Skocz do zawartości
Nerwica.com

Guzik

Użytkownik
  • Postów

    1 687
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Guzik

  1. Nie. Zapytam o inne możliwości. Biore jeszcze wenlafaksyne i niesadze aby dobrym pomysłem była zmiana tego leku, biorę go od roku i bardzo mi pomógł. Myśle że mój lekarz będzie miał jakiś pomysł bo jak byłam u niego ostatnio kiedy zaczynałam brać ketrel to powiedziałam że do południa jestem jakaś nieprzytomna i niezbyt funkcjonuję. Powiedział że jak po dwóch tygodniach nie minie to mam przyjść wcześniej ale że jestem za granicą to nie mogę. Nie chcę wracać do fluanxolu, przemyślałam to i nie chcę tych kilogramów, chociaż na nim miałam motywację, miałam moc, zaczęłam coś robić. Teraz to nic nie robię. Wróciła mi niemoc i wrócił uwiąd.
  2. CZUJESZ TO? Jezu, jak Ci zazdrposzczę. To tylko utwierdza mnie w przypuszczeniu, że nie masz żadnej schizofrenii prostej. Shilhouette, dobrze mnie zrozumiałaś. Nie chodzi o to, że chcę cierpieć na raka, tylko jak tak ma wyglądać moje życie, to lepiej umrzeć na coś. Guzik, ja mam tak samo. No doslownie I ten fluanksol CI nie pomaga? A Ty jesteś matką i żoną? No to faktycznie musisz udawać uczucia, bo przecież nie możesz nagle być oziębła dla swojej rodziny. Nie biorę fluanxolu tylko ketrel teraz, ale jest tak do dupy że czekam z niecierpliwością na wizytę u lekarza. Gdybym była w kraju to umówiłabym się na wcześniejszą wizytę, a tak muszę czekać do 10 października. Nie jestem matką, ani żoną. Ale jestem córką, siostrą, przyjaciółką i to też jest moja gra. Czuje się okropnie. Chciałabym czuć radość, satysfakcję, mieć motywację. A nie tylko cierpienie i tylko ból. Nic więcej. Ten mechanizm ciała, to zabija. Jestem upośledzona, jestem pusta. Przestałam być próżnią bo mam swoje granice, bo mam to ciało bo się nie zlewam z przestrzenią, nie wypływam, nie ulatuję już z niego. Tylko mam próźnię w sobie i w próźni jestem zawieszona. Co to ma niby być. Syf.
  3. Brak uczuc ostatnio tez placze bo to zawieszenie jest okropne. W ostatnich dniach widzialam tyle pieknych rzeczy, ogladalam obrazy malarzy których podziwiałam, widziałam delfiny które jako dziecko kochałam, ale nic, żadnej radości, żadnego czucia wow, jakbym wewnętrznie umarła i była takim ciałem które patrzy na świat, coś tam robi i nic poza tym. Nie potrafie powiedziec co chce bo nic nie chce, nie mam zadnych pragnien, zadnych marzen, tylko jakies tam obrazy w glowie. To mnie w jakis sposob uposledza i czyni ze mnie potwora, ze nie potrafie sie cieszyc z tego co mnie spotyka, z tego co otrzymuje od innych, od ludzi ktorzy mnie kochaja. Udaje i to mnie tez zabija. Ale skoro jestem zdolna do placzu, to musi byc jakas emocja. To ból, okropny ból. Ale właśnie kto to zrozumie? Gdybym miała amputowaną nogę to byłoby to widoczne dla świata. Moja trudność bycia byłaby zrozumiała. A tak? Nikt nie ma pojecia o dramacie mojej egzystencji bo to wszystko dzieje się wewnątrz, na zewnatrz widac to ciało, które nic nie mówi, który jest mym narzędziem aby grać. I póki nic się nie zmieni to trzeba chyba pisać w głowie scenariusze i grać to posrane rzycie. Być córką, być żoną, matką i kochanką. Ja staram się nie myśleć o sobie o swej żałości, ułomności, ale o innych, im dawać radość, nieść pomoc i to mi daje jakąś siłę, jakiś sens. Że nie jestem sama sobie tylko że coś robię, że nawet jeśli nie mogę pomóc sobie, to mogę pomóc innym.
  4. ehh... ja to nic nie robię całymi dniami. może gdybym poszła do pracy to bym się jakoś ogarnęła?
  5. Zawiliński, nie będę pisać wiele bo jeszcze znowu wyjdzie jakieś optymistyczne nastawienie. Myślę że trochę Ciebie rozumiem. Sama jestem ciekawa ile wytrzymam w takim trwaniu. Nie pracuję, ale studiuję i mam nadzieję że wszystko się jakoś ułoży, chciałabym żyć jak kiedyś, ale jakoś niemogę, biorę grzecznie leki ale to nie przywraca mnie do stanu który pamiętam. Chciałabym potrafić się cieszyć, przeżywać, a ja jestem obojętna, na wszystko. Moje pasje zniknęły, moja radość, nie mam pojęcia gdzie to się podziało, kiedyś odczuwałam pasję, chciałam więcej i więcej, potrafiłam się czemuś oddać, w czymś zatracić, teraz nie mogę, czuję się płytka, pusta, i tak sobie chodze i gram. Studiuję dalej ale nie odczuwam żadnej satysfakcji.Mój samorozwój cierpi okropnie. Albo moja wola. Tyle zmarnowanego czasu. Do dupy to. Ale ja mam jeszcze nadzieję, bo 10 października mam wizytę u psychiatry i mu powiem że ja tak nie mogę. staram się o tym nie myśleć jak bardzo jestem żałosna.
  6. Nie patrz tyle w lustro. Nie nagrywaj się, nie sprawdzaj jak wyglądasz. Wychodź do ludzi. Zobaczysz że świat to przeżyje.
  7. Ja mam do zrzucenia jeszcze 7kg. O ile nie zacznę tyć od nowego leku.
  8. Czy to nie jest sprzeczne....nic nie czuc i życ marzeniami....? Prezciez marzenia są po to zeby uprzyjemnic rzeczywistość... Czasami tak czytam i wyłapuję mnostwo uczuc w tych postach... i jakies obłedne figury retoryczne .... Też się nad tym zastanawiam, ja nie mam jakiś pragnień, ja mam jakieś takie wizje. Terapeutka pytała mnie o marzenia. Nie potrafiłam powiedzieć. Nie dążę do niczego, ja sobie płynę mam wizję jak biegnę do pracy w czerwonej sukience, po krzywym chodniku, jak na stole w kuchni leżą cytryny, ale czy to są marzenia? Moje emocje są jakieś myślne. Ja je myślę, ale nie czuję. Nawet stresować się nie potrafię, nie czuję stresu. Moje ciało może się napinać ale ja mam w sobie takie nic, taką przestrzeń. Ale mogę się bać, bo mówię sobie że to strach, że tak trzeba, że tak powinno być. Ale niewiele w tym czucia.
  9. Borsuk, wiem co to jest teoria naukowa, nie wiem czy teorie naukowe są bliskie prawdy, może i są, ale tego to nie wiem ani ja ani Ty. Szkoda. To że nie podaję definicji to nie znaczy, że nie ma o czym mówić. Może nauka nie potrafi ogarnąć niematerii, może ludzki umysł też nie. Może nie wszystko jest definiowalne. Ale tak, nauka potrzebuje definicji, ludzie potrzebują definicji bo to wszystko co mamy. Mogę nie definiować niematerii i mogę nie negować jej istnienia. Nie mam pojęcia jaki status ontyczny miałaby mieć taka niemateria. Ludzka kondycja epistemiczna jest żałosna. Takie moje skromne zdanie. 7654321, Co ciekawe. Słownikowo niebyt i nicość jak i nieistnienie to to samo.
  10. Borsuk, I Feynman odkrył prawdę powiadasz? Nie uważam, aby wiedza naukowa była tożsama z prawdą. Tak jak był Ptolemeusz tak potem był Kopernik. Niech będzie Feynman, potem może być Srajman. A to i tak niewiele znaczy. Nawet jeśli "Cała wiedza którą mamy na ten temat wskazuje, że nie ma życia po śmierci." to czym niby jest ta wiedza? To jakieś teorie, hipotezy niefalsyfikowalne. To nie jest prawda. A może i jest. Tego nie wiadomo. Więc niech ta wiedza będzie wiedzą, ale rzeczywistość pozostaje rzeczywistością. Co do niematerii to się nie zgadzam że to nic nie znaczące słowotwórstwo. Jest materia to i może być coś co materią nie jest (niemateria) Może być byt i niebyt. Niebyt też uważasz, że jest bez sensu? Może nie można wchodzić w interakcje z niebytem, może nie można wchodzić w interakcje z czymś co jest niematerią, ale to nie znaczy że nie ma to znaczenia.
  11. Jest materia to i coś co materią nie jest być może, zatem - niemateria. W sumie to ciekawe skąd te emocje. To one sobie tak trwały aż wpadły. Mnie się tam wydaje że musi być jakiś podmiot zdolny do odczuwania emocji. Chociaż nie wiem od czego miałoby to zależeć. Nie wyobrażam sobie emocji niezwiązanych z podmiotem. (Ale podmiot niezwiązany z emocjami - owszem) A świadomość jakaś niepodmiotowa? Mnie się wydaje, że świadomość musi być czyjaś, emocje również. Jak są tzw. stany wyłączające świadomość, to i stany wyłączające emocje. *To ciekawe że ludzie WIEDZĄ że nic nie ma po śmierci.
  12. Może porozmawiaj o tym z lekarzem? Ja nie wiem jaki to niepokój, bo jeśli nie taki ruchowy to może taki efekt na początku brania. Przy długofalowym braniu część skutków ubocznych czasem odchodzi, więc może ten niepokój przestałabyś odczuwać? Nie wiem. Ja po pierwszej dawce ketrelu byłam nie do życia, ale jest szansa że to minie i postanowiłam, że zaryzykuję, nawet jeśli będę będę miała cierpieć przez kilka tygodni niemoc. A długo brałaś fluanxol w dawce 0,5 mg?
  13. Jak pisałam w dziale leki, że utyłam na fluanxolu to wszyscy wielce zdziwieni, że właśnie schudnąć powinnam, bo sratatata. Jedni tyją drudzy grubną. Chyba nie ma reguły. Na efectinie też niektórzy tyją.
  14. Czy ja mówię że akatyzja jest spoko?! brak uczuć nie napisała że miała akatyzję po fluanxolu! Albo ja coś źle zrozumiałam. Ja zrozumiałam, że ze strachu przed akatyzją nawet nie spróbowała. Oczywiście że musi szukać leków które pomogą. Ale lęk przed akatyzją można przełamać i samemu się przekonać czy będzie czy nie będzie. Oczywiście lepiej smęcić. Nawet nie próbuj fluanxolu bo jeszcze akatyzja Ciebie dopadnie i dupa będzie. Szukaj leku który nie będzie wzbudzał lęku przed akatyzją. Nie jestem głupia ani naiwna zawiliński, a tak chyba mnie potraktowałeś. Pozwól że będę gadać po swojemu. Wolę swoje pozytywne nastawienie i swoje gadanie niż Twoje że to nic nie daje.
  15. brak uczuć, przełam strach przed fluanxolem, to jest dobry lek, myślę że warto zaryzykować, ja w strachu czekałam na akatyzję (nigdy nie miałam, ale moja przyjaciółka cierpiała ten stan i bardzo się męczyła), ale na szczęście nieprzyszła! A lek bardzo pomocny się okazał.
  16. Jenyś, jakie to jest prawdziwe. Prawdziwy syf. Ja potrzebuję mocy i wtedy dalej zacznę swoją grę w życie, do czasu kiedy przestanie mi to wystarczać. Kiedy zacznie mnie wyniszczać.
  17. Jeśli ja miałam depresję to też jakąś dziwaczną. Tylko, że mi leki akurat pomogły. Ja też okazuję uczucia! Jestem w tym mistrzem!! Dopracowałam udawanie do perfekcji, już nawet nie myślę kiedy to robię, tym zastępuje emocje, nie czuję to pokażę, i udaję jak głupia, czuje się z tym żałośnie, ale co zrobić jak nie czuję? Przykro mi brak uczuć, że czujesz pustkę i nieokreślone cierpienie - to są naprawdę okropne czucia. Nie życzę tego nikomu. Nikt nie powinien tak beznadziejnie cierpieć i przeżywać takiej beznadziei. Ja mam nadzieję że jeszcze wróci mi chęć do działania, jeszcze kilka dni i zacznę brać Ketrel - teraz w tym leku moja nadzieja. brak uczuć, Jeśli w tym szpitalu niezbyt Tobie pomagają to chyba bez sensu tam siedzieć, trzeba szukać pomocy gdzieś indziej. Oni mogą tylko wymyślić inny zestaw leków, czasem pewnie lepiej nawet zaczynać brać jakieś nowe leki pod opieką lekarza, ja bym chyba jednak wolała wyjść ze szpitala i chodzić co miesiąc do psychiatry będąc w swoim otoczeniu, nawet jeśli miałoby to wiązać się z nie wstawaniem z kanapy to byłaby to moja kanapa. Ale nie wiem, może są jeszcze jakieś inne powody dla których tam jesteś.
  18. brak uczuć, biorę efectin, i brałam z fluanxolem, a tyłam na fluanxolu nie mając zwiększonego apetytu. Magia! Bo gdyby to był tylko zwiększony apetyt to ok, mogłabym sobie z tym poradzić, ale ja nic takiego nie miałam jak waga rosła to nawet zaczęłam ćwiczyć, mniej jeść, ale to i tak nic nie dało bo waga rosła dalej. Ale jak już wrócę do swojej wagi to spróbuję może fluanxol w mniejszej dawce. W tej chwili nie jestem sobie w stanie wyobrazić abym jeszcze bardziej zgrubła.
  19. Rad, Musisz się ogarnąć. Nie masz zbyt dużego wyboru. Terapia, leki. Wracaj na grupową. Skoro nic nie zmienisz i będziesz tylko grał i siedział w domu to żadne leki nie pomogą jeśli taki tryb życia wpędza Ciebie w taki stan. Siły nagle nie przybędą, tylko raczej będzie ich coraz mniej. Musisz dokonać jakiegoś wyboru. Czy walczysz z tym - wracasz na terapię grupową, potem kontynuujesz u swojej terapeutki, czy pogrążasz się w tym stanie, nie robisz nic i czekasz aż leki zdziałają cuda. Terapia to praca nad sobą i musisz nad tym popracować. Nie dziwię się terapeutce że nie chce z Tobą pracować skoro nawet nic nie starasz się zrobić z tego co Tobie radzi. To tak jak chodzić do dentysty, ten mówi myj zęby, ktoś sobie myje przez dwa dni a potem znowu wraca do niemycia i jedzenia cukierków i się dziwi, że szczęka się mu psuje.
  20. Ehhhh. Ja też nie mam na nic ochoty. Niby mam czas, mogłabym robić broszki, malować ściany, czytać - cokolwiek, ale nieeeee, chodzę z kąta w kąt, siedzę, leżę. Tylko do nauki się zabieram bo w sobotę mam egzamin, bo muszę się nauczyć. Później będę chyba wegetować, jak zacznę brać Ketrel to jeszcze dojdzie niemoc i będzie wielce beznadziejnie.
  21. Też ostatnio bardzo dużo śpię... :/ I niemoc powraca. Ale myślę że wenla jednak na mnie działa, bo wyciągnęła mnie z takiego nie-stanu, którego nie życzę nikomu, teraz może jest gorzej, ale znowu nie tak tragicznie jak było. Staram się mimo wszystko cieszyć że jakoś tam w miarę funkcjonować mogę, że nie jestem taka warzywna.
  22. Nie mówiłam mu nic o tym że nie odczuwam uczuć bo wtedy umierałam z cierpienia i bólu, ale wspominałam chyba o pływającym i pęczniejącym mózgu. Może na tej podstawie? Mętnie pamiętam tą wizytę.
×