-
Postów
2 295 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez New-Tenuis
-
Wiem, Asiu, że to nie jest proste. Skoro uważasz, że kochasz P., to poczekaj. Daj mu czas, może ochłonie. Mnie w 2007 roku zostawiła przyjaciółka, z którą się przyjaźniłam 10 lat. Wiesz dlaczego? Bo nie uniosła tego, że mam depresję, nie chciała mnie takiej "zmienionej" znać. Jeszcze wcześniej zostałam psychicznie upokorzona przez faceta, który mi się podobał i w tym samym czasie rozwiały się też moje nadzieje odnośnie paru innych osób, na których mi zależało. Powiem Ci więcej. W domu tata pił, ciocia, która mieszkała na dole, tylko czatowała na to, żeby powinęła mi się noga, to będzie mogła udowodnić mojej mamie, że jestem nieudacznicą (twierdziła też, że za bardzo się przyjaźnię z mamą, więc nigdy nie wejdę w związek i że ubieram się brzydko i niechlujnie)... chyba to, że ona tak czatowała na moje niepowodzenie sprawiło, że zwariowałam. Pękło mi z nerwów wiązadełko w oku, rozszerzyły mi się źrenice i ponoć codziennie przez 12 godzin siedziałam na łóżku i powtarzałam jedno zdanie. Komórkę moi rodzice mi zarekwirowali, bo w napadach kompulsji rozsyłałam sms-y z rozpaczliwą treścią do osób, którym zaufałam. Od swojej kuzynki dowiedziałam się, że jestem "słaba psychicznie". Moja przyjaciółka przyszła do mnie raz, ale ze swoją mamą (jakby była jakąś małolatą), naniosły mi mnóstwo czekolady i winogron i jak chciałam z nią pogadać na osobności, popatrzyła w bok i powiedziała: "A może coś porysujemy?" Jak do ułoma jakiegoś. Potem nastał taki czas, że już tylko prosiłam o psychiatrę (u którego nigdy wcześniej nie byłam) i o leki. A jak usiadłam w końcu w sterylnym gabinecie u pani psychiatry, ona powiedziała, że "błądzi we mgle" i chyba nie umie mi pomóc. ( ) No cóż... w nocy po tej wizycie obudziłam się, poczułam bardzo mocne ukłucie w splocie słonecznym i wiedziałam, że oto nadszedł czas. Wstałam cichutko, poszłam do kuchni, wzięłam ze sobą pasek do spodni. Napisałam list do mojej mamy (pożegnalny). Stanęłam na krześle przed takim wystającym hakiem nad oknem, zrobiłam pętlę z paska i założyłam ją na szyję. Już miałam odkopnąć krzesło. I nagle poczułam coś dziwnego. Zaczęły mi się rysować jakieś rzeczy, których nigdy bym nie przeżyła, gdybym je odkopnęła... Jakbym zobaczyła swoją przyszłość, jej wzloty i upadki... To było do pewnego stopnia magiczne. Zaczęłam płakać i ściągnęłam pętlę z szyi. Nie żałuję, że to zrobiłam. Zaufałam komuś innemu, mimo że moja "przyjaciółka" czasem mi się śni... I że te sny nie są przyjemne. Mimo że mieszka w tym samym mieście, w 2007 roku widziałam ją po raz ostatni. Po tym przeżyciu w kuchni nastąpił drugi etap mojego życia. Zaczęłam być dorosła. Taka bolesna inicjacja. Wiem, o czym piszesz, Asiu. Niestety, to nie pierwsza i nie ostatnia sytuacja zawodu w Twoim życiu. W moim też nie była i do tej pory leczę się na depresję. No cóż, życie nie jest telenowelą i nic na to nie poradzimy. A że jesteśmy wrażliwe... może można z tego zrobić użytek? :-)
-
Asia, jak Ty chciałaś z nim być, skoro go nie kochałaś? Kim on miałby dla Ciebie być, zatkajdziurą, żebyś nie czuła się samotna? Tak życia przeżyć się nie da. Poza tym, to przedmiotowe traktowanie drugiego człowieka. Sama czasem ulegam pokusie, żeby kogoś "mieć", być go pewnym, to będę się czuła bezpieczna, a ja sobie tymczasem będę zakochana w kimś innym i myślała o kimś innym. Ten, kogo "mam" będzie jak fotel, na którym po ciężkim dniu mogę usiąść, niezależnie od tego jak ciężka jestem ja i moje problemy. Ale tak nie można. Inni ludzie czują tak samo jak my. Jak byś się czuła w roli zatkajdziury? Poza tym, P. najwyraźniej wyczuł, że jesteś zakochana w kimś innym, no i po prostu nie chciał spełniać roli tego, który może być z Tobą od biedy, skoro Terapeutka z Tobą nie będzie. Rozumiem go... Wybacz ostre słowa, ale wydaje mi się, że tak się sprawy mają. A poza wszystkim, nie jesteś sama. Tulę mocno internetowo! -- 04 mar 2011, 16:50 -- Wybacz, ale to zbyt patetyczne i jakieś takie do Ciebie niepasujące. Jesteś osobą obdarzoną dużą inteligencją, a co najlepszego wypisujesz? Takie myślenie prowadzi donikąd. To zupełnie jak: "Zatrułam się. Już nigdy nie popełnię tego błędu. Już nigdy nic nie zjem." - i co? Zdechnę z głodu? Nie przyszło Ci do głowy, że każdy człowiek musi komuś ufać, bo inaczej jest chory/wariuje?
-
A jaki jest powód kłótni z K., Aniu?
-
Ja rzadko, ale to fajne uczucie, dopóki kac nie zawita.
-
Jestem pijana, wypiłam wino... Było dobre Trudno, raz na jakiś czas trza się upić, co nie?
-
A do Asi: Jeśli jeszcze nie widziałaś, koniecznie obejrzyj "Dziewczęta w mundurkach", to jest film o TOBIE! Tu znajdziesz jego opis: http://www.filmweb.pl/film/Dziewcz%C4%99ta+w+mundurkach-1958-35481 . Stąd możesz go ściągnąć: http://chomikuj.pl/Marikam/Filmy+Niemieckie+z+Romy+Schneider/Madchen+in+Uniform+(Dziewcz*c4*99ta+w+mundurkach) . Jest po niemiecku, ale Ty chyba lubisz.
-
Wiosna, wiosna i ludzie, których lubię i którzy umieją się śmiać bez przerwy. :-)
-
Jak z jakiegoś Harlequina. :'> ja tylko mam nadzieję, że on na to forum nie wejdzie, bo nie chcę, żeby w ten sposób się dowiedział, że coś do niego mam, a dobrze się kamufluję. Teoria spisku mi się uruchamia. Przecież on nie zna polskiego. Ja nie wiem, ale wiecie, jakąś dziwną nerwicę mam czasem, jak chcę coś ukryć, to mam paranoję, że ktoś się dowie, wygada itp. To z kolei jest mój objaw. -- 03 mar 2011, 12:59 -- Asiu, bardzo Ci współczuję. Lecz się, dbaj o swój organizm, to najważniejsze.
-
Uwierz mi, nie chciałabyś być jej kuzynką, wiedząc, że ma męża i z nim żyje. Trudno, by było Ci łatwo, bo nieszczęśliwą miłość przezywasz. Powiedz mi, Ty masz trochę ludzi dookoła siebie, wychodzisz gdzieś (do pracy, na uczelnię), jest potencjał, że możesz się kiedyś zakochać w kimś innym, masz kontakty społeczne? -- 03 mar 2011, 12:47 -- Ja chyba nie mam Borderline, bo od lata się kocham w facecie, o którego znajomych nie jestem zazdrosna. :) Ale wiem, że nie ma nikogo, że nie jest w związku. Tyle że komplikacja polega na tym, że jest dziesięć lat ode mnie starszy i pochodzi z innego kraju. I mimo że znam jego język, bo go studiuję, to jednak trochę czasami nieporozumień bywa. To jest muzyk, ma zespół i pięknie śpiewa. Spodobali mi się i zorganizowałam im koncert w swoim mieście. I tak się zaczęła nasza znajomość. Ale on ma zbyt wielu przyjaciół, żebym mogła być o nich zazdrosna. Też miewam jednak doły z tęsknoty za nim i z tego, że nie wiem, czy w ogóle coś z tego będzie. Życie.
-
A jesteś zazdrosna o jej męża?
-
Asiu, no orientacja seksualna to raczej skomplikowana sprawa, przypuszczam, że nigdy nie jest tak, że czujesz coś tylko do jednej płci... Nawet jak ktoś jest homoseksualistą, przypuszczam, że zauważa mu się dostrzec w sensie erotycznym kogoś płci przeciwnej, skąd w przeciwnym razie brałyby się rodzone dzieci lesbijek i gejów? Z tego, że wcześniej byli w heteroseksualnych związkach. A Twoja terapeutka ma męża/dzieci, czy jest sama?
-
Asiu: Co w tym złego, że kochasz kobietę? Kobieta ma prawo kochać kobietę, a mężczyzna mężczyznę i to jest tyle samo warta miłość, co miłość między kobietą a mężczyzną. Jednak, gdyby to był mężczyzna, też bym uważała, że jest źle. Relacja jest po prostu toksyczna i nie wpływa na Ciebie dobrze, bez względu na to, czy jest homoseksualna, czy też heteroseksualna. Zastanawiałaś się, czy Ty przypadkiem nie jesteś osobą odmiennej orientacji? (to znaczy... no... lesbijką). Przepraszam, że tak kawę na ławę wykładam, ale to może być sedno sprawy. Rozumiem, że bardzo ją kochasz, ale uwierz mi, możesz pokochać z czasem też kogoś (możliwe, że jakąś kobietę), kto będzie dla Ciebie dobry, odwzajemni Twoje uczucie i będziesz szczęśliwa... Nie zastanawiałaś się nad tym, że żyjemy w deczko nietolerancyjnym państwie i Twoje nerwy/doły mogą się opierać o to, że chcesz jak najgłębiej ukryć Twoją orientację seksualną (na przykład pod przykrywką tego, że zwiążesz się z P., którego po prostu nie kochasz)?
-
Moja wypowiedź będzie brutalna, więc ostrzegam: Twoja relacja z terapeutką to jedna z najbardziej toksycznych relacji o jakich słyszałam. Po co tak sobie niszczyć życie? Od toksyn trzeba się uwalniać, a nie wpadać w nie coraz głębiej. Okropne to jest. Mam wrażenie, że jak zawitałaś na to forum, nie byłaś tak zagubiona jak jesteś teraz. Co Ci więc daje terapia u niej? Nieprzespane noce i szramy na rękach? Czy Ty, Dziewczyno, naprawdę chcesz tak żyć? A P. się nie dziwię. Też bym nie chciała, żeby osoba, w której się zakochałam i z którą jestem, była uzależniona psychicznie od kogoś innego niż ja. Przepraszam, jeżeli moja wypowiedź Cię uraziła, Asiu. To nie było moim zamiarem. Polubiłam Cię po sposobie w jaki się wypowiadasz tu na forum, myślę, że jesteś bardzo wrażliwą, inteligentną i wartościową osobą, która... niestety, sama sobie szkodzi...
-
Dobra, kończę temat, Dominika, na Twoim miejscu bym chyba uznała mnie (to znaczy mnie=New-Tenuis) za nieogara. Na wszystko reagowałam z opóźnieniem!
-
Teraz już wiem, bo to przeczytałam ok, tak szczerze, to mnie w ogóle ten temat poprawił humor, tak się uśmiałam, zwłaszcza z katolików na spręzynkach. Dobra, to teraz pytam, kto ma gadu Krzyśka? Lub facebook i byłby skory się podzielić? Bo muszę z nim pogadać.
-
Po prostu mi napiszcie w tym temacie, co dokładnie się stało. Jeśli ktoś ma na niego namiar, to bardzo proszę o priv. - nr gadu czy na przykład facebook... Proszę.
-
No to wiem, ale jakiej i na którym z tematów? Panna_Modliszka, w tamtym temacie się gubię, bo jest też o innych osobach, a ja się chcę szybko dowiedzieć, co z Krzyśkiem i temat do kosza.
-
Zakładam temat, który Lince pozwalam wywalić do kosza zaraz po tym jak się dowiem. No bo... ja się martwię o Vi. (Krzyśka)... Wiecie, z depresją i zaburzeniami różnie bywa, a on jest bardzo wrażliwy i nieodporny na krytykę i martwię się, bo dowiedziałam się, że ktoś go tu wyśmiał i dlatego usunął konto... Linko, proszę Cię, nie naskakuj na mnie za ten temat, że śmiecę... Ja po prostu bym chciała, żeby ktoś mi udzielił odpowiedzi.
-
Powiedzcie mi, co Krzysiek napisał, że się z niego naśmiewali? (to ważne, bo się o niego martwię...) Czy ktoś z Was wie, gdzie się podziewa Asia? Ostatni post napisała dosyć skrótowy i dramatyczny, mam nadzieję, że nic jej się nie stało... Zmartwiłam się o te dwie osoby i mam nadzieję, że ktoś mi odpowie na pytania :). Z góry dzięki!
-
Asia, nie napisałaś, dlaczego nienawidzisz swojej terapeutki...
-
Widziałam Twoje zdjęcia na koniu - od razu widać, że to Twój żywioł! :-)
-
Wiecie, co? Albo dostaję jakieś super leki, albo jakby zdrowieję. Od jakichś 6 miesięcy solidnie mi osłabły objawy zaburzeń osobowości, a jeśli są, to pojawiają się jako małe, trochę dokuczliwe ukłucia, a nie taki wulkan, jak to dawniej bywało... Fakt, nienawidzę podróżować tramwajem kiedy jest tłum. Czuję wtedy do moich współpodróżnych jakąś odrazę, jakby zabierali mi przestrzeń życiową, powstrzymuję się od przewracania oczami, bo mnie strasznie irytuje ich mlaskanie, nierówny oddech, smród potu (lub niedomycia) i sposób w jaki rozmawiają... To chyba u mnie wrodzone, że nie lubię tłumu. Ale dziś na przykład czuję się wspaniale... :-) Jest taka piękna pogoda i wszystko łatwo wychodzi... :-) Mam nadzieję, że nie tylko leki są za to odpowiedzialne.
-
Ja też za Twoją terapeutką nie przepadam po tym, co pisałaś. A co zrobił babsztyl? No i przesyłam Ci głaska - wszystko się wyprostuje. :) -- 01 mar 2011, 11:51 -- Czy to ja? Jeśli tak, to co Cię irytuje?
-
Kasiu, spójrz na podpis Basi :-). "The only person standing in your way is YOU." A terapeuta chyba nie ma podsuwać rozwiązań, tylko naprowadzać pytaniami, więc może ta Twoja psycholog dobrze robi. :-)
-
Kasiu: Dlaczego, skoro wszystko zaczyna Ci się układać? Nie przywykłaś czasem do tego, że MUSISZ się źle czuć, bo inaczej nie będziesz sobą? To niebezpieczna pułapka, skontroluj się, czy tak przypadkiem nie jest.