Skocz do zawartości
Nerwica.com

rdzaa

Użytkownik
  • Postów

    214
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez rdzaa

  1. 1. Wiesz ja po prostu widzę, że takie są fakty, przynajmniej tam, gdzie ja patrzę. Nie ma chyba w moich zdaniach oceny tych dziewczyn. A szczerze to przeżywam frustracje, bo okazało się, że życie jest bardzo proste, tylko ja się jakoś na te proste rozwiązania nie załapałam - i trudno mi to w głowie sobie poukładać (np. że nagle wszystkie koleżanki mają męża i dzieci... a mają mężą bo w którymś momencie zaliczyły wpadkę.. która wpadką nie była.. W życiu by mi nie przyszło do głowy, że można oszukiwać w takich sprawach..) Jestem trochę zszokowana, że życiem rządzą prawa natury i zła ale na siebie, że mi się to nie mieści w głowie.. 2. Przecież także kobiety, które nia mają za sobą traumy też mają problemy z seksem. Wynika to np z przekonań, wzorców. Wiele rzeczy z tego co napisałaś się pokrywa lub pokrywało z moim przypadkiem. Co nie zmienia faktu, że seks jednak mimo wszystko lubię i zawsze lubiłam, także z powodu tzw fizycznego spełnienia, więc nie demonizujmy. Może po prostu miałam szczęście. Chociaż po drodze było wiele pomyłek, w tym niektóre wymienione przez Ciebie wyżej. To rozpoznanie że nie jest idealnie, boli, ale staram się coraz bardziej realizować siebie (a nie tylko kompulsywnie redukować lęki) C'est la vie 3. A z tym gwałtem to też macie racje. Tylko, że jak o tym myślę tak jak to przedstawiacie, to umieram z bólu : ] Poruszę jak będę na terapii. Ale na razie nie będę o tym myśleć. ps. 4 z tym lekceważeniem to... jest coś takiego w moich wypowiedziach.. też jakiś trop na terapię, po co to robię. ja wiele rzeczy staram się bagatelizować w tym siebie, jest po prostu łatwiej... ale nie wiem czy to dobrze na dłuższą metę
  2. dobra moze nie obwinianie siebie tylko jakies tam wziecie odpowiedzialnosci. sama dla siebie, a nie oficjalnie, bo jak oficjalnie bede o tym glosno mowila, to wiekszość facetów się nauczy,że mogą gwałcić a dziewczyny i tak wezmą to na siebie.. i sorry wiem, że inaczej się o tym mówi w poradnikach itd ale ja wolę mysleć że jednak miałam wpływ zachowaniem na rozwój tamtej sytuacji. Bo jesli nie miałam żadnego to znaczy że za każdym razem jak jestem sama może się to znowu zdarzyć. Nie chce tak o tym myśleć.
  3. Dokładnie. Dodam też, że jednym będzie wywalać w życiu osobistym, a innym w intymnym, niektórym pewnie w obu sferach. Pisząc na forum zdałam sobie sprawę że po tamtym gwałcie w dorosłym życiu tłumaczyłam sobie dokładnie tak, jak w dzieciństwie - że przecież psychicznie nic mi nie zrobił, jestem ponadto to, udawajmy że nic się nie stało itd. To jest mechanizm zaprzeczania i być może kompensacji - czyli nadmierne zainteresowanie seksem które przejawiałam już od wczesnych lat nastoletnich po to, żeby sobie coś udowodnić, zasypać niską samoocenę. Oczywiście koleżance, która miałaby takie przejścia nigdy bym nie powiedziała, że sama sobie winna. Ale z punktu widzenia mnie jako ofiary najważniejsze jest znaleźć sposób, żeby to się nie powtórzyło. Stąd obwinianie siebie, bo jak myślisz, że to wynikało z twojego zachowania, to prościej się uspokoić. Założyć po prostu, że wystarczy unikać pewnych zachowań, żeby to się nie powtórzyło. Chociaż to nie do końca prawda, ale tak trochę lżej.
  4. Nie mam agresji takiej, żeby atakować innych i nie czuję złości do innych. Tylko mam zdecydowane poglądy ostatnio i mogą być tak odbierane jak agresja. A po wenlafeksynie rośnie pewność siebie, więc boję się, że będę przykra dla ludzi. Z drugiej strony i tak jest przykro przebywać w moim otoczeniu bo nie potrafie cieszyć się razem z innymi, bo ciągle się dołuję i zamartwiam jaka jestem beznadziejna i te radykalne dziwaczne poglądy to chyba stąd. Jakby mi się samoocena polepszyła to może przeszłaby mi ochota żeby robić wszystko po swojemu. Lekarza jak zobaczę za ok 2 tyg to zapytam. Proponował paroksetynę ale widziałam laskę, której paroksetyna usunęła wszelkie zahamowania - jechała po ludziach, była bardzo chamska. Moim zdaniem jakby podniesiono jej samoocene i ogólny nastrój to bardziej lubiłaby siebie i innych i nie była taka agresywna. Boję się, że po paro będę taka sama. Teraz się jeszcze hamuje. Na wenla widziałam ludzi którzy nieraz kipieli złością ale umieli to opanować. Noradrenalina daje też chyba panowanie nad sobą, motywację żeby sie ogarniać.
  5. Mam pytanie, czy wenlafaksyne przepisuje się jak ktoś ma zarazem nie tylko brak energii ale i agresje? Ok wiem że nie dobierzecie mi leków ani dawki ale to tylko pytanie. Czy np jest tu ktoś kto z takim problemem pojawił się u psychiatry i dostał własnie ten lek?
  6. Pogarda wobec kobiet? a możesz napisać po czym to wnosisz? ciekawość po prostu (nie czuję żebym pogardzała kobietami) Czuję nienawiść do mężczyzn w ogóle, ale jak kogoś poznam i widzę że nie emanuje agresywnością, chamstwem, nie próbuje mnie dominować to nie mam problemów i wtedy widzę w nim przede wszystkim człowieka, nie mężczyzne. Czerpię przyjemność z seksu, lubię w miarę moje ciało. Czuję się bezpiecznie kiedy mogę kogoś dotykać i nie mówimy z sobą za dużo. Seks albo kontakt z żywą istotą jest synonimem życia.. a życie jest ok nawet jeśli ja nie nadążam za jego fajnością. Nie wiem, na jakie konkretne pytania chciałbyś odpowiedzi. W polskiej kulturze jest źle widziane jak ktoś nagle wyskakuje z opisami swojego życia seksualnego, więc nie chce naruszać konwencji. Wiesz jak mi odpowiedz to będzie fajnie bo ja naprawdę nie rozmiem co takiego jest dziwnego? Czy ja się gdzieś mylę w postrzeganiu mojej osoby? I gdzie tę pogardę widzisz? Nie chcę żeby ktoś czuł się przeze mnie pogardzany, sama jestem na to wrażliwa.
  7. Nie rozumiem jaki macie problem z tym że nic nie czujecie ? (oprócz tego że czjecie zlość, lęk itd) Przecież brak czucia powinien ułatwiać sprawę. Ja w sumie niewiele czuję ale to nie był problem. Może czasem tylko taki że kiedy inni się ciesza ja ich naśladuję ale wewnątrz jestem pusta. Kątem oka patrzę czy coś złego się nie zbliża. Myślę że niewiele czuję bo nie mogę wyluzować na tyle. Mam nieustanną potrzebę kontroli.
  8. rdzaa

    Bycie utrzymankiem

    heh zdziwłbyś się. z tego co obserwję to te dziewczyny w związkach rządzą, między innymi za pomocą fochów. Faceci są kompletnie ubezwłasnowolneni. A ja zostałam wychowana tak, że nie rzucam fochów, staram się sama sobie radzić. I to niedobrze, bo te laski podrywają facetów między innymi na to, że są bezradne. Z menelem to sorry, nie chciałam nikogo urazić. Ja się czuję jak menel to dlatego. Z tej niezależności o której mówisz to naprawdę nic dla mnie nie wynika, bo u mnie ona przybiera skrajne rozmiary
  9. Kasiątko i Kite, fajnie, dzięki że jesteś na tym forum i za tę wypowiedż bo ja mam tak samo. A ci wszyscy dziwacy z poradni dziwią się jakim cudem ja mam w miarę udane życie seksualne mimo pedofila w dzieciństwie. No normalnie – czułam się bezpiecznie tylko jak był ten kontakt. Bo wtedy był spokój a poza tym moje dzieciństwo to krzyki wyzwiska bicie. Jak nie jestem z jakimś facetem w luźnym związku to mam takie lęki że boję się wyjść z domu. Czuję się bezwartościowa i bezbronna. I też jak ktoś dopytuje mnie o szczegóły to pierwsza myśl, że pewnie go to kręci Miałam sąsiada pedofila. A co do przebłysków to mam taki że ojca podniecało jak mnie lał. Zawsze się cieszył na to, był taki podochony a potem sobie wspominał. Ale nie jestem 100% pewna. I co mam oskarżać niewinnego człowieka? Nazwiska sąsiada nikt nie pozna a jak powiem o ojcu, zostanie to w aktach. A co jak mi się tylko zdawalo? Poza tym zostałam zgwałcona w dorosłym życiu a też potrafiłam to wyprzeć Po prostu spływają takie rzeczy po mnie. Jakbym nic nie czuła. Wyszłam z założenia że sama byłam sobie winna..
  10. wiesz nie obarczaj siebie winbą że tak reagujesz, pewnie cie bito paskiem, a znasz powiedzenie "bici biją" ? no to jesteś tego rpzykładem i to nie twoja wina, tylko ciebie skrzywdzono. A człowiek nie jest studnią bez dna i nie można w niego ładować bez końca i w końcu wybucha. Jak masz taki problem z agresją to nie wiem czy nie jest w smie dobrze... nie wyładowujesz tego na sobie, nie uciekasz w symptomy psychiczne tylko masz bezpośreni dostęp do złości. Nie znam się ale wydaje mi się że to dobrze. Możesz spróbować wyładowywać sie fizycznie np w sporcie. Jakieś biegi itp. to będziesz zmęczona. Poza tym ataki złości są związane wg mnie z frustracją i niską samooceną. Może jakbyś mogła trochę wyjść poza środowisko domowe, zacząć udzielać się gdzieś, gdzie zyskiwałabyś podziw i pochwały, np może organizować jakieś grupy maluchów, pomoc w świeticy , zuchy czy coś Teraz najważniejsze żebyś jakoś zdała maturę bo to zamknie jeden etap. No i jak masz takie problemy ze złością to uważaj żeby nie mieć dziecka zanim tego jakoś nie opanujesz - bo potem możesz oddać innym to co sama dostałaś, a wiesz przecież jakoe to mało fajne.
  11. rdzaa

    Bycie utrzymankiem

    wiekszosc dziewczyn tak się urządziło, że facet je utrzymuje w jakimś stopniu. Płaci za wyjścia, drinki, mieszkanie, studia, podwozi, odwozi... To tylko mnie w domu uczono, że mam byc samodzielna i niezależna.. Moja mama była strasznie nieżyciowa, nie wiem skąd wzięła takie pomysły, chyba z filmów. Teraz widzę że te dziewczyny co postawiły na pasożytnictwo, nieźle na tym wyszły. Facet je utrzymuje i jest szczęśliwy. Ja nawet na randkę nie mogę iść z kimś kto nie jest jak ja bezrobotnym 30latkiem bez perspektyw. Bo czuję że nie wolno mi spotykać się z lepszymi od siebie. A w Polsce zawsze będzie facet miał lepszą pozycję i więcej zarabiał niż kobieta, w każdym razie jak mężczyzna robi karierę to tak kończy. I dlatego nigdy nie będę w związku oficjalnym, nigdy nie wyjdę za mąż bo z ludźmi którzy mają równie menelski statut co ja nie chcę brać ślubu.
  12. Jak idę ulica i siedzą takie grupki to się boję i musze obchodzić ich łukiem. Czasem to widac, wieć pewnie maja satysfakcje. Taka sama jaką mieliby jakbym jednak przeszła obok nich i jednak mogliby mnie poniżyć jakims tekstem. Wszyscy faceci patrzą tylko czy kobieta pasowałaby im do łóżka. Nawet terapeuta tak miał, zachwycał się jedną laską i powiedział przy wszystkich na terapii że mu się podoba jako kobieta i że jakby mógł to coś by z nią kręcił. Nie ufam już żadnemu facetowi, ani księdzowi, nikomu. Każdy myśli tylko o seksie a najgorsze, że o tym nie powie. A jak tyn mowisz że go przejrzałaś to np terapeuta zarzuci, że robisz projekcje. Poza tym faceci uważają mnie za słabą i lubia poniżać, od własnego ojca poczynając. Poniżają mnie bo jestem brzydka i oschła dla nich. ALe ja nie mam potrzeby sie podlizywać. Po co? Jak będę miła to im się otworzy klapka w ich gadzim mózgu i będą chcieli mnie przelecieć Przepraszam jak jakiś facet poczł się urażony. Najlepsi moi kumple to też faceci, ale są z tej rzadkiej odmiany miłych, spokojnych, zgodnych, którzy nie oceniają mnie powierzchownie jako zero. Tak że naprawde sorry nie skreślam nikogo tylko dlatego że jest facetem, chociaż mnie wiele razy skreślano tylko za płeć. Po prostu zrozumcie że ogólnie jak nie znam faceta to się go boję, bo jako kobieta będę w tym kraju zawsze traktowana jak mięso. Nie wiem jak mam sobie radzić z tym nastawieniem, skoro połowa ludzkości to faceci. Źródło to stosunek ojca do mnie. No i co robić z tym dalej? Jakie prochy? Paroksetyny się boje brac mimo że mam lęki ale jak będę bardziej pewna siebie to nie wiem co zrobie tym świniom co się na mnie gapią. Pewnie coś na samoocene i samopoczucie. I tak się zastanawiam, dlaczego jestem taka pojechana. Dziewczyny na psychoterapii nieraz miały bardzo ciężkie przypadki, w sumie wszystkie były skrzywdzone przez mężczyzn o wiele poważniej niż ja, bo mnie jak krzywdzili to się tym nie przejęłam. A jednak z facetami normalnie wchodziły w relacje, ufały im. A ja mam tak że jak tylko ojciec patrzy to muszę się kontrolować żeby nie łapać za nóż (nie żeby zabić tylko odstraszyć. mam to opracowane - lepiej jest poprzestac na odstraszeniu niż wchodzić w bezpośrednią walkę. tylko trzeba odstraszyć naprawdę dobrze, przemówić do gadziej części mózgu) I wiem jak mój tekst brzmi bo jakby jakiś facet tak pisał o kobietach to wiem jak bym się czuła. Wiem że to problem ale jak mam z nim sobie poradzić.
  13. Sorry postanowiłam doprecyzować, bo był gdzieś apel, żeby pisać konkretniej o swoim przypadku: Byłam na tej terapii 6 miesięcy czyli zaliczyłam jakby 2 turnusy bo to miała krotkoterminowa być. Angażowałam się zwłaszcza na początku, tzn starałam się odsłonić moje słabe śmierdzące strony. Ja czuję się w środku ohydna ale wiem że sami nie jesteśmy w stanie ocenić jak widzą nas inni. Może niedoceniłam pozio9mu mojej ohydy i terapeuta wymiękł. W końcu jest tylko człowiekiem. Mówiłam np że podejrzewałam kogoś że chce mnie poniżyć ale się opamiętałam, stwierdziłam, że pewnie znowu mam jazdy. Myślałam że mnie pochwali za to, że się opamiętałam, spostrzegłam, że rzeczywistość może być inna. Może jestem nadmiernie z siebie zadowolona ale dla mnie każdy raz jak sobie zdam sprawę że coś jest tylko moją projekcją to taki jakby mini sukces. A terapeuta w ogóle nie zauważył tego tylko okazał pozawerbalnie, że jestem beznadziejna, śmieszna, dziecinna, głupia. W ogóle mam wrażenie że przychodził tam żeby odwalić robotę. Jak ktoś budził jego sympatię, potrafił zainteresować sobą, to się angażował. Ale jeśli o mnie chodzi to on chyba w ogóle nie widział mojej osoby. Patrzył a nie widział. ALe tak samo mam z bardzo wieloma osobami, więc może to ze mną jest znowu coś nie tak. Teraz mam niby iść na indywidualną i wiem już że bez manipulacji się nie da! Nie lubię manipulować ludźmi, męczy mnie to, czuję się jak psychol i pasożyt wtedy, ,żerujący na ludzkiej głupocie. Ale jak jestem sobą to zawsze dostaje tylko pogardę. Jedyne co ta terapia mi dała to to, że bardziej mogę sprecyzować mój problem. Są nim złe relacje z mężxzyznami, ciągle czje, że mną pogardzają, czją do mnie wstręt, że łatwo ich denerwuje i wtedy mogą mnie fizycznie skrzywdzić. Miewam jakieś tam heteroseksualne relacje ale zawsze jest to bardzo spokojny wrażliwy facet, który nie sprawia zagrożenia. Poza tym mam problem że nie wiem jak to robię ale jestem ohydna. Dlatego nie utrzymje kontaktów z ludźmi, tylko je zawieram. ALe po prostu wstydzę się siebie. Przykro mi że terapeta jak zobaczył że źle o sobie myślę to też o mnie źle myślał. Tam były osoby na prochach po których czuły się pewnie, dumnie i widziałam, że takie zachowanie mu imponowało, nie brał pod uwagę w ogóle tego, jak bardzo prochy zmeiniają zewnętrznie osobę. Ponieważ okazał mi tyle pogardy to naprawdę wątpie w siebie. Kiedyś jakoś żyłam, mówiłam sobie, że tylko mi się wydaje że jestem wsrętna, porośnięta jakimś zawszawionym futrem od wewnątrz. Ale skoro nawet terapeuta tak mnie traktował, to już sama nie wiem?!!!!! Jak mam odzyskać wiare w siebie???
  14. Mnie też terapia nie pomogła, a nawet zaszkodziła. Terapeuta w wyraźny sposób faworyzował niektóre osoby a o mnie nie powiedział ani razu dobrego słowa. Nawet jak ktoś robił kłopoty, zachowywał się ogólnie nie w porządku to terapeuta tę osobę traktował normalnie, a po mnie tylko jechał. Jak podzieliłam się moimi lękami to się ze mnie śmiał. Potem już zaczęłam grac tak jak większość ludzi na takich psychoterapiach, czyli nie mówić zbyt otwarcie o sobie. Tylko że jak tam szłam to na początku myslałam, że chodzi o co innego. Szkoda. Inna sprawa że większość brała tam leki. Zanim poszłam na terapie byłam zwolenniczką nie brania leków ale okazało się że najbardziej przykre, egocentryczne osoby to te które mają jakiś problem ale go nie traktują chemią. One zawsze były pierwsze odpowiedzieć na zaczepkę. Ci co brali leki zwykle wyrażali swoje zdanie i dawali spokój. Po tym co zobaczyłam na terapii to już wiem że nie pomoże mi, tylko leki są moją nadzieją. Terapeuta też chwalił te osoby, które brały prochy, szczególnie podobały mu się dziewczyny na wenlafaksynie. Dlatego zrozmiałam, że zawsze będę pogardzana, nikt mi nie pomoże, chyba że mu zapłacę ale nie robiłam tego nigdy za pieniądze więc nie mam pewności. Bez leków jestem taka ohydna (na poziomie metafizycznym) że każdy terapeuta będzie się mnie brzydził. Te osoby które były bardzo lubiane przez terapeute są zadowolone z terapii i wmawiają wszystkim, że to bardzo dobre miejsce. Ale ja mam swoje zdanie.
  15. hahahahaha nie wiedziałam : ) na szczęście mi pomaga taki zwykły domowy w Chinach celebrują też 100-letnie jaja.... więc nic mnie nie dziwi
  16. myślę, że na jednych działa na innych nie, po prostu... ja się mogę tylko cieszyć, że należę do pierwszej grupy ale jak komuś nie przynosi efektów, to nie ma sensu wydawać kasy trzeba z pewną ostrożnością podejść do homeo żeby za dużo nie stracić i tyle.
  17. Rosóóół :) skoro wzmacnia ciało, czemu nie miałby wzmacniać psychiki? z kaczki, indyka lub czegoś takiego, (ale kurę kurczaka itp odradzam, ze względu na ilość chemii) poza tym herbatki: yerba, pu erh, rooibos, zielona...
  18. może schizofrenicy i maniakalni mają przebudzenie kundalini ja mam depresje z nerwicą i ciągły brak energi więc ta interpretacja odpada :) (opinia Itsari bardziej pasuje do mojego przypadku)
  19. Homeopatia pomogła mi w dolegliwościach na które konwencjonalna medycyna nie miała rady. 1) niskie ciśnienie 2) opryszczka/ herpes 3) kaszel Nie wierzyłam że zadziała a jednak. Specyfiką leczenia jest to, że jak raz odeszło, to już od kilku lat nie wraca. Najbardziej to widac w kaszlu - wiadomo czasami kazdy jak jest zaziębiony to zakaszle. A ja odkąd stosowałam homeosyrop mam spokój. Opryszczka wracała co 3-4 miesiące i miałam nieraz owrzodzoną całą brodę. Brałam różne rzeczy z apteki, ale bez rezultatu. Naprawdę ciężko mi przypisywać efekty tylko temu, że sobie wmówiłam. Na główkę niczego jeszcze nie stosowałam, może jakieś krople Bacha, które działały właśnie placebowo. ALe to nie jest homeopatia jako taka. Myślę że warto spróbować bo mam dowody że działa.
  20. rdzaa

    Magnez ...

    dżizas ale fajnie, myślicie że nada się na trening przed wenflą ?
  21. Rafalo to idz do dzialu EFT i tam zadaj pytanie Mam wątpliwości czy rzeczywiście MetaEFT jest używane w pracy z weteranami z Wietnamu czy po prostu EFT (nie mówię że Meta nie byłoby równie skuteczne, ale trzymajmy się faktów)
  22. znajomi z zaburzeniami psychicznymi założyli zakon okultyztyczny, robili pakty z demonami i to ich na swój sposób uspokajało. Ale koniec końców nie uzyskali trwałej poprawy...
  23. rdzaa

    Rhodiolin

    To jest różEniec górski a nie różaniec... moj brat jest dziwny, bral tego troche i miał myśli samobójcze.. Ale wzrost serotoniny na początku tak działa a on ma znaczną depresje wydaje mi się że kolizji nie ma bo niby z czego a na co ci koenzym Q10 ? Ma to jakiś wpływ na psychikę?
  24. Watrobą się nie cieszcie, sprawdzcie lepiej nerki. Ten lek nie wplywa w ogole na watrobe, a na nerki tak.. macie to w ulotce. Biore coaxil miesiac, nie ma szału. Jedynie tyle, że raz na fitness poszłam i jak byłam na takich warsztatach to śmiało zabierałam głos w grupie. Normalnie byłam tam zawsze wycofana. Tym razem jak za każdym razem jechano po mnie, ale nie brałam tego do siebie, czyli chronił mnie przed stresem. Jestem pobudzona, jak idę się o coś zapytać w urzędzie to mówię takim podniesionym głosem, zauważyłam ze zdziwieniem, że to niestety działa motywująco na urzędniczki... Jak jakies bachory kopną mi piłkę pod nogi, to uprzejmie odkopuję ale wciąż się wstydzę zrobić to z zamachem, więc daleko ta piłka nie leci. Jest to powodem do drwin nieznanych mi bliżej wyrostków na osiedlu. Dlatego planuje brac wenlafaksynę żeby im wreszcie pokazać. Poza tym na spontanie opowiedziałam rodzicom o sekretach mojego życia seksualnego, nie planowałam tego i ich tym trochę zasmuciłam. Moja psychiatra mówi że ten lek to palcebo. Jeżeli tak działa na mnie placebo to boje się co będzie przy paroksetynie? Ale jak mówię, szału nie ma, bardziej się to nie rozkręci. Odczuwam niepokój jak nie biorę, a nie biorę na noc. Czuję też wtedy smutek, jakiego dawno u mnie nie było. Tęsknię za życiem, jakiego nigdy nie prowadziłam, czyli szalonymi imprezami czy po prostu zwykłym kontaktem z ludźmi. Na początku otępiał, teraz się najwyraźniej przyzwyczaiłam. A może to ta tępota się przyjęła i sprawia, że już nie widzę różnicy. Najbardziej mnie kręci w nim to, że podobno na stałe leczy mózg. ALe nie wiem ile w tym prawdy.
×