Skocz do zawartości
Nerwica.com

chojrakowa

Użytkownik
  • Postów

    7 765
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez chojrakowa

  1. pisanka, ja dostałam od K na urodziny, bo podpatrzył jak gapię się z miną małego szczeniaczka na reklamę, gdzie był właśnie xbox, kinnect i gra nike + kinnect training Sama bym sobie nie pozwoliła na tak drogi prezent A co do bordera... ciężko z tymi diagnozami, bo właściwie bardzo wiele osób z różnymi zaburzeniami podchodzi pod ten typ osobowości, wiele jest błędnie zdiagnozowanych jako mieszane albo inne jeszcze ciekawsze a tu hello border. Ja od początku jak zaczęłam się leczyć to chwiejna chwiejna, potem łooo border border. Potem na bpd stanęło a tu psychiatra teraz... trach! Depresyjno-nerwicowe z elementami dysocjacyjnymi i psychotycznymi. No i co? Tak czy inaczej nazwane - jest to border i boderem pozostanie. Polska kuleje pod względem psychiatrii, w moje miasto to już w ogóle, kwiatki takie, że strach iść I co tu się sugerować co taki plecie (przykład płockiej psychiatrii: na oddziale dziennym (denny poziom, terapia - śmiech), kiedy wychodziłam i przyszło do wystawiania recept poprosiłam lekarza prowadzącego (ordynatora oddziałów btw) o wypisanie mi zamiennika na Zeldox (bardzo drogie gówno, z resztą bez sensu, nic nie pomogło, to nie był lek dla mnie, ale nowy i w ogóle to czemu nie wypróbować na takiej jak ja). Znalazłam w sieci zamiennik - Zipsille. Powiedział, że nie ma sprawy, po czym zapytał: "To to jest zamiennik do tego zeldoxu, tak? A jak to się pisze? Na zupełnie poważnie Swoją drogą i tak owej zipsilli nie było mi dane wykupić bo ciężko dostępna, więc buliłam krocie za zeldox)
  2. pisanka, o tak :) Jutro nie ma bata - jadę do mojego Hamleta (swoją drogą - mój koń jest wieeelki ok 180cm w kłębie, nakrapiany i taka ciapa jak i ja, a dostał imię... szekspirowskie wręcz ) I wzięłam sobie do serca twoją radę, żeby się zmęczyć, tylko zrobiłam to za pomocą xboxa i kinnecta pomogło, jesteś kochana, dzięki!
  3. pisanka, może nie sama jazda, bo kochałam jeździectwo jako sport, swego czasu naprawdę byłam dobrą zawodniczką (ujeżdzenie/skoki). Niestety - klub jeździecki i stadzie ogierów, gdzie należałam rozpadł się bo stado podupadało finansowo (państwówka... ) Kupiłam konia z nadzieją na dalsze starty w ujeżdżeniu, zdążyłam go zajeździć, poduczyć i na dobrą sprawę w momencie jak już mogliśmy startować to okazało się, że moje stawy biodrowe i kręgosłup bardzo źle zniosły lata przeciążeń w siodle (przy ujeżdżeniu to jeszcze ale jak lecisz a potem lądujesz z koniem znad przeszkody 160cm to już dostają po dupie). Poza tym biodra miałam nieprawidłowo zbudowane od małego, czego nikt nie zauważył, a jazda spaprała sprawę dokumentnie - właściwie mam obydwa do operacji Nie było mowy o sporcie, nawet ujeżdżeniowo. Pare miesięcy temu spadłam z niego tak niefortunnie, że za cholerę nie mogłam wstać - z 10 minut. Wystraszyłam się, bo lekarz zapowiedział mi, że mam kompletny zakaz siadania w siodło, nie mówiąc o upadku i z mostu walnął, że biodra po prostu mogą tego nie wytrzymać i walnąć. Wstałam, brałam długi czas leki przeciwbólowe, ostrzykiwali mi te stawy, spuszczali płyn. Wydobrzało. Nie potrafiłam jednak i nie potrafię żyć bez Hamleta - mojego konia, bo to największy relaks jaki kiedykolwiek miałam okazję sobie zafundować. Teraz znów siadam - powoli, na spokojnie. Spędzam z nim czas, czyszczę go, jeździmy na spacery do lasu stempem. Mam nadzieję, że wszystko się uda i będzie jak kiedyś, tylko rekreacyjnie. Kiedyś skakałam parkury 160cm na obcych ogierach i nie mrugnęłam nawet okiem. Teraz tak panicznie boję się upadku, tego bólu i konsekwencji, że nie mogę zaufać mojemu własnemu koniowi, chociaż nie daje mi żadnych powodów aby tak było. Się rozpisałam Wybaczcie, ale zwykle tak mam, kiedy mówię o koniach.
  4. freya, nie martw się. Ed zawsze wraca w ciężkich chwilach, niestety. Dopóki masz przed sobą kolejny dzień - możesz walczyć, masz szansę. Ale trwając w tym co teraz może się okazać, że niewiele tych dni zostało. Zrób to dla siebie, nie patrz na innych. Jest wiele przyjemniejszych rzeczy niż bycie chudą, wiem, że to brzmi kosmicznie, ale na prawdę tak jest.
  5. freya, kochana, czasem potrzeba kroku w tył, by potem dać dwa do przodu, nie martw się Jedz regularnie, małe porcje i tego się trzymaj. Jesteśmy z Tobą, każdy ma przecież gorsze dni, a żeby żyć trzeba jeść
  6. pisanka, nagle zaczęło mnie nosić po tianeptynie i paro (mimo, że biorę długo), plus wszystkie tego niedogodności - nadpobudliwość ruchowa, gonitwy myśli... ale radzę sobie w miarę - jeżdzę do stajni, staram się relaksować i nie denerwować, zobaczymy jak długo się uda i jak wielkie będzie po tym BUM. Przez to wszystko nie mogę zupełnie spać i jak nie zeżrę alprazolamu to dupa, mogę obserwować sufit do rana nawet, jeżeli fizycznie jestem zmęczona jak koń po westernie...
  7. pisanka, krótko, zwięźle i na temat Co u Ciebie słychać?
  8. bretta, tylko ryj mam chudzinki, od zamartwiania i stresu Ale bez szału, nie zamierzam się katować jakoś. Helvetti, tak, ale porównaj sobie swoje wypowiedzi i wypowiedzi innych dziewczyn. Ty piszesz "zjadłam jabłko, nie mogę jeść i rzygam" i koniec. Inne dziewczyny piszą o swoich uczuciach, o tym, że chcą być zdrowe, ale jest ciężko. Oczekują wsparcia w zdrowieniu a nie wsparcia w byciu anorektyczką i odpowiedzi, że owszem, ale ty jesteś zaburzona i chora. To nie temu służy. Nie chodzi o to, kto ma większe problemy, a kto mniejsze, ale do Ciebie nie dociera nic z tego, co tu piszemy, co tłumaczymy. Nie wykazujesz żadnej chęci poprawy swojego stanu, tylko zagłaskania i zamartwiania z naszej strony. "moi wychowawcy z ośrodka" - skoro są tacy super, to po co nas pytasz o zdanie? Nie widzę sensu ostatnio, w odpowiadaniu na Twoje posty, bo nie przyjmujesz żadnych rad, a już nie daj boże krytyki. Amen :'>
  9. jamnik, pachnie raczej jak uzależniony border, przynajmniej dla mnie. Zmień ośrodek, wejdź im na głowę. Ile masz lat? Jeżeli sobie nie radzisz, idź do szpitala i siedź ile się da. Terapeuta Ci nie pasuje? ZGŁASZASZ i mają zasrany obowiązek to zmienić. Kochanie, wiem, ze ty też chcesz gdzieś w głębi żyć normalnie. Normalność to złoto, ale trzeba na to zapracować. Nie napiłaś się - SUPER, jestem dumna. Pierwszy krok za tobą. Jutro musi być lepiej. Zastanów się też dlaczego chcesz zrobić sobie krzywdę? Na poważnie. Chcesz się ukarać? Za co? Pogadaj szczerze sama ze sobą, to wiele daje.
  10. jamnik, długo byłaś na odwyku? Chyba zbyt krótko, skoro fizyczne dolegliwości są tak doskwierające...
  11. jamnik, co wzięłaś? Żebyś nie przedawkowała, albo nie pomiksowała za bardzo! Nie od razu Kraków zbudowali, dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. Jutro jest kolejny dzień - nic nie zmarnowałaś jeszcze kochanie, nie ma co płakać.
  12. trochę tak jakby border bordera zrozumieć nie mógł rosemary, zielona miętowa - nie mam pojęcia, co mogłoby mi pomóc, kiedy jest tak źle; mam nadzieję, że ten dzienny coś da, bo jestem nie do zniesienia, co zapewne nawet na forum jest odczuwalne (tak jak pisanka zauważyła ) Dwa dni pod rząd, wczoraj i dziś wybrałam się do stajni. Obcowanie z moim koniem bardzo mi pomaga, nie wiem czemu zapomniałam, jak bardzo. Można powiedzieć, że zrelaksowałam się pierwszy raz od bardzo długiego czasu. Normalnie, zdrowo i nie robiąc nikomu krzywdy. Dzisiaj wstałam w paskudnym nastroju i już miałam nie jechać, ale jakoś się przemogłam. Co prawda wszystko pozamarzane, więc tylko wyczyściłam wstręciucha i pojechaliśmy na spokojny spacerek, ale i tak czuję, że gdybym nie pojechała byłoby teraz ze mną o wiele gorzej. Paskudnie spałam, właściwie prawie nie spałam, tylko się walałam po łóżku, pociłam i wkur8wiałam. Muszę porozmawiać z psychiatrą, mam dość ciągłego przymusu ruchu i gonitw myśli, bo się wykończę. Przepraszam za fochy, ale ostatnio mi chyba jakieś spięcia w mózgu poszły, bo fiksacja była nie z tej ziemi, we wszystkie kierunki. jamnik - my chcemy pomóc! Co się konkretnie stało? Nie ma sensu powtarzać wszystkiego od początku, każdy odwyk to kolejny schodek, niektórzy mają więcej niż jeden do pokonania, to nic dziwnego. *tuli mocno*
  13. Śmierdzi mi tutaj manipulanctwem, jestem na to uczulona To jest Twój wybór, czy tu piszesz, czy nie, i żadna w tym nasza wina, że nie masz na to ochoty - tylko czemu nas o tym informujesz? Tak się nie robi, nie na forum dla ludzi z problemami psychicznymi. Drażni mnie to. Dziewczyny, przecież chcemy być kiedyś matkami, kochać i być kochanymi, a do tego trzeba jeść, nie da rady inaczej, niestety Ja dzisiaj w miarę w miarę trochę wysiłku fizycznego, psychicznego, odrobinę słodyczy i normalne jedzonko, chociaż chciałabym nieco stracić na wadze, przez tą zimę zrobiła się ze mnie chojrakowa kulka
  14. Lilith, leaslie, Snejana, dziękuję Dopiero dzisiaj zajrzałam, ale dziękuję wam kochane *tuli wszystkie do cyca*
  15. chojrakowa

    Na co masz ochotę?

    Je7bnąć komuś, ew. w coś. Jestem wściekła, nie wiadomo czemu.
  16. Helvetti, już tłumaczę. Jak już ich dokumentnie wkur7wisz to wraz z Twoją psychiatrą pójdą do sądu i złożą wniosek o ubezwłasnowolnienie, i wtedy to mogą cię wsadzić gdzie chcą. Czytając Twoje posty nie odnoszę wrażenia, żeby szpital był konieczny - wiem, co się dzieje z osobami z ed w placówce ogólnej (z anoreksji - w bulimię i na odwrót, wagi pod łóżkami, 3l wody przed ważeniem etc etc), poza tym dopóki u osoby z ed nie ma zagrożenia życia - naprawdę nie sądzę, żeby szpital był konieczny, chociaż z Twoich postów wnioskuję, że byłabyś szczęśliwa i spełniona z etykietką umierającej anorektyczki zamkniętej wbrew swojej woli przez złą matkę w wariatkowie. Tak czuję - to moje subiektywne zdanie, moje odczucia. Z "niejedzenia' trzeba chcieć wyjść. CHCIEĆ Nikt Cię nie przymusi, chociaż byłoby łatwiej. Ciągle mówimy o tym samym, odpowiadamy tak samo na różne pytania - weź te odpowiedzi do siebie, zanim zadasz kolejne. Wszyscy chcemy dla ciebie jak najlepiej, ale to nie od nas zależy twoje zdrowie, tylko od ciebie.
  17. No to sporo schudłaś, ale bierz się za siebie a nie psychiatryk. To ile teraz ważysz i przy jakim wzroście?
  18. zielona miętowa, nie trzymam się wcale. Wahania mają taką siłę, jak tsunami. Dzisiaj po kłótni z K miałam ochotę wsiąść w samochód i jechać do szczecina do mamy, bo ona chwilowo tam siedzi. I bym pojechała, ale nie dał mi wyjść z domu. Jestem roztrzaskana na kawałki.
  19. Helvetti, a ile schudłaś w jakim czasie? Ile masz wzrostu i wagi, jak często wymiotujesz?? Pier8dolenie o szopenie a głupiemu radość - możesz już do niej nie iść i tyle, chrzanienie o szpitalu...
  20. Przepraszam, ze się wetnę, ale mam jedno zasadnicze pytanie: ktoś z Was po wenlafaksynie (interesuje mnie konktretnie effectin, ale nie tylko) PRZYTYŁ? Pytanie wyglądające na puste wcale takie nie jest, gdyż jak wiecie (lub nie wiecie) cierpię na ed i niestety wszelkie leki powodujące przyrost masy powodowały równocześnie nawrót/zaostrzenie ed, a na rzyganie i wysiłek fizyczny nie bardzo mogę sobie pozwolić ze względów zdrowotnych.
  21. Helvetti, popieram freye. Nie masz anoreksji, ani bulimii ale ogólne zaburzenia odżywiania (ed). Z tego, co się doczytałam w literaturze niekoniecznie polskiej, u nas się faktycznie szufladkuje jako anorektyczka/bulimiczka/zdrowa-won do domu, ale nie wszędzie tak jest. Zaburzenia odżywiania klasyfikują bardzo wiele problemów dotyczących tematu m.in. jedzenie kompulsywne i zaburzenia niespecyficzne. To, że nie ważysz 30kg nie znaczy, że nie masz ed. Dlaczego lekarz chce cię wysłać do szpitala, do jakiego i na jakiej podstawie? Jonogram wychodzi zły (zaburzenia jonowe) jeżeli regularnie wymiotujesz/przeczyszczas się, to nic innego jak zaburzenia elektrolitowe.
  22. Wkurza mnie to forum, mam deficyt uwagi. Chojrakowa zawsze do rany przyłóż, tuli mocno i nie martwcie się, zbawię cały świat bo i tak przeżywam wszystko razem z wami i smucę się i cieszę i współczuję. I co z tego mam? Jedno wielkie GÓWNO. Olewka totalna i bezwstydna, poziom wsparcia zero. Jestem rozżalona i wściekła.
  23. Nie ma to jak być ignorowanym na rzecz nowego użytkownika Skoro mam wystukane x postów, znaczy, że i tak sobie poradzę. Wsparcie najważniejsze.
×