Aaaa Lilith coś faktycznie mi mówi! Chociaż co nieco, ale od razu inaczej.
U mnie słabizna. Rozwodzę się. Chyba wyszłam z tego związku jeszcze bardziej pokaleczona niż w niego weszłam. Obecna relacja jest niszczona przez moje schizy małe i duże.
Mój kon, który był moją utopią, w przyszłym miesiącu jedzie na wakacje z których nie wiadomo czy wróci, pewnie nie.
Mieszkam sama. Matka ma wywalone, siedzi u faceta daleko stąd. Z chajsem dramat.
Leków nie biorę. Na terapię chodzę ile mogę. Pracuję, ale szukam czegoś innego.
Jak to ze mną raz tak raz siak.
Chciałabym się tu znów zadomowić.
A u Ciebie? Są jeszcze starzy wyjadacze na forum czy tylko ja wracam jak bumerang?