
Makcia
Użytkownik-
Postów
295 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Makcia
-
No nie teraz to mnie rozczarowaliście...to ja tu wynajmuje całą wielką knajpe i rezerwuje miejsca a Wy co??? Różo Piotrze jakie daleko?? 300 km to nie koniec świata jakieś 4 - 5 godzin jazdy Tak naprawde też bardzo lubie spacerować..nie boje sie długich tras możemy więc pomaszerować wspólnie może jak zmęczymy nogi to głowa nam odpuści od myślenia Gusiu a pewnie że Cie chce pokazać światu taką wspaniałą kobietke powinni poznać wszyscy forumowicze Nie wiem czy sosnowiec pomieści nas wszystkch ale coś wykombinujemy No to jeszcze raz prosze sie zastanowić nad tym spacerkiem bo propozycja moja i Gusina są jak najbardziej "na czasie"
-
Moja walka z nerwicą wygląda tak że czekam na to co będzie dalej. To znaczy gdy już jest to w pierwszej kolejności panikuje potem zaczynam sie martwić a na końcu jak mnie tak dobitnie wydołuje to myśle sobie " a trudno najwyżej.." i wtedy przestaje sie przejmować. Bywają jednak dni że to trwa i trwa .. i naprawde jest mi źle. Przeważnie w nocy łapie jakiś nieswojski klimat ale siadam wtedy przy kompie odpalam forum i czytam co piszecie. Czasami spędzam wiele godzin przed monitorem bywa też że złapie jakiegoś "nocnego Marka na gg" prawda Gusiu? Po kilku dniach mi przechodzi..wiem że zawsze minie czasami jednak musze sobie to uświadomić a to jest najtrudniejsze..
-
Mnie sie udało zdać prawo jazdy. Myslałam przez cale życie że sie do tego nie nadaje..no bo jak człowiek który ma nabitą głowe problamami może skupić sie na jeździe. Tak myślalam..Pewnego dnia postanowilam coś zrobić..dla siebie żeby nie siedzieć w domu, żeby mieć jakąś motywacje i robić cokolwiek. Początkowo sceptycznie podchodzilam do tego czy w ogóle zdam..jednak każda pochwala instruktora napędzala mnie do tego że zaczęlam coraz więcej "chcieć" Pierwszy raz oblalam leżalam więc w kuchni na podłodze i wyłam jak bóbr że sie do niczego nie nadaje. Pod namową znajomych spróbowalam jeszcze raz i udało się W pewien sposób mnie to dowartościowało i poczułam sie pewniej. Teraz gdy mi jest źle wyciągam kartke i pisze nawet najmniejsze głupotki które udało mi sie osiągnąć i z których sie ciesze. To dziala bo po chwili chowam kartke i wymyślam co moge dalej dla siebie zrobić żeby zapomnieć o tym że czegoś nie potrafie
-
Gusiu jak to o co chodzi?? Umawiacie sie z DA na spacer po Sosnowcu a ja tylko skromnie chce wyciągnąć Piotra w nasze strony..skoro nie chcecie wędrować z nami to sami sobie zorganizujemy czas Zgadza sie reszta też jest mile widziana..my z Gusią gościnne jesteśmy
-
Ok to jesteśmy umówieni na dreptanko a szlak ustalimy w trakcie
-
Piotr..już teraz szykujemy z Gusią specjalną trase na tą okazje:) DA a mnie też wyciągniesz na ten spacer? no chyba że wolicie być sami z Gusią to my z Piotrem podreptamy za wami
-
Piotr nic sie nie martw następny nasz wypad to właśnie twoje strony więc sie szykuj już:)..ostrzegam tylko to będzie spacer ekstremalny po wybojach żeby nie myśleć o tym co boli Gusiu również Ci dziękuje za miły spacerek i posiadówke w domku; nie moge sie doczekać następnego. Pozdrawiam papa
-
Witam wszystkich:) Gusieńko przepraszam Cie za dzisiaj..ech..nawaliłam z tym spacerkiem ale jutro obiecuje że sie wybierzemy Ty wiesz:) Piotr dzięki za pozdrowienia przeczytałam i dzięki wzajemne...pozdrawiam i do jutra...
-
Dziękuję Wam bardzo za wszystkie posty:) Nawet nie wiecie jak bardzo sie ucieszyłam czytając to wszystko. Właściwie już dzisiaj w pracy nie mogłam spokojnie dotrwać do końca dniówki bo wciąż myślalam o forum:) Uspokoiłam sie czytając że to jednak nie jest koniec świata i że wy rózwnież borykacie sie z takimi świństwami od czasu do czasu. U mnie to jest tak..siedze sobie spokojnie dłuższy lub krótszy czas wszystko jest w porządku i nagle zaczynam produkować różne objawy. Tą pamięcią naprawde sie przestraszyłam bo czym częściej sie martwie żeby nie powiedziec coś głupiego tym częściej mi sie to zdarza. A z tym przypominaniem sobie imion rodziny to też tak mam:) ostatnio obudziłam w nocy męża ( nie pamiętam ale mi przypomniał ) z panicznym pytaniem kim on jest:) Albo wypowiadam sie gdzieś wśród ludzi i mowiąc myśle żebym tylko nie zapomniała co chce powiedzieć i zapominam:) troche mi z tym ciężko bo wcześniej miałam świetną pamięć ktora nigdy mnie nie zawodziła..a teraz wracam ze sklepu i powtarzam sobie...mieszkam tu i tu a nazywam sie tak i tak...czasami czuje sie jak głupia... mam nadzieje że mi to minie bo problemy z koncentacją napawają mnie strachem że naprawde przez zbytnie skupianie się nad sobą nie zauważe gdy naprawde będzie sie coś działo...dzięki wam za wsparcie:) pozdrawiam serdecznie
-
Cześć..ech myślalam że to już za mną. Zawsze jak tak myśle to wracają te moje lęki i obawy. Siedze teraz na łóżku i umieram ze strachu..jest mi zimno i zastanawiam sie czy to co czuje to nerwica. Trudno jest mi sprawdzić czy te obawy to 'tylko" nerwica czy znowu coś nowego. Teraz zastanawiam sie czy normalne jest to że tak wiele rzeczy zapominam. Oglądam serial i przepytuję się w głowie ze znajomości wszystkich aktorow jak nie pamiętam umieram ze strachu że to altzhaimer....jadąc autem wciąż powtarzam sobie gdzie jest pedal hamulca w razie jak zapomne jak się hamuje. Czym bardziej sie tym przejmuje tym częściej zapominam. Powiedzcie prosze czy to może być objaw nerwicy? Boje sie że znowu będe się bać..najgorsze jest to że nie wiem jak długo zanim się przyzwyczaje że moge z tym żyć. Powtarzam sobie swoje imię i nazwisko..czuje sie jak głupia....prosze napiszcie mi choć kilka słów bo przykro mi że po tak długim okresie "abstynencji nerwowej" znowu zaczynam się pogrązać pozdrawiam
-
Zrozumienie przez partnera
Makcia odpowiedział(a) na michal33 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
cześć...wiecie co a mnie sie wydaje że nawet najwspanialszy mąż czy przyjaciel po jakimś dłuższym "pobycie" z osobą schorowaną dochodzi do wniosku że jgo pomoc jest "nieskuteczna" Mój mąż jest naprawde kochanym facetem i zawsze starał sie mnie rozumieć. Na początku stawał na wysokości zadania naprawde widziałam w jego oczach troske i chęci pomagania mnie. Z czasem trwa to jednak na tyle długo że nawet najbardziej cierpliwy i wyrozumiały czlowiek poprostu gaśnie. Mąż/żona zdaje sobie sprawe że to co dla nas robi nam poprostu nie pomaga. Mój mąż teraz róznież "stoi z boku" jednak nie przeszkadza mi w tym powolnym wychodzeniu i nie przyśpiesza mnie jakimiś głupimi tekstami. Może to właśnie o to chodzi. Cieżko jest zdrowemu zrozumieć chorego..czasami zdrowy nie jest w stanie zrozumieć zdrowego. Wszyscy tu jesteśmy spragnieni czyjegoś zainteresowania i zaangażowania w nasze problemy ale pomóc możemy tylko my sobie sami. Przerzucanie odpowiedzialności na partnera pogarsza tylko nasze relacje z nim. Największą pomocą jest dowód że są z nami każdego dnia i nie kopią nas i nie ingerują ..czekają cierpliwie...Pomijam partnerów którzy w ogóle są nieobecni lub nam ubliżają. Może to my powinniśmy być bardziej wyrozumiali czasami wymagamy zbyt wiele dajć w zamian naprawde mało....pozdrawiam serdecznie;) -
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
Makcia odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Witajcie:) Anuśka wydaje mi sie że cierpisz na depresje poporodową. Nie wiem ile ma twoje dziecko ale taki stan może utrzymywac sie bardzo długo. Poznać można to głównie po tym że trudno ocenic uczucia dla najbliższych osób a zwłaszcza do dziecka. Nie przejmuj sie najważniejsze aby zdać sobie sprawe z tego że można sobie pomoc. Nie radziłabym Ci wizyty u psychiatry bo oni przeważnie tak traktują większośc pacjentów..jak ogolnie przyjęto są od przepisywania recept a nie od problemów. Ty potrzebujesz psychologa a nie leków. Czasami wystaryczy kilka wizyt poczujesz sie pewniej i dasz sobie rade z ta apatią. Nie martw sie większość kobiet przechodzi to samo po porodzie u jednych mija ten okres szybko a u drugich przeciaga się i konieczna jest praca nad sobą. Nie znam Twojej sytuacji rodzinnej..myśle jednak że osądzanie że nie kochasz męża i dziacka (wystrczająco mocno) jest spowodowane właśnie narastająca flustracją i obawą przed tym co sie czuje lub czego sie nie czuje. Będzie dobrze zobaczysz:) Pozdrawiam serdecznie:) -
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
Makcia odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Cześć...no ja chyba musze sie dzisiaj dołączyć do waszego jęczenia:) Ech nie lubie tego..ale widać czasami człowiek musi wyrzucić z siebie to całe paskudztwo ktorego nie da sie przerobić na typowe objawy nerwicy;) Nic mi sie nie chce..i wiecie co strasznie mnie to dobija. Mam jakieś poczucie winy ale nie wiem z jakiego powodu..albo wiem ale nie chce tego do siebie dopuszczać. Macie coś takiego co tkwi w waszej psychice a wolicie tego nie pamiętać? Jak nauczyć sie żyć z myślą że coś sie źle zrobiło i przejść z tym poczuciem do codzienności? Dodatkowo to ciągle zmęczenie...Nic mi sie nie chce poważnie...odmawiam spotkania ze znajomymi bo czuje sie zmęczona że wogóle do mnie przychodzą..A jak sie już zdecyduje na czyjąś wizyte to analizuje wszystko od wejścia w moje progi. Zaczyna sie od nieściągnięcia butów na przyklad..i jest mi tak przykro że ktoś nie docenia mojej pracy i ładuje sie w buciorach na mój skromny dywan..No i kilka takich moich domyślań i mam dość gościa:) pomijam że w takcie goszczenia analizuje ile ten ktoś posiedzi bo tak naprawde to mógłby sobie już iść. Nigdy wcześniej tego nie mialam..jestem raczej energiczną osobą ktora lubi (ła) towarzystwo..wole coś robić niż tkwić sama ze sobą. Do tej pory tylko patrzyłam aby wyrwać sie z domu a teraz..snuje sie w koszuki od kąta do kąta..z poczuciem że odpoczywam..jednak w rezultacie to też mnie nie pociesza. Ech..mam nadzieje że to przejdzie bo nie chce być wiecznie zmęczona..jestem za młoda na takie zgnuśnienie..No to cale moje żale..jeszcze tak na koniec roku...Może przyszly będzie mniej owocny w objawy i dołki czego życze z całego serca Wam i sobie. Pozdrawiam wszystkich:) -
Witajcie:) Moja nerwica jest ze mną tak długo że nie pamiętam tak naprawde jaka jestem:( Nauczylam sie z nią żyć..(chyba). Wytłumaczyłam sobie nagle ataki paniki i niektóre objawy somatyczne...jestem jednak ciągle zmęczona. Nie chce mi sie spotykać ze znajomymi bo drażni mnie że tak długo siedzą..Ech nienormalne to jest..wiem..ale męczę się gdy ktoś przychodzi mnie odwiedzić a ja musze z nim siedzieć i siedzieć..potem jestem wykończona i wypruta z energii. Wciąż wymyślam że coś mi wypada i że nie dam rady sie spotkać a w rezultacie...siedze w koszuli i snuje sie od pokoju do pokoju. Kiedyś byłam duszą towarzystwa..nadal lubie imprezy..tylko czemu tak bardzo mnie one męczą? do tego wszystkiego dokładam sobie choroby...czasami zastanawiam sie jak długo to jeszcze potrwa zanim całkowicie stane na nogi..na razie ciesze sie z sukcesów poszczególnych dni..bo mam przerwe gdy miesiąc wszystko jest ok..a potem nagle nie wiadomo skąd ta przepaść..przez którą tak trudno jest mi sie przeprawić..Pozdrawiam wszystkich:)
-
Mnie alkohol przeraża. Kilka lat temu pozwoliłam sobie na wypicie większej ilości winka. Mialam takie jazdy lękowe że wyleczyłam sie aż do teraz. Przeszkadza mi to czasami bo faktycznie bywają okazje gdzie wskazane jest chociażby wzniesienie toastu. Zawsze stronie pomimo tego iż mam ochote. Boje sie na samą myśl o lękach i o utracie świadomości. Nie lubie tego w sobie bo mam wrażenie że to nie ja decyduje tylko moja nerwica. To mój odwieczny problem. Pozdrawiam:)
-
Nerwica a trudności z oddychaniem (astma,duszności)
Makcia odpowiedział(a) na temat w Nerwica lękowa
Witajcie serdecznie:) jedyne co moge dodać to to że duszności ustępują same. Naprawde. Jeśli tylko przestaniemy przestaniemy przywiążywać do nich uwage to objawy same ustąpią. Duszności to pierwsza z moich objawow nerwicowych. Długo trwało zanim uświadomilam sobie że nic mi sie nie może stać. Tak naprawde sami sie nakręcamy tym że coś nam jest. Ogólnie stwierdzając nie ma takiej możliwości aby samym myśleniem doprowadzić sie do tego abyśmy sie mogli udusić. Najważniejsze aby sobie to uświadomić. Nawet ostry napad paniki i lęku mija jeśli tylko powiemy sobie że to "tylko napad" Nic nie pomaga w nerwicy jak świadomośc jej posiadania i oczywiście wiara w to że jesteśmy bezpieczni i że nic nam nie może sie stać. Uwierzcie dlugo walczylam z napadami lęku i z tym uczuciem że coś mi sie dzieje. Nie chce mówić że jestem całkowicie zdrowa bo tego nie wiem. Nadal budze sie w nocy z lękiem i z bijącym sercem z uczuciem że nie zdążylam. Zaczęlam jednak na tyle lekceważąco podchodzić do tych wszystkich objawow że nie robią one już na mnie takiego wrażenia jak kiedyś. Po pierwsze nic sie nie może stać, nawet jeśli zemdlejemy z nadmiaru hiperwentylacji to zaraz wstaniemy bo organizm sam sobie reguluje dopływ tlenu. Jeśli macie uczucie płytkiego oddechu to tkwi on tylko w naszych głowach. Wszystko będzie ok;) Żyje z nerwicą ponad 10 lat i ciesze sie każdym kolejnym nadchodzącym dniem....z nerwicą da sie żyć trzeba ją tylko zaakceptować a potem uwierzyć w siebie. Pozdrawiam wszystkich serdecznie -
Witaj Załamana. Przykro mi że jako młoda dziewczyna przeżyłaś już tyle "dorosłych" chwil w życiu. Do nie dawna miałam podobną sytuacje rodzinną - pisze podobną ponieważ w mojej rodzinie nie było problemu alkoholowego. Myśle raczej o despotycznej matce i braku miłości i zainteresowania z jej strony. Moja mama jest bardzo zaradną kobietą która trzeźwo stoi na nogach nie potrzebuje wokół siebie balastu jakim jest własne dziecko. W wieku 18 lat zmarł mój tata i od tamtego czasu zostalam zupelnie sama. Nie mam rodzeństwa ani 'nikogo" w rodzinie, było mi naprawde trudno wrócić do spokojnego i poukładanego życia. Mama nie radząc sobie z sytuacją również odsunęła mnie na dlaszy plan, miałam wrażenie że gdybym nie wrócila do domu to pewnie nawet by tego nie zauważyła. Chciałam aby mnie ktoś przytulił i zrozumiał potrzebowałam koło siebie "kogoś". Nadal czuje sie czasami "niepotrzebna" ale wiem że teraz wszystko zależy ode mnie. Wiem że są ludzie którzy muszą żyć zdani tylko na siebie. Staram sie pogodzić z losem i próbuje nie być już zależną od mamy. Po śmierci taty który był dla mnie wszystkim po roku poznałam mojego obecnego męza. Zaopiekował sie mną i tak jest do dzisiaj. Mam dwójke małych dzieci i przykro mi jest czasami że nie mają kontaktu z babcią, ja przestałam już o niego zabiegać - może nawet łatwiej mi żyć wiedząc że mam swoją rodzine. Trudno sie żyje będąc samemu nie odtrącaj chłopaka bo on sam jest w trudnej sytuacji. Mój mąż przeszedł ze mna również trudne okresy gdy płakalam bez powodu i zamykałam sie w sobie. Jesteś dojrzalą kobietą zobaczysz Twoje życie ułożysz sobie tak jak będziesz chciała, wcielisz w życie to czego dotąd nie dostalaś - to tak bardzo cieszy. Gdy urodzila sie moja córka bardzo sie bałam że nie będe potrafiła być dla niej matką. Nie wiem jak zachowuje sie prawdziwa zdolna do uczuć matka stąd moje obawy przed tym aby nie krzywdzić swojego dziecka. Da sie żyć szczęsliwie można pogodzić sie z przeszłością chociaż to trudne bo doświadczenia z dzieciństwa dają nam fundament do spokojnego rozwoju. Mamy to zaburzone ale posiadając świadomość wyrzadzonej krzywdy można w życiu zmienić wszystko, można cieszyć sie z każdej chwili. Staram sie "odzyskać" swoje życie, walcze z nerwicą i złym nastrojem. Chce być pogodna i cieszyć sie rodziną tak wiele lat zmarnowalam teraz nie pozwole więc uciec żadnej "usmiechniętej" chwili:). Jeśli twoja rodzina tak bardzo Cie krzywdzi unikaj z nią kontaktów, pomyśl o sobie i o tym co chciałabyś osiągnąć. Unikając kontaktu z ojczymem pozbędziesz sie dodatkowego zmartwienia. Poukładaj sobie życie z daleko od nich. Wiem że to trudne bo bo brak perspektyw pracy i szara rzeczywistość kolidują czasami z tym co chcielibyśmy zmienić w swoim życiu. Jeśli nie jesteś sama porozmawiaj ze swoim chłopakiem. Nie wiem czy sie uczysz obecnie, jeśli nie - poszukaj jakieś pracy. Może zamieszkajcie razem z chłopakiem? Majac obok siebie kogoś bliskiego poczujesz sie pewniej. Uda Ci sie zobaczysz zawsze jest tyle rozwiazań ktore sprawią że będziesz szczęsliwa. Życze Tobie wszystkiego co najlepsze... Pozdrawiam Cie serdecznie
-
Witaj Arturro:)..Po części rozumiem Twoje samopoczucie. Nauczyłam sie konrtolować nerwice w dzień..znaczy to że gdy góre bierze świadomość nad podświadomością wszystko jest ok..(brak paniki i zminimalizowane objawy nerwicy). Problem pojawia sie gdy śpie. Wtedy "rządzi" moja podświadomośc a ja moge sie tylko biernie temu poddać. Budząc sie jest już "po fakcie" czuje tą bezradność i wszystkie objawy których unikam w ciągu dnia. Jestem na siebie zła bo dobrze radze sobie na co dzień z objawami a w nocy..hm..jestem skazana na to co będzie. Nie poddaje sie jednak codziennie wierze że dzisiaj mi sie uda pokonać to co we mnie tkwi. Najważniejsze jest pozytywne myślenie..tylko ono gwaratuje całkowity sukces..mamy w sobie najlepsze lekarstwo na wyjście "na świat" musimy tylko odkręcić korek a potem wszystko będzie ok...(mój korek jest otwarty do połowy ). Pozdrawiam serdecznie
-
Witajcie:) Nawet nie wiecie ile wlałyście dzisiaj wiary w moje serce:). Mam nerwice od dawna...podeszłam do problemu tak iż przekonywałam siebie że nie potrzebuje lekarzy. Podzielam zdanie co do leków uważam że pomóc sobie można tylko dzięki ogromnej wierze w swoje możliwośći.. Nie chodze na psychoterapie ponieważ sama szukam przyczyny w swoich lękach..możliwe że trwa to dłużej jednak mam ogromną satysfakcje z własnych "odkryć" Po przeczytaniu kilku postów iż tylko leki są w stanie wyleczyć..popadłam w dołek..Faktycznie "ona" wraca..ale trwa to okresowo potem wychodze na prostą i potrafie cieszyć sie życiem. Po przeczytaniu Twojego postu Martika znowu uwierzyłam w słuszność swojego postępowania...ponownie wierze że mi sie uda bez niczyjej pomocy. Bo któż lepiej może znać mnie samą jak nie ja. Dla lekarzy i psychoterapeutów jestem tylko "kolejnym przypadkiem"...skoro mamy w sobie tak ogromne pokłady to czemu nie zacząć ich wykorzystywać? Biorąc leki w końcu trzeba je "zakończyć" również psychoterapia trwa określony czas a potem..jesteśmy zdani sami na siebie. Najważniejsze jest pozytywne myślenie:). Czasami gdy mam kryzys ten optymizm w walce z nerwicą chwilowo zanika ..ale potem znowu wierze że mi sie uda. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i dziękuje za wiare której tak ostatnio mi brakowało
-
Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta
Makcia odpowiedział(a) na temat w Nerwica lękowa
Witaj Pawelcz:)..Bardzo sie ciesze że chociaż troche mogłam Ci pomóc:)..Moja walka z nerwicą trwa już kilknanaście lat. Miałam przerwy gdy nie miałam żadnych objawów i czułam sie świetnie. Niestety "co jakiś czas" nerwica daje znać o sobie...Staram sie "jej" nie bać już tak jak na początku. Wiem poprostu że pomęczy mnie 'troche" a potem znowu bedzie jak dawniej..Ten czas gdy nie mam objawów wykorzystuje na "dowartościowywanie" się aby potem mieć siłe na ten gorszy okres. Bywają takie dni że zaczynam sie poddawać..jestem zmęczona tą ciągłą walką. Ostatnio nawet usłyszałam od znajomej że przynajmniej się ze sobą nie nudze:) Staram sie nie traktować nerwicy jako coś na co sie umiera..ucze sie z nią żyć...wtedy łatwiej mi jest "stanąc na nogach". Wiem że czeka mnie jeszcze nie jedno...pracuje nad sobą aby pozbyć się jej całkowice. Z tego co czytam tutaj na forum niektórym sie to udało:) Nie łykam tabletek tylko zwykłe "uspokajacze" i tylko w "nagłych" przypadkach. Dwa razy byłam u psychologa ale zraziłam sie i odpuściłam..na kolejne spotkanie nie poszłam. U psychiatry byłam raz..przepisał mi jakieś leki po których spałam i nie wiedziałam co sie wokół dzieje. Stwierdziłam że nie chce tak żyć. Skoro to choroba duszy to sama musze sobie pomóc..szukam samozaparcia i próbuje ustalić co najlepiej mi pomaga. Wiem że gdy sama pokonam swoje lęki to nie wrócą do mnie...lekarzy zostawiam jako "wyjście awaryjne". Ale każdy sam wybiera sobie najlepszy dla siebie sposób. Wiem że Tobie też sie uda:)...powiedz sobie że z "naszymi" objawami da sie żyć...a wtedy one miną..bo cóż nerwica ma robić gdy skutecznie jej sie przeciwstawiamy i ją ignorujemy:)..pozdrawiam serdecznie -
Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta
Makcia odpowiedział(a) na temat w Nerwica lękowa
Witaj Pawelcz:) Moja derealizacja objawiała sie głównie tym że czułam sie jak w 'filmie' nie musiałam sie w nic wczuwać bo miałam wrażenie że mnie poprostu nie ma. Wolałam siedzieć sama bo wtedy nie skupiałam sie na tym co sie dzieje wokół. To co czujesz jest na pewno objawem nerwicy...może faktycznie warto zacząć od tego aby mówić sobie że to co sie czuje nie jest złe...może być nawet ciekawe bo nie wszyscy mają możliwośc czuć sie tak jak ja. Niektórzy "płacą" nawet za taki stan więc dlaczego on mnie tak przeraża?..Widzisz nerwica potrafi wszystko "przewrócić' w głowie..to co dla inych jest "normalne" dla nas jest kolejnym problemem do "rozgryzienia". Gubi nas zbyt krytyczne podejście do wszystkiego...zastanawiamy sie nad oddychaniem, chodzeniem czy "prawidłowym' mówieniem. Inni też tak myślą ( na pewno chwilowo) ale nie przywiązują do tego wagi. Lepiej pomyśleć sobie "widocznie tak musi być"...Wiem pomyślisz sobie pewnie że sie wymądrzam...sama czuje sie zagubiona i ubezwłasnowolniona przez nerwice...ale staram sie ją jakoś "tłumaczyć"..wtedy ona "odpuszcza"...Pawelcz to minie na pewno..musisz tylko "przyzwyczaić" sie do tego stanu...nerwica zawsze mija..zmienia swoje ulokowania...bądź tylko świadomy że istnieje możliwośc że skupi sie na innym "miejscu". Gdy będziesz "przygotowany" to kolejnego ataku nie będziesz sie już bał. W między czasie jednak próbuj coś zrobić w tym kierunku aby ją całkowice wyeliminować. Sposobów jest wiele..musisz wybrać najlepszy dla ciebie. Najlepiej wierzyć że to nic takiego i można z tym wygrać. Zycze powodzenia...nie przejmuj sie tym...wielu z nas czuje sie podobnie -
Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta
Makcia odpowiedział(a) na temat w Nerwica lękowa
Witaj Atrucha:) dzięki za odpowiedź. Wiesz co ja chyba podeszłam do tematu zbyt osobiście. Może dlatego iż staram sie pomóc sama sobie (chociaż nie wiem czy to faktycznie jest dobre)..czuje sie czasami zmęczona tą ciągłą walką. Gdy przeczytałam że nie lecząc się 'stoi sie w martwym" punkcie to popadłam w totalny dołek. Pomyślałam sobie no jak to, tyle sie zmagam z tym "świństwem' a to znaczy ze nic nie robie...?(głupie myślenie) i stąd wzięla sie moja 'obrona' przed zarzutami z Twojej strony. Masz racje że nie w każdym przypadku należy 'głaskać" po głowie..myśle jednak że jednemu "głaskanie' wychodzi na dobre (bo czuje sie bezpieczniej) komuś innemu "terapia szokowa" która również może motywować do tego aby cokolwiek 'chcieć' Możliwości forum są jednak ograniczone i trudno jednoznacznie określić co może komuś pomóc nie znając go. Być może stąd moje podejście do "nowych forumowiczów" Myśle iż najważniejsze aby poczuli sie bezpiecznie, dopiero po bliższym poznaniu można stwierdzić jak z nim "rozmawiać' Być może sie myle jeśli tak to poprawcie mnie...to są tylko moje luźne myśli. Mam nadzieje że Cie nie uraziłam ponieważ cenie sobie Twoje wypowiedzi..Pozdrawiam serdecznie:) -
Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta
Makcia odpowiedział(a) na temat w Nerwica lękowa
Witaj Atrucha:)..wiesz co może sie myle ale uważam że każdy sam sobie wypracowywuje swoje metody które mu pomagają. To że ktoś nie idzie od razu do lekarza lub nie zażywa lekarstw nie znaczy że nie walczy z nerwicą i że nie chce sobie pomóc. Czasami ktoś kto podejmuje walke "samodzielnie" ma więcej samozaparcia i chęci pozbycia sie wszystkich objawów niż ten który zdaje sie na "łaske" lekarzy. Przepraszam jeśli Cie uraziłam nie miałam absolutnie takiego zamiaru. Jednak dotknęla mnie Twoja wypowiedź dotycząca "stania w martwym punkcie". Uważam że "samodzielna" walka z nerwicą trwa dłużej ale wszystko rozgrywa sie w naszym umyśle i bezwzględu co postanowimy powinniśmy o tym pamiętać. Żadna terapia ani lekarz nie są w stanie pomóc nam samym jeśli my tego nie chcemy. Wiem że Grzybek ma kiepskie nastawienie do siebie ale być może jest to spowodowane "chwilowym" spadkiem formy w walce z chorobą. NIe należy od razu negować tego nie wiedząc jak jest naprawde. Pozdrawiam wszystkich -
Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta
Makcia odpowiedział(a) na temat w Nerwica lękowa
Witaj Pawelcz:)...Derealizacja jest "tylko" jednym z objawów nerwicy..nie nakręcaj sie prosze że może to być objaw schizofreni. To uczucie sprawia że czujesz sie nieobecny i to tak bardzo przeraża. W takich momentach próbowałam tłumaczyć sobie że "jestem" (szczypałam sie wtedy w ręke aby czuć to "nie zniknęłam"). Następny mój etap walki z derealizacją był taki iż mówiłam sobie że wiele osób "chciało by sie tak czuć"..dlatego piją lub sięgają po narkotyki bo tylko dzięki takim sposobom mogą sie "odizolować' a ja mam to za darmo:). Skoro im sie to podoba to może nie jest to takie złe..To uczucie to "obrona" przed tym "racjonalnym" światem. Tak bardzo boimy sie życia że wolimy "stać" obok niego. Zapewniam cie jednak że to minie...uspokój sie tylko i poczekaj...Nie wiem jak to jest z lekarstwami bo poza zwykłymi "uspokajaczami" żadnych nie brałam. Wiem jednak że ludzie z forum czują sie lepiej zażywając leki...To zależy tylko i wyłącznie od Ciebie czy w obecnym stanie czujesz sie na tyle silny aby samemu przeciwstawić się swoim lękom. Pamiętaj że każda pomoc jest dobra gdy przynosi efekty. Nie bój sie tylko...my wszyscy żyjemy tu z nerwicą czasami kilka lub kilkanaście lat...i z tego co wiem można się wyleczyć. Uwierz i ty w to. Każdy ma "slabszy" okres w swoim życiu...a nerwica to tylko "efekt uboczny" problemów jakie niesie ze sobą życie..Bez wzlędu na wszystko dasz rade..tylko w to uwierz i nie bój sie że jesteś "inny" zobacz tylko jak wiele osób przeżywa to co Ty. Pozdrawaim Cie serdecznie :) -
Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta
Makcia odpowiedział(a) na temat w Nerwica lękowa
Witaj Pawelcz:)... Nie wylądujesz na oddziale zamkniętym..zresztą chyba wszyscy tu mieliśmy okres w którym o tym myśleliśmy. Sama w chwili "kryzysu" boje sie tego co będzie dalej. Nerwica ma to do siebie że daje "jeden' objaw który my potem analizujemy przez kolejnych kilka tygodni. Derealizacja jest trudna do pokonania jednak możliwa, powiem Ci że jeśli teraz sobie z nią poradzisz to "zostawi' cie w spokoju. Mnie gdy to dopadło to siedziałam w domu i czytałam książki żeby tylko nie myśleć... minie..."znudzi" ci sie po jakimś czasie wykańczanie siebie tym co teraz masz. Przyzwyczaisz sie do tego stanu i przestanie ci on przeszkadzać...to jest droga do pozbycia sie nerwicy. Chce wierzyć że kiedyś nam to minie...musimy tylko zdawać sobie sprawe że to kwestia czasu i wiary w siebie. Pozdrawiam cie serdecznie