-
Postów
2 295 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez New-Tenuis
-
Uważam, że lepiej by było, gdybyśmy bardziej się wszyscy skoncentrowali na pisaniu o tym, co nas boli niż na spieraniu się o szczegóły... Kasiu, to przez to, że Twój szef odszedł?
-
Ja tam zauważyłam, że w tym temacie ludzie ogólnie nie za bardzo siebie szanują. Poza tym, zauważyłam też, że niektórzy czują się jacyś lepsi i pouczają pozostałych, twierdząc, że coś nie tak piszą. Tak szczerze, to uważam, że tutaj Radek ma rację, ale to moje prywatne zdanie i nie zamierzam się z nikim kłócić. A co do mnie... nienawidzę swoich nerwów. Co jakiś czas wybuchają, zaczynam płakać i nie mogę się zatrzymać, a potem czuję się tym upokorzona.
-
Ha, Radek, wróciłeś!!!!! :-)
-
Współczuję, Kasiu... A mama nie ma na niego żadnego wpływu?
-
Ten post jest wybitny. Już Cię lubię.
-
LitrMaślanki, nie mam nic do Ciebie, ale zwróć uwagę na to, że od kiedy zacząłeś się udzielać w tych samych tematach, co ja, naskakujesz na mnie. (to samo wczoraj z tymi szczurami)... A ja tu nie piszę po to, aby ktoś na mnie krzyczał, ale po to, abym mogła pogadać z ludźmi o tym, co mnie boli... z ludźmi, którzy mają podobny problem. Chodzi mi o to, że dla mnie bez sensu jest ten temat (Krzysiu, zaraz wyjaśnię, o co mi chodzi), bo to jakby kto jest za/kto przeciw Krzyśkowi. W mojej opinii, Krzysiu, poczułeś się niepewnie po tym jak wiele osób zaczęło się negatywnie wypowiadać na temat tego, co piszesz (a ja nie jestem w stanie zrozumieć, co je denerwowało...) i dlatego założyłeś ten temat. Ja teraz już tak nie robię, ale jakiś rok/dwa lata temu nagminnie jak się trochę gorzej czułam, pytałam ludzi, na których mi zależało, czy są na mnie źli, czy mają mnie dość. A potem już ich nawet nie słuchałam, nawet kiedy mówili, że mnie bardzo lubią, tylko kładłam się do pościeli i kilka dni leżałam w łóżku, że niby chora jestem, a potem coś zaczynało uciskać mój splot słoneczny, świat tracił barwy i przychodziła depresja. A moja depresja równało się zero komunikatywności, jak ktoś do mnie przychodził (nawet najłagodniejsze osoby), oblewałam się cała zimnym potem i czekałam, aż mnie odrzuci. Nie mogłam też się śmiać i żartować. Wszyscy ludzie wydawali mi się jak za szybą, oddzieleni ode mnie... po jakimś czasie leki zaczynały działać i wychodziłam z tego, by za rok/półtora była powtórka z rozrywki. Krzysiu, nie rób tego samego, co ja. Nie pytaj ludzi cały czas, co czują odnośnie Ciebie... nie poczujesz się przez to lepiej. Jak widzisz, na forum jest kilka osób, które Cię lubią, a nawet mogłyby się z Tobą kiedyś spotkać na jakąś Colę/piwo :-) (jak na przykład ja, Błądzący Aniołek...). Po co Ci akceptacja WSZYSTKICH? Uwierz mi, nikt nie jest przez wszystkich akceptowany. A jakby co, to chyba mieszkam niedaleko Ciebie... :-) Tak myślę. Więc wiesz, gdzie mnie szukać. :-)
-
Eeee... ale dlaczego na mnie naskakujecie, bo nie rozumiem?
-
E tam, co Wy ludzie, chłopak jest fajny, ma poczucie humoru, weźcie już skończcie. Mnie akurat nic w Tobie nigdy nie irytowało i rozumiem co piszesz.
-
Bura, ta babcia jakaś zwyrodniała jest... A po co jej było aż dziewięć szczurów?
-
Shadowmere, bo zrobiłaś porządek z tymi, z którymi nie chciałaś pisać, pojawiając się tu "ni z gruchy, ni z pietruchy" po przerwie i jesteś zadowolona. To wydaje Ci się, że jest ok, że wykurzyłaś stąd Krzyśka. ;/
-
Podpisuję się rękami i nogami pod tym, co napisałaś, Błądzący Aniołku. :-) [Dodane po edycji:] Korba, ale może Kasi chodziło o schizotypowe właśnie... Kasiątko, jesteś tam? Nie znikaaaj.
-
Ale jest coś takiego jak zaburzenie osobowości schizotypowe. Sama o tym trochę czytałam... Ja dzisiaj już mam po uszy nauki... Zmęczona jestem tragicznie, po prostu tragicznie, poirytowana. Nie umiem się zrelaksować teraz, kiedy mam czas dla siebie, nie umiem wyjść z tego tygla... Chciałam obejrzeć jakiś film, ale nawet filmy mnie irytują ... A jedyne, czego chcę to trochę się rozluźnić. Nie wiem, czemu, jak mam za mało obowiązków, to mi źle, a jak za dużo, to też niedobrze... Muszę znaleźć jakieś swoje średnie obciążenie i starać się wszystko do niego dostosować (wiem, że to zdanie nie jest po polsku, ale nie umiem inaczej wyrazić tej myśli, a może to już zmęczenie u mnie bierze górę...). Mam taki charakter, że żeby uciec od problemów psychicznych jak najdalej, nabieram sobie na głowę jak najwięcej, a potem marudzę. ....
-
nie kumam? ale ja coś nie kumata dzisiaj jestem zaburzenie schizo. nie jest depresją tylko ma nasilone stany depresyjne i lękowe-ale nie wiem co Ty miałaś na myśli,a ja również,wciąż się uczę o swojej przypadłości nie wiem ile ma wspólnego z borde słyszałam tylko o takiej nazwie a to z stąd że to nowe odrębne zaburzenie o którym jeszcze nie wszystko wiadomo brat mnie znów poniżył,pojechał po mnie z gróbej rury boję się już odzywać w domu bo później miesza mnie z błotem jak ja to głupia jestem Kasia, a mieszkasz sama z bratem? Czemu pozwalasz mu po sobie jeździć?
-
Korba, nie na Ciebie, na nich. :-)
-
JA PIE*OLĘ! LUDZIE, USPOKÓJCIE SIĘ... CO WAM SZKODZI KTO JAK I ILE PISZE? JAK MU TO POMAGA, TO CO WAM TO SZKODZI?! KŁÓCICIE SIĘ, JAKBY TO FORUM TO BYŁA JAKAŚ REALNA GRUPA WSPARCIA. TO JEST FORUM I KAŻDY MA PRAWO OPISAĆ TU WŁASNE MYŚLI (NO CHYBA, ŻE W JAKIŚ SPOSÓB SZKODZĄ INNYM...). NO I CO Z TYMI NAJAZDAMI?! NAJPIERW RADEK, TERAZ KRZYSIEK! NIE ZGADZAM SIĘ NA TAKIE COŚ.
-
Kurde, współczuję... A gdzie do tej pory pracowałaś?
-
Kasiątko drogie, ja cały czas tu jestem (bo się uczę z neta). Jak chcesz, możemy pogadać.
-
Basiu, zaczynasz być moją idolką Kasiątko, ale swoją drogą, ostatni raz jak chciałam się pociąć walnęłam sama siebie dwa razy z liścia w twarz. Ostudziło mnie to. Od tego czasu, nigdy nie sięgałam po żyletkę.
-
Kasiu, doskonale znam to uczucie, które Ci teraz towarzyszy. Uwierz mi, choć to trudne: Usiądź i siedź w jednym miejscu, dopóki się nie uspokoisz. Jeśli się potniesz, na drugi dzień poczujesz się gorzej.
-
Mnie tam jest wszystko jedno, byle byśmy gadali sobie dalej o zaburzeniach.
-
Moment, przecież my jesteśmy tak samo smutni jak Ty, Kasiu! Po co inaczej byśmy tutaj pisali? Tulę Cię mocno, nie poddawaj się! :* [Dodane po edycji:] To są zaburzenia, ataki nerwowe, on musi zrozumieć, że takich rzeczy po prostu nie da się obiecać... Związał się z dziewczyną, która ma problemy psychiczne, więc musi Cię zrozumieć, inaczej chyba nie zbudujecie dobrego związku.
-
chojrakowa, nie widzę powodu, żebyś go okłamywała. Powiedz mu dokładnie wszystko. Jak się czujesz, kiedy idziesz się pociąć. Jak Cię kocha, musi to zrozumieć. W końcu to jest chora, bo chora,... ale część Ciebie. Ja dzisiaj się muszę uczyć, uczyć i jeszcze raz uczyć. Od dwóch dni czuję się dobrze, jestem zadowolona, wczoraj było fajne spotkanie z długo niewidzianym przyjacielem i się pośmialiśmy, pokój jest pięknie wysprzątany, referat na bardzo nudny temat wczoraj napisałam. Jedynym moim problemem jest pewien facet, który jest daleko ode mnie i nie wiem, co on czuje i myśli... i to, że tęsknię za nim chorobliwie...
-
Jak się ma nerwicę, to się czasem śpi więcej niż normalnie. Też to mam...
-
Muszę się zaopatrzyć w rumianek, bo nie mam... Ale powiedzcie mi, co jest z nami nie tak? Czemu mamy taką zaniżoną samoocenę? Wiem, jutrzejszy dzień minie, jak każdy zły (a może i dobry, bo tak się zdarza po traumatycznych nocach...) dzień. Wiecie, co? Znacie taką sytuację: Bardzo Wam na kimś zależy, a ten ktoś akurat jest dostępny (w internecie), jest daleko od Was, zbieracie się, zbieracie w sobie, zagadujecie, a ten ktoś przeprasza, idzie spać i schodzi? Zagadujecie do następnej osoby, a ona robi to samo...? Ku*wa, w sumie wiem, że późno jest, ale mi niemiło.
-
Cześć... nie mogę spać Szlag mnie trafia, normalnie. Strasznie mi smutno, czuję się okropnie podenerwowana... na myśl o tym, że mam zgasić światło i się położyć, niedobrze mi się robi... nie mam sił iść jutro na zajęcia, a muszę, bo zaliczenia końcowe... nie wiem, co robić, by zasnąć. Okropnie mi smutno, wali mi serce jak opętane, jak pomyślę o tych wszystkich sprawach, które muszę wykonać, słabo mi się robi. Czuję się teraz samotna.... [Dodane po edycji:] moja samoocena spadła do poziomu ujemnego...