uwazam, ze lepiej byloby jakbym nadmiar pieniedzy przeznaczyla na cos, co sprawi mi przyjemnosc np ciuchy, wakacje czy inne przyjemnosci, a nie dawala je ludziom, ktorzy wykorzystuja cudze nieszczescie. W zasazdzie to co robia jest ohydne, bo czlowiek ktory cierpi potrzebuje pomocy a nie zeby mu zabierac jego dorobek i mamic obietnicami. Wiadomo, im bardziej ktos cierpi tym wiecej jest gotow zaplacic za ulge, a oni na tym zeruja. Ohyda.
  2. uwazam, ze kazdy, absolutnie kazdy moze sobie sam poradzic ze swoimi problemami, nie jest konieczny trener. Tylko potrzeba bardzo duzego samozaparcia, wytrwalosci, silnej woli. Dlatego argumenty ze chodzi o wyciaganie pieniedzy sa bezzasadne. Przeciez wiekszosc tej metody jest dostepna w postaci darmowych filmikow, ebookow itp. Jak ktos nie ma pieniedzy to moze kombinowac i tez sie da. Jednym z bardziej spektakularnych moich osiagniec przy uzyciu tej metody bylo pokonanie leku przez byciem wsrod ludzi. Dzialo sie to niedawno podczas cyklu szkolen. Opukalam co trzeba i ku mojemu zdumieniu od tamtej pory nie mam juz problemow by sie odzywac na temat jak jest kilkoro osob w pomieszczeniiu - wczesniej bylam praktycznie zdana na rozmowy w 4 oczy. Dzielmy sie swoimi sukcesami :) Ciesze sie, ze trafilam na ten watek wlasnie na tym forum, gdzie jestem dosyc szczera. W tym tygodniu mam kryzys, bo pojawila sie mozliwosc robienia zawodowo tego, co chce, ale juz dawno przestalam wierzyc ze moge robic to co chce.. Reakcja byla taka ze bardzo nasilily mi sie leki i zjechala samoocena. Ale popracuje nad tym i jak cos ruszy to dam znac. Zanim sie zjezycie i zjedziecie te metode dajcie sami sobie szanse, czasami warto
  3. ktos sie pytal jak to zmienic jak juz sie wie ze to tylko w naszej glowie. mysle, ze po kolei i stopniowo - albo terapia z kims albo samemu trzeba pracowac nad soba ja np staram sie wykraczac poza moja strefe bezpieczenstwa - robic rozne rzeczy, ktore obawiam sie, ze moga byc wykorzystane przeciw mnie.. np dzisiaj powiedzialam o moich 2 pomyslach kolezance z pracy... i mysle, ze ona te pomysly przedstawi zarzadowi jako swoje.. zobaczymy, chociaz ona mowila, ze moge wziac udzial w pisaniu projektu i wtedy sama zarobie itd Logika mowi mi, ze ona nie knuje, ale lek jest. Jesli zgodnie z logika ona potem nie przywlaszczy sobie tych pomyslow, to znaczy ze nie mialam czego sie bac - zobacze ze to tylko moje fantazje byly, zreszta to w 99 % pewnie fantazje. ale trzeba je zderzac z rzeczywistoscia ciagle
  4. Czy ktoś z was doswiadcza pozytywnych skutków zielonej herbaty pod postacią tabletek lub proszku? Pytam, bo gdzies zdarzyło mi sie przeczytac, że ma ona działanie stabilizujące na BPD. Szukam jakiegoś naturalnego stabilizatora. Poza tym mam pytanie o srednią wieku tu - sa jakies osoby w okolicy 30 i STARSZE?
  5. ja jestem aspoleczna i rzeczywiscie taka gra to jednak oder4wanie od rzeczywistosci, no i granie w quake czy cos takiegp nie pomogloby mi chyba jednak.. ale jakbym miala grac w gre w ktorej przeciwnicy obrazaja sie na ciebie, wycofuja wsparcie a ja mimo wszystko dalej gram i zaliczam kolejne poziomy mimo tych przeciwnosci - to taka gra by mi pomogla. sam fakt ze zabijam potwora aqlbo uciekam przed kims malo mnie rusza w sumie. i tak w zyciu ciagle mam takie wlasnie filmy, i chcialabym z nich troche zluzowac. mysle ze w przypadku osob paranoicznych to paradoksalnie agresywne gry moga bardziej ich izolowac od ludzi i utrwalac aspoleczne zachowania i leki
  6. rdzaa

    Lecytyna

    ja bylam spokojniejsza po lecytynie i troche serce lepiej pracowalo - mam jakas neriwce serca, szybko sie meczy i boli podczas roznych aktywnosci, a po lecytynie spokoj byl. Tam jest cala chmara witaminn z gr B wiec dlatego jest pomocna. A czemu powinno sie ja brac razem z piracetamem?
  7. do tych którzy się boją leku - akurat jego nie ma się co bać, jest zalecany dla osób starszych, czasami też daje się go dzieciom, więc nie ma skutków ubocznych. jestem bardzo uczulona na różne negatywne zmiany i po piracetamie żadnych nie zauważyłam. Ma też delikatne działanie podnoszące nastrój. Poza tym czytałam gdzieś, że tolerancja jest odwrotnie proporcjonalna - im dłuzej się bierze, tym mniej potrzeba. Jak ktoś bierze duże ilości to warto sprawdzić też sprzedawców w Ameryce, gdzie kupuje się w postaci sproszkowanej a nie tabletek i wychodzi o wiele taniej. Na hyperrealu warto pogrzebać w wątkach, bo tam dają namiary na sprawdzonych sprzedawców.
  8. Dziękuję za ten wątek. Czasem wraca myśl, by po coś sięgnąć, ale jednak myślę, że jak ktoś nie potrzebuje przeciwdepresyjnych leków na 100% to powinien się zastanowić.. po 3 miesiącach brania fluoksetyny jestem roztrzepana i nerwowa oraz bardziej impulsywna niż kiedykolwiek wcześniej. A przestałam brać pół roku temu.. Zastanawiam się, ile jeszcze organizm będzie wracał do równowagi i czy kiedyś w ogóle to nastąpi. A trzeba nadmienić, że nie brałam ani dużej ilości, ani nie trwało to długo, ani nie skończyłąm wczoraj. (Są też i plusy np więcej energii i luzu - to też się utrzymuje, mimo że już nie biorę) Coś brać będę, ale z głową. Oczywiście, każdy psychiatra zaprzeczy, że zmiana którą dostrzegam wynika z działania leków, które kiedyś brałam.. NIestety o tym się nie mówi. Jeśli ktoś ma taką sytuacje, że go nie zniechęcają możliwe trwałe skutki uboczne, to ok, znaczy, że dla niego to będzie cena, którą opłaca się zapłacić. Ale wszyscy inni powinni być świadomi, że nie ma nic za darmo i nie zawsze warto.
  9. tzn nie masz po amfetaminie zjazdu polaczanego np ze stanami lekowymi? neuroleptyki mają sens w leczeniu osobowości paranoicznej, bo powstrzymują nakręcanie różnych filmów w głowie. Są skuteczne na stronienie od ludzi i nieśmiałość, kłótliwość które nie wynikają z niskiej samooceny. Mnie nie dziwi, że neuroleptyki Ci pomagają i sama rozważam poproszenie mojej psychiatry o to. U mnie lękliwość i nieadekwatne zachowania społeczne biorą się z przewidywań które są niezgodne z rzeczywistością, np staram się przewidzieć reakcję drugiej osoby na to co powiem i zrobię i bardzo często mam czarne scenariusze.. i takie fantazjowanie ucinają neuroleptyki, a ssri niekoniecznie. oczywiście nie jestem specjalistą, tylko tak sobie dumam. A Ty jakie masz nastawienie do swojego leczenia neuroleptykami?
  10. ooooo mozna na to dostac metylofenidad??? ojajjajajajaajaaaaa ale fajnie :) sorkiez, ze sie gupio ciesze, ale to by mi moglo pomoc! sie skoncentrowac. bo serio wszedzie spozniam jak dorosly z adhd i nic nie moge zrobic : ))) dzieki
  11. Czy z borderline i osobowosci chwiejnej emocjonalnie mozna wyrosnac z wiekiem? Cos mi sie obilo o uszy, ze tak. Czy wtedy po prostu zabiera sie te kategorie pacjentowi czy tez uznaje, ze do konca zycia ma zaburzenia? Przy czym pacjent nie ma objawow chwiejnosci emocjonalnej.
  12. Bralam fluoksetyne, wczesniej paroksetyne i coaxil, minimalne dawki, najdluzej paroksetyne bo ok 9 miesiecy, ale jedynie fluoksetyne w dawkach zalecanych przez psychiatre - bo innych lekow bralam mniej. Jestem byc moze nadwrazliwa na ich dzialanie wiec czulam ze wole mniejsze dawki. Po 3 miesiacach przestalam brac fluoksetyne, i od tamtej pory czuje ze mam wiecej odwagi i energii - juz jakos tak zostalo na stale. Jednak jednoczesnie mam leki ktore biora sie jakby znikad, sa jakby czysta reakcja chemiczna mozgu bo nie ma we mnie zadnych niepokojacych mysli. Takich silnych niepokoi nie mialam od dziecinstwa. Pomaga na nie spamilan doraznie a np melisa nie. Mam nadzieje, ze kiedys to dzialanie sie unormuje, tj przestane czuc lek. Przestalam brac prozak 6 miesiecy temu. Mysle, ze te srodki bardzo duzo zmeiniaja w organizmie, dlatego razem ze zmianami na dobre sa tez zmiany na gorsze. Ale gdybym jeszcze raz miala wybor to tez bym zdecydowala sie na branie, tylko pod opieka madrego lekarza. Zaluje ze tak pozno zaczelam sie leczyc. Tak nie wiele bylo potrzeba by zmienic calkowicie swoje zycie.
  13. Leonidas, osobowość paranoiczna i zespół paranoidalny to dwie różne rzeczy, w skrócie osobowość paranoiczna - boisz się rzeczy, które są prawdopodobne chociaż według innych mało realne i wszystkich podejrzewasz - np że dziewczyna włamała ci sie na konto i czyta twoje maile, albo ze mąż załozył podsłuch. jest obawa że wszyscy chcą okraśc, obgadać, zniszczyć złymi pomówieniami. SSRI poprawiaja funkcjonowanie ale maja ogranicozne pole do działania zespół paranoidalny podchodzi pod psychozy i neuroleptyki pasują, osoba obawia się rzeczy które w oczach innych są kompletnie nieprawdopodobne i mało realne - np że obcy wywiad się na nas uwziął i jesteśmy śledzeni.(zakładając że osoba jest przeciętnym człowiekiem, a nie np kimś istotnym dla interesów innych państw)
  14. o to ja chyba tez jestem rusalka, tez nie moglam wejsc w sesje ; P
  15. Ja mam paranoidalna osobowość w podejrzeniu, i ciężko będzie sie tego pozbyć, bo nie ufam psychiatrom, bo mam wrażenie, ze nie chca mnie zrozumieć, tylko udupić, i chcą wykorzystać wszystko co pwoiem przeciwko mnie, zeby mieli lepsze statystyki no a poza tym to jest miłe, bycie po drugiej stronie barykady, wskazywanie innym co jest w nich złego. Dzisiaj miałam krótka rozmowę - nie przyjęli mnie na terapię. Powiedziałam, ze na poprzedniej się nudziłam (zdiagnozowano to jako silny lek) i że nie pamietam co robiłam konkretnego dnia w 2009 roku. Nie wiem, czy pani prowadząca rozmowę pamięta każdy dzień, ze swojego życia, w każdym razie te 2 szczegóły plus moje poprzednie zeznania sprzed lat stanowiły jedyną przesłankę, żeby skierować mnie na oddział zamkniety w szpitalu psychiatrycznym.... Podczas gdy ja w og,óle nie brałam czegoś takiego pod uwagę, pracujtrzymuje się sama, nieraz przesadzam i koloryzuję, rzucam fochy, użalam sie nad sobą i to byłoby na tyle... Tak, mam problem, ale nie aż tak poważny i oburza mnie taka interpretacja - po 5 minutach wysyłać kogoś na oddział zamknięty... Obawiam sie, że po tym spotkaniu nie p,ójdę juz na żadną inną rozmowę z psychiatrą bo co jesli wejdzie planowana ustawa o przymusowym leczeniu? Lekarz coś sobie zinterpretuje, tak jak było to dzisiaj i zostanę wbrew własnej woli zapakowana do karetki. To jest możliwe na podstawie czyjegoś widzimisie i 5 minutowej rozmowy.. Oczywiście nie teraz tylko jak ta ustawa wejdzie w zycie. Dlatego musze coraz mniej mówić o sobie, coraz bardziej udawać normalną. Owszem, sama tez rozpoznaje u siebie cechy paranoidalne, np wszystko to co napisałam, ale czy to nie jest logiczne i spójne? Najlepsze, to to, ze jak nie mówie o wizytyach u psychiatry, to nikt mnie o to nie podejrzewa. Gdybym sama się nie zgłosiła, to nie usłyszałabym, ze tylko oddział zamkniety... Po prostu chodzenie do psychiatrów i szczerość szkodzi... Paranoja to chyba najwiekszy mój problem, nie w sensie, ze przeszkadza w zyciu, bo mysle ze wrecz przeciwnie, moze mnie ochraniac ; ) Ale najtrudniej bedzie mi sie jej pozbyc.
  16. Są tu jakieś borderliny, które się uspokoiły z wiekiem? Jestem po 30tce, ale około 20 roku odstawiałam niezłe hece. Ostatnio bedac na wizycie w celu przyjecia na psychoterapię rzuciłam okiem, co mi napisali, jak wspominałam kiedys u nich moją piekną burzliwą młodość i jak byk stoi, ze coś z tej grupy rozchwianej emocjonalnie 60.0 Sama u siebie tez podejrzewałam bordera ale własnie ze wzgledu na pare wyskoków w młodosci. Potem się ogarnęłam. Jednak piszę o tym nie by się chwalić lub dawać cień nadziei, bo problemy dalej mam. Tylko już bordera nie widać u mnie gołym okiem, jedynie w kartotece sprzed lat jest. Obecnie mam zaburzenia mieszane. Ale leczenie zaburzeń mieszanych to jakies takie ogólne sie wydaje, lepieju mieć konkretną diagnozę, typu borderline wlaśnie. Mam na mysli, ze jak ktos jest młody to widać w nim bordera jeśli to ma, a jak jest starszy to się uspokajaja objawy, więc dostaje inna nieraz diagnoze, łagodniejszą, ale to, ze objawy ustepują nie znaczy że źr,ódło problemów znika. Jest bardzo dużo odmian borderline, może na starość jestem spokojnym borderem ale wciąż wymagam borderlineowskiego leczenia a nie zmieniania kategorii tylko dlatego, że coś jest mniej widoczne. Źródło problemów jesli nie zostało wyleczone pozostanie bez zmian. Co myślicie?
  17. Moze sprobuj wziac urlop zdrowotny, zamiast po prostu rezygnowac. Dobrze ze masz wizyte u psychiatry, porozmawiaj z nim tym urlopie. Leki czasami bardziej pomagaja niz szkodza, zalezy od sytuacji.
  18. nie chcialam zakladac nowego watku wiec napisze tutaj, ze jestem sporo po 30, mam 34 lata juz, i wszyscy mowili ze to chorem ze mieszkam z rodzicami, wiec z 600 zl dochodu wyprowadzilam sie z domu. Jedyna znajoma jaka mialam zalatwila mi niesamowicie tani pokoj w dobrej lokalizacji, tak ze nawet z takim dochodem bylam w stanie oplacic wszystko razem z jedzeniem. Z tym ze jedzenie czesto bylo przecenione, a zamiast salaty jezdzilam np do lasu po pokrzywy i z nich robilam salatki i zupy itd. Ale do czego zmierzam. Psychika mi siadla bo nie mam zadnych znajomych a samotnosc najbardziej wyniszcza. Kiedy wracam do pustego domu gdzie nawet wspololatorka ze mna nie rozmawia, to czuje lek i gorycz. Dlatego mnie denerwuja te glosy, ze to bez honoru jak sie mieszka z rodzicami. Czasem to jest mniejsze zlo, jak ktos jest slaby psychicznie a ma rodzicow ktorzy mu pomoga, zamiast denerwowac. Po co leczyc jak mozna zapobiegac.
  19. Badam temat odkąd mam świadomość, że dręczą mnie cechy narcystyczne. Są moim utrapieniem, są też nadzieją. Myślę, że pewne nasze cechy są już z nami na stałe i nie ma sensu z nimi walczyć, zwłaszcza że można je wykorzystać z pożytkiem. Np ambicja, przedsiębiorczość, pomysłowość, szybkość otrząsania się z klęsk.. nawet nadwrażliwość jeśli się ja przepracuje i weźmie w ryzy może być zaletą Moim problemem jako narcyza były relacje z ludźmi i właśnie owa nadwrazliwość, która sprawiała mi ból i wywoływała lęki w większości kontaktów. Patrząc po objawach narcyzmu oraz jego genezie można wysnuć sąd, że jest on rodzajem lekkiej depresji. Dziecko, które nie czuło się kochane za to kim jest w dzieciństwie, tylko za pozy, maski i osiągnięcia, potem w dorosłym zyciu jest przygnębione smutkiem i radzi sobie z nim zakładając maski, które z kolei nie pozwalają wyjść do otoczenia i znależć miłość. Dlatego należy usunąć źródło, czyli ten smutek, to przygnębienie, to poczucie, że jest się dla innych nic nie wartym, że się nie istnieje. Leki antydepresyjne bardzo mi pomogły wydobyć się z przygnębienia i niskiej samooceny. Sądzę, że tak właśnie powinno się leczyć ludzi z zaburzeniami narcystycznymi, oczywiście mając na uwadze także fakt, że łatwo u nich może dojść do hipomanii, więc warto kontrolować sytuacje. Drugim moim przemysleniem jest to, że narcyzi dobrze czują się z innymi narcyzami, przyciąga ich ku sobie. Pewien poziom inteligencji, czy też może - ukwieconej, wyrafinowanej formy wyrazu, komplementowanie i uważność by nie zranić w fazie zapoznawczej, bo samy się tego również obawiamy - sprawia, że jeden narcyz z drugim doskonale znajdują z sobą język, lepiej nawet niż z innymi. Ponadto często psychoterapeuci mają cecy narcystyczne, chociaż mam nadzieję, że w większości przypadków są one przezwyciężone. I dlatego skuteczna terapia narcyzmu powinna odbywać się przy udziale terapeuty, który jest w stanie naturalnie wczuć się w swojego pacjenta. Np nie widzę potrzeby ranienia nas, przy komunikowaniu nam przykrych rzeczy. Prawda nie zawsze jest przyjemna, ale jeśli widzę wysiłek drugiej strony, by mi nie sprawić przykrości, to jest mi łatwiej ją przyjąć, nie ważne jak boli. Sama również z tego powodu bardzo delikatnie wyrażam krytykę wobec innych, bardziej niż niektórzy moi znajomi niedotknięci narcyzmem, więc przykro mi, kiedy słyszę, jacy to jesteśmy źli i niedobrzy. Jesteśmy przeczuleni, bo kiedyś nas zraniono. Nie potrafimy kochać, bo samych siebie nie kochamy. Jesteśmy pełni lęku i napięcia. Ale to wszystko to nie powód by nas demonizować.
  20. Wpadlam tylko na chwile, by powiedziec, ze w moim przypadku 20 mg fluoksetyny dziennie nie wplynelo negatywnie ani na apetyt, ani na sen ani libido... Miewam orgazmy (pisze, bo moze ktos sie zamartwiac tym skutkiem ubocznym... Ale moze nie na wszystkich fluo dziala tak zabojczo na libido i td. Z drugiej strony zastanawiam sie jak dlugo ten fajny stan potrwa. Czy moze kiedys jednak libido padnie? A moze na mnie fluo nie dziala ? W sumie nie wazne, dopoki jestem zadowolona...
  21. O kurcze :) To widze, ze jednak ten moj nieszczesny terapeuta wiedzial co robi, tylko ze nie do konca zadzialalo. Ale ok, zwracam szacun, szkoda ze skonczylo sie na tym, ze sie na niego zamknelam & stracil dla mnie wiarygodnosc. Nie wiem, czy rownanie z ziemia ew przywracanie na te ziemie ma sens w przypadku osob, ktore potrafia sie wtedy calkowicie odciac od takiej osoby i udawac, ze ona nie istnieje ; > DelRey i inni narcyzi wypowiadajacy sie w tym temacie - dziekuje za wszystko co piszecie, czuje nieraz, jakbyscie wyjmowali mi te slowa wprost z glowy!
  22. heh jakby to bylo takie proste, to nikt by nie mial problemow ; )
  23. agonista, ok, rozumiem co masz na mysli (chyba) i sama takich ludzi nie cierpie i zgadzam sie, ze nalezy ich usadzac na swoim miejscu. Ale nie tylko narcyzi tak sie zachowuja ; > Nawiasem mowiac bardzo bym chciala miec urojenia wiekszosciowe, a mam tylko takie mieszane ; > NIe wypalaja sie moje przyjaznie z mezczyznami, z ktorymi kiedys bylam w czyms w rodzaju zwiazku.. Mam dwoch przyjaciol, obu pozyskanych w ten sposob.. Przy okazji ja mam raczej agresywne i podejrzliwe nastawienie do mezcyzn, w skrocie nienawidze nieznajomych facetow ktorzy chca mnie poznac ; ) ale bliskich bardzo lubie i nie, jakos nimi sie "nie nudze". Natomiast inne relacje z czasem wypalaja sie. Ale nie zawsze z mojej przyczyny. Kiedys sama po sobie jechalam, ze nie umiem utrzymywac kontaktow. A teraz wiem, ze po prostu jak masz 50 znajomych to po 5 latach z tej calej grupy utrzyma sie moze 1 - 2 osoby i nie tylko ja tak mam, tylko tak jest zazwyczaj. Tak wiec tego nie traktuje u siebie jako objawu narcyzmu. Ale w tych zwiazkach i niby zwiazkach zdawalam sobie sprawe, ze nie umiem kochac, nawet nie wiem, co to znaczy. "Milosc" u innych zawsze wydaje mi sie rodzajem mega wkretu i samooszukiwania. Rozbieram milosc na czesci i ja analizuje, rozumiem, ze mozna np byc przywiazanym do kogos, dobrze czuc sie w towarzystwie tej osobny, miec wspaniala chemie i uzaleznic sie od tego wszystkiego i wtedy nazwac to miloscia. Ale ja nie mam takiego slowa w slowniku. I zastanawiam sie, pewnie jakis terapeuta czy psycholog okreslilby mnie znowu jako ohydny przypadek. No ale trudno. Znam to : ( Bardzo dziwne. Teraz kiedy biore prozak nie zastanawiam sie nad tym tak bardzo, jestem w pedzie. Mam wyrabane na to, czy jestem czy mnie nie ma. Ludzie po prozaku skarza sie na derealizacje a ja przeciwnie, ciesze sie, ze wreszcie nie mam tego buzujacego gdzies w tle przeswiadczenia, ze nparawde jestem tylko zludzeniem, ze jestem ale tak naprawde rownoczesnie mnie nie ma. 100% podpisuje sie pod tym. Pragne komplementow np jest mi milo, kiedy obcy facet zaczepia mnie na ulicy a jednoczesnie pogardzam nim za to. Jak za malo facetow mnie zaczepi to wpadam w przeswiadczenie, ze pewnie jestem ohydna. Kiedy pisze te slowa, zdaje sobie sprawe, ze pewnie nie jest tak zle, bo ubieram sie normalnie a mimo to, ktos probuje czasem mnie poznac. A jednoczesnie mysle, ze jestem brzydka i ci mezczyzni pomylili sie i troche nimi pogardzam za ich glupote a troche sama czuje sie glupio - i zla! na siebie ze znowu oszukuje. Wlasciwie nienawidze siebie za to, ze ciagle oszukuje innych, a jednoczesnie jak moge byc prawdziwa, skoro "mnie nie ma"? Tak tak, ja tez jestem wszechstronnie uzdolniona, tylko po prostu nic nie robie : ) ale jakbym sie przylozyla to bym zmienila bieg tego swiata... tylko dlaczego jak juz mi cos zaczyna wychodzic rzucam to w polowie? Wlasnie jak idzie dobrze, sa pierwsze pochwaly itp? Dlaczego jak mam wg mnie genialne plany, to zwykle zostaja one tylko na papierze? Z tego co pisalas to tak, ale u mnie na terapii mnostwo osob mialo podobne cechy do moich, tylko ze do mnie nie dalo sie przyczepic zadnej innej latki typu depresja lub nerwica wiec zaserwowano mi cechy narcystyczne... ale cechy to jeszcze nie osobowosc... zdaje sie, ze zalezy od natezenia cech, wiekszosc ludzi DDA lub DDD ma mnostwo cech ale nie sa narcyzami. Kwestia nazewnictwa i szufladkowania oraz tego, co dalej z tym zrobisz : ) Mam pytanie przy okazji ( i jak nikt nie odpowie bede bezczelnie narcystycznie je ponawiac ; > ) W jakich sytuacjach mieliscie poczucie, ze istniejecie naprawde?
  24. a ja sie wypowiem ; > jak to karac? mialam wlasnie takie podejscie na terapii, nie pomoglo mi to, tylko wpedzilo w mega dola. Terapeuta nie znajac mojej sytuacji rowno po mnie jechal jak np powiedzialam, ze jestem w czyms dobra (tak samo, jak innych chwalil tez nie zawsze znajac sprawe z pierwszej reki - chodzilo tylko o to, by kogos zrownac w dol a kogos wyniesc w gore) Wiesz, nie ulega wg mnie watpliwosci, ze wiele osob narcystycznych ma jednak jakies zalety a nawet osiagniecia, wiec dlaczego odmawiac tym osobom prawa do cieszenia sie nimi i dumy? Kazdy ma prawo jesli sa do tego podstawy. Problem z narcyzami jest taki, wg mnie, ze my widzimy siebie tylko przez pryzmat tego, co osiagnelismy i jak inni nas oceniaja. Nie potrafimy dostrzec wlasnej wartosci poza oczami drugiego czlowieka. O ile osoba z depresja szybko odnajdzie sie w szeregu, narcyza moze to wpedzic w zachowania autodestrukcyjne. A tak naprawde wcale mu nie pomaga, tylko napedza jeszcze bardziej kolo zamachowe poniezenia, samooskarzen, leku. Narcyzm to slowo ktorego nie lubie, bo pociaga zle skojarzenia z osoba nadmiernie soba zachwycona, ale to jest bardzo dalekie od prawdy. Narcyzi cierpia i nawet czesto nie umieja o tym powiedziec. Przy okazji rania siebie i innych, ale ludzie z innymi zaburzeniami a nawet i bez, tez potrafia zranic, wiec dlaczego narcyzow traktowac bardziej brutalnie niz inne przypadki?
  25. ale po co sie meczyc z terapia jak prosciej jest dobrac proszki? i potem wchodzic w sytuacje ktore sa nowe, a przez to ucza? Psychoterapia to z punktu widzenia efektywnosci strata czasu. Serio, nie mam tego czasu tak wiele, bede sie leczyla z 10 lat a wtedy zaburzenia osobowosci pewnie same z siebie mina - a jakis terapeuta wmowi mi, ze to sukces terapii.. Sorry ale jesli ktos bierze 100 zl za godzine to po prostu nie jest wiarygodny. Wiadomo, ze stanie na glowie, zeby te kase sobie ladowac do kieszeni, wiec zaden terapeuta nawet sie nie zajaknie o nieskutecznosci terapii. I ludzie ktorzy tyle wydaja wola wierzyc, ze to byly dobrze wydane pieniadze. W ten sposob budowany jest mit o skutecznosci psychoterapii. A ja bym chciala konkrety: zmienilem prace, zalozylem firme itd. A nie ze po prostu bylo milo, przyjemnie. Tyle samo mozna miec po heroinie.
×